- Jak to szukają Harumi? I co ma to wszystko znaczyć
?! – wypytywał się zdenerwowany blondyn.
- Nie wiem dlaczego akurat Akatsuki jej szuka, lecz to
że była narażona na to było niewątpliwe…- powiedział cicho szaro włosy
przykładając palce do ust i intensywnie o czymś rozmyślając.
- Jak to? – Naruto podszedł bliżej swojego sensei.
Hatake spojrzał na niego po czym westchnął. Ułożył sobie już wszystko w głowie
i zaczął tłumaczyć to reszcie swojej drużyny.
- Harumi Nakaze prawdopodobnie pochodzi z klanu
Muteki. Był to kiedyś bardzo silny klan, który potrafił używać wszystkich
żywiołów czakry. Ich kek kei genkai było na tyle wyjątkowe, że budziło się
stopniowo poprzez wyobraźnie i silną wolę. Do tej pory z resztą nie jest znany
jego pełen sekret.
- Skoro byli tacy silni, to czemu już nie istnieją? –
wtrąciła się zainteresowana opowieścią Sakura.
- Widzisz Sakura, każdy na tym świecie jest do
pokonania tak samo jak każda technika ma swoją słabość. Ich słabością była praktycznie
zerowa zdolność do genjutsu. Niedaleko wioski Wichru znajdowała się ich siedziba.
Jak można się domyśleć mieli mnóstwo wrogów, jednym z nich okazała się rodzina
Sakkaku, która specjalizuje się właśnie w technikach iluzji. Pewnej nocy
Sakkaku przeprowadzili cichy napad na Muteki’ch. Za pomocą genjutsu powybijali
ich wszystkich…- kiedy to mówił spojrzenia jego przyjaciół wyglądały na bardzo
przygnębione i poruszone tą historią.
- Ale skoro wszyscy nie żyją, to skąd ta pewność, że chodzi
o Harumi?- różowo włosa dziewczyna zapytała wbijając swój wzrok w ziemię.
- Krąży plotka,
że starsza kobieta zabrała małą dziewczynkę i zaczęła uciekać. Potrafiła ona w
słabym stopniu rozproszyć technikę. Prawdopodobnie użyła wstecznego przywołania
i dziecko zniknęło.
- Przykre…- z trudem powstrzymywała swoje emocje, aby
się nie rozpłakać. – Ale dalej nie rozumiem dlaczego sensei mówi, że tą osobą
jest nasza Harumi…
- Nie jestem tego w stu procentach pewny, co prawda
mogę się mylić. Jednak mam kilka dowodów, dzięki którym tak myślę. Po pierwsze
to, że potrafi używać dwóch natur chakry w tak młodym wieku. Ta umiejętność
jest na poziomie Jounina. Kiedy trenowaliśmy z Naruto i zapytałem ją w jaki sposób nauczyła się
używać żywiołów odpowiedziała, że bardzo tego chciała i jakoś tak wyszło. Po
drugie jej zdolność do iluzji w porównaniu do ninjutsu jest zaskakująco słaba.
Po trzecie opis wyglądu się zgadza, więc nie ma wątpliwości, że chodzi o nią.
- Dranie…- Uzumaki zacisnął swoje pięści i z każdą
chwila tracił na sobą panowanie. – Kakashi-sensei, daleko znajdowała się dawna
wioska Wichru?
- Dzień drogi – odpowiedział mu domyślając się co nastolatek zamierza. Choć wiedział, że
powinni wezwać wsparcie nie planował go zatrzymywać. Sam również chciał wspomóc
ich wspólną przyjaciółkę, która znajdowała się teraz w wielkim
niebezpieczeństwie. Bez zbędnego gadania ruszyli przed siebie zmotywowani do
walki.
Tymczasem dziewczyna leżała w swojej chatce wraz z
białym pupilem. Miała jakoś złe przeczucia, wpatrywała się tępo w kropelki
deszczu spływające po oknie. Czuła się strasznie dziwnie, jakby zagrożona? Sama
w to nie wierzyła, bo należała do tych odważniejszych. Napastnik sprzed kilku
godzin był dużo słabszy od niej, ale
mimo to była niesamowicie zaniepokojona. Usłyszała grzmot i aż podskoczyła ze
strachu. Prychnęła. Tak jakby pogoda dawała jej znak, że coś się stanie. Nie
była przesądna, ale przecież jeszcze niedawno wygrzewała się przed domem w
ciepłym słońcu, a teraz siedzi w środku, a do jej głowy przychodzą same bzdury.
Aż sama siebie nie poznawała, szczerze powiedziawszy to nie dowierzała w swoje
myśli, które sprowadzały się do tego, że chciałaby, żeby w tej chwili byli
tutaj Naruto i inni przyjaciele z Konohy. Uspokój
się, przecież nic się nie dzieje… mówiła do siebie w duchu. Wtuliła się
mocniej w małego futrzaka i poczuła napływającą chęć snu. Uczucie nasilało się
z każdą chwilą, a obraz przed oczami się zamazywał. Próbowała poruszyć ręką,
nogą, jakąkolwiek częścią ciała lecz zwyczajnie nie była w stanie. Tak jakby
jej umysł nagle odpłynął od ciała i nie zamierzał wrócić. Zamknęła powieki
powoli oddając się temu uczuciu.
- Rzeczywiście to musi być ona, mmm – odezwał się
mężczyzna przekraczający próg jej domku.
- Nie dziwię się , że ten klan wymarł skoro mieli aż
tak poważny słaby punkt – odpowiedział mu jego towarzysz.
- Sam nie jestem w tym dobry, ale to jest podstawowa
technika, której uczą w wieku kilku lat, mmm , żałosne. Jednak nie wiem po co
nam tak właściwie ona? Myślałem ,że naszym priorytetem są jinchuuriki.
- Deidara, jesteś takim idiotą? Ta dziewucha ma
zdolność używania każdego rodzaju czakry jako ostatnia na tej planecie. Innymi
słowy jest to ostatnia szansa na zdobycie sekretu tego kek kei genkai. A teraz
zabieraj ją, dobrze wiesz, że nie lubię ludziom kazać czekać – powiedział zachrypniętym
głosem. Blondyn zaczął zbliżać się do łóżka, na którym leżała czarnowłosa. W
pewnym momencie usłyszał głośne warczenie. To mały Hideki próbował obronić
swoją nieprzytomną panią. Jego oczka wyrażały teraz wściekłość, nie były już
takie przyjazne i słodkie jak na co
dzień.
- Mmm, nie wiedziałem , że ta technika nie działa na
zwierzęta – powiedział wyraźnie zaciekawiony.
- Powinna zadziałać, widocznie ty jesteś do dupy jeśli
chodzi o genjutsu. Masz szczęście , że dziewczyna ma taki słaby punkt, bo
inaczej nie dałaby się złapać tak łatwo.
- Pff! – prychnął niezadowolony – Co mnie obchodzą
jakieś iluzje? Zero w tym sztuki! Prawdziwą sztuką jest wybuch!
- Nie masz o tym pojęcia, a teraz pospiesz się!-
ponaglał go Sasori.
- Hai Hai – odpowiedział mu od niechcenia i znów
zrobił kilka kroków w przód. Zdenerwowanie i warkot Hidekiego nasilało się
coraz bardziej. W końcu zaczął głośno szczekać, półksiężyc na jego łepku
zabłysnął jasnym światłem, a z pyska wraz z dźwiękiem rozeszła się niewidoczna dla
oka fala, która sprawiła , że dziewczyna zaczęła się przebudzać.
- N-Niemożliwe! – krzyknął zdziwiony Deidara – Co to
za pies do cholery?
Kiedy dziewczyna ukazała swoje intensywnie niebieskie
tęczówki i spojrzała od razu na dwójkę shinobi w płaszczach stojących w jej
mieszkaniu zerwała się na równe nogi. Wyciągnęła kilka kunai i rzuciła w ich
stronę. Blondyn w kucyku z łatwością zrobił unik, a Sasori odbił je swoim
ogonem.
- Kim jesteście? – zapytała z nutką przerażenia w
głosie. Spojrzała kątem oka na psa, który przestał szczekać, ale łatka dalej
się świeciła. Posłała w jego stronę ciepły uśmiech, który nieznacznie go uspokoił
i sprawił, że jego wygląd powrócił do normalności. Jej wzrok na powrót zmienił
się kiedy zmierzyła nim dwójkę przybyszów. Nabrał zdeterminowanego, wściekłego
i wręcz szaleńczego wyrazu. Nie czekając długo szybkim, pewnym ruchem doskoczyła
do Deidary i wymierzyła mu soczysty cios w twarz sprawiając, że przebił ścianę
i znalazł się na zewnątrz. Sasori zmierzył ją wzrokiem i wydawałoby się, że nie
zamierzał interweniować. Jednak ona nie zamierzała tak stać i się w niego
wpatrywać. Wyciągnęła kunai i podbiegła do niego jednak ten sparował jej atak
nie ruszając się z miejsca. Cholerne
żelastwo pomyślała i spojrzała na zaostrzony ogon, z którego ściekała jakaś
filetowa ciecz. Domyślając się, że jest to zapewne trucizna szybko uniknęła ostrza.
Nie mogła dać się tym zranić, ponieważ nie było w pobliżu ani jednego medyka.
Koło swojego ucha ujrzała latającego, małego ptaka. Doskoczyła do psiaka po
czym ochroniła go własnym ciałem.
- Katsu!! –krzyknął blondyn stojący na zewnątrz i zdetonował swój
ładunek niszcząc przy tym starą chatkę. Kłęby dymu unosiły się w powietrzu
powodując praktycznie zerową widoczność. Do Deidary powoli doszedł jego
towarzysz.
- Mógłbyś uważać trochę na mnie – powiedział do niego
nieco poirytowany.
- Sasori-sama mógł przynajmniej podziwiać moją sztukę,
hmm
- Nie spuszczaj gardy – pouczył go lalkarz. W tym
momencie z dymu wynurzyła się pięść dziewczyny ponownie dochodząca do twarzy
członka Akatsuki tworzącego wybuchy. Znów odleciał kilka metrów. Sasori
odskoczył unikając kolejnego jej ciosu tym razem skierowanego w jego stronę.
- Silna jesteś , mmm – powiedział podnosząc się z
ziemi i wycierając stróżkę krwi spływającą po brodzie. – Ale nie możesz równać
się z moją sztuką!! – wykrzyczał. Nawet nie wiedząc kiedy tuż za nią pojawił
się gliniany robak. Próbowała go ominąć lecz kiedy doszło do eksplozji nie zdołała
uchronić swojej nogi. Upadła na ziemię i spojrzała na obolałą kończynę, która
była cała poparzona. Cholera… pomyślała.
Czuła niewyobrażalny ból a do tego jej ruchy były ograniczone.
Katon!
Hono no Katana! Płonącą bronią zaatakowała członka
Akatsuki w kucyku i szybkimi ruchami próbowała trafić którąś część jego ciała.
W końcu udało jej się to i jednym z cięć spowodowała, że jego prawa ręka
oddzieliła się od reszty ciała. Jego krew roztrysnęła się we wszystkie strony
brudząc także i jej twarz.
- CHOLERA! PATRZ CO ZROBIŁAŚ! – wściekły tą sytuacją
sprzedał jej solidnego kopniaka w brzuch. Splunęła szkarłatną cieczą czując
niewyobrażalny ból wszystkich narządów wewnętrznych w tej okolicy. Podparła swoje ręce o ziemię jednak zaraz
podniosła się próbując przełamać ten kryzys. Złożyła w dłoniach kilka pieczęci.
Fuuton: Hariken no Buki! Użyła tym
razem swojej ulepszonej techniki. Wielki huragan z szalejącymi w środku różnymi
rodzajami broni wciągnął Deidarę i odesłał go kilkanaście kilometrów dalej w
las. Oddychała ciężko, ale dalej trzymała się na nogach.
- Jeden z głowy – otarła swoje spocone czoło. I
odwróciła się przodem do drugiego przeciwnika.
- Nie powinnaś go nie doceniać, na pewno ta technika go
nie zabiła – usłyszała jego chłodny i wręcz przerażający głos przez co po jej
skórze przeszły ciarki.
- Może i nie, ale na pewno na jakiś czas nie będzie
nam przeszkadzał. – skwitowała i na powrót dobyła swojej katany. W ułamku
sekundy znalazła się tuż przy nim i próbowała go trafić.
- Nie wiem kim jesteście i czemu chcecie mnie złapać,
ale nie mam zamiaru nigdzie z wami iść! – krzyczała w trakcie walki. – Przyjaciele
na mnie czekają! – zamachnęła się i kiedy już myślała, że trafi, przeciwnik
zniknął jej tuż sprzed nosa. Rozglądnęła się dookoła jednak nigdzie nie mogła
go dostrzec.
- Za tobą – usłyszała i szybko się odwróciła, w tej
chwili w jej brzuch wbił się zatruty szpic żelaznego ogona Sasoriego. Odleciała
kilka metrów i podniosła się tak szybko jak tylko była w stanie. Cholera… pomyślała trzymając się za
obolałą ranę. Chyba właśnie przegrała tą walkę. Chyba, że zakończy to jednym
ciosem zanim trucizna zacznie działać… Wykonała krok lecz po jej ciele rozszedł
się dziwny ból, a jej kończyny zesztywniały. Padła na ziemię widząc przed sobą
powoli zbliżającą się, coraz bardziej już rozmazaną sylwetkę wroga. Spojrzała
kątem oka na krzaki, w których ukryła przerażonego Hidekiego. Prawdopodobnie
teraz umrze, nie zobaczy już swoich przyjaciół, których w sumie nie tak bardzo
dawno poznała, ale zaufała im bezgranicznie. Z jej oczu mimowolnie spłynęła jedna
łza. Postać była coraz bliżej niej. Nagle usłyszała znajome szczekanie.
Otworzyła oczy szerzej nie dowierzając w to co widzi. Hideki powstrzymujący
Sasoriego przed zbliżeniem się do niej zesłał na nią teraz falę przerażenia. Próbowała
wyciągnąć ku niemu rękę lecz niestety nie potrafiła tego dokonać.
- Uciekaj… - jęknęła przez łzy – Uciekaj… - powtarzała
ledwo dosłyszalnie. Kiedy zauważyła zatruty ogon zmierzający w jego stronę serce
omal jej nie stanęło.
- HIDEKI!!!!!! – wydarła się w szlochu. Oczekując
bolesnego pisku zwierzaka doczekała się jednak innego, bardziej przyjemnego dla
jej ucha
- RASENGAN! – głośny krzyk i dźwięk potężnego wybuchu
rozległ się po najbliższej okolicy…
***
____________________________________________
Witam was kochani :* Rozdział 10 pojawił się szybciej niż myślałam ^^ Taka tam wena mnie naszła i proszę bardzo :) Trochę walki w tym rozdziale jest, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Chociaż jak zawsze będę się martwić czy wam się spodoba :D Cóż mogę wam powiedzieć jeszcze? Już wiem!
Przede wszystkim muszę wam podziękować za te wszystkie ciepłe słowa pod moimi notkami. Nawet nie wiecie jak bardzo poprawiacie mi nimi humor. Nawet jeśli dzień jest za przeproszeniem do dupy to jak wejdę na bloga i obczaję komentarze to od razu człowiekowi się robi lżej na sercu. Szczerze mówiąc to kiedy zakładałam tego bloga nie sądziłam, że tak dużo osób się nim zainteresuje a przede wszystkim, że usłyszę aż tyle ciepłych i miłych słów. Mogłabym was wychwalać moje robaczki w nieskończoność, ale dam wam już spokój. Wiedzcie tylko, że was uwielbiam! :*
Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend świąteczny. Całuski ;*
Rozdział super, muszę przyznać, jednak martwi mnie to, że nie wiedziałem o poprzednim rozdziale, ktoś tutaj zapomniał o informowaniu xD No nic, będę musiał bardziej uważać.
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie, jednak powinnaś troszeczkę popracować na składnią zdania. Jest też ciut za dużo powtórzeń, ale nimi to nie ma się co przejmować.
Nie będę tu marudzić, bo zaraz hejty polecą :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział
Seth
No to zaspokoiłaś moją ciekawość^^ Cieszę się, że jeszcze dzisiaj miałam okazję przeczytać kontynuację! Wyszło świetnie, nawet nie spostrzegłam kiedy był już koniec :D Szkoda, wciągnęłam się! Już przerażona czytałam moment gdy Sasori miał zaatakować Hidekiego, ale na szczęście pojawił się blondwłosy wybawca^^ Czekam z niecierpliwością na tą kontynuację walki^^
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to zamierzony zabieg, ale napisałaś dziś o wiosce Wiru, a wcześniej bodajże była wioska Wichru :D Chyba że to ja już mam omamy^^
Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną notkę^^
A no rzeczywiście masz rację z tą wioską, wybacz jest już poprawione, coś mi się pokićkało :D
UsuńBardzo ale to bardzo dobra notka:)
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza! Jak zamiast pisku psiaka usłyszała "Rasengen" - Jeeeeeeee xD
OdpowiedzUsuńOpisałaś wszystko super, Deidara to mnie po prostu na łopaki rozwala swoim sposobem bycia, jak i w anime tak i w twoim opowiadaniu. Wiesz, mam wrażenie że z rozdziału na rozdział jest co raz ciekawiej, z każdą kolejną notką co raz bardziej lubie twojego bloga : ) Buziaki kochana i życzę duuuuuuuuużo weny na święta :D :***
Jak zawsze bardzo dobrze napisana notka;) Na prawdę znakomita ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życze dużo weny;)
Świetne, świetne i jeszcze raz świetne :D Kłótnie Deia i Sasoriego zawsze spoko ^^ I jeszcze mój blondynek rękę stracił. Biedactwo moje xDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nową notkę ;**
Uwielbiam jak Saso się wykłóca z Deiem - najlepsze momenty :D
OdpowiedzUsuńHarumi nieźle Deia pogoniła,że aż mu rękę urwało;p
Więcej takich akcji :D