- Kakashi-sensei… Co jest na tyle silne, aby przebić się
przez barierę wioski za pierwszym razem? – Zapytała zmartwiona, kiedy zmierzali
w kierunku dymu, lecz wzrok cały czas kierowała przed siebie.
- Nie chciałbym, żeby to była prawda, ale… - Odparł po chwili
namysłu.
- Akatsuki? – Przerwała mu, a może bardziej dokończyła za
niego? Potwierdził to lekkim kiwnięciem głowy i oboje przyspieszyli kroku.
- Tsunade-sama!! – Shizune z hukiem wpadła do gabinetu
Hokage, aby oznajmić o ataku na wioskę. Tak jak sądziła, blondynkę zastała już
w pełni świadomą sytuacji. Kobieta stała
przy oknie i bacznie obserwowała miejsce, w którym teraz unosiły się kłęby
dymu. W momencie, kiedy zdołała dojrzeć
kawałek ubrania najeźdźców po jej ciele rozlało się nieprzyjemne uczucie.
- To oni… - Powiedziała o dziwo spokojnie i wolnym krokiem
skierowała się ku wyjściu z gabinetu.
- Dokąd pani idzie?! – Krzyknęła za nią jej przerażona
asystentka.
- Jak to? Idę bronić wioski, Shizune! – Otrzymała w
odpowiedzi.
Byli już tylko jakieś sto metrów od wybuchu. Harumi mogła
dojrzeć już zarys postaci wyłaniających się z obłoków. Przymrużając oczy
dostrzegła czarne stroje z wyszytymi czerwonymi chmurami, które falowały lekko
wraz z powiewem wiatru. Przygryzła wargi. Zachowaj
spokój, Naruto jest bezpieczny, nie ma go w wiosce. Powtarzała sobie w
myślach, lecz jej ręce zaczęły drżeć mimo woli. Co się z nią działo? Nie mogła
tego zrozumieć, dlaczego miałaby się obawiać? Dotyk, który poczuła na swym
ramieniu spowodował, że wróciła „do żywych”.
- Spokojnie, jestem z Tobą. – Hatake posłał jej szczery
uśmiech. – Nie dam zginąć nikomu z mojej drużyny. – Dodał, na co tęczówki
dziewczyny poszerzyły się dwukrotnie. Jej lekko rozchylone usta Potrzebowały
kilku sekund, aby zamienić się w zadziorny uśmieszek.
- Dziękuje , sensei. Ja nie zamierzam umierać, Tobie też nie
pozwolę. – W głębi duszy przeklinała się za tą chwilę słabości. Ponownie
poczuła jak pewność siebie i determinacja rozpierają jej ciało.
- Ruszamy. – Oznajmił Kakashi, znikając z pola widzenia.
- Tak. – Zacisnęła pięść i ruszyła za nauczycielem.
Dym już prawie całkowicie się rozpłynął, ukazując 6 postaci,
którymi wspólnymi cechami były rude włosy i metalowe pręty w całym ciele. Tuż
naprzeciw nich pojawiły się dwie osoby, które właśnie dotarły na miejsce.
Harumi spojrzała na nieproszonych gości i przełknęła ślinę, kiedy spojrzała im
w oczy.
- Rinnengan… - Szepnęła, nie odwracając od nich wzroku.
- Mamy do czynienia z tym, który zabił Jirayę – Odpowiedział
Kakashi, lustrując przeciwnika wzrokiem. Czarnowłosa zacisnęła pięści. To przez
niego jeden z jej przyjaciół nie żyje, to przez niego Naruto tyle ostatnio
wycierpiał. Miała ochotę rzucić się na niego już, w tej chwili, i rozszarpać na
kawałeczki. Ale wiedziała, że gdyby zachowała się zbyt nieodpowiedzialnie…
Zostałaby ciężko ranna i zawadzała Kakashiemu. A co gorsza, mogłaby nawet
zginąć. Zachowując trzeźwość myślenia stała i czekała na ich ruch.
- Rozproszyć się – powiedział jeden z osobników, po czym 5
ciał zniknęło z ich pola widzenia w ciągu ułamka sekundy. Rudowłosy mężczyzna spojrzał w stronę dwójki
stojącej naprzeciw niego. – Gdzie jest Uzumaki Naruto? – Zapytał. Jego głos był
chłodny i nieprzyjemny, a on sam był bardzo spokojny.
- Chciałbyś wiedzieć! – Odpyskowała mu dziewczyna, która
słysząc po co tutaj przybył zaczęła się cała gotować w środku. Wyciągnęła
swojego kunaia i ruszyła w błyskawicznym tempie na przeciwnika, który nie
ruszył się nawet o milimetr. Już tylko centymetry dzieliły ją od jego klatki
piersiowej, kiedy…
- Bansho Tenin – wypowiedział, po czym jakaś nieznana jej
dotąd energia sprawiła, że z hukiem odleciała na kilkanaście metrów.
- Harumi! Wszystko w porządku? – Zawołał Kakashi, a ona
potwierdziła to podnosząc się z ziemi. Nie zdążyła bowiem zrobić tego do końca,
gdyż przeciwnik wystawił w jej kierunku rękę , a ona , unosząc się leciała
wprost na niego.
- Co jest? – Krzyknęła przerażona, nie mogąc tego zatrzymać
i charknęła, kiedy dłoń członka Akatsuki oplotła jej gardło, lekko podduszając.
- Gdzie jest Naruto Uzumaki? – Powtórzył pytanie, które
zadał poprzednio.
- Myślisz, że Ci na to odpowiem? – Zapytała, próbując wyrwać
się z jego uścisku, lecz na nic jej to było.
- Mam rozumieć, że chcesz umrzeć?
- Wal się. – Uniosła kąciki swych ust ku górze i uchyliła
jedną powiekę. Cholera powtarzała
sobie w myślach. Tak to ma się skończyć?
Mogłam się tak nie wyrywać… W oczach zaczęły pojawiać się mroczki, a ona
słabła z każdą sekundą, czując jak palce przeciwnika coraz bardziej ściskają
jej krtań. Nagle przed jej oczami pojawił się obraz uśmiechniętego blondyna.
Poczuła, że siły jej wracają. Nie mogła dać się zabić tak łatwo, nie mogła
dopuścić do tego, aby Naruto wpadł w ich ręce.
- Jeśli myślisz… że coś Ci powiem… TO JESTEŚ W BŁĘDZIE!!! –
Krzyknęła i oburącz chwyciła go w nadgarstku, a z pod jej palców wystrzeliły
błyskawice zmuszając go do wypuszczenia dziewczyny. Kiedy tylko poczuła
rozluźnienie, odskoczyła na bezpieczną odległość. W momencie kiedy ją wypuścił tuż za nim
pojawił się Hatake, który zaatakował go swoim Chidori. Jednak pioruny techniki
zatrzymały się tuż przy ciele rudowłosego, po czym Hatake odleciał na znaczną
odległość tak jak poprzednio dziewczyna.
- Potrafi przyciągać i odpychać przedmioty. – Pomyślał. – To
będzie ciężki orzech do zgryzienia.
- Musimy działać zespołowo, to może uda nam się go pokonać… - Szepnęła sama do siebie Harumi, bacznie
obserwując przeciwnika. Był silny, cholernie silny. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że będzie to walka na śmierć i życie. Nie mogą się oszczędzać. Posłała jedno spojrzenie Kakashiemu, a on
doskonale rozumiejąc o czym właśnie rozmyśla kiwnął głową na znak, że wie o co
chodzi. Do dzieła! Zmotywowała się w
myślach, po czym przybierając postawę do walki, rzuciła się na przeciwnika.
Poruszyła się zwinnie jak kocica, a ponadto niezmiernie szybko. Efekty treningu
widoczne były na pierwszy rzut oka. Atakowali na zmianę, w chwili, kiedy jedno
zostało odepchnięte przez technikę Paina, atakowało drugie, zmuszając go tym
samym do defensywy. Nie było na niego innego sposobu, mimo to walka dwa na
jednego wcale nie powodowała, że szło im dobrze. Niestety, poziom przeciwnika
był nieprawdopodobnie wysoki i robił uniki przed każdym ich ciosem. Czarnowłosa
szykowała się do kolejnego ataku. To
chyba moja jedyna szansa na wypróbowanie tej techniki… Przemknęło jej przez
głowę. Nie tracąc czasu na zastanawianie się, wyciągnąła rękę w bok. -- Nimpoo – Pain bacznie obserwował każdy
jej ruch, bez problemu odepchnął Kakashiego, który zatrzymując się na ścianie
najbliższego budynku również skupił na niej swoją uwagę. Czy ona zamierza… Zaniepokoił
się, nie miała w pełni ukończonej tej techniki, ponadto często jej nie
wychodziła. Jeśli zawiedzie ją w trakcie ataku… Będzie to straszliwie
niebezpieczne. Przeciwnik na pewno to wykorzysta. Harumi,
wiesz co robisz?
Powietrze stawało się coraz bardziej gęste pod wpływem ilości
czakry, którą kumulowała w dłoni. Była ona widoczna gołym okiem i zaczęła
formować formę czegoś podłużnego, kiedy zgromadziła wystarczająco, energia
przybrała formę katany, którą zawsze walczyła.
- Hono no Katana! – Krzyczęła,
używając starej, niezawodnej
techniki. Hatake odetchnął z ulgą, dobrze, że zdecydowała się na taki krok i
nie ryzykowała. Jednak kiedy dziewczyna nie ruszyła się z miejsca i dalej
kumulowała czakrę… Zaniepokoił się. Czemu nie atakuje? Niebo przyozdobiły
jeszcze ciemniejsze chmury. Przymknęła oczyi uniosła broń ku nim. Wywołała tym
gestem zdziwienie nie tylko na twarzy swojego sensei, ale także Paina.
- Interesujące… - Wypowiedział jej przeciwnik pod nosem.
- Daburu Kogeki! – Krzyknęła po czym wielki piorun strzelił
wprost w jej katanę i oplótł ją, na przemian z ogniem. Kakashi otworzył szeroko
oczy. Tego nie ćwiczyli na treningach, pracowali nad tym, aby pioruny
współgrały wraz z bronią, ale o połączeniu dwóch żywiołów na raz nie było nawet
mowy. Był zaskoczony tym jak walka wpływa na tą dziewczynę. Czy to instynkt? Nie
mógł tego wytłumaczyć, ale dalej nie potrafił wyjść z podziwu.
- Nie przegram… - Odparła, po czym zmierzyła w stronę wroga….
***
Niespodzianka? Można to tak nazwać. Ostatni raz dodałam rozdział w kwietniu... Ale musicie mi wybaczyć, od jakiegoś czasu nie miałam ani trochę weny, ponadto mam sporo problemów, wizyta w szpitalu, na której niestety się nie skończy, padł mi laptop, więc na komputerze brata jestem sporadycznie, gdy tylko mi na to pozwoli bądź nie ma go w domu... :c A na telefonie pisać rozdziałów nie bede, bo... no nie, raz że nie wygodnie, dwa że trwało by to wieki ;d Na szczęście zaczęły się wakacje, coś mnie natchnęło i proszę, od razu siadłam, napisałam i dodaję. Miłego czytania, robaczki. Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze zagląda i nie zlinczujecie mnie za moją długą nieobecność , a rozdział się wam spodoba :)