Witam Was kochani bardzo serdecznie.
Zdaje sobie sprawę, że może już nikt tego nie przeczytać, ale widziałam, że ktoś jeszcze tutaj zagląda od czasu do czasu. Po pierwsze i najważniejsze : żyje !
Musicie wybaczyć mi wszelkie błędy itp, ale ten wpis jest mi bardzo potrzebny i pisze prosto z serduszka dziś.
Co u mnie ? Od ostatniego posta zmieniło się wszystko. Trzy lata zajęło mi dojście do prawdy jeżeli chodzi o mój stan zdrowia i walke z lekarzami. Tego co przeżyłam przez ten czas nie da się opisać w jednym poście. W jednym wielkim skrócie : zrobiłam testy na boreliozę, które wyszły pozytywnie i trzy lata zajęło mi znalezienie lekarza, który nie będzie mi wpierał tego, że nie mogę się pogodzić z diagnozą - stwardnieniem rozsianym i zacznie mnie leczyć na boreliozę. Kiedy w zeszlym roku doszło do tego,że straciłam w jednym oku wzrok - powiedziałam " dość " i podjęłam decyzję o leczeniu na boreliozę metoda nie refundowana w Polsce " ILADS". Polega ona na przyjmowaniu kilku antybiotyków przez dlugi okres czasu, min. 6 miesięcy. W tej chwili minęło pół roku odkąd przyjmuje leki I muszę przyznac, ze leczenie naprawdę dziala. Pierwsza i najważniejszą rzecz: od ostatniego rzutu minął rok a ja dalej czuje sie świetnie a objawy które towarzyszyły mi notorycznie ustąpiły w ok.70 %. Czy mamy sukces? Tego nie wiadomo, zobaczymy jak całkiem zakończe leczenie :) To co przezylam przez te lata to materiał na książkę i nie zaprzecze, ze mysle o jej napisaniu. Jednak jak potoczy się dalej mój los tego nie wiem. Na pewno ja napisze i jeżeli nie uda mi się jej wydać to o publikuje ją gdzieś na blogu!
Jeżeli chodzi o tę powieść to nie chce Was tu czarowac i nie ukrywam, że pod względem Naruto i ogólnie anime juz się trochę wypaliłam. Nie wiem, czy najdzie mnie we na na dokończenie opowiadania, ale na pewno trochę to potrwa. Muszę po prostu głęboko się zastanowić nad tym czy w ogóle mam dalszy pomysł na to opowiadanie. Z pewnoscią nie chce robić niczego na sile i musicie to zrozumieć :) Buziaki, Wasza Harumi :*
środa, 20 września 2017
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Kilka słów wyjaśnień...
Cześć moi kochani, niestety, to nie rozdział... :( Myślę, że należą wam się słowa wyjaśnienia. U mnie ostatnio nieciekawie, niestety :( Oczywiście chodzi o mój stan zdrowia. Jestem tutaj osobą anonimową, aczkolwiek do tej pory nie chciałam dzielić się z wami moją chorobą. Ale w końcu się na to zdecydowałam, bo nie chce żeby wyglądało to tak jakby mi się nie chciało, albo porzuciłabym tego bloga, nie.
Moje życie w 2014 roku odwróciło się o 180 stopni, dosłownie. Można powiedzieć, że w jednym momencie zupełnie się zawaliło. W maju minionego roku usłyszałam diagnozę: stwardnienie rozsiane. Nie zrozumcie mnie źle, mam dopiero 18 lat, a wizja życia jako osoba przykuta do wózka, czy łóżka była dla mnie straszna. Możecie zauważyć zatem mniej więcej od tamtego momentu, że rozdziały pojawiały się baardzo rzadko i niesystematycznie. Wynikało to z tego, że po prostu nie miałam ochoty pisać, a zmuszałam się do tego tylko w momencie, w którym rzeczywiście naszła mnie nagła wena. Może ktoś z was wie jak ciężka jest choroba na jaką cierpię i niestety nieuleczalna. Nie będę się rozwodzić już więcej na jej temat, bo po co? Sama nawet nie wiem dlaczego wam to piszę, na pewno chciałabym się trochę usprawiedliwić, a może i potrzebowałam się "wygadać"? Chyba i to i to.
Bloga nie zawieszam, aczkolwiek nie wiem, kiedy pojawi się rozdział. To chyba zależy od samopoczucia. Mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumiecie moje zaniedbanie bloga i będziecie cierpliwi :)
Z tego wszystkiego nie złożyłam wam nawet życzeń, z powodu czego mi bardzo głupio.
A więc!
Szczęśliwego roku 2015, wypełnionego zdrowiem i szczęściem:) Aby był o wiele lepszy niż 2014!
Buziaki, wasza Harumi
Moje życie w 2014 roku odwróciło się o 180 stopni, dosłownie. Można powiedzieć, że w jednym momencie zupełnie się zawaliło. W maju minionego roku usłyszałam diagnozę: stwardnienie rozsiane. Nie zrozumcie mnie źle, mam dopiero 18 lat, a wizja życia jako osoba przykuta do wózka, czy łóżka była dla mnie straszna. Możecie zauważyć zatem mniej więcej od tamtego momentu, że rozdziały pojawiały się baardzo rzadko i niesystematycznie. Wynikało to z tego, że po prostu nie miałam ochoty pisać, a zmuszałam się do tego tylko w momencie, w którym rzeczywiście naszła mnie nagła wena. Może ktoś z was wie jak ciężka jest choroba na jaką cierpię i niestety nieuleczalna. Nie będę się rozwodzić już więcej na jej temat, bo po co? Sama nawet nie wiem dlaczego wam to piszę, na pewno chciałabym się trochę usprawiedliwić, a może i potrzebowałam się "wygadać"? Chyba i to i to.
Bloga nie zawieszam, aczkolwiek nie wiem, kiedy pojawi się rozdział. To chyba zależy od samopoczucia. Mam nadzieję, że chociaż trochę zrozumiecie moje zaniedbanie bloga i będziecie cierpliwi :)
Z tego wszystkiego nie złożyłam wam nawet życzeń, z powodu czego mi bardzo głupio.
A więc!
Szczęśliwego roku 2015, wypełnionego zdrowiem i szczęściem:) Aby był o wiele lepszy niż 2014!
Buziaki, wasza Harumi
sobota, 16 sierpnia 2014
Rozdział 29 " Śmierć "
Gdzieś w górach Myoboku chłopak trenował wraz z
Fukusaku. Po tak długim czasie spędzonym w tym miejscu mógł śmiało stwierdzić,
że zaczął się już przyzwyczajać do jedzenia, ale zdecydowanie brakowało mu
towarzystwa przyjaciół, a szczególnie jednej, drobnej, ale jakże zadziornej
osoby. Gdyby mógł to rzucił by to wszystko i pognał do niej, przytulił,
pocałował. Tęsknił jak cholera i nawet podczas treningu nie mógł się
dostatecznie skupić widząc w myślach ciągle jej twarz tamtego wieczoru. Te lekko zaróżowione policzki podczas ich
pocałunku. Na samą myśl i na jego twarz wpełzł lekki rumieniec.
- Skup się, Naruto! – Zganił go zirytowany jego
zachowaniem Fukusaku. Blondyn ukłonił się przepraszająco i znów rzucił się w
wir zażartego treningu ze starcem.
Tymczasem
w Liściu toczyły się walki. Walki o obronę tego, który dawał im wszystkim już
od jakiegoś czasu nadzieję, a także wioski, która w życiu każdego tutejszego
shinobi stanowiła jeden z priorytetów. Hinata wraz z Sakurą i Ten Ten zajęły
się ewakuacją cywili. Różowowłosa była
przerażona, ale jednocześnie zdeterminowana. Starała się jak najlepiej i
najszybciej zabezpieczyć bezbronnych, aby samej wyruszyć później na pole bitwy
i wspierać swoimi medycznymi technikami jak i siłą jaką udało jej się zdobyć do
tego czasu.
Nad
centralną częścią wioski zebrały się ciemne chmury, pioruny zaczęły trzaskać w
jeden punkt. Punktem tym okazała się uniesiona do góry katana dziewczyny, która
płonęła żywym ogniem, przeplatający się z błyskawicami. Widok ten był naprawdę
niesamowity i na pewno, jeżeli sytuacja nie byłaby tak dramatyczna to niejeden
koneser technik zachwycałby się nim. W samej dziewczynie buzowała złość,
rozgoryczenie, chęć walki, wygranej… krwi. Krwi przeciwnika. Kakashi przelotnie
spoglądając w jej oczy nie widział już tej łagodnej kobiety, z którą często
wymieniał poglądy na dany temat, trenował z nią i spędzał ostatnio bardzo dużo
czasu. Nie. Teraz widział osobę, która walczy w czyimś imieniu i na pewno nie
zawaha się zabić.
- Dwa żywioły w jednym momencie? – Zapytał zaintrygowany
Pain. W pewnym momencie jego mięśnie lekko się skurczyły, jakby coś sobie
właśnie uświadomił. – Rozumiem. To ty musisz być tą słynną, ostatnią
dziedziczką tego silnego kek kei genkai, które pozwala na używanie wszystkich
żywiołów.
Nie zaprzeczyła. Bo po co? To kim jest, nie jest ważne
w tym momencie. Liczy się tylko JEGO bezpieczeństwo. Zaciągnęła się powietrzem,
które pod wpływem jej chakry zrobiło się dość ciężkie. Ostatni raz, wzięła
głębszy oddech przed rozpoczęciem walki na śmierć i życie. Spoglądnęła chłodnym
wzrokiem na Kakashiego, dając mu do zrozumienia, że z pewnością będzie
potrzebowała jego pomocy. Kiwnął twierdząco głową i już nie obdarzali siebie
zbędnymi spojrzeniami. Przez ten czas, kiedy ze sobą trenowali ich współpraca
znacznie się polepszyła. Można by powiedzieć, że na polu walki wręcz czytali
sobie w myślach. Mocniejszy podmuch wiatru musnął jej policzki i rozwiał długie
włosy na wszystkie strony, powodując, że tańczyły jak oszalałe. A kiedy
przestał… Oderwała stopy od podłoża i rzuciła się z zabójczą bronią w ręku na
przeciwnika.
Dla
ciebie.
Poruszała
się z taką gracją i szybkością, że normalne oko nie mogło jej dostrzec. Nie
była wcale wolniejsza niż Gai, czy Lee po otwarciu 4 bramy.
- Bensho Tenin – Nieznana siła znów odepchnęła ją od
rywala jednak była na to przygotowana i jeszcze w czasie lotu obróciła się
zwinnie i zamachnęła kataną. Z ostrza wyleciała struga ognia mieszającego się z
prądem, przed którym rudowłosy musiał odskoczyć na znaczną odległość. Uśmiechnęła
się, kiedy zauważyła, że atak zmusił go do obrony. Tuż za nim pojawił się szaro
włosy, z naelektryzowanym kunaiem próbował pchnąć go w tors jednak został odrzucony na znaczną
odległość przez znaną im już technikę. W chwili, kiedy ciało Paina użyło jej na
Kakashim, w plecy uderzyła go znów ta sama technika czarnowłosej. Rudowłosy
skrzywił się czując jak żar przepala jego szatę Akatsuki, a ciało przeszywa
miliony elektrycznych igiełek.
Dostał!
Harumi ucieszyła się w myślach. To był właśnie patent. Atakować w
dwójkę bez przerwy. Z zaskoczenia.
Musieli jak najszybciej poradzić sobie z tym ciałem i zająć się
kolejnymi. Niestety jej atak, mimo, że był bardzo silny i pewnie przeciętnego
shinobiego zwaliłby z nóg to na niego… Zadał mu może tylko trochę bólu. Była
pod wrażeniem jego wytrzymałości i siły, która na pewno była ogromna. Nie
okazywała jednak przeciwnikowi tego, co o nim myśli. Nie dawała mu tej
satysfakcji. Niestety, ta technika była nowa. Pierwszy raz używa jej w walce,
ponadto, nie potrafiła używać innych ataków jak ten przed momentem. Dwa razy to
samo nie zadziała, przynajmniej nie na kogoś takiego jak on. Zbyt wysoki
poziom, żeby dał się nią drasnąć drugi raz. Nie przestawała jednak atakować,
nie miała już żadnych asów w rękawie, więc musiała sobie radzić z tym, co
potrafi.
- Twoje ataki zaczynają robić się chaotyczne – Mruknął
i złapał ją za nadgarstek w którym trzymała katane. Mógł czuć ciepło, które
biło od broni na swoich policzkach. Jednym sprawnych ruchem sprawił, że
wypuściła ostrze z ręki, które momentalnie straciło swoje nadzwyczajne
właściwości i teraz znów przypominało nic nie znaczący w tak trudnej walce
kawałek metalu z rękojeścią.
- Bensho Tenin – wypowiedział kolejny raz tego dnia i
nawet nie odwracając się w stronę szarowłosego sprawił, że znów odleciał na
pobliski budynek. Czarnowłosa wykorzystała tą okazję i zadała mu mocny kopniak
w brzuch sprawiając, że poluźni uścisk i wyrwała się, odskakując na bezpieczną
odległość.
Co
robić?
W jej oczach można było ujrzeć pierwszy błysk wątpliwości.
Wątpliwości w ich zwycięstwo. Nie
ubiegło to uwadze przeciwnika, który uważnie lustrował ją teraz wzrokiem.
- Ile masz lat, dziewczynko? – Zapytał, lecz w jego
głosie nie wyczuła żadnych uczuć. Nawet pogardy.
- Siedemnaście, a bo co? – W jej głosie można było
usłyszeć nutkę goryczy. No bo kurde, jakim prawem, w trakcie walki zaczyna
sobie pogawędki?! Lekceważy ich?!
- Rozumiem. – Przymknął lekko swoje powieki i
wyciągnął ku niej rękę. Poczuła przyciąganie, lecz to nie ona była przedmiotem,
który zbliżał się do użytkownika rinnengana. Ukłucie w sercu przerodziło się w
gniew, kiedy ujrzała unoszącą się w powietrzu katanę. Jej katanę!
- Co ty…
- Masz duży potencjał, ale jesteś jeszcze zbyt młoda,
żeby równać się z przeciwnikami mojego kalibru. Niestety nie mogę Cie
pozostawić przy życiu, kiedyś będę mógł żałować tej decyzji.
Jej oczy wypełnił strach, jego słowa… Kompletnie ją
sparaliżowały. Testował ją ? Dlatego dał się zranić?! Naprawdę, mimo treningu
nie potrafiła uratować osoby, którą kochała?
- Ktoś inny powie mi, gdzie jest Uzuamki Naruto…
- Harumi! Uciekaj! – Do jej uszu dobiegł ledwo
słyszalny głos Hatake, lecz ona nawet nie drgnęła. Czy się poddała?! ONA?!
-
Cholera… - Przeklął jej towarzysz widząc w jakim stanie
znajduje się dziewczyna.
- GIŃ. – Mruknął Pain, posyłając z zawrotną prędkością
katanę w jej stronę. Widziała zbliżające się ostrze. Było coraz bliżej. Czekała
na ból, który miał nastąpić wraz z wbiciem się ostrza w jej ciało. Poczuła
krew, która roztrysnęła się na jej twarz. Ale nie bolało. Nie czuła nic,
żadnego bólu, żadnego ostrza. Ale jak? Dopiero teraz ocknęła się z letargu i
ujrzała milimetry przed sobą końcówkę ostrza, z którego ściekała szkarłatna
ciecz. Zdawać by się mogło, że dopiero teraz powietrze dotarło do jej mózgu.
Zaczęła przeraźliwie trząść się, a słowa, które za wszelką cenę chciała
wypowiedzieć jakby ugrzęzły jej w gardle.
- Ka...ka…shi..- sen…sei – Wydukała widząc przed sobą
ciężko oddychającego, śmiertelnie rannego przyjaciela. Przyjaciela, który
obronił ją własnym ciałem. Poczuła jak pierwsze łzy zbierają się w kącikach jej
oczu i ogarnia ją histeria.
- KAKASHI SENSEI!!! – Ryknęła głośno, nie powstrzymując
już swoich emocji, w chwili, kiedy Hatake przyklęknął na jedno kolano. Czuła
jak jej ciało drży, ale w końcu odzyskała zdolność ruchu. Od razu pojawiła się
przy joninie i zaczęła uciskać miejsce, w którym miecz przeszył go na wylot.
Widziała ile krwi stracił, widziała, że jego oczy powoli zachodzą mgłą, a
przede wszystkim widziała, że ostrze trafiło prosto w punkt witalny i choćby niewiadomo
co….
- Harumi…- Wycharczał spod maski i położył dłoń na jej
mokrym od łez policzku.
- Nande?! (jap.dlaczego)
Zauważyła, jak materiał wygina się w charakterystyczny
dla mężczyzny sposób, a on mruży oczy. Chociaż widać było sprawia mu to nie
lada wysiłek to śmiało mogła stwierdzić, że uśmiech był szczery. Najszczerszy
jaki u niego kiedykolwiek widziała.
- Mówiłem Ci przecież. Nie pozwolę zginąć nikomu z
mojej drużyny. – Odpowiedział z ledwością. Jej źrenice rozszerzyły się do możliwych
rozmiarów. – Musisz żyć. Wierze, że zdołasz go pokonać. Jesteś silna… - Mówiąc
to kaszlnął niebezpiecznie. – Zostawiam Naruto w twoich rękach.
To były jego ostatnie słowa. Czuła jak jego zimna dłoń
opada z jej policzka. Złapała ją w locie
i przytuliła z całych sił. To wszystko przez nią. Nie sprawdziła się, nie była
w stanie obronić przyjaciół. Wręcz przeciwnie, to oni ginęli w jej obronie.
Położyła delikatnie jego dłoń na tułowiu i otarła swoje łzy. Powoli podniosła
się z pozycji klęczącej i wlepiając głowę w swoje stopy poczuła jak rozpiera ją
gniew. Gniew, który rozrywał wszystkie jej organy wewnętrzne na drobne kawałeczki. Chwyciła za rękojeść katany
wciąż tkwiącej w ciele szarowłosego, który zasnął snem wiecznym i ostrożnie,
delikatnie wysunęła ją z niego, jak gdyby bała się, że zada mu jeszcze więcej
bólu.
Przepraszam.
Chciała się zemścić, chociaż trochę stłumić ból jaki
odczuwała w sercu z chwilą straty. Wydała z siebie głośny okrzyk, a wokół niej,
z ziemi zaczęły wytryskać kolejno: ogień, wiatr i błyskawice tworząc trzy koła,
w których centrum stała ona. Jej włosy wirowały we wszystkie strony, a ona sama
wyglądała naprawdę przerażająco.
Zabić.
Nie wytrzymywała napięcia i nerwów. Wydobywała z
siebie całe zasoby czakry. Zabije go, z całą pewnością. Swoje tęczówki dalej
wlepiała w podłoże pod nią, a szalejące włosy nie pozwalały dojrzeć wyrazu jej
twarzy. Już się nie bała. Już nie zależało jej na niczym, miała jeden cel –
zabić.
- To przykre, że słynny kopiujący ninja skończył w
taki sposób. – Słysząc jego pełen pogardy głos, krew jeszcze bardziej się w niej zagotowała.
- Jak śmiesz… - Jej niższy i zachrypnięty zapewne od
płaczu głos wzbudził jego ciekawość.
- Nienawidzisz mnie? – Zapytał ze stoickim spokojem
widniejącym na jego twarzy. Nie wytrzymała. Rzuciła się na niego ze swoim
ostrzem. Cała moc skoncentrowała się na mieczu.
- Tym razem trzy żywioły? – Zaciekawił się. – Tak jak
myślałem masz potencjał. Widocznie silne emocje sprawiają, że samodoskonalisz
się. Tym bardziej nie mogę zostawić Cie przy życiu. – Z łatwością sparował jej
atak , po czym tym razem to on przeszedł do ataku. Zaczęła się zażarta walka
niewidoczna dla ludzkiego oka. Jednak tym razem różnica w sile nie była już tak
bardzo dostrzegalna. Z łatwością wyprowadzała szybkie ciosy mieczem, jakby było
to dosłownie przedłużenie jej prawej dłoni. Nie odpuszczała. Nie daruje mu
tego. Zabije.
Kompletnie nie myślała. Tak jakby silne emocje
odebrały jej zdrowy rozsądek, zdolność do rozeznania się w sytuacji. Bynajmniej jąto nie interesowało. Teraz nawet Naruto schodził na dalszy plan. W jej umyśle
istniała tylko ona, pain i chęć zemsty, która dominowała nad wszystkimi innymi
uczuciami.
Nie
daruje.
Ktoś, kto obserwowałby tą walkę z boku mógłby śmiało
stwierdzić, że u rudowłosego pojawiały się pierwsze oznaki zmęczenia. Jego
oddech stał się przyspieszony. Jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w
dół w znacznie przyspieszonym tempie. A Harumi? To, że swoją siłą zmusiła go do
takiej defensywy był wyczynem godnym podziwu i na pewno należały się jej
gratulacje. Ale ona sama nie wyglądała najlepiej. Ta walka wiele ją kosztowała,
uwolnienie trzech żywiołów na raz, uformowanie ich wokół ostrza i poruszanie
się na takich obrotach zżerało mnóstwo chakry i energii, nie mówiąc już o
obrażeniach, których doznała w tym pojedynku. Nie miała już sił, ale nie mogła
odpuścić musiała się zemścić. Na nogach trzymała ją już ewidentnie siła woli,
nic innego. Nie tracąc czasu znów rzuciła się na przeciwnika oczekując, że
zaraz ją odepchnie swoją zdolnością. Tak się jednak nie stało. Nie zdążyła w
pore zrobić bloku i poczuła ciężką pięść lądującą na jej twarzy.
Splunęła krwią i wypuściła z rąk ostrze, które po raz drugi dzisiaj wylądowało
z cichym brzdękiem metalu na ziemi.
Chciała odskoczyć w tył, ale mężczyzna przeczuwając to
wybił się w jej kierunku.
- Za wolno – Rzekł, wbijając się w nią. Całe jej ciało
przeszył niewyobrażalny ból. Ból fizyczny, taki, jakiego nigdy w życiu jeszcze
nie czuła. Nie mogła się poruszać. Czuła jak robi jej się słabo, a paraliż
rozchodzi się poczynając od koniuszków palców u stóp i zmierzając coraz
szybciej w górę. Przeciwnik wlepiając w nią beznamiętny wzrok wreszcie oddalił
się od niej i dopiero teraz można było dostrzec wbijającego się kunaia prosto w
jej… serce. Kaszlnęła krwią i opadła bezwładnym ciałem na ziemie.
- Pokój wymaga ofiar. – Do jej podświadomości doszedł
cichy dźwięk głosu jej rywala, który powoli zaczął się od niej oddalać.
Przegrała.
Ciemność.
Jej oczy już dawno nie dostrzegały światła dziennego,
nie słyszały odgłosów walki, które panowały na terenie całej wioski. Widziała
ciemność. Ciemność, której się nie bała, bo będąc w niej nie czuła już żadnego
bólu, żadnych oznak zmęczenia, a wręcz przeciwnie. Czuła spokój. W oddali zauważyła szarą czuprynę, która czekała na
nią z lekkim uśmiechem na twarzy i powitalnym gestem ręki. Uśmiechnęła się. Zdawała
sobie sprawę, że powoli jej podświadomość zanika. Jeszcze przez moment
przywołała w swoich myślach obraz ukochanej osoby, której niestety już nie
zobaczy.
Smutek.
Było jej smutno, pomimo spokoju jaki czuła, przywołując
obraz blondyna zrobiło jej się po prostu przykro. To nie tak wszystko miało
wyglądać, nie tak to planowała. Ale przez swoje krótkie, ale intensywne życie
zdała sobie sprawę, że nie wszystko zawsze układa się po naszej myśli. Czy
gdyby miała zacząć na nowo, zmieniłaby coś? Pewnie nie. Na pewno zostałaby
shinobi… I na pewno zakochałaby się w tym samym chłopaku.
Pustka.
Cichy szept rozniósł się po nicości i rozpłynął się
równie szybko.
- Żegnaj, Naruto… I dziękuje za wszystko.
Blond włosy chłopak właśnie walczył z Gamabuntą i
Gamakichim pod okiem starca Fukusaku, kiedy nagle przeszedł go nieprawdopodobny
dreszcz. W jego głowie rozbrzmiał cichy, ledwo zrozumiały głos, który bardzo
dobrze znał. Który był jak miód na jego serce, i który tak bardzo kochał. Dziękuje Ci za wszystko. Słysząc w
głowie te słowa rozglądnął się czy aby nigdzie jej tutaj nie ma. Przeczucie, że musi wracać, i że w wiosce stało się coś złego nie pozwalało mu
na siedzenie na miejscu ani minuty dłużej. Musiał ją zobaczyć, miał złe przeczucia.
Jego zmiana zachowania nie umknęła żabiemu starcowi, który widząc jego wyraz
twarzy sam się zaniepokoił.
- Co jest? – Zapytał szybko i wpatrywał się w
młodzieńca.
- Musimy wrócić do wioski. – Rzekł podenerwowany.
- Ale dlacze…
- FUKUSAKU!! – Usłyszeli rozhisteryzowany głos żony
żabiego mędrca i momentalnie odwrócili się w jej strone.
- Co się stało?! – Wyrwał się pierwszy Naruto widząc w
jakim stanie jest ropucha.
- Chodzi o Konohe! Została zaatakowana przez Akatsuki!
– Powiedziała jednym tchem na co źrenice Uzumakiego powiększyły się dwukrotnie.
- Wyruszamy natychmiast! – Odparł hardo i nie
spotykając się z sprzeciwem wyruszyli na
ratunek swoim przyjaciołom.
***
Ohayo! Jak się macie?
U mnie zbyt dużych zmian nie ma, a przynajmniej w moim stanie zdrowia. Jednak dzisiaj tchnęła mnie wena i od razu przysiadłam do komputera brata i zaczęłam skrobać. No cóż, wyszło tak, że napisałam cały rozdział za jednym zamachem. Wydaje mi się, że wyszedł całkiem dobrze na tle ostatnich, które były pisane tak szczerze bez takich chęci jak ten tutaj. I myśle, że zaskoczyłam niektórych z was. Dwie śmierci w jednym rozdziale to chyba dość dużo :D Mam nadzieje, że ja nie polegnę za waszą sprawą jako trzecia w związku z uśmierceniem głównej bohaterki i naszego kochanego Kakasia :C Ciężko mi było o tym pisać, no ale cóż XD Wczoraj bodajże oglądałam nasz 13 posterunek prześwietny i któryś z tych genialnych aktorów powiedział jedną, bardzo mądrą i prawdziwą rzecz. Albowiem zdanie brzmiało... " Nic tak nie ożywia opowiadania jak trup " czy coś w tym stylu :D I to zdanie wlokło się za mną niczym smród po gaciach :D I wyszło jak wyszło XD Przepraszam was i postaram się napisać jak najszybciej kolejną część, licząc, że wena, która mnie dopadła się utrzyma to myślę, że już jutro zacznę coś skrobać!
A no i chciałam podziekować za ponad 30 000 wejść !! Wow, cieszy mnie to, że nadal ktoś tutaj zagląda :) No i dziękuje za komentarze, których było znacznie mniej niż zazwyczaj, ale mimo wszystko każdy cieszy :) Miłych wakacji kochani, mam nadzieje, że notka wam się spodoba ; *
P.S przepraszam za wszelkie błędy, ale jak zawsze nie mam juz siły na robienie korekty :P Tak wiem, to bardzo nieprofesjonalne... Chociaż i tak jestem amatorką, więc chyba mi wybaczycie :DBuziam ;**
sobota, 28 czerwca 2014
Rozdział 28 " Atak "
- Kakashi-sensei… Co jest na tyle silne, aby przebić się
przez barierę wioski za pierwszym razem? – Zapytała zmartwiona, kiedy zmierzali
w kierunku dymu, lecz wzrok cały czas kierowała przed siebie.
- Nie chciałbym, żeby to była prawda, ale… - Odparł po chwili
namysłu.
- Akatsuki? – Przerwała mu, a może bardziej dokończyła za
niego? Potwierdził to lekkim kiwnięciem głowy i oboje przyspieszyli kroku.
- Tsunade-sama!! – Shizune z hukiem wpadła do gabinetu
Hokage, aby oznajmić o ataku na wioskę. Tak jak sądziła, blondynkę zastała już
w pełni świadomą sytuacji. Kobieta stała
przy oknie i bacznie obserwowała miejsce, w którym teraz unosiły się kłęby
dymu. W momencie, kiedy zdołała dojrzeć
kawałek ubrania najeźdźców po jej ciele rozlało się nieprzyjemne uczucie.
- To oni… - Powiedziała o dziwo spokojnie i wolnym krokiem
skierowała się ku wyjściu z gabinetu.
- Dokąd pani idzie?! – Krzyknęła za nią jej przerażona
asystentka.
- Jak to? Idę bronić wioski, Shizune! – Otrzymała w
odpowiedzi.
Byli już tylko jakieś sto metrów od wybuchu. Harumi mogła
dojrzeć już zarys postaci wyłaniających się z obłoków. Przymrużając oczy
dostrzegła czarne stroje z wyszytymi czerwonymi chmurami, które falowały lekko
wraz z powiewem wiatru. Przygryzła wargi. Zachowaj
spokój, Naruto jest bezpieczny, nie ma go w wiosce. Powtarzała sobie w
myślach, lecz jej ręce zaczęły drżeć mimo woli. Co się z nią działo? Nie mogła
tego zrozumieć, dlaczego miałaby się obawiać? Dotyk, który poczuła na swym
ramieniu spowodował, że wróciła „do żywych”.
- Spokojnie, jestem z Tobą. – Hatake posłał jej szczery
uśmiech. – Nie dam zginąć nikomu z mojej drużyny. – Dodał, na co tęczówki
dziewczyny poszerzyły się dwukrotnie. Jej lekko rozchylone usta Potrzebowały
kilku sekund, aby zamienić się w zadziorny uśmieszek.
- Dziękuje , sensei. Ja nie zamierzam umierać, Tobie też nie
pozwolę. – W głębi duszy przeklinała się za tą chwilę słabości. Ponownie
poczuła jak pewność siebie i determinacja rozpierają jej ciało.
- Ruszamy. – Oznajmił Kakashi, znikając z pola widzenia.
- Tak. – Zacisnęła pięść i ruszyła za nauczycielem.
Dym już prawie całkowicie się rozpłynął, ukazując 6 postaci,
którymi wspólnymi cechami były rude włosy i metalowe pręty w całym ciele. Tuż
naprzeciw nich pojawiły się dwie osoby, które właśnie dotarły na miejsce.
Harumi spojrzała na nieproszonych gości i przełknęła ślinę, kiedy spojrzała im
w oczy.
- Rinnengan… - Szepnęła, nie odwracając od nich wzroku.
- Mamy do czynienia z tym, który zabił Jirayę – Odpowiedział
Kakashi, lustrując przeciwnika wzrokiem. Czarnowłosa zacisnęła pięści. To przez
niego jeden z jej przyjaciół nie żyje, to przez niego Naruto tyle ostatnio
wycierpiał. Miała ochotę rzucić się na niego już, w tej chwili, i rozszarpać na
kawałeczki. Ale wiedziała, że gdyby zachowała się zbyt nieodpowiedzialnie…
Zostałaby ciężko ranna i zawadzała Kakashiemu. A co gorsza, mogłaby nawet
zginąć. Zachowując trzeźwość myślenia stała i czekała na ich ruch.
- Rozproszyć się – powiedział jeden z osobników, po czym 5
ciał zniknęło z ich pola widzenia w ciągu ułamka sekundy. Rudowłosy mężczyzna spojrzał w stronę dwójki
stojącej naprzeciw niego. – Gdzie jest Uzumaki Naruto? – Zapytał. Jego głos był
chłodny i nieprzyjemny, a on sam był bardzo spokojny.
- Chciałbyś wiedzieć! – Odpyskowała mu dziewczyna, która
słysząc po co tutaj przybył zaczęła się cała gotować w środku. Wyciągnęła
swojego kunaia i ruszyła w błyskawicznym tempie na przeciwnika, który nie
ruszył się nawet o milimetr. Już tylko centymetry dzieliły ją od jego klatki
piersiowej, kiedy…
- Bansho Tenin – wypowiedział, po czym jakaś nieznana jej
dotąd energia sprawiła, że z hukiem odleciała na kilkanaście metrów.
- Harumi! Wszystko w porządku? – Zawołał Kakashi, a ona
potwierdziła to podnosząc się z ziemi. Nie zdążyła bowiem zrobić tego do końca,
gdyż przeciwnik wystawił w jej kierunku rękę , a ona , unosząc się leciała
wprost na niego.
- Co jest? – Krzyknęła przerażona, nie mogąc tego zatrzymać
i charknęła, kiedy dłoń członka Akatsuki oplotła jej gardło, lekko podduszając.
- Gdzie jest Naruto Uzumaki? – Powtórzył pytanie, które
zadał poprzednio.
- Myślisz, że Ci na to odpowiem? – Zapytała, próbując wyrwać
się z jego uścisku, lecz na nic jej to było.
- Mam rozumieć, że chcesz umrzeć?
- Wal się. – Uniosła kąciki swych ust ku górze i uchyliła
jedną powiekę. Cholera powtarzała
sobie w myślach. Tak to ma się skończyć?
Mogłam się tak nie wyrywać… W oczach zaczęły pojawiać się mroczki, a ona
słabła z każdą sekundą, czując jak palce przeciwnika coraz bardziej ściskają
jej krtań. Nagle przed jej oczami pojawił się obraz uśmiechniętego blondyna.
Poczuła, że siły jej wracają. Nie mogła dać się zabić tak łatwo, nie mogła
dopuścić do tego, aby Naruto wpadł w ich ręce.
- Jeśli myślisz… że coś Ci powiem… TO JESTEŚ W BŁĘDZIE!!! –
Krzyknęła i oburącz chwyciła go w nadgarstku, a z pod jej palców wystrzeliły
błyskawice zmuszając go do wypuszczenia dziewczyny. Kiedy tylko poczuła
rozluźnienie, odskoczyła na bezpieczną odległość. W momencie kiedy ją wypuścił tuż za nim
pojawił się Hatake, który zaatakował go swoim Chidori. Jednak pioruny techniki
zatrzymały się tuż przy ciele rudowłosego, po czym Hatake odleciał na znaczną
odległość tak jak poprzednio dziewczyna.
- Potrafi przyciągać i odpychać przedmioty. – Pomyślał. – To
będzie ciężki orzech do zgryzienia.
- Musimy działać zespołowo, to może uda nam się go pokonać… - Szepnęła sama do siebie Harumi, bacznie
obserwując przeciwnika. Był silny, cholernie silny. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że będzie to walka na śmierć i życie. Nie mogą się oszczędzać. Posłała jedno spojrzenie Kakashiemu, a on
doskonale rozumiejąc o czym właśnie rozmyśla kiwnął głową na znak, że wie o co
chodzi. Do dzieła! Zmotywowała się w
myślach, po czym przybierając postawę do walki, rzuciła się na przeciwnika.
Poruszyła się zwinnie jak kocica, a ponadto niezmiernie szybko. Efekty treningu
widoczne były na pierwszy rzut oka. Atakowali na zmianę, w chwili, kiedy jedno
zostało odepchnięte przez technikę Paina, atakowało drugie, zmuszając go tym
samym do defensywy. Nie było na niego innego sposobu, mimo to walka dwa na
jednego wcale nie powodowała, że szło im dobrze. Niestety, poziom przeciwnika
był nieprawdopodobnie wysoki i robił uniki przed każdym ich ciosem. Czarnowłosa
szykowała się do kolejnego ataku. To
chyba moja jedyna szansa na wypróbowanie tej techniki… Przemknęło jej przez
głowę. Nie tracąc czasu na zastanawianie się, wyciągnąła rękę w bok. -- Nimpoo – Pain bacznie obserwował każdy
jej ruch, bez problemu odepchnął Kakashiego, który zatrzymując się na ścianie
najbliższego budynku również skupił na niej swoją uwagę. Czy ona zamierza… Zaniepokoił
się, nie miała w pełni ukończonej tej techniki, ponadto często jej nie
wychodziła. Jeśli zawiedzie ją w trakcie ataku… Będzie to straszliwie
niebezpieczne. Przeciwnik na pewno to wykorzysta. Harumi,
wiesz co robisz?
Powietrze stawało się coraz bardziej gęste pod wpływem ilości
czakry, którą kumulowała w dłoni. Była ona widoczna gołym okiem i zaczęła
formować formę czegoś podłużnego, kiedy zgromadziła wystarczająco, energia
przybrała formę katany, którą zawsze walczyła.
- Hono no Katana! – Krzyczęła,
używając starej, niezawodnej
techniki. Hatake odetchnął z ulgą, dobrze, że zdecydowała się na taki krok i
nie ryzykowała. Jednak kiedy dziewczyna nie ruszyła się z miejsca i dalej
kumulowała czakrę… Zaniepokoił się. Czemu nie atakuje? Niebo przyozdobiły
jeszcze ciemniejsze chmury. Przymknęła oczyi uniosła broń ku nim. Wywołała tym
gestem zdziwienie nie tylko na twarzy swojego sensei, ale także Paina.
- Interesujące… - Wypowiedział jej przeciwnik pod nosem.
- Daburu Kogeki! – Krzyknęła po czym wielki piorun strzelił
wprost w jej katanę i oplótł ją, na przemian z ogniem. Kakashi otworzył szeroko
oczy. Tego nie ćwiczyli na treningach, pracowali nad tym, aby pioruny
współgrały wraz z bronią, ale o połączeniu dwóch żywiołów na raz nie było nawet
mowy. Był zaskoczony tym jak walka wpływa na tą dziewczynę. Czy to instynkt? Nie
mógł tego wytłumaczyć, ale dalej nie potrafił wyjść z podziwu.
- Nie przegram… - Odparła, po czym zmierzyła w stronę wroga….
***
Niespodzianka? Można to tak nazwać. Ostatni raz dodałam rozdział w kwietniu... Ale musicie mi wybaczyć, od jakiegoś czasu nie miałam ani trochę weny, ponadto mam sporo problemów, wizyta w szpitalu, na której niestety się nie skończy, padł mi laptop, więc na komputerze brata jestem sporadycznie, gdy tylko mi na to pozwoli bądź nie ma go w domu... :c A na telefonie pisać rozdziałów nie bede, bo... no nie, raz że nie wygodnie, dwa że trwało by to wieki ;d Na szczęście zaczęły się wakacje, coś mnie natchnęło i proszę, od razu siadłam, napisałam i dodaję. Miłego czytania, robaczki. Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze zagląda i nie zlinczujecie mnie za moją długą nieobecność , a rozdział się wam spodoba :)
wtorek, 22 kwietnia 2014
Rozdział 27 "Prośba"
Wiał lekki, ciepły wiatr. Wioska budziła się do życia po kolejnej, spokojnej nocy. Właściciele sklepów otwierali swoje lokale, a dzieci szykowały się do wyjścia do szkoły. Młoda dziewczyna z futrzanym psem u boku podążała uliczkami w stronę budynku głównego wioski. Wracała właśnie z misji, na którą wyruszyła kilka dni temu. Zakończyła ją oczywiście powodzeniem. Chciała jak najszybciej zdać raport Piątej i wrócić do treningu. Poważnie potraktowała obietnicę, jaką dała Uzumakiemu. Do jego powrotu chciała stać się o wiele silniejsza niż jest teraz. Więcej motywacji dawała jej pewność, że blondyn wróci na całkowicie innym poziomie. Nie chciała marnować ani chwili na odpoczynek, poza tym trening pomagał jej w oderwaniu się od myśli o Naruto. Od jego wyjazdu minął zaledwie tydzień, a ona już usychała z tęsknoty. Czyżby się zakochała? Nie wiedziała tego dokładnie. Na pewno ich relacje nie były takie jak kiedyś. Nie byli już dla siebie przyjaciółmi, przecież przyjaciele się nie całują... Szkoda tylko, że sprawy potoczyły się tak a nie inaczej i coś rozdzieliło ich wtedy, kiedy najbardziej siebie potrzebowali.
Tak się zamyśliła, że nie zauważyła kiedy to znalazła się przed wielkim czerwonym budynkiem. Krocząc o tak wczesnej porze przez korytarze siedziby, nie spotkała prawie nikogo. Uśmiechnęła się delikatnie tylko do pojedynczych pracowników, którzy po skończonych nocnych zmianach wracali do swoich domów. Kiedy stanęła przed masywnymi, drewnianymi drzwiami i zapukała, usłyszała specyficzną komendę pozwalającą jej na wkroczenie do pokoju. Jej oczom ukazała się blondynka odwrócona na krześle bokiem do okna, aby podziwiać widoki budzącej się do życia wioski. Była dość zamyślona, jej twarz była nieco smutna. Lecz widząc kto zaszczycił ją swoją obecnością - natychmiast zmieniła swoje nastawienie.
- Witaj, Harumi. - Uśmiechnęła się do niej promiennie, na co dziewczyna momentalnie odpowiedziała tym samym. - Wnioskuję, że masz dla mnie raport z misji.
- Hai, Tsunade-sama. - Odpowiedziała, po czym położyła na biurku Czcigodnej średniej wielkości kopertę. Tsunade sięgnęła po nią i odpieczętowała po czym uważnie zaczęła studiować zapisany tekst.
- Świetnie. - Odezwała się po przeczytaniu. - Na razie nie mam dla Ciebie żadnych misji, masz wolne. Powinnaś trochę odpocząć, nie wyglądasz najlepiej. - Powiedziała Hokage zmartwionym głosem.
- Huh? - Zdziwiła się dziewczyna. Ale jakby popatrzeć na nią z boku to rzeczywiście nie prezentowała się okazale. Wokół jej niebieskich tęczówek widniały ciemne sińce, a jej elektryzujące się włosy dodawały jeszcze więcej dramatyzmu do wyglądu. Prawdą było to, że nie odpuszczała sobie nawet na moment, nawet w przerwach na misji zamiast odpoczywać organizowała sobie co rusz jakiś sparing, albo wykonywała inne ćwiczenia, które miały poprawić jej sprawność fizyczną.
- Nie przejmuj się, Tsunade-sama. Wszystko ze mną w porządku. - Zapewniła, unosząc kąciki ust lekko ku górze. - Jakieś wieści od Naruto?
Tsunade zachichotała, co lekko zdezorientowało Nakaze.
- Tylko czekałam kiedy zapytasz. - Piąta posłała w jej strony chytry uśmieszek, a na twarzy Harumi pojawiły się dwa, ledwo widoczne rumieńce.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - Wykręciła się szybko.
- Dobra, dobra. Ja wiem co się święci. - Tsunade machnęła ręką. - Nie musisz się przejmować, Fukusaku kontaktował się ze mną wczoraj. Naruto rozpoczął ciężki trening nad opanowaniem trybu mędrca. Idzie mu całkiem nieźle, chociaż narzeka na tamtejsze jedzenie. - Obie parsknęły śmiechem. To zdecydowanie pasowało do Uzumakiego. Ciemnowłosej zdecydowanie poprawił się humor kiedy usłyszała, że jej przyjaciel ma się dobrze. Pożegnała się z Czcigodną i opuściła jej gabinet.
W drodze do domu do jej uszu dotarł nieprzyjemny dźwięk dochodzący z jej żołądka. Od dłuższego czasu nic nie jadła. W mieszkaniu niestety spotkała ją niemiła niespodzianka. Lodówka była kompletnie pusta. Westchnęła ze zrezygnowania. Wzięła szybki prysznic, ubrała na siebie czarną sukienkę i zarzuciła na siebie sweterek, gdyż dni zaczynały robić się chłodne i skierowała się w stronę Ichiraku.
- Dzień dobry - przywitała się ze staruszkiem i jego córką, którzy niezmiernie ucieszyli się na jej widok. To prawda, bardzo długi czas nie odwiedzała tego miejsca. Zamówiła dla siebie dużą porcję, kiedy nagle ktoś się do niej przysiadł.
- Iruka-sensei. - Zdziwiła się gdy go zobaczyła, ale także i uśmiechnęła.
- Co tam słychać, Harumi? - Zagadał do niej , po czym rozwinęła się dłuższa konwersacja. Jako główny temat obrali sobie Uzumakiego. Dziewczyna opowiadała jak radzi sobie młody jinchuuriki z pełnym przejęciem i wesołymi ognikami w oczach. Iruka uśmiechnął się lekko pod nosem widząc ten entuzjazm z jakim rozmawiała o jego byłym uczniu.
- Jesteś dla niego bardzo bliska, prawda? - Zapytał, co lekko ją zawstydziło i zbiło z tropu. Odwróciła wzrok i podrapała się po głowie, próbując uniknąć odpowiedzi na to pytanie. - Naruto... To dobry chłopak. Wiele w życiu przeszedł, zapewne wiesz jak traktowano go, kiedy był mały. - Dziewczyna pokiwała lekko głową.
- Wiem, doskonale o tym wiem. Czasami jak tak sobie myślę to... Żałuję, że mnie tu nie było. - Iruka popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Myślisz, że wtedy ludzie traktowaliby go inaczej?
- Nie, nic z tych rzeczy. Ale... We dwójkę łatwiej zmierzyć się z samotnością. - Posłała Iruce ciepły uśmiech. Ten na początku zdziwiony jej słowami, po chwili go odwzajemnił. Wpatrywał się teraz w dziewczynę, która ze smakiem zajadała się specjałem kuchni. W mgnieniu oka skończyła swoją porcję i wstała wyciągając pieniądze.
- Nareszcie najedzona! - Wyszczerzyła się. - Przepraszam, Iruka-sensei, ale teraz czas na trening. Nie mogę zostać w tyle za Naruto!
- Zatrzymaj pieniądze, dzisiaj ja stawiam. - Odparł.
- Yatta! Naruto mówił, że jesteś super, ale nie wiedziałam, że aż tak! Dziękuje! - Krzyknęła z uśmiechem i biegiem udała się w stronę pola treningowego.
Naruto, naprawdę poznałeś wyjątkową dziewczynę. Pomyślał zadowolony.
2 miesiące później....
Słońce wdzierało się do pustego pomiesczenia, oświetlając meble znajdujące się w środku. W pokoju panowała niezmierna cisza, którą od czasu do czasu przerywało gruchanie gołębia za oknem. Od pewnego czasu mieszkanie całymi dniami było puste, ponieważ czarnowłosa większość swojego czasu spędzała na polu treningowym. Była zacięta i trwała w swoim postanowieniu aby stać się silniejszą do czasu powrotu Naruto. Poza tym, trening sprawiał, że zapominała choć na chwilę o tęsknocie, którą odczuwała gdy jego nie było obok.
Dziś jak zwykle o tej porze odbywała trening. Od dłuższego czasu rozmyślała nad swoimi specjalnymi zdolnościami, które przysporzyły jej w przeszłości sporo kłopotów. Czemu więc miałaby ich nie wykorzystać? W kocu teoretycznie jest zdolna używać każdego żywiołu chakry... Pozostaje więc nauczyć się pozostałych trzech.
- Łatwo powiedzieć niż zrobić - Westchnęła, opadając na trawę. Już od pewnego czasu próbowała wykrzesać z siebie jakiś inny żywioł niż ogień czy wiatr, lecz za nic w świecie nie potrafiła tego dokonać. Zdała sobie sprawę , że sama nie poradzi sobie z tym problemem więc ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
Szaro-włosy mężczyzna leżał na kanapie z zainteresowaniem studiując niedużą książeczkę. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi niechętnie oderwał się od tej czynności i wygramolił się, aby zobaczyć kto go odwiedził.
- Ohayo, Kakashi-sensei. - Czarnowłosa uśmiechnęła się do niego promiennie, a ruch jego maski wskazywał na to, że ten odwzajemnił ten gest.
- Witaj, Harumi. Wejdź. - Zaprosił ją do środka, więc nie protestując przekroczyła próg jego mieszkania i wygodnie usadowiła się na kanapie. - Napijesz się herbaty? - Zapytał na co twierdzącą pokiwała głową. Mężczyzna zniknął gdzieś w kuchni, więc miała czas na przyjrzenie się pomieszczeniu, w którym przebywała. Ściany koloru kawowego, kanapa, na której siedziała była ciemno-brązowa. Tuż przed nią znajdował się nieduży stolik, a troszkę dalej telewizor. W innej części znajdowała się średniej wielkości dwudrzwiowa szafa. Pomieszczenie choć skromnie urządzone było wbrew pozorom bardzo przytulne. Po chwili ujrzała mężczyznę niosącego dwa kubki parującego naparu. Przyjęła jeden z nich i upiła łyk rozkoszując się cudownym smakiem herbaty.
- A więc co Cię do mnie sprowadza? Bo wnioskuję, że nie przyszłaś poplotkować. - Zapytał na co ona zachichotała.
- Ależ oczywiście, że nie. Mam do senseia pewien interes.
- Mam się obawiać?
- Nie, myślę, że wizja trenowania mnie nie jest aż taka straszna. Chociaż kto wie...
- Trenowania? - Uniósł brew.
- Tak, otóż przychodzę z prośbą. Chciałabym żeby pokazał mi sensei jak używać żywiołu błyskawicy... Sama próbowałam jakoś to ogarnąć, lecz niestety nie podołałam. - Wytłumaczyła szybko i zwięźle. Jonin wpatrywał się chwilę w dziewczynę.
- Zgoda, oznajmił po chwili namysłu.
- Yatta! - Ucieszyła się niebieskooka i upiła kolejny łyk napoju.
Dni mijały bardzo szybko, pochłonięta treningiem nawet nie zauważyła, kiedy minął kolejny miesiąc. Kakashi rzetelnie pomagał jej opanować naturę elektryczności, chociaż zadanie to nie należało do najprostszych. Po wielu próbach dziewczynie w końcu udało się wykrzesać z siebie malutki piorun, który znikł tak szybko jak się pojawił. Dla niej była to jednak wielka motywacja, ponieważ do tej pory nie widziała żadnego efektu. Teraz, kiedy już wiedziała mniej więcej w jaki sposób wydobyć z siebie ten rodzaj mocy kwestią czasu było tylko kiedy zacznie używać jej na tyle, aby stworzyć własną technikę.
Pół roku później....
Nad polem treningowym Konohy zgromadziły się burzliwe chmury, dwójka zasapanych shinobi patrzyła na siebie z zaciętością. W pewnym momencie dziewczyna wykonała ruch, który mężczyzna z trudem zablokował. Przysiadł przy tym na kolano, próbując przywrócić no normalności swój niemiarowy oddech.
- Jesteś gotowa. - Oznajmił z dumą w głosie. Sprawiło to, że na twarzy ciemnowłosej zagościł przyjemny, aczkolwiek pewny siebie uśmiech.
- Arigatou, Kakashi-sen....
BUUUUM!!!
Jej wypowiedź przerwał wielki, donośny wybuch, który miał miejsce gdzieś w centrum wioski. Przerażona spojrzała w dal, gdzie widniała wielka chmura dymu unosząca się nad osadą. Tak samo zachował się kakashi. Spojrzeli po sobie i bez słów rzucili się w stronę miejsca zdarzenia. Miała złe przeczucia....
***
Ohayo! Wiem, że obiecałam, ale niestety.... W moim życiu dzieje się teraz tyle, że szkoda gadać. Nie jest tak jakbym chciała, dużo się pozmieniało, nie mam siły i ochoty siadać do komputera i myśleć nad rozdziałami. Dlatego musicie mi wybaczyć moją nieobecność. Wykrzesałam coś z siebie i napisałam wam ten rozdział, bo byłam na siebie wściekła, że aż tyle każe wam na siebie czekać.
Co do takich ogólnych informacji to nie opisywałam treningu Naruto, bo nie planuje zmieniać go z kanonu. A że jestem leniem to nie chciało mi się tego opisywać tak jak w anime , bo to by była strasznie męcząca praca :D Także myślę, że mi wybaczycie to :P Trening Harumi także z premedytacją opisałam ogólnikowo, bez większych szczegółów, ponieważ chce żeby na razie jej nowe umiejętności pozostały tajemnicą. No i jak widzicie po końcówce zamierzam przejść teraz do grubszej akcji, więc może lepiej bedzie mi się pisało :D
No i ostatni, najsmutniejszy fragment... Rozdział chciałam dedykować pewnej osobie, która była dla mnie bardzo ważna i niestety odebrała sobie życie. Chociaż, wiem, że mój kolega tego nigdy nie przeczyta to chciałabym mimo wszystko dedykować go jego osobie. Mam nadzieje, że po drugiej stronie jest Ci lepiej, chociaż kompletnie nie rozumiem i nie popieram twojej decyzji. Spoczywaj w pokoju, przyjacielu.
A wy , moi drodzy czytelnicy prześlijcie mi trochę swojej siły duchowej, żebym pogodziła się z tą sytuacją, bo nie ukrywam, że całkowicie mnie ona przerosła i nie mogę sobie z tym poradzić.
sobota, 22 lutego 2014
Rozdział 26 " Odkryte uczucie"
Minęły dwa tygodnie od przykrych wydarzeń jakie ogarnęły wioskę. Większość ludzi doszła do siebie już po pogrzebie, wszyscy wrócili do swoich codziennych obowiązków. Matki zajmowały się dziećmi, wysyłały je do akademii. Ojcowie wychodzili na całe dnie do pracy, a ninja wykonywali swoje misje. Co jeszcze się zdarzyło przez ten okres?
Harumi otworzyła powoli oczy, w pokoju panowała cisza. Dzisiaj się wyspała, w końcu.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Co nie, Hideki? - Szepnęła z lekkim uśmiechem w stronę puchatego przyjaciela, przeciągającego się na kanapie. Rozejrzała się po sypialni i wyszła do salonu, była szczęśliwa, że jej mieszkanie w końcu się zwolniło i mogła wrócić do siebie. Szczególnie, że ostatnimi czasy, kiedy przebywała u Naruto atmosfera zrobiła się dość... nieprzyjemna. Chłopak odciął się od wszystkich, był oschły. Jak nie on. Wszyscy rozumieli, że brakuje mu przyjaciela, ale dla niej jego zachowanie było nie do ogarnięcia. Nie rozumiała, jak można się aż tak bardzo zmienić przez jeden incydent. Nie zmieniało to faktu, że cholernie się o niego martwiła, jednak bardziej przytłaczające dla niej było to, że nie potrafiła mu pomóc, bo on jakiekolwiek próby natychmiastowo odpychał. Kiedy ostatni raz go widziała? Najprawdopodobniej w dzień, w którym wyprowadzała się od niego.
Uzumaki siedział w ciszy w fotelu, zapatrzony w kunaia , którym bawił się, rozkręcając go we wszystkie strony. Ciemnowłosa spoglądała na niego z kuchni zmartwionym wzrokiem. Od pogrzebu sannina stał się cichy, nie uśmiechał się, prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Nie znosiła go takiego.
- Naruto - odezwała się w końcu. Chłopak nawet nie odwrócił w jej stronę głowy. - Co się z Tobą dzieje? - Krzyknęła, nie wytrzymując już jego zachowania. - Nie odzywasz się, stałeś się jakiś dziwny. Gdzie ten chłopak, który zawsze tryskał optymizmem? - Kontynuowała, lecz na darmo, bo on jedynie skrzywił się, widocznie poirytowany jej uwagami. Zacisnęła dłonie w pięści. - Przestań się tak zachowywać. On nie żyje, pogódź się z tym. Wszystkim nam jest ciężko z tego powodu, ale MY dalej żyjemy i chcemy robić to dobrze, chronić bliskie nam osoby, żeby nikogo już więcej nie stracić. Żeby umierać w ciepłym łóżku, ze starości, wiedząc, że nasze wnuki żyją w bezpiecznym świecie. - Jej głos coraz bardziej drżał pod wpływem nachodzących nerwów. - Zamiast siedzieć bezczynnie i myśleć... Zacznij trenować jak najwięcej. Trzeba się dowiedzieć, kto to zrobił i go pokonać. My, twoi przyjaciele Ci w tym pomożemy, ale nie możesz nas odpychać !
Po co produkowała się aż tyle? Nie wiadomo, bo chłopak najwyraźniej tylko jeszcze bardziej się podenerwował, jego ciało zaczęło w dziwny sposób drgać.
- Powinnaś dowiedzieć się od Tsunade, czy twoje mieszkanie się już zwolniło. - Powiedział szorstkim tonem. Drgnęła. Po jej ciele przeszło tysiące małych igieł, a fala nieprzyjemnego uczucia rozlała się od stóp do głow. Tym razem to ona się nie odezwała. Nie potrafiła. Zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego. Skierowała się do drugiego pokoju i powoli zaczęła pakować swoje rzeczy. Czuła się tak upokorzona, że najchętniej strzeliłaby mu w twarz. Po 15 minutach była już gotowa.
- Hideki - Zawołała pupila, który doskonale rozumiejąc co się dzieje, podszedł z bardzo smutną minką. Teraz wypadałoby coś powiedzieć, może podziękować za gościnę, ale pomimo szczerych chęci, jej duma nie pozwala nic z siebie wydusić. Chłopak chyba w końcu oprzytomniał, bo kiedy łapała za klamkę otworzył szeroko oczy, jakby dopiero co odzyskał kontakt z rzeczywistością.
- Harumi, nie musisz...- Zaczął, ale urwał w pół zdania, kiedy ich tęczówki się spotkały.
- Dziękujemy za gościnę i... trzymaj się. - Mówiąc to zmusiła się na jeden uśmiech, który ewidentnie był udawany i kryjący za sobą dużo smutku. Nim blondyn zdążył znów się odezwać, drzwi zatrzasnęły się.
Na samo wspomnienie jej humor się pogarszał. Przez tydzień tułała się po ludziach, aż w końcu otrzymała od Tsunade swoje stare mieszkanie. Podeszła do szafy i wyciągnęła swój strój do treningu, po czym skierowała się w tylko sobie znanym kierunku.
Dochodziła godzina dwunasta w południe, w mieszkaniu blondyna panowała zupełna cisza, po pokoju walała się sterta brudnych ubrań i opakawań po jedzeniu. Uzumakiego obudziło pukanie do drzwi, niechętnie podniósł się i skrzywił na widok dosłownego syfu, który panował w domu. Nie bardzo chciał wpuszczać kogoś do tego istnego bałaganu. Widocznie gość nie zamierzał odpuszczać, bo pukanie nasilało się z każdą sekundą.
- Hai, Hai. Już idę. - Mruknął pod nosem, zarzucając na siebie bluzę. - Shikamaru? - Zdziwił się na widok przyjaciela.
- Yo, Naruto. - Przywitał się z nim, a kiedy blondyn nieco bardziej otworzył drzwi, wszedł do środka. - Reety, to upierdliwe, ale widać, że w tym domu nie mieszka już kobieta. Jak Harumi tutaj była to przynajmniej nie musiałeś się martwić czy jest czysto. - Zażartował.
- Harumi? - Zerwał się blondyn. - Wiesz co u niej? - Shikamaru popatrzył na niego współczująco.
- Nie martw się, wszystko z nią w porządku.
- Gdzie teraz mieszka, wiesz może? - Dociekał Uzumaki.
- Z tego co wiem to przez ostatni tydzień nocowała u Hinaty i trochę też u Ten-Ten, a teraz mieszka tam gdzie dawniej. Naruto, przepraszam, że pytam, ale co mogło być aż takim dużym powodem żebyście aż tak się posprzeczali?
- Czasami zachowuje się jak idiota, tym razem też tak było. - Westchnął Uzumaki. Poczuł dłoń przyjaciela na swoim barku.
- Czasami tak. Ale jesteś też dobrym człowiekiem, który dba o przyjaciół. - Powiedział pocieszająco Nara. - Dobra, ale w sumie to przyszedłem tutaj w zupełnie innej sprawie. Tsunade wzywa Cie do siebie, z tego co wiem to chodzi tutaj o sprawę Jirayi. - Błękitne tęczówki młodzieńca rozszerzyły się niebywale, zerwał się na równe nogi i wybiegł jak najszybciej się dało, kierując w kierunku budynku głównego wioski.
- Rety... Co za narwaniec - Shikamaru pokręcił głową z dezaprobatą i pobiegł za nim.
- Babuniu Tsunade!! - Naruto wpadł do jej gabinetu jak burza.
- Naruto? - Zdziwiona Tsuande patrzyła szeroko otwartymi oczami na przybysza. W pomieszczeniu znajdowała się ona, Shizune, a także Fukusaku, starsza ropucha należąca do Jirayi. To on przyniósł wieści o śmierci sannina. - Powinieneś zapukać, chyba nie muszę Ci o tym przypominać, jednakże, dajmy już temu spokój. Teraz liczy się to, co mam Ci do powiedzenia. Znamy zabójcę Jirayi, po zebraniu wszystkich informacji okazało się, że to osoba nazywana Pain, lider Akatsuki. - Uzumaki drgnął i poczuł falę gniewu rozlewającą się po jego ciele. - Naruto, jesteś celem Akatsuki, więc musisz stać się silniejszy. Udasz się więc na górę Myoboku wraz z panem Fukusaku w ramach treningu. - Blondyn zdziwił się, jego pierwszą myślą była odmowa. Chciał natychmiast udać się na poszukiwania zabójcy swojego mistrza. Jednak w jego głowie, nagle, nie wiadomo skąd zabrzmiały słowa Harumi. " Zamiast siedzieć bezczynnie i myśleć... Zacznij trenować! ". Po chwili ciszy, jaka zapanowała w pomieszczeniu w końcu rozbrzmiał głos blondyna - Zgoda.
- Świetnie, wyruszamy za dwa dni. Masz czas na pożegnanie się z przyjaciółmi, spakowanie , czy załatwienie jakiś tam swoich spraw. - Oznajmił Fukusaku. - Nie wiadomo, kiedy wrócisz do wioski, sztuka mędrca jest bardzo ciężka do opanowania, może potrwać to latami. - Naruto, choć niechętnie, zgodził się na taki warunek i opuścił gabinet, kierując się do domu. W drodze dogonił go Shikamaru.
- Słuchaj stary, skoro tak się sprawy mają to wpadnij dzisiaj wieczorem do baru.
- Przepraszam, Shikamaru, ale nie mam ochoty na zabawy.
- Nie daj się namawiać, Naruto. To kłopotliwe, ale w takiej sytuacji nie odmawia się przyjaciołom. - Chłopak uśmiechnął się w jego stronę , a Naruto, odetchnąwszy , w końcu się zgodził.
- Super, załatwię wszystko, punkt dwudziesta się widzimy. - Oznajmił Nara i skręcił w boczną alejkę, zostawiając Naruto samemu sobie.
Na polu treningowym już od samego rana słychać było wybuchy i zgrzyt łamanego drewna. Ciemnowłosa dziewczyna, ciężko dysząc, z poszarpanym ubraniem opadła na ziemię wraz z utratą wszelkich sił. Przymknęła oczy, a jej klatka poruszała się szybko w górę i w dół. Zamknęła oczy, całkowicie oddając się relaksowi, po skończonym ciężkim treningu. Bolały ją wszystkie mięśnie, nie mogła ruszyć nawet palcem. Ale pomimo tego była z siebie niesamowicie zadowolona, bo po raz kolejny dała z siebie sto jeden procent. Nagle promienie słońca zasłonił jej cień sylwetki, która właśnie stanęła nad nią. Niechętnie uchyliła powieki.
- Shikamaru?
- Siemka, Harumi. - Przywitał się z nią chłopak i podał dłoń, pomagając dziewczynie wstać z trawy. - Wiedziałem, że Cie tutaj znajdę, od jakiegoś czasu nie opuszczasz tego miejsca nawet na minutę.
- Masz jakąś sprawę? - Zapytała, dalej lekko dysząc i ocierając spocone czoło.
- Naruto udaje się na trening. - Oznajmił. Nie mógł nie zauważyć chwilowej zmiany mimiki jej twarzy, kiedy usłyszała jego imię.
- To chyba dobrze. - Odpowiedziała obojętnym tonem.
- Wieczorem robimy mu pożegnanie, wiesz, wszyscy jego przyjaciele. Jestem pewien, że chciałby żebyś była.
- Przykro mi, dzisiaj nie mam czasu. - Odpowiedziała bez namysłu.
- Naprawdę? - Zapytał młody Nara, niedowierzająco.
- Tak... Umówiłam się z kimś już. To ważne. - Wytłumaczyła pospiesznie. - Przeproś go ode mnie i życz powodzenia w treningu. - Powiedziała odwracając się na pięcie.
- Jakbyś zmieniła zdanie, to w barze o dwudziestej. - Krzyknął w stronę odchodzącej dziewczyny.Podniosła rękę do góry, w geście pożegnania i zniknęła za drzewami.
Kiedy dochodziła godzina spotkania, zamknął drzwi swojego mieszkania i skierował się w stronę centrum. Myślał teraz o jednej sprawie, a właściwie osobie. Zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo brakuje mu niebieskookiej i z tego jak przedmiotowo ją potraktował. Niewątpliwie uznawał ją za bardzo bliską osobę. Dręczyło go pytanie, czy zjawi się na jego pożegnalnej " imprezie". Wchodząc do baru już z daleka zauważył grupkę swoich znajomych, którzy przywitali go szerokimi uśmiechami. Na sam ich widok zrobiło mu się lżej na sercu. Przyszła zarówno część damska jak i męska. Byli chyba wszyscy. Wszyscy oprócz... Niej. Jeszcze wcześnie, może się spóźni. Przemknęło mu przez myśl, zaraz jednak szybko przestał się tym zamartwiać, ponieważ pochłonęła go rozmowa z całą resztą.
Wszyscy świetnie się bawili. Sakura wraz z Ino zrobiły sobie mały konkurs na picie. Każda chciała udowodnić, że ma lepszą głowę od drugiej i pochłaniały kieliszki sake jeden po drugim. Już po czwartej kolejce Haruno odpadła. Radość Yamanaki z kolei nie trwała długo, ponieważ za moment i ją dopadły skutki spożywania alkoholu. Chłopaki mieli z nich niezły ubaw. Około godziny 24 Hinata wraz z Nejim zdeklarowali się odprowadzić "artystki" do domu i samemu skończyć dzisiejsze wojaże. Pożegnali się z Uzumakim, życząc mu powodzenia. Na placu boju zostali już tylko sami mężczyźni wraz z Ten-ten. Jednak wszyscy byli już wyraźnie podpici, w świetnych humorach kontynuowali swoje dialogi.
- Niedawno wróciłeś i już wyjeżdżasz, stary. - Odezwał się Kiba.
- Muszę stać się silniejszy. - Odpowiedział Uzumaki poważnym tonem. Pokiwali mu głowami na znak, że się zgadzają.
- My też nie będziemy tracić tutaj czasu! - Krzyknął ucieszony Kiba, a Akamaru skwitował to wesołym szczeknięciem.
- Tak, możesz na nas liczyć! -Dodała TenTen
- Niektórzy nie tracą czasu już od jakiegoś czasu. - Odezwał się Shino, który do tej pory, jak to miał w zwyczaju siedział przy ścianie jedynie słuchając przyjaciół.
- Masz na myśli Harumi? - Spytała dziewczyna. - Racja, nie ma jej dzisiaj z nami. Zaprosiłeś ją, Shikamaru? - Uzumaki spuścił wzrok, spoglądając na szklankę do połowy zapełnioną piwem. W głębi serca liczył na to, że ją tutaj spotka i przed wyjazdem jakoś się dogadają.Niestety tak się nie stało.
- Zaprosiłem , pewnie , że tak! Kazała Cię przeprosić, ale dzisiaj się z kimś umówiła. Życzy Ci też powodzenia w treningu. - Naruto poczuł lekkie ukłucie w sercu. Umówiła się z kimś? Ta myśl wywołała u niego dziwne odczucia. Czuł się jakby.... zazdrosny? Zraniony? A może to procenty we krwi dawały mu się we znaki.
- Nie jesteś na nią zły, Naruto? - Dociekała TenTen.
- Czemu mam być?- Zapytał chłopak.
- Bo przecież wy... no wiesz - Chłopak popatrzył na nią pytająco.
- Co ?
- No... Jesteście sobie bliscy.
- Owszem, jest moją przyjaciółką, jak wy wszyscy.
- Tak, ale myślałam, że ... no wiesz, jest między wami coś więcej. W końcu mieszkaliście ze sobą.
- Co? Serio? Daj spokój. - Szybko zaprzeczył temu co mówi dziewczyna. Było to dla niego niedorzeczne. On i Harumi? Przecież to by było nienaturalne... Prawda, mieszkali ze sobą, był z nią do tej pory w nieco bliższych relacjach niż z innymi kunoichi, podobała mu się jako kobieta, ale nigdy nie myślał o niej w ten sposób. Co prawda był też o nią zazdrosny, chciał ją przede wszystkim chronić... I nagle otworzył szeroko swoje powieki. Zdał sobie sprawę, że to co mówi TenTen wcale nie jest bezpodstawne, i że gdzieś głęboko w jego sercu skrywa się uczucie, którym darzy swoją byłą współlokatorkę.
- Wy też myśleliście, że ja i Harumi mamy się ku sobie? - Zapytał poważnie część męską. Mimo wykrętów w końcu wyszło, że nie tylko oni ale i cała wioska próbowała ich wyswatać. Na początku nie chciał w to wierzyć, ale zaraz zdał sobie sprawę, że oni mówią całkowicie poważnie. Chcąc uniknąć ciągnięcia tego tematu, napomniał o czymś innym zaczynając kolejną rozmowę i pochłaniając kolejną kolejkę sake dla odstresowania.
Dochodziła godzina pierwsza, pomimo szczerych chęci nie mogła zmrużyć oka. Miała wyrzuty sumienia, że nie poszła na jego pożegnanie. Zapewne teraz siedziałaby ze wszystkimi w dobrym humorze, popijając alkohol i spędzając przyjemne chwile. Zamiast tego leży w łóżku i myśli. Myśli o jednej osobie, przez którą zmieniło się całe jej dotychczasowe życie. Dla której wskoczyłaby w ogień gdyby tylko mogła. Którą szanowała ponad wszystko, traktowała jak najlepszego przyjaciela, a czasami nawet rozmyślała co by było gdyby... Potrząsnęła głową, nieraz nachodziły ją te dziwne myśli, których nie chciała do siebie dopuścić. Po jej nieudanym, pamiętnym związku z Mako nie chciała się już mieszać w sprawy sercowe. Dlatego nie dopuszczała do siebie nawet najmniejszej oznaki pojawienia się jakiegokolwiek uczucia na wzór tamtego. Co nie zmieniało faktu, że myśląc o Uzumakim czuła w środku jakieś szczęście, a wspominając jego uśmiech aż cieplej robiło się jej na sercu. Teraz, przez dłuższy okres czasu już go nie zobaczy. I w tym momencie zerwała się na równe nogi , zarzuciła na siebie długą, męską koszulkę, ubrała spodnie i buty i wybiegła z mieszkania. Musiała się z nim zobaczyć, przeprosić za swoje dość ciężkie słowa. Nie chciała żeby rozstawali się się w kłótni, zbyt dużo dla niej znaczył.
W barze zostawało już coraz mniej osób, nie licząc wychodzącego już i żegnającego się Shino, przy stole został tylko Uzumaki i Nara. Naruto jednak był widocznie zamyślony.
- Chodzi o Harumi? - Zapytał Nara prosto z mostu, co wręcz zszokowało blondyna.
- Skąd wiesz?
- Bo odkąd weszliśmy na jej temat to zachowujesz się inaczej. - Zaśmiał się chuunin. - Wyduś to z siebie. Nie ważne jak kłopotliwe to jest.
- Ja, po prostu...
- Kochasz ją, co? - Dokończył za niego przyjaciel.
- Nie...Ja... Sam już nie wiem co czuję. Ostatnio się pokłóciliśmy, jest mi z tym źle.
- Pytanie mnie o kobiety to nie jest najlepszy pomysł. - Westchnął Shikamaru. - Kompletnie ich nie rozumiem, ale , jako, że sam doprowadziłem do tego, że teraz muszę udzielić Ci jakiejś rady to... Powiedz jej co czujesz. Szczerość to chyba najlepsze rozwiązanie.
- Mówisz?
- Ja bym się w sumie siebie nie słuchał, bo jak mówiłem, nie mam pojęcia o kobietach. Ale jeżeli uważasz to za cenną radę, to idź do niej. Ale lepiej jutro, bo będąc w tym stanie możesz tylko pogorszyć sytuację.
- O czym ty mówisz? W jakim stanie? - Zapytał udając, że nie wie o co chodzi.
- Nie rżnij głupa, sam mam w głowie niezły helikopter. A propos to chyba powinienem iść już do domu. - Nara podniósł się z krzesła i zachwiał niebezpiecznie, a kiedy zdołał utrzymać stabilną pozycję wyciągnął dłoń w stronę blondyna. - Powodzenia, daj z siebie wszystko i wracaj jak najszybciej. - Naruto uśmiechnął się szeroko i uścisnął rękę przyjacielowi.
- Dziękuje! - Krzyknął w stronę wychodzącego chuunina.
Harumi przybiegła, ale widząc wychodzącą, znajomą sylwetkę zatrzymała się na moment. Kiedy Shikamaru był już wystarczająco daleko stanęła kilka metrów przed wejściem i poczuła lekki paraliż. Wahała się czy wejść do środka, czy zastanie tam o tej porze jeszcze genina. Nagle jej oczom ukazała się znajoma blond czupryna, a blask niebieskich tęczówek sprawił, że jej serce zabiło mocniej.
- Naruto...- Wyszeptała.
Patrzył się w osobę stojącą naprzeciw jak w ducha, nie dowierzał, że ona stoi tuż przed nim. Ledwo trzymał się na nogach i w pierwszej chwili pomyślał, że ma po prostu zwidy, lecz kiedy wypowiedziała jego imię rzeczywistość uderzyła mu do głowy. Była tutaj, taka piękna, zmarznięta, jednak przyszła. Nie wiedział co robi. Jego ciało poruszało się same, podszedł do niej i nie spuszczając wzroku z jej tęczówek zbliżył się na taką odległość, że prawie stykali się nosami. Widząc, że dziewczyna nie drgnęła musnął wargami jej ust, a ona także zupełnie przestając myśleć o czymkolwiek poddała się uczuciu, które ją opanowało i przyciągnęła do siebie Uzumakiego oddając namiętny pocałunek.
- Przepraszam. - Wyszeptała mu do ucha, odrywając sie od jego ust. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i objął drobne ciało szczelnie rękami.
- To ja przepraszam. - Odpowiedział i chwycił ją za rękę. - Późno już, odprowadzę Cie do domu. - Ścisnęła jego rękę nieco mocniej i wolnym krokiem ruszyli przed siebie.
- Słyszałam, że wyjeżdżasz na trening.
- Tak, jutro w południe. Zrobię tak jak mówiłaś, będę trenował. Stanę się silniejszy i pokonam gościa, który zabił Ero-sennina. - Byli już prawie pod domem dziewczyny, stanęła i spoglądając mu w oczy lekko się uśmiechnęła.
- Pamiętaj o mnie podczas treningu, okej? Ja nie zamierzam być gorsza, jak wrócisz będę trzy razy silniejsza!
- Pewnie,trzymam Cie za słowo! - Wyszczerzył się tak jak to właśnie uwielbiała.
- W takim razie...Dobranoc.- Zbliżyła się do niego i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Odwzajemnił go natychmiast i oplótł jej talię dłońmi. Delikatnie rozszerzył jej wargi językiem i przez kilkanaście kolejnych sekund wykonywali nimi pewnego rodzaju "taniec" . Po chwili oderwali się od siebie, a dziewczyna zniknęła za drzwiami mieszkania.
Nazajutrz Naruto spakowany w najpotrzebniejsze rzeczy opuścił swój dom, zamykając drzwi na wszystkie spusty. Choć bolała go okropnie głowa to pamiętał dokładnie wszystko, co do sekundy. I swobodnie mógł powiedzieć, że od dłuższego czasu nie czuł się tak szczęśliwy jak dzisiaj. Przed główną bramą wioski stała już Tsunade, Kakashi, Iruka i Fukusaku.
- Gotowy? Pożegnałeś się ze wszystkimi?- Zapytała starsza ropucha.
- Można tak powiedzieć. Zostali już tylko... - Podszedł do swoich nauczycieli kolejno i uścisnął im dłonie. Kątem oka szukał ciemnowłosej, na której obecność po cichu liczył jednak nie mógł jej nigdzie dojrzeć. W ostatniej chwili zauważył ją na gałęzi jednego z dalszych drzew. Jej uniesiona do góry ręka sprawiła, że uśmiechnął się szeroko.
- Możemy?- Zapytała ropucha. Uniósł rękę w stronę dziewczyny i pomachał jej, po czym zniknął w chmurze dymu.
- Daj z siebie wszystko. - Szepnęła dziewczyna do siebie po czym w jednej chwili zniknęła z gałęzi...
BANG.I jest rozdział. Pomyślałam, że rozdział 26 to zdecydowanie rozdział, w którym uczucia tej dwójki powinny być wyjaśnione :) I MACIE ^^ale to chyba nie żadna niespodzianka:D Naszła mnie wena i komputer pozwolił mi na swobodne napisanie, bez płatania mi figlów :P Jest już późno, więc wybaczcie, ale nie mam siły sprawdzać błędów itp, gomene misiaczki :*
Co tam u was słychać, kochani? Mam nadzieje, że ktoś tutaj jeszcze zagląda! Wyczekujcie next chapka;*
Harumi otworzyła powoli oczy, w pokoju panowała cisza. Dzisiaj się wyspała, w końcu.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Co nie, Hideki? - Szepnęła z lekkim uśmiechem w stronę puchatego przyjaciela, przeciągającego się na kanapie. Rozejrzała się po sypialni i wyszła do salonu, była szczęśliwa, że jej mieszkanie w końcu się zwolniło i mogła wrócić do siebie. Szczególnie, że ostatnimi czasy, kiedy przebywała u Naruto atmosfera zrobiła się dość... nieprzyjemna. Chłopak odciął się od wszystkich, był oschły. Jak nie on. Wszyscy rozumieli, że brakuje mu przyjaciela, ale dla niej jego zachowanie było nie do ogarnięcia. Nie rozumiała, jak można się aż tak bardzo zmienić przez jeden incydent. Nie zmieniało to faktu, że cholernie się o niego martwiła, jednak bardziej przytłaczające dla niej było to, że nie potrafiła mu pomóc, bo on jakiekolwiek próby natychmiastowo odpychał. Kiedy ostatni raz go widziała? Najprawdopodobniej w dzień, w którym wyprowadzała się od niego.
Uzumaki siedział w ciszy w fotelu, zapatrzony w kunaia , którym bawił się, rozkręcając go we wszystkie strony. Ciemnowłosa spoglądała na niego z kuchni zmartwionym wzrokiem. Od pogrzebu sannina stał się cichy, nie uśmiechał się, prawie w ogóle z nią nie rozmawiał. Nie znosiła go takiego.
- Naruto - odezwała się w końcu. Chłopak nawet nie odwrócił w jej stronę głowy. - Co się z Tobą dzieje? - Krzyknęła, nie wytrzymując już jego zachowania. - Nie odzywasz się, stałeś się jakiś dziwny. Gdzie ten chłopak, który zawsze tryskał optymizmem? - Kontynuowała, lecz na darmo, bo on jedynie skrzywił się, widocznie poirytowany jej uwagami. Zacisnęła dłonie w pięści. - Przestań się tak zachowywać. On nie żyje, pogódź się z tym. Wszystkim nam jest ciężko z tego powodu, ale MY dalej żyjemy i chcemy robić to dobrze, chronić bliskie nam osoby, żeby nikogo już więcej nie stracić. Żeby umierać w ciepłym łóżku, ze starości, wiedząc, że nasze wnuki żyją w bezpiecznym świecie. - Jej głos coraz bardziej drżał pod wpływem nachodzących nerwów. - Zamiast siedzieć bezczynnie i myśleć... Zacznij trenować jak najwięcej. Trzeba się dowiedzieć, kto to zrobił i go pokonać. My, twoi przyjaciele Ci w tym pomożemy, ale nie możesz nas odpychać !
Po co produkowała się aż tyle? Nie wiadomo, bo chłopak najwyraźniej tylko jeszcze bardziej się podenerwował, jego ciało zaczęło w dziwny sposób drgać.
- Powinnaś dowiedzieć się od Tsunade, czy twoje mieszkanie się już zwolniło. - Powiedział szorstkim tonem. Drgnęła. Po jej ciele przeszło tysiące małych igieł, a fala nieprzyjemnego uczucia rozlała się od stóp do głow. Tym razem to ona się nie odezwała. Nie potrafiła. Zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego. Skierowała się do drugiego pokoju i powoli zaczęła pakować swoje rzeczy. Czuła się tak upokorzona, że najchętniej strzeliłaby mu w twarz. Po 15 minutach była już gotowa.
- Hideki - Zawołała pupila, który doskonale rozumiejąc co się dzieje, podszedł z bardzo smutną minką. Teraz wypadałoby coś powiedzieć, może podziękować za gościnę, ale pomimo szczerych chęci, jej duma nie pozwala nic z siebie wydusić. Chłopak chyba w końcu oprzytomniał, bo kiedy łapała za klamkę otworzył szeroko oczy, jakby dopiero co odzyskał kontakt z rzeczywistością.
- Harumi, nie musisz...- Zaczął, ale urwał w pół zdania, kiedy ich tęczówki się spotkały.
- Dziękujemy za gościnę i... trzymaj się. - Mówiąc to zmusiła się na jeden uśmiech, który ewidentnie był udawany i kryjący za sobą dużo smutku. Nim blondyn zdążył znów się odezwać, drzwi zatrzasnęły się.
Na samo wspomnienie jej humor się pogarszał. Przez tydzień tułała się po ludziach, aż w końcu otrzymała od Tsunade swoje stare mieszkanie. Podeszła do szafy i wyciągnęła swój strój do treningu, po czym skierowała się w tylko sobie znanym kierunku.
Dochodziła godzina dwunasta w południe, w mieszkaniu blondyna panowała zupełna cisza, po pokoju walała się sterta brudnych ubrań i opakawań po jedzeniu. Uzumakiego obudziło pukanie do drzwi, niechętnie podniósł się i skrzywił na widok dosłownego syfu, który panował w domu. Nie bardzo chciał wpuszczać kogoś do tego istnego bałaganu. Widocznie gość nie zamierzał odpuszczać, bo pukanie nasilało się z każdą sekundą.
- Hai, Hai. Już idę. - Mruknął pod nosem, zarzucając na siebie bluzę. - Shikamaru? - Zdziwił się na widok przyjaciela.
- Yo, Naruto. - Przywitał się z nim, a kiedy blondyn nieco bardziej otworzył drzwi, wszedł do środka. - Reety, to upierdliwe, ale widać, że w tym domu nie mieszka już kobieta. Jak Harumi tutaj była to przynajmniej nie musiałeś się martwić czy jest czysto. - Zażartował.
- Harumi? - Zerwał się blondyn. - Wiesz co u niej? - Shikamaru popatrzył na niego współczująco.
- Nie martw się, wszystko z nią w porządku.
- Gdzie teraz mieszka, wiesz może? - Dociekał Uzumaki.
- Z tego co wiem to przez ostatni tydzień nocowała u Hinaty i trochę też u Ten-Ten, a teraz mieszka tam gdzie dawniej. Naruto, przepraszam, że pytam, ale co mogło być aż takim dużym powodem żebyście aż tak się posprzeczali?
- Czasami zachowuje się jak idiota, tym razem też tak było. - Westchnął Uzumaki. Poczuł dłoń przyjaciela na swoim barku.
- Czasami tak. Ale jesteś też dobrym człowiekiem, który dba o przyjaciół. - Powiedział pocieszająco Nara. - Dobra, ale w sumie to przyszedłem tutaj w zupełnie innej sprawie. Tsunade wzywa Cie do siebie, z tego co wiem to chodzi tutaj o sprawę Jirayi. - Błękitne tęczówki młodzieńca rozszerzyły się niebywale, zerwał się na równe nogi i wybiegł jak najszybciej się dało, kierując w kierunku budynku głównego wioski.
- Rety... Co za narwaniec - Shikamaru pokręcił głową z dezaprobatą i pobiegł za nim.
- Babuniu Tsunade!! - Naruto wpadł do jej gabinetu jak burza.
- Naruto? - Zdziwiona Tsuande patrzyła szeroko otwartymi oczami na przybysza. W pomieszczeniu znajdowała się ona, Shizune, a także Fukusaku, starsza ropucha należąca do Jirayi. To on przyniósł wieści o śmierci sannina. - Powinieneś zapukać, chyba nie muszę Ci o tym przypominać, jednakże, dajmy już temu spokój. Teraz liczy się to, co mam Ci do powiedzenia. Znamy zabójcę Jirayi, po zebraniu wszystkich informacji okazało się, że to osoba nazywana Pain, lider Akatsuki. - Uzumaki drgnął i poczuł falę gniewu rozlewającą się po jego ciele. - Naruto, jesteś celem Akatsuki, więc musisz stać się silniejszy. Udasz się więc na górę Myoboku wraz z panem Fukusaku w ramach treningu. - Blondyn zdziwił się, jego pierwszą myślą była odmowa. Chciał natychmiast udać się na poszukiwania zabójcy swojego mistrza. Jednak w jego głowie, nagle, nie wiadomo skąd zabrzmiały słowa Harumi. " Zamiast siedzieć bezczynnie i myśleć... Zacznij trenować! ". Po chwili ciszy, jaka zapanowała w pomieszczeniu w końcu rozbrzmiał głos blondyna - Zgoda.
- Świetnie, wyruszamy za dwa dni. Masz czas na pożegnanie się z przyjaciółmi, spakowanie , czy załatwienie jakiś tam swoich spraw. - Oznajmił Fukusaku. - Nie wiadomo, kiedy wrócisz do wioski, sztuka mędrca jest bardzo ciężka do opanowania, może potrwać to latami. - Naruto, choć niechętnie, zgodził się na taki warunek i opuścił gabinet, kierując się do domu. W drodze dogonił go Shikamaru.
- Słuchaj stary, skoro tak się sprawy mają to wpadnij dzisiaj wieczorem do baru.
- Przepraszam, Shikamaru, ale nie mam ochoty na zabawy.
- Nie daj się namawiać, Naruto. To kłopotliwe, ale w takiej sytuacji nie odmawia się przyjaciołom. - Chłopak uśmiechnął się w jego stronę , a Naruto, odetchnąwszy , w końcu się zgodził.
- Super, załatwię wszystko, punkt dwudziesta się widzimy. - Oznajmił Nara i skręcił w boczną alejkę, zostawiając Naruto samemu sobie.
Na polu treningowym już od samego rana słychać było wybuchy i zgrzyt łamanego drewna. Ciemnowłosa dziewczyna, ciężko dysząc, z poszarpanym ubraniem opadła na ziemię wraz z utratą wszelkich sił. Przymknęła oczy, a jej klatka poruszała się szybko w górę i w dół. Zamknęła oczy, całkowicie oddając się relaksowi, po skończonym ciężkim treningu. Bolały ją wszystkie mięśnie, nie mogła ruszyć nawet palcem. Ale pomimo tego była z siebie niesamowicie zadowolona, bo po raz kolejny dała z siebie sto jeden procent. Nagle promienie słońca zasłonił jej cień sylwetki, która właśnie stanęła nad nią. Niechętnie uchyliła powieki.
- Shikamaru?
- Siemka, Harumi. - Przywitał się z nią chłopak i podał dłoń, pomagając dziewczynie wstać z trawy. - Wiedziałem, że Cie tutaj znajdę, od jakiegoś czasu nie opuszczasz tego miejsca nawet na minutę.
- Masz jakąś sprawę? - Zapytała, dalej lekko dysząc i ocierając spocone czoło.
- Naruto udaje się na trening. - Oznajmił. Nie mógł nie zauważyć chwilowej zmiany mimiki jej twarzy, kiedy usłyszała jego imię.
- To chyba dobrze. - Odpowiedziała obojętnym tonem.
- Wieczorem robimy mu pożegnanie, wiesz, wszyscy jego przyjaciele. Jestem pewien, że chciałby żebyś była.
- Przykro mi, dzisiaj nie mam czasu. - Odpowiedziała bez namysłu.
- Naprawdę? - Zapytał młody Nara, niedowierzająco.
- Tak... Umówiłam się z kimś już. To ważne. - Wytłumaczyła pospiesznie. - Przeproś go ode mnie i życz powodzenia w treningu. - Powiedziała odwracając się na pięcie.
- Jakbyś zmieniła zdanie, to w barze o dwudziestej. - Krzyknął w stronę odchodzącej dziewczyny.Podniosła rękę do góry, w geście pożegnania i zniknęła za drzewami.
Kiedy dochodziła godzina spotkania, zamknął drzwi swojego mieszkania i skierował się w stronę centrum. Myślał teraz o jednej sprawie, a właściwie osobie. Zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo brakuje mu niebieskookiej i z tego jak przedmiotowo ją potraktował. Niewątpliwie uznawał ją za bardzo bliską osobę. Dręczyło go pytanie, czy zjawi się na jego pożegnalnej " imprezie". Wchodząc do baru już z daleka zauważył grupkę swoich znajomych, którzy przywitali go szerokimi uśmiechami. Na sam ich widok zrobiło mu się lżej na sercu. Przyszła zarówno część damska jak i męska. Byli chyba wszyscy. Wszyscy oprócz... Niej. Jeszcze wcześnie, może się spóźni. Przemknęło mu przez myśl, zaraz jednak szybko przestał się tym zamartwiać, ponieważ pochłonęła go rozmowa z całą resztą.
Wszyscy świetnie się bawili. Sakura wraz z Ino zrobiły sobie mały konkurs na picie. Każda chciała udowodnić, że ma lepszą głowę od drugiej i pochłaniały kieliszki sake jeden po drugim. Już po czwartej kolejce Haruno odpadła. Radość Yamanaki z kolei nie trwała długo, ponieważ za moment i ją dopadły skutki spożywania alkoholu. Chłopaki mieli z nich niezły ubaw. Około godziny 24 Hinata wraz z Nejim zdeklarowali się odprowadzić "artystki" do domu i samemu skończyć dzisiejsze wojaże. Pożegnali się z Uzumakim, życząc mu powodzenia. Na placu boju zostali już tylko sami mężczyźni wraz z Ten-ten. Jednak wszyscy byli już wyraźnie podpici, w świetnych humorach kontynuowali swoje dialogi.
- Niedawno wróciłeś i już wyjeżdżasz, stary. - Odezwał się Kiba.
- Muszę stać się silniejszy. - Odpowiedział Uzumaki poważnym tonem. Pokiwali mu głowami na znak, że się zgadzają.
- My też nie będziemy tracić tutaj czasu! - Krzyknął ucieszony Kiba, a Akamaru skwitował to wesołym szczeknięciem.
- Tak, możesz na nas liczyć! -Dodała TenTen
- Niektórzy nie tracą czasu już od jakiegoś czasu. - Odezwał się Shino, który do tej pory, jak to miał w zwyczaju siedział przy ścianie jedynie słuchając przyjaciół.
- Masz na myśli Harumi? - Spytała dziewczyna. - Racja, nie ma jej dzisiaj z nami. Zaprosiłeś ją, Shikamaru? - Uzumaki spuścił wzrok, spoglądając na szklankę do połowy zapełnioną piwem. W głębi serca liczył na to, że ją tutaj spotka i przed wyjazdem jakoś się dogadają.Niestety tak się nie stało.
- Zaprosiłem , pewnie , że tak! Kazała Cię przeprosić, ale dzisiaj się z kimś umówiła. Życzy Ci też powodzenia w treningu. - Naruto poczuł lekkie ukłucie w sercu. Umówiła się z kimś? Ta myśl wywołała u niego dziwne odczucia. Czuł się jakby.... zazdrosny? Zraniony? A może to procenty we krwi dawały mu się we znaki.
- Nie jesteś na nią zły, Naruto? - Dociekała TenTen.
- Czemu mam być?- Zapytał chłopak.
- Bo przecież wy... no wiesz - Chłopak popatrzył na nią pytająco.
- Co ?
- No... Jesteście sobie bliscy.
- Owszem, jest moją przyjaciółką, jak wy wszyscy.
- Tak, ale myślałam, że ... no wiesz, jest między wami coś więcej. W końcu mieszkaliście ze sobą.
- Co? Serio? Daj spokój. - Szybko zaprzeczył temu co mówi dziewczyna. Było to dla niego niedorzeczne. On i Harumi? Przecież to by było nienaturalne... Prawda, mieszkali ze sobą, był z nią do tej pory w nieco bliższych relacjach niż z innymi kunoichi, podobała mu się jako kobieta, ale nigdy nie myślał o niej w ten sposób. Co prawda był też o nią zazdrosny, chciał ją przede wszystkim chronić... I nagle otworzył szeroko swoje powieki. Zdał sobie sprawę, że to co mówi TenTen wcale nie jest bezpodstawne, i że gdzieś głęboko w jego sercu skrywa się uczucie, którym darzy swoją byłą współlokatorkę.
- Wy też myśleliście, że ja i Harumi mamy się ku sobie? - Zapytał poważnie część męską. Mimo wykrętów w końcu wyszło, że nie tylko oni ale i cała wioska próbowała ich wyswatać. Na początku nie chciał w to wierzyć, ale zaraz zdał sobie sprawę, że oni mówią całkowicie poważnie. Chcąc uniknąć ciągnięcia tego tematu, napomniał o czymś innym zaczynając kolejną rozmowę i pochłaniając kolejną kolejkę sake dla odstresowania.
Dochodziła godzina pierwsza, pomimo szczerych chęci nie mogła zmrużyć oka. Miała wyrzuty sumienia, że nie poszła na jego pożegnanie. Zapewne teraz siedziałaby ze wszystkimi w dobrym humorze, popijając alkohol i spędzając przyjemne chwile. Zamiast tego leży w łóżku i myśli. Myśli o jednej osobie, przez którą zmieniło się całe jej dotychczasowe życie. Dla której wskoczyłaby w ogień gdyby tylko mogła. Którą szanowała ponad wszystko, traktowała jak najlepszego przyjaciela, a czasami nawet rozmyślała co by było gdyby... Potrząsnęła głową, nieraz nachodziły ją te dziwne myśli, których nie chciała do siebie dopuścić. Po jej nieudanym, pamiętnym związku z Mako nie chciała się już mieszać w sprawy sercowe. Dlatego nie dopuszczała do siebie nawet najmniejszej oznaki pojawienia się jakiegokolwiek uczucia na wzór tamtego. Co nie zmieniało faktu, że myśląc o Uzumakim czuła w środku jakieś szczęście, a wspominając jego uśmiech aż cieplej robiło się jej na sercu. Teraz, przez dłuższy okres czasu już go nie zobaczy. I w tym momencie zerwała się na równe nogi , zarzuciła na siebie długą, męską koszulkę, ubrała spodnie i buty i wybiegła z mieszkania. Musiała się z nim zobaczyć, przeprosić za swoje dość ciężkie słowa. Nie chciała żeby rozstawali się się w kłótni, zbyt dużo dla niej znaczył.
W barze zostawało już coraz mniej osób, nie licząc wychodzącego już i żegnającego się Shino, przy stole został tylko Uzumaki i Nara. Naruto jednak był widocznie zamyślony.
- Chodzi o Harumi? - Zapytał Nara prosto z mostu, co wręcz zszokowało blondyna.
- Skąd wiesz?
- Bo odkąd weszliśmy na jej temat to zachowujesz się inaczej. - Zaśmiał się chuunin. - Wyduś to z siebie. Nie ważne jak kłopotliwe to jest.
- Ja, po prostu...
- Kochasz ją, co? - Dokończył za niego przyjaciel.
- Nie...Ja... Sam już nie wiem co czuję. Ostatnio się pokłóciliśmy, jest mi z tym źle.
- Pytanie mnie o kobiety to nie jest najlepszy pomysł. - Westchnął Shikamaru. - Kompletnie ich nie rozumiem, ale , jako, że sam doprowadziłem do tego, że teraz muszę udzielić Ci jakiejś rady to... Powiedz jej co czujesz. Szczerość to chyba najlepsze rozwiązanie.
- Mówisz?
- Ja bym się w sumie siebie nie słuchał, bo jak mówiłem, nie mam pojęcia o kobietach. Ale jeżeli uważasz to za cenną radę, to idź do niej. Ale lepiej jutro, bo będąc w tym stanie możesz tylko pogorszyć sytuację.
- O czym ty mówisz? W jakim stanie? - Zapytał udając, że nie wie o co chodzi.
- Nie rżnij głupa, sam mam w głowie niezły helikopter. A propos to chyba powinienem iść już do domu. - Nara podniósł się z krzesła i zachwiał niebezpiecznie, a kiedy zdołał utrzymać stabilną pozycję wyciągnął dłoń w stronę blondyna. - Powodzenia, daj z siebie wszystko i wracaj jak najszybciej. - Naruto uśmiechnął się szeroko i uścisnął rękę przyjacielowi.
- Dziękuje! - Krzyknął w stronę wychodzącego chuunina.
Harumi przybiegła, ale widząc wychodzącą, znajomą sylwetkę zatrzymała się na moment. Kiedy Shikamaru był już wystarczająco daleko stanęła kilka metrów przed wejściem i poczuła lekki paraliż. Wahała się czy wejść do środka, czy zastanie tam o tej porze jeszcze genina. Nagle jej oczom ukazała się znajoma blond czupryna, a blask niebieskich tęczówek sprawił, że jej serce zabiło mocniej.
- Naruto...- Wyszeptała.
Patrzył się w osobę stojącą naprzeciw jak w ducha, nie dowierzał, że ona stoi tuż przed nim. Ledwo trzymał się na nogach i w pierwszej chwili pomyślał, że ma po prostu zwidy, lecz kiedy wypowiedziała jego imię rzeczywistość uderzyła mu do głowy. Była tutaj, taka piękna, zmarznięta, jednak przyszła. Nie wiedział co robi. Jego ciało poruszało się same, podszedł do niej i nie spuszczając wzroku z jej tęczówek zbliżył się na taką odległość, że prawie stykali się nosami. Widząc, że dziewczyna nie drgnęła musnął wargami jej ust, a ona także zupełnie przestając myśleć o czymkolwiek poddała się uczuciu, które ją opanowało i przyciągnęła do siebie Uzumakiego oddając namiętny pocałunek.
- Przepraszam. - Wyszeptała mu do ucha, odrywając sie od jego ust. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i objął drobne ciało szczelnie rękami.
- To ja przepraszam. - Odpowiedział i chwycił ją za rękę. - Późno już, odprowadzę Cie do domu. - Ścisnęła jego rękę nieco mocniej i wolnym krokiem ruszyli przed siebie.
- Słyszałam, że wyjeżdżasz na trening.
- Tak, jutro w południe. Zrobię tak jak mówiłaś, będę trenował. Stanę się silniejszy i pokonam gościa, który zabił Ero-sennina. - Byli już prawie pod domem dziewczyny, stanęła i spoglądając mu w oczy lekko się uśmiechnęła.
- Pamiętaj o mnie podczas treningu, okej? Ja nie zamierzam być gorsza, jak wrócisz będę trzy razy silniejsza!
- Pewnie,trzymam Cie za słowo! - Wyszczerzył się tak jak to właśnie uwielbiała.
- W takim razie...Dobranoc.- Zbliżyła się do niego i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Odwzajemnił go natychmiast i oplótł jej talię dłońmi. Delikatnie rozszerzył jej wargi językiem i przez kilkanaście kolejnych sekund wykonywali nimi pewnego rodzaju "taniec" . Po chwili oderwali się od siebie, a dziewczyna zniknęła za drzwiami mieszkania.
Nazajutrz Naruto spakowany w najpotrzebniejsze rzeczy opuścił swój dom, zamykając drzwi na wszystkie spusty. Choć bolała go okropnie głowa to pamiętał dokładnie wszystko, co do sekundy. I swobodnie mógł powiedzieć, że od dłuższego czasu nie czuł się tak szczęśliwy jak dzisiaj. Przed główną bramą wioski stała już Tsunade, Kakashi, Iruka i Fukusaku.
- Gotowy? Pożegnałeś się ze wszystkimi?- Zapytała starsza ropucha.
- Można tak powiedzieć. Zostali już tylko... - Podszedł do swoich nauczycieli kolejno i uścisnął im dłonie. Kątem oka szukał ciemnowłosej, na której obecność po cichu liczył jednak nie mógł jej nigdzie dojrzeć. W ostatniej chwili zauważył ją na gałęzi jednego z dalszych drzew. Jej uniesiona do góry ręka sprawiła, że uśmiechnął się szeroko.
- Możemy?- Zapytała ropucha. Uniósł rękę w stronę dziewczyny i pomachał jej, po czym zniknął w chmurze dymu.
- Daj z siebie wszystko. - Szepnęła dziewczyna do siebie po czym w jednej chwili zniknęła z gałęzi...
BANG.I jest rozdział. Pomyślałam, że rozdział 26 to zdecydowanie rozdział, w którym uczucia tej dwójki powinny być wyjaśnione :) I MACIE ^^ale to chyba nie żadna niespodzianka:D Naszła mnie wena i komputer pozwolił mi na swobodne napisanie, bez płatania mi figlów :P Jest już późno, więc wybaczcie, ale nie mam siły sprawdzać błędów itp, gomene misiaczki :*
Co tam u was słychać, kochani? Mam nadzieje, że ktoś tutaj jeszcze zagląda! Wyczekujcie next chapka;*
wtorek, 24 grudnia 2013
Rozdział 25" Ktoś, kto nigdy nie wróci"
Krocząc w kierunku głównego budynku wioski jeszcze nie wiedzieli jak okropne wieści na nich czekają. Deszcz przestał już tak zacinać, ale niebo nadal pozostawało szare. Gęste, ciemne chmury nie pozwalały przedostać się nawet najmniejszemu promieniowi słonecznemu. Czuła niepokój, ale Naruto wyglądał na lekko podekscytowanego. Kakashi szedł przodem zupełnie milcząc, był jakby nieobecny, przygnębiony? Skierowała wzrok na swoje nogi, zdecydowanie miała złe przeczucia.
- Nie przejmuj się, Harumi. - Usłyszała pokrzepiający głos Naruto. - Nawet jeśli stało się coś złego, to pewnie babunia Tsunade wie, że do tych ważnych zadań nadaje się najlepiej. W końcu zostanę szóstym hokage!
Ostatnie, pojedyncze krople deszczu obijały się o parapet. W całym jej gabinecie panowała cisza, a ona z opartym o dłonie podbródkiem, wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie. Jej serce rozdzierał niewyobrażalny smutek i cierpienie, a pogoda panująca na zewnątrz jakby idealnie odzwierciedlała jej samopoczucie. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi, które wyrwało ją z zamyśleń.
- Wejść! - Rozkazała. Do środka weszli oczekiwani przez nią shinobi. Przeleciała wzrokiem ich sylwetki, zatrzymując się na blondynie i nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.
- Wzywałaś mnie, co się stało? - Zapytał podenerwowany widząc dość nietypowe zachowanie Hokage. Blondynka przymknęła na moment oczy jakby zbierając myśli. Nabierając oddechu znów ukazała swoje czekoladowe tęczówki.
- Mam złe wieści. Jiraya... - Serce blondyna zabiło mocniej. Tak samo w przypadku milczącej jak dotąd ciemnowłosej.
- Stracił swoje życie podczas misji. - Dokończyła ślimacza księżniczka. Kakashi wbił wzrok w podłogę, wydawałoby się, że domyślał się tego, a jej słowa tylko potwierdziły jego obawy. Harumi stała sztywno, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Czuła tylko jak wewnątrz niej rozchodzi się niewyobrażalny ból. Naruto z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w Tsunade, jakby niedowierzając.
- Kłamiesz...- Powiedział z lekkim uśmiechem. - Babuniu Tsunade, powiedz, że żartujesz.- Jego reakcja była nietypowa, rzeczywiście musiał w to nie uwierzyć, lecz kiedy ujrzał jak blondynka wbija wzork w swoje biórko, a po jej policzku spływa łza... Nie wytrzymał.
- CHOLERA!!- Wydarł się na całe gardło. - Kto to zrobił? Jaka misja ? Dlaczego poszedł na nią sam?!! - Harumi oprzytomniała w chwili, kiedy chłopak podniósł głos, w którym wyczuwalna była pretensja do Hokage.
- NARUTO! - Krzyknęła smutnym głosem, próbując jakoś go uspokoić i oszczędzić jeszcze więcej cierpienia wnuczce Pierwszego. Wtedy popatrzył na nią wściekłym spojrzeniem, i nic nie mówiąc opuścił gabinet, trzaskając przy tym drzwiami. Miała za nim biec, ale zaraz poczuła uciśnięcie na swoim nadgarstku.
- Daj mu pobyć trochę samemu. Potrzebuje teraz tego. - Powstrzymał ją Hatake. Odetchnęła, miał rację, na razie zarówno ona jak i on powinni odreagować to w samotności.
Już od godziny siedziała pod niedużym hotelem. Tuż obok znajdował się dom publiczny. To tutaj przyprowadził ją Jiraya. Wpatrywała się w to miejsce, a na jej twarzy, pomimo odczuwalnego smutku, pojawił się lekki uśmiech. " Idiota". Pomyślała. Nigdy nie traktowała go poważnie, zawsze tylko ją denerwował i dokuczał... Jednak lubiła, kiedy to robił. Zawdzięczła mu bardzo dużo, miedzy innymi to, że miała gdzie spać pierwszego dnia, kiedy przybyła do Konohy i to, że uratował jej życie usuwając pieczęć.
- Miałeś wrócić żywy, zboczeńcu. - W trakcie wypowiadania zdania jej głos się załamał, a ona zaciskając zęby nie zdołała powsytrzymać słonych kropli, które spłynęły po jej policzkach.
Roztargniony blondyn kierował się w stronę pola treningowego. Czuł, że traci zmysły, nie może się uspokoić... Czuł tysiące igieł wbijających się w jego serce. Dlaczego to właśnie jemu nauczycielowi się to przydarzyło? Obwiniał siebie, że nie poszedł z nim, ale także czuł żal do niego iż nic mu o tym nie napomniał, po prostu zniknął na jakiś czas, jak to miał w zwyczaju robić. Z tym, że tym razem już nie wrócił.
Jego emocje sięgnęły zenitu, więc szybkim i silnym ruchem uderzył w podłoże , robiąc przy tym dużych rozmiarów dziurę. Nie wiedział ile czasu zadawał ciosy w ziemię, ale musiało trochę minąć, bo kiedy w końcu ochłonął na niebie widniały już błyszczące gwiazdy.
Siedziała w kompletnej ciszy i ciemności. Hideki już smacznie spał rozłożony na fotelu, a ona czekała i się martwiła. Dochodziła już północ, a po Naruto ani śladu. Rozumiała, że potrzebował w tej sytuacji samotności, ale fakt, że tyle czasu go nie ma napędzał do jej głowy głupie myśli i czarne scenariusze. Zmęczenie jednak nie pozwoliło jej wytrwać do jego powrotu i zasnęła na kanapie. Po jakimś czasie drzwi mieszkania zaskrzypiały, a w progu pojawiła się sylwetka Uzumakiego. Widząc dziewczynę przysiadł obok niej i wpatrywał się w jej mokre od łez policzki. Siedział w ciszy i po prostu patrzył. Jednak jego myśli obracały się tylko i wyłącznie wokół jego zmarłego przyjaciela. W końcu jego emocje skumulowały się, a on już dłużej nie mógł powstrzymać napływających do oczu kropli.
- Czemu?- Zapytał siebie załamanym głosem. Teraz już nie patrzył na śpiącą Harumi lecz w podłogę na której robiła się powoli mokra plama. Nagle poczuł ucisk na swojej dłoni. Podniósł głowę do góry i zobaczył swoją przyjaciółkę, która z tak samo zaszklonymi oczami wpatrywała się w niego nic nie mówiąc, a kiedy chciał już coś z siebie wykrztusić skutecznie zatkała mu usta i pokiwała przecząco głową. Objęła go i oparła swoją głowę o jego tors dalej milcząc. On także nic się nie odezwał, wiedział, że słowa w tym momencie są zbędne. Liczyło się to, że przy nim jest i nie pozwala cierpieć samemu.
Witajcie Kochani! Czy wróciłam? Tego jeszcze nie wiem. Ale postanowiłam zebrać się w sobie i napisać dla was taki krótki, bo krótki rozdzialik jako prezent świąteczny. Wiem, że wyszłam z wprawy w pisaniu, może się tutaj znaleźć jeszcze więcej błędów niż zazwyczaj i... pewnie niektórzy z was znienawidzą mnie za taki obrót spraw ( mam na myśli uśmiercenie eroero :D ). Ale mam pomysł na dalszą fabułę i bez tego raczej się nie obejdzie :) Także wielkie gomene za to XD Są i dobre wieści. Już się przeprowadziłam, nie mam tutaj kompletnie znajomych , bo jest to nowe miasto , więc zapewne będę miała więcej wolnego czasu. Nie mówię, że rozdziały będą się pojawiać tak często jak kiedyś, ale NA PEWNO będą.Dziękuje za wyrozumiałość i mam nadzieje, że choć garstka z was ze mną została tutaj, po tym małym poślizgu :)
- Nie przejmuj się, Harumi. - Usłyszała pokrzepiający głos Naruto. - Nawet jeśli stało się coś złego, to pewnie babunia Tsunade wie, że do tych ważnych zadań nadaje się najlepiej. W końcu zostanę szóstym hokage!
Ostatnie, pojedyncze krople deszczu obijały się o parapet. W całym jej gabinecie panowała cisza, a ona z opartym o dłonie podbródkiem, wpatrywała się nieobecnym wzrokiem przed siebie. Jej serce rozdzierał niewyobrażalny smutek i cierpienie, a pogoda panująca na zewnątrz jakby idealnie odzwierciedlała jej samopoczucie. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi, które wyrwało ją z zamyśleń.
- Wejść! - Rozkazała. Do środka weszli oczekiwani przez nią shinobi. Przeleciała wzrokiem ich sylwetki, zatrzymując się na blondynie i nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.
- Wzywałaś mnie, co się stało? - Zapytał podenerwowany widząc dość nietypowe zachowanie Hokage. Blondynka przymknęła na moment oczy jakby zbierając myśli. Nabierając oddechu znów ukazała swoje czekoladowe tęczówki.
- Mam złe wieści. Jiraya... - Serce blondyna zabiło mocniej. Tak samo w przypadku milczącej jak dotąd ciemnowłosej.
- Stracił swoje życie podczas misji. - Dokończyła ślimacza księżniczka. Kakashi wbił wzrok w podłogę, wydawałoby się, że domyślał się tego, a jej słowa tylko potwierdziły jego obawy. Harumi stała sztywno, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Czuła tylko jak wewnątrz niej rozchodzi się niewyobrażalny ból. Naruto z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w Tsunade, jakby niedowierzając.
- Kłamiesz...- Powiedział z lekkim uśmiechem. - Babuniu Tsunade, powiedz, że żartujesz.- Jego reakcja była nietypowa, rzeczywiście musiał w to nie uwierzyć, lecz kiedy ujrzał jak blondynka wbija wzork w swoje biórko, a po jej policzku spływa łza... Nie wytrzymał.
- CHOLERA!!- Wydarł się na całe gardło. - Kto to zrobił? Jaka misja ? Dlaczego poszedł na nią sam?!! - Harumi oprzytomniała w chwili, kiedy chłopak podniósł głos, w którym wyczuwalna była pretensja do Hokage.
- NARUTO! - Krzyknęła smutnym głosem, próbując jakoś go uspokoić i oszczędzić jeszcze więcej cierpienia wnuczce Pierwszego. Wtedy popatrzył na nią wściekłym spojrzeniem, i nic nie mówiąc opuścił gabinet, trzaskając przy tym drzwiami. Miała za nim biec, ale zaraz poczuła uciśnięcie na swoim nadgarstku.
- Daj mu pobyć trochę samemu. Potrzebuje teraz tego. - Powstrzymał ją Hatake. Odetchnęła, miał rację, na razie zarówno ona jak i on powinni odreagować to w samotności.
Już od godziny siedziała pod niedużym hotelem. Tuż obok znajdował się dom publiczny. To tutaj przyprowadził ją Jiraya. Wpatrywała się w to miejsce, a na jej twarzy, pomimo odczuwalnego smutku, pojawił się lekki uśmiech. " Idiota". Pomyślała. Nigdy nie traktowała go poważnie, zawsze tylko ją denerwował i dokuczał... Jednak lubiła, kiedy to robił. Zawdzięczła mu bardzo dużo, miedzy innymi to, że miała gdzie spać pierwszego dnia, kiedy przybyła do Konohy i to, że uratował jej życie usuwając pieczęć.
- Miałeś wrócić żywy, zboczeńcu. - W trakcie wypowiadania zdania jej głos się załamał, a ona zaciskając zęby nie zdołała powsytrzymać słonych kropli, które spłynęły po jej policzkach.
Roztargniony blondyn kierował się w stronę pola treningowego. Czuł, że traci zmysły, nie może się uspokoić... Czuł tysiące igieł wbijających się w jego serce. Dlaczego to właśnie jemu nauczycielowi się to przydarzyło? Obwiniał siebie, że nie poszedł z nim, ale także czuł żal do niego iż nic mu o tym nie napomniał, po prostu zniknął na jakiś czas, jak to miał w zwyczaju robić. Z tym, że tym razem już nie wrócił.
Jego emocje sięgnęły zenitu, więc szybkim i silnym ruchem uderzył w podłoże , robiąc przy tym dużych rozmiarów dziurę. Nie wiedział ile czasu zadawał ciosy w ziemię, ale musiało trochę minąć, bo kiedy w końcu ochłonął na niebie widniały już błyszczące gwiazdy.
Siedziała w kompletnej ciszy i ciemności. Hideki już smacznie spał rozłożony na fotelu, a ona czekała i się martwiła. Dochodziła już północ, a po Naruto ani śladu. Rozumiała, że potrzebował w tej sytuacji samotności, ale fakt, że tyle czasu go nie ma napędzał do jej głowy głupie myśli i czarne scenariusze. Zmęczenie jednak nie pozwoliło jej wytrwać do jego powrotu i zasnęła na kanapie. Po jakimś czasie drzwi mieszkania zaskrzypiały, a w progu pojawiła się sylwetka Uzumakiego. Widząc dziewczynę przysiadł obok niej i wpatrywał się w jej mokre od łez policzki. Siedział w ciszy i po prostu patrzył. Jednak jego myśli obracały się tylko i wyłącznie wokół jego zmarłego przyjaciela. W końcu jego emocje skumulowały się, a on już dłużej nie mógł powstrzymać napływających do oczu kropli.
- Czemu?- Zapytał siebie załamanym głosem. Teraz już nie patrzył na śpiącą Harumi lecz w podłogę na której robiła się powoli mokra plama. Nagle poczuł ucisk na swojej dłoni. Podniósł głowę do góry i zobaczył swoją przyjaciółkę, która z tak samo zaszklonymi oczami wpatrywała się w niego nic nie mówiąc, a kiedy chciał już coś z siebie wykrztusić skutecznie zatkała mu usta i pokiwała przecząco głową. Objęła go i oparła swoją głowę o jego tors dalej milcząc. On także nic się nie odezwał, wiedział, że słowa w tym momencie są zbędne. Liczyło się to, że przy nim jest i nie pozwala cierpieć samemu.
***
Witajcie Kochani! Czy wróciłam? Tego jeszcze nie wiem. Ale postanowiłam zebrać się w sobie i napisać dla was taki krótki, bo krótki rozdzialik jako prezent świąteczny. Wiem, że wyszłam z wprawy w pisaniu, może się tutaj znaleźć jeszcze więcej błędów niż zazwyczaj i... pewnie niektórzy z was znienawidzą mnie za taki obrót spraw ( mam na myśli uśmiercenie eroero :D ). Ale mam pomysł na dalszą fabułę i bez tego raczej się nie obejdzie :) Także wielkie gomene za to XD Są i dobre wieści. Już się przeprowadziłam, nie mam tutaj kompletnie znajomych , bo jest to nowe miasto , więc zapewne będę miała więcej wolnego czasu. Nie mówię, że rozdziały będą się pojawiać tak często jak kiedyś, ale NA PEWNO będą.Dziękuje za wyrozumiałość i mam nadzieje, że choć garstka z was ze mną została tutaj, po tym małym poślizgu :)
I ostatnią, a właściwie to przed ostatnią rzeczą jest to, że wzorując się na Yashy postanowiłam założyć blogowego aska :) ( Mam nadzieję, że się nie obrazisz kochana :* )
Jego adres -> www.ask.fm/Harumcia także jeżeli macie jakieś pytania to prosiłabym tam :)
No i ostatnia i najważniejsza rzecz:
CHCIAŁABYM ŻYCZYĆ WAM, KOCHANI WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE. WESOŁYCH ŚWIĄT I PRZEDE WSZYSTKIM ZDRÓWKA , BO TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. TAKŻE UPOJNEGO SYLWESTRA, ALE Z GŁOWĄ , KOCHANI :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)