Zawiązał jej oczy ciemną wstęgą, zupełnie nic nie
widziała, ale czując na sobie jego dotyk nie bała się, ufała mu bezgranicznie i
wręcz nie mogła się doczekać tego co chce jej pokazać. Spodziewała się jakiegoś
pięknego miejsca, które aż zabierze jej
dech w piersiach. Z jej twarzy nie schodził uśmiech pomimo tego, że jak na
razie widziała jedna, wielką ciemność. W
końcu zatrzymała się, pod stopami bez wątpienia czuła miękką trawę. Za chwilę
poczuła jak materiał zaciśnięty na jej głowie poluźnia się, a jej oczom ukazuje
się miejsce, którego widoku tyle oczekiwała. Przestrzeń jednak nie zrobiła na
niej dużego wrażenia, nic specjalnego. Znajdowali się na polanie tuż przed
wejściem do lasu. Słońce już schowało się za koronami wysokich drzew, więc
wokół panowała szarość. Do tego podmuchy zimnego, jesiennego wiatru sprawiały,
że po plecach przechodził jej dreszcz.
- To jest to miejsce? – Zapytała bez jakiegoś
większego entuzjazmu jednak dalej uśmiechała się lekko. Jej mina zrzedła, kiedy
zauważyła iż jej ukochany rozgląda się zaniepokojony po okolicy. Jakby na coś
czekał.
- Mako…- zaczęła lecz ucięła w pół zdania. Brunet
odwrócił się do niej i wykrzywił usta w coś co miało przypominać uśmiech jednak
ewidentnie było to sztuczne.
- Tutaj to zrobimy – powiedział cichutko lecz
dziewczyna zdołała to usłyszeć. W jednej chwili zrobiła się purpurowa.
- Jak? Tutaj? Tak wcześnie? Ale ja nie jestem gotowa
na taki krok! – Cała czerwona machała rękami wyobrażając sobie bzdurne rzeczy.
W pewnym momencie tuż za sobą poczuła czyjąś obecność. Nie zdążyła zareagować,
gdyż w jednej chwili dwie pary silnych rąk skutecznie ją przytrzymały
uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Ich twarze były zamaskowane, a na oczach
mieli ciemne okulary, więc nie mogła nawet domyślać się kim są. Próbowała jakoś
się im wyrwać lecz po prostu nie dała rady. Popatrzyła naprzeciw siebie
przerażona, zupełnie zapomniała o Maku, który przed chwilą tutaj był, on jest
jeszcze bardziej bezbronny niż ona, z ninja ich pokroju nie ma najmniejszych
szans. Ku jej zdziwieniu chłopak stał naprzeciw niej lecz jemu nikt nie
tarasował drogi, nikt go nie atakował.
- Uciekaj Mako! – Krzyknęła w jego stronę lecz on stał
jak stał. Nie drgnął nawet o milimetr. Tylko wpatrywał się w nią beznamiętnym
wzrokiem, bez żadnego uczucia. Zaniepokoiło ją to i to nawet bardzo. – Mako… -
Zawahała się rozmyślając nad tym wszystkim. On nie zachowuje się normalnie. W
jej oczach pojawiły się pierwsze łzy bezradności. Jak mogła być tak głupia, tak
naiwna. Zza pobliskich drzew usłyszała wolne klaskanie. Wyłonił się z nich brodaty,
wysoki i umięśniony mężczyzna. Ubrany był w czarny kombinezon, a w pasie
widniała sakiewka na kunai i shuriken. Bez wątpienia był shinobi.
- Cóż za ckliwa scena. Mako, nie przesadziłeś trochę?
Chyba za bardzo ją w sobie rozkochałeś. –Zwrócił się ochrypłym głosem w stronę
bruneta. Na jego twarzy pojawił się szeroki, szyderczy uśmiech. Już nie był tak
czarujący jak zawsze, teraz wręcz napawał ją obrzydzeniem. Ścisnęła zęby tak
mocno, że wydawałoby się zaraz wszystkie się pokruszą.
- Musiałem się upewnić, że jest tą, której szukamy.
Dopiero dzisiaj to potwierdziła przyznając się. – odpowiedział mu chłopak, a w
tym momencie czas dziewczyny jakby stanął w miejscu. Przed jej oczami pojawiły
się obrazy z ich pierwszego spotkania, pocałunku, kolejnych dni spędzonych
razem. To bolało, bolało jak cholera. I szczerze powiedziawszy wolałaby być
okładana pięściami przez kilka godzin niż odczuwać to co w tym momencie. Jakby
ktoś dosłownie wbił sztylet prosto w jej serce, wiercąc nim w środku tylko po
to, aby zadać jeszcze więcej cierpienia. Spuściła bezradnie głowę w dół. W tym
momencie nie przejmowała się tym, że jej przeciwnicy śmieją się w najlepsze z jej głupoty. Wiedziała, że tak
naprawdę sama zrobiła sobie tę krzywdę. Zbyt szybko zaufała temu gościowi,
jakby teraz pomyśleć to zachowywała się jak ta głodna romansu trzynastolatka.
Nawet nie upewniła się czy to co o sobie mówił było prawdą. Ckliwa historia,
którą jej opowiedział chyba zrobiła na niej największe wrażenie i przez to mu
zaufała. Pewnie dlatego, że znalazła w nim kogoś bliskiego, pewnie dlatego, że
miał taką samą przeszłość. Głupota. Ona jest głupia i naiwna.
- To co mówiłeś o swoich rodzicach to kłamstwo? –
Zapytała, dalej wpatrując się w swoje buty.
- Nie całkiem. Naprawdę nie żyją. Z tym, że… To ja ich
zabiłem. – Mówiąc to wybuchł gromkim śmiechem. Drgnęła. W jej wnętrzu aż
zaczęło się gotować.
- Starczy tego, Maco. Zabieramy ją do bazy! – rozkazał
brodaty.
- Tak jest, szefie.
- Nie pozwolę wam… - zaczęła cicho. – Nie pozwolę
wam!! – ryknęła głośniej. Poczuła nagły przypływ energii i adrenaliny. Już
dawno zapomniała co to znaczy walka, położenie życia na szali, złość, ból.
Zatraciła się w swoich pragnieniach. Zawsze pragnęła wieść normalne życie, z
dala od wojen, świata shinobi. Jednak teraz uświadomiła sobie, że tak się nie
da. Urodziła się z przeznaczeniem, które kazało jej wręcz stać się wojownikiem.
Ma to we krwi. Nie pozwoli, aby ktoś odebrał jej to co zostało jej po biologicznych rodzicach, a także to, co Ci
ludzie, których za rodziców uważała starali się chronić za wszelką cenę. Odbiła
się od ziemi i dwoma mocnymi kopniakami odrzuciła na kilka metrów osiłków,
którzy powstrzymywali ją przed wykonaniem ruchu i szybko zniknęła za konarami
drzew.
- Za nią, patałachy! Ty też Mako! Ma do ciebie
słabość, to nam się przyda. Poza tym… Moje klony ustawione niedaleko od miasta
zaczynają wyczuwać zbliżającą się potężną energię, która może pokrzyżować nasze
plany . – Wyjaśnił dowódca grupy, a następnie cała czwórka zniknęła w ułamku
sekundy wyruszając za dziewczyną.
~**~
Była roztrzęsiona, załamana, smutna, przerażona…
Wszystko kłębiło się w niej i rozsadzało od środka. Ucieka, ona ucieka.
Żałosne, ale widząc powagę sytuacji nie ma innego wyjścia. Musi uciec. Naprawdę
nie sądziła, że ktoś będzie tak podstępny, aby wykorzystać jej uczucia.
Przygryzła wargę z poirytowania, tym razem nie mogła liczyć na pomoc z Konohy,
ponieważ sama prosiła żeby za nią nie iść.
Potrzebny jej plan działania tylko jak się skupić jednocześnie na
ucieczce i myśleniu. Jeden przeciwnik czy nawet dwóch nie byłoby dla niej
problemem. Ale czwórka to trochę za dużo nawet jak dla niej. Jak na złość nie
miała nawet na sobie odpowiedniego stroju. Na to wyjście ubrała zieloną,
zwiewną sukienkę z krótkim rękawkiem I bolerko. Przeskakując z drzewa na drzewo
ujrzała pod sobą nieprzytomnego człowieka oblanego krwią. Zeskoczyła niżej i
sprawdziła puls- nie żył. Na czole widniała opaska wioski Kamienia. Nie myśląc
długo ściągnęła z niego zaplamione szkarłatną cieczą ubrania i założyła na
siebie. Znalazła także trochę broni. Nie było tego dużo, dwa kunie i kilka
shuriken, ale zawsze lepsze to niż nic. Nie tracąc więcej czasu znów rzuciła
się w wir ucieczki.
Młody ninja wioski Liścia w zaskakująco szybkim tempie
przemierzał kolejne odległości. Był tak szybki, że Pakkun, który wywąchiwał ich
przyjaciółkę nie nadążał i musiał siedzieć na jego czuprynie. Tuż za nim kroczyła pozostała dwójka.
- W Prawo. – Oznajmił spokojnie psiak. – Pospiesz się
, bo zapach jest coraz mniej wyczuwalny.
- Jak to?!Co to znaczy? – przeraził się blondyn.
- To znaczy, że ona też się przemieszcza w dość
szybkim tempie. Trochę jakby uciekała. – Wyjaśnił swoim jak zawsze spokojnym
tonem. W pewnym momencie w kierunku grupy nadleciało kilka shuriken, które Ci
skutecznie odbili i w mgnieniu oka zatrzymali się, przybierając bojowe pozycje.
- Wyłaź! – Wyrwał się jako pierwszy chłopak wyraźnie
rozwścieczony tym, że ktoś ich atakuje. Co prawda brali taki scenariusz pod
uwagę, ale mimo wszystko nie spodziewali się, że to nastąpi. W końcu wyruszyli,
aby sprowadzić przyjaciółkę z powrotem, a nie wdawać się w walki. Jednak skoro
to się już stało, a wróg nie miał zamiaru się pokazać to Naruto nie miał
zamiaru czekać. Rozglądnął się dookoła i…
- Tutaj! – Krzyknął i szybkim ruchem znalazł się za
pobliskim drzewem. Mocnym kopniakiem posłał przeciwnika kilka metrów dalej
sprawiając, że obił się o konary i zniknął w dymie.
- Klon? – Zdziwił się Kakashi, ale i on nie miał zamiaru
stać jak ten słup. Znikając wszystkim z oczu na kilka minut zaraz pojawił się
na powrót trzymając za ubrania poobijanego, brodatego, starszego mężczyznę.
Przybliżył go sobie do zamaskowanej twarzy:
- Mów, dlaczego nas zaatakowałeś. – Nakazał poważnym,
groźnym głosem. Mężczyzna zaśmiał się kpiąco lecz nie odezwał ani słowem.
-Mów! – Ponowił swój nakaz szaro włosy i o dziwo nawet
on powoli tracił cierpliwość widząc coraz bardziej poszerzający się uśmiech
osobnika.
- Nie przeszkodzicie nam…- Odezwał się zachrypniętym
głosem i zniknął w kłębie dymu uderzony prosto w głowę przez Hatake.
- Ten też był klonem?- Zapytał zdziwiony Naruto. W
odpowiedzi dwójka pomachała twierdząco głowami i wpatrywali się w przestrzeń
intensywnie nad czymś myśląc.
- Kakashi sensei…- Zaczął młodzieniec czując jego rękę
na swoim ramieniu. Lustrował teraz swojego nauczyciela i sam zaczął się martwić
widząc ich zaniepokojenie w oczach.
- Pospieszmy się, mam złe przeczucia. – Odpowiedział mu
szaro włosy i za wskazówkami Pakkuna ruszyli w dalszą drogę.
~**~
Nie wiedziała ile czasu już tak ucieka lecz było już
całkowicie ciemno. Ledwie mogła dostrzec gdzie stąpa, a co dopiero zauważyć
przeciwnika. Ponadto las stawał się coraz bardziej gęstszy. Strasznie czuła się
z myślą, że właśnie zmywa się z podkulonym ogonem, ale co innego mogła zrobić?
Gdyby nie miała tego głupiego kek kei genkai zapewne zostałaby i walczyła z
całą czwórką w ogóle nie przejmując się czy zginie czy nie. Ale teraz nie może
myśleć tylko o sobie. Jeśli wróg przejmie tajemnice nad jej zdolnością, a co
gorsza użyje jej do przeróżnych badań może się to odbić na reszcie ludzkości,
na jej przyjaciołach, Konosze… Nie mogła na to pozwolić. Jedną z najgorszych rzeczy, których by nie
chciała było to, aby przez nią cierpieli jej bliscy. Musi uciec, a następnie wróci
do Liścia i poprosi o pomoc, zacznie trenować, aby opanować swoje zdolności i
stanie się o wiele silniejsza niż jest. Potrzebuje tylko szansy.
Szelest w krzakach skłonił ją do jeszcze większego
wyostrzenia swoich zmysłów. Każdy dźwięk przysparzał ją o niepokój. Rozglądnęła
się wokół lecz nic nie dostrzegła. Odwracając głowę na powrót przed siebie aż
serce stanęło jej na kilka sekund kiedy zauważyła tuż przed sobą rudą czuprynę.
Identyczną jaką miał jeden z tych gości, którzy kilka chwil temu ją
obezwładniali.
- Znalazłem Cie – Powiedział muzykalnym głosem i
wyszczerzył wymierzając jej cios w głowę, który posłał ją na najbliższy konar
dębu. Siła ciosu i upadku spowodowała, że ciężko było jej złapać oddech. Jednak
nie miała czasu przejmować się takimi
błahostkami.
- Fuuton: Hariken!!! – Wydarła się i nadymając
policzki wypuściła z ust sporej wielkości tajfun, który popędził wprost na
rudowłosego mężczyznę. Ten jednak bez problemu uniknął jej ataku. Znikając nie
pozostawił po sobie żadnego śladu ani chociażby najcichszego odgłosu. Musiała
przyznać, że potrafił się kamuflować. W pewnym momencie pojawił się tuż przed
nią. Zupełnie się tego nie spodziewała. W przerażającym tempie uformował kilka
znaków swoimi dłońmi. Był tak szybki, że ledwo mogła dostrzec jego ruchy. Nie
zdążyła zrobić uniku, więc skrzyżowała ręce robiąc blok spodziewając się
jakiegoś żywiołowego ataku. Nic bardziej mylnego.
- Zakazana technika: Pieczęć niesamowitego bólu!- Wypowiedział
mężczyzna i przyłożył swoją wielką, żarzącą się na pomarańczowo dłoń do brzucha
dziewczyny. Zawyła zdzierając sobie całe gardło, czując każdy znak wypalający
się na jej skórze. Mimo niewyobrażalnego bólu odskoczyła kilka gałęzi dalej i
trzymając się za urażone miejsce ciężko dyszała.
- Niech Cię…- wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Teraz
to się wkurwiłam – wyprostowała się obdarowując mężczyznę wręcz szaleńczym
spojrzeniem. Złożyła dwa palce ze sobą
próbując zebrać czakrę.
- Katon: Hono no Katana! – Wysunęła rękę w bok i
oczekiwała pojawienia się broni. Ku jej zdziwieniu nic takiego się nie
zdarzyło. – Co jest?! – krzyknęła spanikowana. Ponownie spróbowała. Nic.
Starała się użyć wietrznej techniki. Nic. – Co ty mi zrobiłeś?! – Zapytała
kompletnie przerażona sytuacją.
- To moja specjalna technika, którą zapieczętowałem
twoją zdolność używania czakry. – Zaśmiał się drwiąco. – W chwili kiedy
przyjęłaś na siebie cios zamiast zrobić w porę unik, przegrałaś. – Dodał.
Przygryzła wargę. To nie może się tak skończyć. Nie kiedy prawie w ogóle nie
wykorzystała swojej czakry. To zupełnie tak jakby dopiero co podjęła próbę, ale
zrezygnowała przed zadaniem pierwszego ciosu. Odetchnęła próbując się uspokoić.
Pomogło, poczuła jak wszelkie wątpliwości odchodzą gdzieś daleko, kompletnie o
nich zapomina. Zaśmiała się pod nosem ściągając na siebie zaciekawiony wzrok
rudego.
- Naprawdę myślisz, że polegam tylko na technikach? –
Zaśmiała się jeszcze głośniej powodując irytację na jego zamaskowanej twarzy.
Widziała to w jego oczach, był wściekły jej drwiącą postawą. – Mam gdzieś twoją
pieczęć, zabiję Cię gołymi pięściami. Nauczę Cię co to znaczy Taijutsu. – W ułamku
sekundy znalazła się tuż przed nim i wpakowała w jego ciało serię prostych ciosów.
Widać było ich niesamowitą siłę, gdyż z każdym otrzymanym uderzeniem spluwał
krwią. Była tak szybka, że nie miał szansy trafić jej swoimi wielkimi,
umięśnionymi łapami. Ponadto była tak drobna i zwinnie się poruszała, że z
łatwością przemieszczała się z miejsca na miejsce całkowicie bombardując go
swoim atakiem. Podskoczyła wysoko do góry chcąc zadać ostateczny cios i to było
jej błędem, ponieważ dała mu okazję na kontratak czy chociażby obronę.
- Kai!! ( uwolnienie ) – Krzyknął, a znamię, które wcześniej zostawił na jej brzuchu
zaświeciło jasnym blaskiem i spowodowało tak mocny i rozpierający ból, że z
hukiem opadła na ziemię nabawiając się kilku dodatkowych ran związanych z
upadkiem. Trzymała się za palące miejsce przechodząc istne katusze. Zupełnie
jakby ktoś wykręcał jej narządy wewnętrzne we wszystkie strony. Mimo tego jakże
nieprzyjemnego uczucia powoli podnosiła się z brudnego, zimnego podłoża,
zaciskając przy tym zęby i wręcz drżąc.
- Ty mała… To co robiłaś bolało. Jak w takiej chudej
rączce może być tyle szaleńczej siły? – Zapytał podchodząc bliżej niej i wycierając
stróżkę krwi z ust. Z maski na jego twarzy zostały dosłownie strzępy, więc teraz mogła
bardziej przyjrzeć się jego wyglądowi. Chociaż widoczność była bardzo słaba to
światło księżyca przedzierające się przez gęste liście sprawiały iż jednak
można było co nieco zobaczyć.
- Zaraz Ci pokażę ile jeszcze ta rączka może Ci
zrobić. – Oznajmiła z pogardą w głosie lecz zaraz atak wroga się ponowił, a ona
podpierając się rękami o podłoże odkaszlnęła wypluwając kolejne ilości
szkarłatnej cieczy. – Niech Cię…
- Starczy tego, przegrałaś.
- Ale jak, przecież nic teraz nie zrobiłeś, a mimo to…-
Tutaj ją olśniło. Jakby nie patrzeć to od pierwszego ataku do teraz minęło około
pięciu minut. Nie jest tego pewna, ale następny napad bólu może pojawić się za
podobną ilość czasu, więc… Musi go pokonać w pięć minut. Nie tracąc więcej
czasu i nie zważając na ogarniający ją ból wyciągnęła jednego kunaia i
doskoczyła do mężczyzny. Kiedy miała już zadać cios zatrzymała się i
uśmiechnęła szyderczo. Następnie zniknęła mu sprzed oczu kiedy ten chciał ją zaatakować
a sama pojawiła się tuż za nim i ku jego zdziwieniu nie uderzyła go w plecy
lecz… Wymierzyła mu solidny cios w krocze przez co zgiął się w pół i zaczął
tarzać po ziemi jak oszalały trzymając za klejnoty.
- Ty mała suko… - Powiedział z łzami w oczach lecz
Harumi nie miała zamiaru jeszcze świętować. Doskonale zdawało sobie sprawę, że
została jej około minuta, więc wyjęła dodatkowo kilka shuriken, które zabrała
znalezionemu wcześniej shinobi i rzuciła w swojego przeciwnika. Wydał z siebie
okrzyk bólu, a z jego poranionego ciała wypłynęło kilka strug krwi. Podeszła
bliżej niego zaciskając pięść tak mocno jak tylko mogła i przymierzyła się do
zadania ostatecznego ciosu.
- Wiesz, że jeśli mnie zabijesz pieczęć zostanie
dalej? Sam ją opracowałem. Wątpię, że ktoś da radę ją ściągnąć, a jak już to
zajmie mu to ogrom czasu, w których ty co kilka minut będziesz przechodzić
katusze. – Powiedział z wyraźną trudnością, lecz ona zdawała nie przejmować się
jego paplaniną. Walnęła w niego tak mocno, że ziemia pod jego ciałem popękała,
a on po wydanym okrzyku leżał z białkami na wierzchu i szeroko otwartą buzią.
Za chwilę jednak upadła zwijając się w kłębek i tym razem to ona krzyczała jak
opętana. Każdy kolejny napad sprawiał jej coraz więcej cierpienia.
~**~
- Harumi jest gdzieś w tym lesie. Poza nią są jeszcze cztery
inne zapachy. – Powiedział pies-ninja, który siedział na czuprynie Uzumakiego.
- Rozdzielimy się. Miejcie się na baczności. –
Rozkazał Kakashi, a dwójka kiwając głowami rozeszła się w dwie inne strony.
Harumi…
Trzymaj się… Pomyślał
zmartwiony nastolatek przeskakując z
gałęzi na gałąź.
---~***~---
Ohayo!! ^^ Nie wiem czy wam się spodoba, ale ja osobiście jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Dawno nie opisywałam walk, więc nie wiem czy nie wyszłam z wprawy. Co do Maka... No weźcie, myśleliście, że serio wam to zrobię i stworzę paring Harumi x Mako na stałe? :DD No way :D Jak słusznie zauważyła Ayana-chan opisałam Mako w tamtym rozdziale jako ideał... A jak wszyscy wiemy ideały nie istnieją, każdy ma jakąś słabość. :D Więc w tym rozdziale mam nadzieje rozwiałam wasze wszelkie wątpliwości. Zaspoileruje wam, że w następnym rozdziale będą aż trzy walki! :d Naruto, Kakashi i Yamato... Dobra więcej nie mówie. Nie wiem, może zdążę się wyrobić z notką do niedzieli, a jak nie to pewnie we wtorek wstawię, ponieważ znowu będę mieć trzy dni wolne ( matury ^^ ) . Także nie zanudzam już... Miłego czytania! :D
PS. Ciekawa jestem czy powiążecie coś z tym rozdziałem... Mocno spostrzegawczy coś wynajdą :>
A notkę dedykuję wszystkim tym, którzy znienawidzili Mako od kiedy pierwszy raz o nim przeczytali :D
Notka super! Tak jak się spodziewałem. Chciałaś wprowadzić trochę zamentu i ożywić trochę akcję. Spodziewam się również, że w znaczący sposób to wpłynie na relacje Naruto i Harumi. Lecz jestem ciekaw czy bardziej mu zaufa i otworzy się przed nim, czy może w prost odwrotnie. Bojąc się ponownego rozczarowania odizoluje się od niego i będzie trzymać na dystans? Pewnie już masz zaplanowane co i jak, już nie mogę się doczekać następnej notki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Mako! :c Ty głupi ciulu... No dobra, może podejrzewałam lekko, że będzie z niego drań, ale taki jednak fajny drań, taki ciemny charakter którego da się jakoś polubić. Ale tutaj? Nie ma opcji, niech mu Naruciak dupe skopie!
OdpowiedzUsuńPowaliła mnie Harumi jak dopiero co znalazła się na polanie, haha biedna jak się zawstydziła xD
Ciekawe do jakiego kraju lub organizacji należą te kmiotki. Może do... a może jednak do... a może do żadnej? :D Co do powiązania, o którym wspomniałaś nie chcę się nawet głowić - wolę mieć niespodzianke ^.^
I wiesz co, uwielbiam Harumi m.in za to, że mimo iż jest silna to też jej się obrywa, też popełnia błędy w walkach - nie jest maszyną do zwyciężania i jej siła wciąż małymi krokami się udoskonala, nie przepadam za wymyślonymi postaciami, które z początku są koksami :D Tu jest inaczej, nie często zdarza mi się aż tak polubić zupełnie nową postać jak twoją Harumi ( nawet w swoim opowiadaniu niektórych własnych bohaterów nie lubie xD).
I przyznam, że rewelacyjnie opisałaś uczucia dziewczyny na początku, aż mnie coś w żołądku ścisnęło ;p Tak samo walka pierwsza klasa, z resztą ty świetnie opisujesz walki więc nie mogę się jeszcze bardziej doczekać kolejnej notki! No ale tym rozdziałem (i poprzednim) pokazałaś że akcje "romansowe" (<-wtf, jak ja coś wymyśle..) wychodzą ci tak samo dobrze!Tylko mi żal Harumci, dopiero co komuś zaufała (nie licząc nakama z Kohohy ;p) i takie coś.. by się dziewczyna do ludzi nie zraziła, chociaż cokolwiek wymyślisz to pewnie będzie dobrze :D Zawsze tak jest ;p
I przyznam też, że wspominając twój wcześniejszy blog ... na prawdę rozwinęłaś skrzydła :*
Trochę się rozpisałam, ale uznaj to moja kochana za rekompensate za tak późno skomentowany poprzedni rozdział ^.^ Oczywiście ślę buziaki, wene też chcesz? Trochę boje ci się ją przesłać, bo cię jeszcze rozsadzi od środka :D
Tak teraz patrze i żeby nie było.. "Ty głupi ciulu" to było na temat Mako, nie broń boże ciebie xD! Przepraszam, że tak plotę pięć przez dziesięć, ale tymi rozdziałami poprawiłaś mi humor, który nie dopisywał mi od rana. Normalnie aż jakieś głupawy i zacieszu dostałam ^.^
UsuńTrzymaj się (wybacz, ale z rozpędu źle przeczytałam to co napisałam w poprzednim komentarzu *czarna czcionka* i... no po prostu muszę :D) Chrumciu-Harumciu xD :***
Spokojnie Yasha-chan zorientowałam się, że to do Mako :D A co do twojego komentarza to... WOW *.* Tak bardzo poprawiłaś mi humor, że chyba od razu zabiorę się za pisanie całkowicie olewając swoje obowiązki domowe :D Albo lepiej nie, bo zaraz awantura będzie i na komputer nie wejde przez najbliższe kilka dni xD No, ale jak tylko posprzątam to zabieram się za pisanie bo po prostu weny jeszcze więcej mi przyszło i tak mnie zmotywowałaś, że NO MUSZĘ, MUSZĘ, MUSZĘ :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tobie jak i innym spodobała się nasza główna bohaterka. Szczerze miałam wątpliwości czy przypadnie do gustu, ale widząc reakcje to po prostu "Misja zakończona powodzeniem" :D Ahh, masz rację rozsadza mnie aż od środka, ale to chyba dobrze xD Do tego przeczytałam przed chwilą nowy chapek FT i to dolało oliwy do ognia :D
Chrumciu Harumciu hahah :**
Widze ze mam tu do nadrobienia a ja nie widze tekstu ;((( kompa mam w naprawie wiec dopiero skomentuje jak dostane go w swoje rece bo chyba tylko na komorkach nic nie widac :/
OdpowiedzUsuńBuzia :*
Kurde, muszę coś wymyślić na te telefony :( Gomene skarbie za to, postaram się coś z tym zrobić :< :*
UsuńWitamm:) miałam ten sam problem co koleżanka u góry - ale teraz działa bez zarzutu i czcionka jest szara - co prawda ledwo widoczna,ale da się czytać;p
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspomnienie o mojej osobie w notce ^^ ma się tą spostrzegawczość a klasa dziennikarska robi swoje ;D także mam wolne, bo matury więc *przybija żółwika*
Zaczęłam pisać komentarz od dupy strony, gomen:p
Rozdział naprawdę mega, wgl nie wyhaczyłam żadnych błędów, piszesz coraz lepiej aż miło się czyta (tzn czyta się miło od początku ale.. Yhh, już się nie pogrążam, wierzę,że wiesz o co mi chodzi xd)
Ten kopniak Harumi w krocze tego kolesia mnie rozwalił xd Świetnie walczyła i się nie poddawała mimo tego piekielnego bólu - szczerze podziwiam. Liczę,że to co jej ten przeciwnik uczynił da się jakoś.. Wyleczyć? Usunąć.. Albo zminimalizować ból...
Yay, w następnej notce Yamato.. *.* boże, jak ja Go uwielbiam.Jako,iż mam ofc zaległości mykam do następnego rozdziału.:D
Gomen za długi komentarz, dziś mam wenę na pisaniexd U mnie kolejny rozdział, zapraszam:)