wtorek, 30 kwietnia 2013

Rozdział 17 " Trening "


W pełni zmobilizowany, od kilku dni trenował pod okiem dwójki Jouninów. Gdyby ktoś go nie znał, pomyślałby, że strasznie się zajeżdża, jednak każdy w wiosce wiedział, że takie tempo i ilość treningu jest dla niego niczym szczególnym. Jego wytrzymałość, wola walki i zasoby czakry były kilkukrotnie większe niż u normalnego człowieka. Był świadom każdego ćwiczenia, każdej kropli potu, która spływała po jego napiętych mięśniach, aby zaraz opaść na ziemię, zostawiając po sobie mały ślad, który z czasem zmieniał się w kałużę. Był w stu procentach pewny tego, że cały ten wysiłek zaowocuje w walce i pozwoli mu pokonać swoich największych wrogów. Ludzi, którzy już od dłuższego czasu przysparzają mu wielu kłopotów. W dodatku teraz polują także i na jednego z jego przyjaciół. Na samą myśl o tym jeszcze intensywniej wykonywał swoje zadanie, zaciskając ze złości zęby.
Przerwy robił sobie tylko i wyłącznie kiedy Yamato musiał odpocząć, wykończony kontrolą nad jego czakrą. W tym czasie spał, jadł i rozmyślał. Układał sobie w głowie sceny walki z wrogiem, co zrobi kiedy spotka ich na swojej drodze, a na końcu, tuż przed jego oczami pojawiał się jej szeroki uśmiech, kiedy na powrót wkracza do swojego mieszkania, spotyka się z przyjaciółmi, droczy się z nim. Te właśnie myśli powodowały, że mimo iż to absurdalne i wręcz niemożliwie, jego zapał wzrastał jeszcze bardziej. Z nową dawką energii, chęci i podekscytowania podnosił się z ziemi i kontynuował swój ciężki trening. Chociaż nie był nadzwyczaj obowiązkową osobą to jeśli chodziło o rośnięcie w siłę, niczego innego nie brał tak poważnie. Jednak technika, do której dążył była cholernie trudna do wykonania. Tutaj nie wystarczy sama siła mięśni i czakra. Głównym czynnikiem, potrzebnym do jej wykonania jest koncentracja i cierpliwość. Każdy wiedział, że chłopak nie jest obdarzony specjalnym talentem, on sam również zdawał sobie z tego sprawę, dlatego, żeby mu się powiodło musiał znaleźć swój własny, unikalny sposób na jej wykonanie. Tak samo jak to zrobił z Rasenganem. Łatwiej jednak powiedzieć niż wykonać. Po kolejnej, chyba już setnej nieudanej próbie, nawet on załamał ręce. Kakashi spojrzał na niego ukradkiem, podnosząc nieco wzrok ponad swoją ulubioną książkę. Blondyn ciężko dyszał, wpatrując się w podłoże zrezygnowanym wzrokiem. Kolejno zaczęły znikać kolejne klony, zapewne z przemęczenia i braku czakry. Hatake przymknął oczy i westchnął, zamykając w tym samym momencie swoją lekturę.
- Zróbmy małą przerwę.- Powiedział spokojnym tonem, podchodząc bliżej niego. Chłopak podniósł wyżej głowę z wyraźną trudnością i spojrzał lekko zdziwiony na swojego nauczyciela.
- To jeszcze nie koniec – mówił dysząc. – Dalej mogę…
- Nie możesz – przerwał mu szaro włosy. Jego słowa sprawiły, że powieki Uzumakiego rozszerzyły się do granic możliwości. – W takim stanie nic nie zdziałasz, odpocznij chwilę. – Nastolatek zacisnął zęby i pięści tak mocno jak tylko potrafił, wzrosła w nim niepohamowana złość. Tak ciężko trenuje, a mimo to nie ma żadnych znaczących efektów. Świadomość tego doprowadzała go do istnego szaleństwa. Nie słuchając nauczyciela podniósł głowę wysoko, całkowicie zapominając o bólu i zmęczeniu jakie przed chwilą jeszcze zwalało go z nóg. Wyprostował się dumnie i wpatrywał w zdezorientowanych w tej chwili Kakashiego i Yamato. Złożył ze sobą palce tworząc dwa klony, towarzyszył temu jego charakterystyczny krzyk, który znaczył, że właśnie daje z siebie wszystko. Wystawił przed sobą dłoń, a dwójka jego sobowtórów zrobiła podobnie, z tym, że jeden z nich obydwie ręce trzymał blisko z siebie, w bezruchu, a drugi formował czakrę identycznie jak w przypadku rasengana. Zdezorientowani mężczyźni wpatrywali się w poczynana chłopaka, a czując narastającą moc i niewyobrażalnie wysoki i piskliwy dźwięk, który wywoływał aż oniemieli.
- Yamato ! – Ocucił go Kakashi, ten pokiwał głową i począł na powrót kontrolować energię chłopaka tak, aby w to co teraz robi nie zamieszał się niepotrzebnie kyuubi. Drzewa w najbliższej okolicy zaczęły się niebezpiecznie kołysać, a pisk stawał się coraz głośniejszy i coraz bardziej drażnił bębenki.
W dłoni chłopaka zaczęła pojawiać się kula czakry, wokół której tworzyła się wirująca, świecąca jasnym kształtem poświata. Z każdą chwilą wiatr stawał się coraz bardziej porywisty, a światło wokół kuli stawało się większe i coraz bardziej przypominało shurikena. Oczy dwójki wyglądały jak dwa wielkie spodki, za to na twarzy chłopaka widać było skupienie, pewność siebie, a przede wszystkim wielki wysiłek, który wkładał w wykonywaną teraz czynność. Kropelki potu opadały z jego czoła, aby zaraz zostać rozpryskane na małe kawałeczki pod wpływem mocy, jaką wytwarzała technika. Kiedy w końcu wielki shuriken przybrał odpowiedniego rozmiaru, a blondyn uznał, że dalej nie zdoła go już uformować dezaktywował swoje klony a on sam wbił technikę w ziemię. W chwili kiedy spotkała się z podłożem wywołała niewyobrażalnie wielki wybuch, za chwilę pojawiła się fala uderzeniowa, która rozniosła się na kilka kilometrów, doszczętnie niszcząc pobliskie otoczenie. Użytkownik stylu drewna instynktownie utworzył kilkuwarstwową ścianę drewna chroniąc siebie i swojego starszego towarzysza. Mimo tego, że włożył w to niewyobrażalnie dużo energii  to niewiele by brakowało, aby zapora najzwyczajniej  w świecie popękała na wskutek tak potężnej mocy. Kiedy wszystko ucichło, a dym całkowicie opadł,  dwójka aż wstrzymała oddech ze zdziwienia. Znajdowali się teraz w wielkim kraterze, na którego środku leżał nieprzytomny, wycieńczony chłopak. Krajobraz wokół nich diametralnie się zmienił, zupełnie jakby przeszedł tędy jakiś tajfun. Z niedowierzaniem i dalej szeroko otwartymi oczami podeszli bliżej niego.
- Naruto… - wyszeptał oszołomiony sensei. –  Już dawno mnie przewyższyłeś. – Powiedział, lecz doskonale wiedział, że chłopak tego nie słyszy, gdyż w tym momencie nic a nic do niego nie docierało.
- Niewyobrażalnie silna technika, z nią naprawdę jest w stanie ich pokonać – dodał Yamato. Syn białego kła pomachał głową na znak, że się zgadza, a następnie podszedł do blondyna i biorąc go na ręce, zaniósł do budynku szpitalnego.
~*~
Uchylił swoje powieki, ale zaraz znów musiał je zamknąć przez rażące światło, męczące jego oczy. Spróbował ponownie i tym razem, chociaż jasność dalej mu doskwierała ukazał światu błękitne tęczówki, którymi od razu zlustrował otaczającą go przestrzeń. Wszędzie panowała biel, która w połączeniu z wpadającymi przez okno promieniami słonecznymi stawała się wręcz oślepiająca.
- Gdzie ja jestem? – Przetarł dłonią swoje oczy, lecz zaraz zerwał się na równe nogi. Momentalnie przypomniał sobie, że przecież powinien trenować, a nie spać. W pośpiechu zaczął rozglądać się za swoimi rzeczami, a kiedy już je zlokalizował począł szybko się ubierać.
- Nie musisz się tak spieszyć, dzisiaj masz wolne. – Usłyszał głos swojego nauczyciela i aż podskoczył jak oparzony, odwracając się prędko w stronę drzwi, przez które wszedł właśnie szaro włosy.
- Yo! – Przywitał się charakterystycznie dla niego, mrużąc jedno widoczne oko.
- Jakie wolne Kakashi-sensei?! Muszę trenować i ukończyć technikę! – Krzyknął, ale po chwili stanął jakby coś sobie uświadamiając. W sumie to przecież mu się udało, pamiętał, że czuł niewyobrażalną moc, potem wybuch i dalej film się urywa.
- Kakashi-sensei – powiedział niepewnie lecz znacznie spokojniejszym tonem niż przed chwilą. – Czy ja…?
- Gratuluje – przerwał mu, a zmarszczona maska na jego twarzy świadczyła o tym, że niezaprzeczalnie szeroko się uśmiecha. – Udało Ci się- dodał po chwili. Usta blondyna wykrzywiły się w szeroki uśmiech, a tęczówki nabrały blasku i życia.
- Yatta!! – Krzyknął uradowany lecz zaraz jego przedwczesny entuzjazm został ostudzony przez nauczyciela.
- Uspokój się, to dopiero półmetek. – Pouczył go. – Musisz nauczyć się kontroli nad tym jutsu, chyba, że masz zamiar spać potem tydzień jak teraz.  
Słowa szaro-włosego  zdawały się nie wpływać zbytnio na Naruto, dopiero po chwili chłopak stanął jak wryty, wyglądał zupełnie jakby zeszło z niego całe podniecenie. Syn białego kła wpatrywał się w niego nieco zdziwiony i lekko wystraszony jego nagłą zmianą humoru. Cisza panująca w pokoju szpitalnym była wręcz nie do zniesienia.
- COOOOOOOOOOOO?!! – w końcu po kilku minutach milczenia nastolatek aż wybuchł. – TYDZIEŃ?! SPAŁEM AŻ TYDZIEŃ!??! – Darł się w niebogłosy, a kopiujący ninja westchnął zrezygnowany. Dopiero po dłuższej chwili i kilkunastu próbach podjęcia głosu, kiedy jinchuuriki się zamknął mógł wrócić do tematu.
- Tak, tydzień. Dlatego dzisiaj masz jeszcze wolne, a od jutra zaczynamy. Naruto! Będzie jeszcze ciężej niż dotychczas, więc nie protestuj! – Podniósł na niego głos i wskoczył na parapet, wyciągając swoją ulubioną lekturę uniósł dłoń w geście pożegnania i wyskoczył przez okno.
- AKURAT!! PRZYZNAJ SIĘ, ŻE CHCESZ DOKOŃCZYĆ CZYTAĆ!! – krzyknął za nim jego poirytowany uczeń, lecz sensei zniknął z jego oczu. On sam nie miał zamiaru jednak siedzieć w szpitalu. Tym samym sposobem co przed chwilą mężczyzna opuścił budynek. Pierwszym co zrobił to wybranie się na ramen do Ichiraku. Jednym z tych rzeczy, aby całkowicie powrócił do formy było porządne najedzenie się. Wszedł do środka, a pierwszym co go przywitało był szczery uśmiech staruszka stojącego za barem.
- Naruto! Dawno Cie tu nie było. – Powiedział wesoło i zabrał się za przyrządzanie dania nawet nie pytając się chłopaka co zamawia. Znał go na tyle dobrze żeby stwierdzić na co w tej chwili ma ochotę. Już za kilka minut pod nosem blondyna znalazła się miska zupy z przeróżnymi, smakowitymi dodatkami, z której wyłaniał się niesamowicie przyjemny dla nosa aromat.
- Dużo ostatnio trenuje.  – Powiedział chłopak, a następnie wymawiając charakterystyczne na początku posiłku ‘ Itadakimasu ‘ wręcz w kilka sekund pochłonął całą porcję. Jeszcze chwilę porozmawiał ze staruszkiem i zostawiając zapłatę zabrał się do domu.
~*~

Kiedy wziął odświeżający prysznic od razu skierował się na łóżko i opadł na nie z niemałym hukiem. Usadawiając się wygodnie spojrzał na niebo przez znajdujące się nieopodal okno. Na intensywnie ciemno-granatowym niebie mieniło się mnóstwo gwiazd. Nie znał się na tych całych konstelacjach, wielkich wozach i małych wozach… Nie to urzekało go w tym widoku. Najbardziej sprawiało mu przyjemność to, że prawdopodobnie teraz patrzą w to samo niebo. Tak jak napisała w liście, patrząc na te wszystkie gwiazdozbiory rozmyślał o niej i wprost nie mógł się doczekać aż ukończy technikę. Na ciemnym tle mignęła mu przepiękna, spadająca gwiazda, więc odruchowo przymknął oczy i pomyślał życzenie. I jak każdy w tej sytuacji, wierzący w tą historię  poprosiłby o coś głównie dla siebie, on poprosił o coś co zupełnie nie dotyczyło jego. Niech będzie bezpieczna rozbrzmiało w jego głowie, kiedy ujrzał przepiękne zjawisko, które w ułamku sekundy zniknęło mu sprzed oczu. Ostatni raz jeszcze spojrzał w górę i oddał się w objęcia Morfeusza z wiedzą, że od jutra rozpocznie jeszcze cięższy cykl ćwiczeń.
~*~
Tymczasem przez uliczki gwarnego i oświetlonego nocnymi lampkami miasta, gdzie życie zaczynało tętnić długo po zachodzie słońca, szła zakapturzona postać z plecakiem zawieszonym przez ramię. Spod kaptura można było dostrzec wylatujące niesfornie kosmyki czarnych włosów. Postać uniosła głowę lecz strój jaki miała i cień jaki padał na jej twarz nie pozwalał na odgadnięcie jej wyglądu. Spojrzała na spadającą gwiazdę, która wyglądała jakby wręcz przedzierała się przez firmament i za wszelką cenę chciała znaleźć na ziemi. Światło latarni oświetliło połowę twarzy osobnika i właśnie w tym momencie można było dostrzec wykrzywione w lekkim uśmiechu , delikatne, pełne, czerwone  usta. Stojąc tak przez moment tajemnicza osoba ruszyła dalej, a z plecaka wyłoniła się biała, puchata główka rozglądająca się po okolicy i chowająca na powrót w środku.  
---~*~---

Kurczę jak ja lubię kiedy tak wena ze mnie po prostu wypływa :D Naprawdę, aż przyjemnie się pisze, kiedy dokładnie wiesz co chcesz zrobić, a co najważniejsze- wiesz jak to ująć w słowa... LIKE IT! 
Wracając do rozdziału to... Biorąc pod uwagę, że teraz jest wolne, a ja jak widzicie wręcz tryskam weną i chęcią do pisania to kolejny rozdział pojawi się raczej dosyć szybko :D Całuje was moje kochane misiaczki :* 
PS. Czyta wam się lepiej z białą czcionką ?

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 16 " Pustka"


Dzisiejszy dzień różnił się od wszystkich innych w wiosce Liścia. Ciemne, deszczowe chmury zawitały na niebie, nie pozwalając nawet najdrobniejszemu promieniowi słonecznemu przedostać się na zewnątrz. Zapowiadało się na niezłą ulewę, a w wiosce panowała dziwna cisza. Albo może tylko jemu tak się wydawało? Szedł kolejnymi uliczkami kompletnie przygnębiony. Ciągle myślał, myślał o niej, nie mógł tak po prostu zapomnieć, zostawić tego w spokoju. Z drugiej strony słowa zawarte w liście oraz te wypowiedziane wczoraj przez Tsunade nie pozwalały mu za nią ruszyć. Zupełnie mu się to nie podobało, ale jedynym co mógł zrobić to cierpliwie czekać aż Harumi wróci do wioski. Do tego czasu pragnął trenować tak mocno, jak tylko potrafił. Kolejne krople opadały na jego twarz, jedna po drugiej, a ich ilość z każdą sekundą nasilała się. Pogrążony w swoich rozmyślaniach, nawet nie wiedząc kiedy znalazł się tuż pod drzwiami jej mieszkania. Uchylił drzwi i zapalił światło, które rozjaśniło zaciemnione pomieszczenie. Wszedł do środka, ściągając swoje mokre ubrania. Wszędzie unosił się jej zapach, taki intensywny, miły, słodki… Jakby przed chwilą tutaj była. Zupełnie jakby zaraz miała wyjść z łazienki z tym swoim firmowym, szerokim uśmiechem i zacząć droczyć się z nim, jak to miała w zwyczaju. No właśnie, ten jej uśmiech. Przy ich pierwszym spotkaniu niewiele się uśmiechała, nie miała przyjaciół, była wredna i nikomu nie ufała, a do tego przepełniała ją chęć zemsty. Jednak z dnia na dzień pokazywała jak bardzo wartościową jest osobą, jaka kochana i miła może być, a przede wszystkim jaka wrażliwa. Przeszedł wzdłuż mieszkania, rozglądając się na wszystkie kąty. Jego zadaniem jest uporządkowanie wszystkiego, podszedł do szafy, gdzie znajdowała się jeszcze część odzieży dziewczyny. Uśmiechnął się i chwycił jasny, miękki sweter. Zaciągnął się jego zapachem, przymykając oczy. Sam dziwił się, dlaczego to robi. Chyba po prostu cholernie mu jej brakowało. Myśl, że każdy kolejny dzień będzie tak wyglądał, ściskała mu serce. Odłożył rzecz do jednego z pudeł, które znalazł na dnie szafy, to samo robiąc z pozostałymi ubraniami. Kiedy pozmywał naczynia i wszystko dokładnie uporządkował ostatni raz spojrzał na ściany w kolorze ciepłego piasku. Na myśl od razu cisnęły mu się zdarzenia, kiedy to zmusiła go wręcz do pomocy przy małym remoncie. Mimo tego, że wtedy był wściekły teraz zupełnie nie żałował. Uśmiechając się lekko pod nosem  zamknął drzwi i ruszył przed siebie.
Wchodząc tym razem do swojego mieszkania odłożył w kąt pudełko z jej rzeczami, a sam opadł bezwładnie na łóżko, wpatrując się tępo w sufit. Przecież ona żyje, jest z nią wszystko w porządku. Dlaczego więc tak się czuje? Zupełnie zdołowany, jakby nigdy więcej miałby jej nie zobaczyć. Jego rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Niechętnie podniósł się i otworzył. W progu stanął dość wysoki, starszy mężczyzna o pokaźnej, białej czuprynie. Uśmiechał się szeroko i patrzył na swojego ucznia z góry.
- Ero-sennin – rozszerzył swoje oczy na widok mistrza. W sumie to dawno się nie widzieli.
- Wpuścisz mnie do środka, imbecylu, czy będziesz mnie tutaj tak trzymał przemoczonego?! – ryknął na niego mędrzec i tym samym rozbudzając chłopaka.
- Odezwał się stary zboczeniec! – odpyskował mu blondyn, a po chwili wpuścił Jiraiyę do środka. Białowłosy wszedł do mieszkania, rozglądając się we wszystkie strony i w końcu zatrzymując wzrok na niewielkim kartonie stojącym w rogu pokoju. Na jego twarz wpełzł uśmiech, poszerzył się jeszcze bardziej, kiedy spojrzał na Uzumakiego, który wpatrywał się w krajobraz za oknem, całkowicie odcinając się od rzeczywistości. Podszedł do niego i klepnął go w plecy tak mocno, że ten aż podskoczył jak oparzony.
- Masz problem stary! Ehehe! – Wyśmiał go żabi mędrzec, nie mogąc ukryć swojego rozbawienia spowodowanym zachowaniem nastolatka.
- Pogięło Cie?! – wrzeszczał Naruto, próbując dosięgnąć ręką do miejsca na plecach, które w tym momencie niemiłosiernie go piekło. – Niby z czym mam problem, hę?! – burknął obdarzając go rozwścieczonym spojrzeniem.
- Zakochałeś się! – Oznajmił wesoło starzec, dalej śmiejąc się w najlepsze.  Blondyn wpatrywał się w niego zdziwiony, jakby starał się domyśleć o co tak właściwie mu chodzi. Dopiero po chwili, kiedy skleił wszystkie fakty zaczerwienił się i momentalnie zaczął się wykręcać.
- Coo?!?! JAA!? Nie ma mowy! Niby w kim?!?! – Protestował.
- Jak to w kim? W Harumi! A przynajmniej zachowujesz się jakby Ci serce złamała! – odpowiedział mu zupełnie rozbawiony tą sytuacją.
- Co?! Nie! – dalej się wykręcał, przybierając jeszcze bardziej różowego koloru. Po chwili namysłu stwierdził, że chyba rzeczywiście tak to wygląda. Spuścił głowę w dół, nie był w niej zakochany. Szczególnym uczuciem darzył w tej wiosce inną kunoichi, która należała do jego drużyny. Harumi była dla niego po prostu cenną przyjaciółką, z którą mógł porozmawiać o wszystkim, która potrafiła na niego ryknąć, kiedy popełniał jakiś błąd, ale również pocieszyć w chwilach, w których tego potrzebował. On z resztą oferował jej dokładnie to samo. – Po prostu brakuje mi jej. – Dodał skruszony. Mina mędrca zrobiła się już poważniejsza, wpatrywał się teraz w niego nieco zaniepokojony.
- Przestań się mazgaić! – warknął na niego. – Jesteś moim uczniem, nie rób mi wstydu! To nie ten Naruto, którego znam! Od kiedy jesteś taki miękki, co? Zachowujesz się co najmniej jakby ona umarła! Trenuj, najmocniej jak potrafisz, aby w końcu rozprawić się z Akatsuki! Wtedy i ona i ty będziecie bezpieczni i nie będzie powodu, żeby miała nie wrócić! – Skarcił go, ale widocznie tego było mu trzeba, bo uśmiechnął się pod nosem, wyraźnie nabierając pewności siebie. Z jego twarzy zeszło wszelkie zwątpienie, a pojawiła się stanowczość. Wrócił dawny Naruto.
- Ossu! Ero-sennin! Trenuj mnie! – Wykrzyczał pełen entuzjazmu. – Trenuj mnie żebym w końcu rozprawił się z tymi zbirami i sprowadził ją na powrót! – zacisnął pięść, wysuwając ją ku górze.
- Taa, a  potem będziecie mieli gromadkę dzieci. – Powiedział Jiraya, rozkładając teatralnie ręce.
- ZAMKNIJ SIĘ, STARY ZBOZCEŃCU!! – Wściekł się znowu czerwony Naruto, z jego mieszkania można było usłyszeć teraz mnóstwo krzyków irytacji blondyna i niepohamowany śmiech żabiego mędrca.
Następnego dnia pogoda była znacznie ładniejsza. Dopiero co słońce wzeszła na horyzont, a blondyn już wychodził z domu, kierując się na pole treningowe, gdzie miał spotkać się z Jirayą. O dziwo, kiedy dotarł na miejsce, po jego mistrzu nie było ani śladu. W oczekiwaniu na niego zaczął wykonywać różne ćwiczenia jak pompki, skłony i tym podobne. Po kilku godzinach oczekiwania, kiedy słońce wisiało już wysoko na niebie, a cierpliwość chłopaka sięgała granic nieoczekiwanie tuż przed nim pojawił się kłębek dymu, z którego wyłoniła się znajoma mu sylwetka. Nie należała ona jednak do osoby, której tyle tutaj oczekiwał. Tuż przed nim pojawił się mężczyzna ze swoją ulubioną książką w ręku. Jego jedne, widoczne oko było zmrużone, a maska w okolicy ust pomarszona, co wskazywało na to, że się uśmiecha.
- Yo! – przywitał się, podnosząc dłoń w stronę chłopaka.
- Kakashi-sensei?! – Zdziwił się Naruto. – A gdzie Ero-sennin?! Co ty tutaj robisz? – Zadawał kolejne pytania, nie dając szans Jouninowi na odpowiedź.
- Jiraya-sama dostał pilną misję, więc ja Cie będę trenować. – oznajmił mu jego nauczyciel, kiedy blondyn w końcu raczył się zamknąć.
- Coo?! A to stary dziad! Wczoraj jeszcze gadał tyle pięknych słów i obiecał mi , a teraz sobie idzie bez słowa, a ja tu czekam jak jakiś debil…- założył ręce na piersi i zaczął mówić sam do siebie, niczym małe dziecko.
- Miał ważny powód. A my… Z tego co pamiętam, to nie ukończyliśmy twojej techniki, prawda? – Na te słowa Uzumaki wyprostował się, uważnie wpatrując w swojego nauczyciela. Po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a on wprost trysnął entuzjazmem i zapałem do pracy.
- Yosh! Dam z siebie wszystko! – krzyknął uradowany i już miał tworzyć klony, kiedy powstrzymał go jego sensei.
- Nie gorączkuj się tak, musimy poczekać na Yamato, bo bez niego to nie wyjdzie. – Przerwał mu. Gdyby nie zasłaniająca mu twarz maska to pewnie widząc obrażoną minę Uzumakiego, z nadymanymi policzkami, można byłoby dostrzec u niego szeroki uśmiech. Potarmosił swojego podopiecznego po czuprynie i wspólnie oczekiwali przybycia użytkownika stylu drewna. 
_____________________
Ah, wena mnie przepełnia! Jutro zabieram się za kolejny rozdział ^^ notka krótka, ale jak zdążyliście zauważyć to nie jestem stworzona do pisania długich rozdziałów :) Więc w sumie norma :P Na blogu pojawiła się ankieta, prosiłabym żebyście odpowiadali, bo nie ukrywam, że ciekawi mnie czy lubicie naszą Harumi :D 
Powoli, bo powoli, ale zaczęłam nadrabiać wasze rozdziały ^^ Potrzebuję jeszcze na to trochę czasu, ale mam nadzieje, że zrozumiecie i mi to wybaczycie :) Jutro bądź pojutrze kolejny rozdział, buziaczki ^^ :* 

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 15 " List "


Następnego dnia, gdy tylko słońce wpełzło na niebo Naruto zerwał się na równe nogi. Ciągle przed oczami miał obrazy dnia wczorajszego. Wiedział, że to tylko przyjacielski wypad, ale mimo wszystko za wszelką cenę musiał zobaczyć się ze swoją przyjaciółką. Nie wiedząc kiedy, stała się częścią jego codzienności i spędzał z nią o wiele więcej czasu niż z innymi. Umył się i wybiegł w kierunku jej mieszkania. Za kilkanaście minut stał już pod jej drzwiami i pukał w nie energicznie. Niestety nikt nie otwierał. Czyżby gdzieś wyszła? Zastanawiał się. Wzruszył ramionami i pobiegł na pole treningowe. Wpadnę później, a teraz trochę potrenuje. Pomyślał i ruszył przed siebie. Zapowiadał się naprawdę przyjemny dzień, było ciepło, słońce świeciło, ale niekiedy powiewał chłodny, kojący wietrzyk. Wykonując kolejne ćwiczenia i pocąc się niemiłosiernie ciągle rozmyślał o czarnowłosej. Zastanawiał się dokąd poszła, sądząc po tym, że w mieszkaniu nie było słychać nawet szczeknięć psa to pewnie wyszła z nim gdzieś na spacer. Pogrążając się w swoich myślach i dalej ciężko trenując nie zauważył chowającej się nieśmiało między drzewami dziewczyny.  Wyglądała jakby chciała do niego podejść i porozmawiać, ale zaraz robiąc krok w przód robiła także i dwa do tyłu, czerwieniąc się przy tym nieznacznie. Dopiero kiedy niezdarnie potknęła się o kamień i wylądowała na ziemi z niemałym hałasem, chłopak zwrócił na nią uwagę.
- O! Hinata! – zawołał w jej stronę i zaraz doskoczył do niej, podając jej pomocną dłoń. Chwyciła ją nieśmiało, a z jej twarzy nie schodził rumieniec. – Co tutaj robisz? – zapytał dziewczynę, stawiając ją do pionu. Ta zaczęła coś mamrotać, niezbyt wyraźnie pod nosem, jakby próbowała za wszelką cenę wytłumaczyć się z jakiejś poważnej zbrodni. Blondyn podrapał się po głowie zdezorientowany jej zachowaniem.
- Z resztą nie ważne! – machnął ręką i uśmiechnął się do niej szeroko przez co biało oka prawie straciła grunt pod stopami. – Ojj! Hinata!! Co Ci jest?! – zapytał spanikowany łapiąc ją za ramiona i próbując przytrzymać, aby nie upadła. Dopiero po chwili dziewczyna uspokoiła się i zaczęła normalnie rozmawiać z Uzumakim. Wyjaśniła mu, że po prostu przechodziła i zauważyła, że trenuje.
- Poza tym… dawno się nie widzieliśmy, Naruto-kun. – Wypaliła nagle, ale była to najszczersza prawda. Ostatnimi czasy nie widywał się ani z nią, ani z innymi swoimi przyjaciółmi. – Odkąd Harumi-san wylądowała w szpitalu nie spotykałeś się z nami wszystkimi. – Kontynuowała, drapiąc się niezręcznie po policzku. Wpatrywał się w nią zaskoczony, zupełnie stracił rachubę dni. Z początku próbował wmówić sobie do głowy, że to nie prawda, lecz po dogłębniejszym przemyśleniu sprawy stwierdził, że Hyuuga ma odrobinę racji.
- Przepraszam, trochę głupio to wszystko wyszło. Może spotkamy się dzisiaj wszyscy? Pójdziemy na grila! – Zaproponował z uśmiechem na twarzy. Hinata zaś przybrała różowego koloru, ale przytaknęła wyraźnie ucieszona. Porozmawiali jeszcze kilka minut po czym dziewczyna ruszyła w swoją stronę.
Dochodziła godzina siedemnasta, blondyn już gotowy wyszedł ze swojego domu i ruszył w kierunku centrum wioski, gdzie miał się spotkać z przyjaciółmi. Część męska towarzystwa była już na miejscu, podszedł do nich i przywitał się uściskiem dłoni z każdym.
- Gdzie dziewczyny? – Zapytał, dosiadając się do kolegów.
- Powiedziały, że po drodze wstąpią jeszcze po Harumi – odpowiedział mu Kiba, uważnie przyglądając się reakcji Naruto. Ten słysząc jej imię wzdrygnął się lekko, ale zaraz uśmiechnął pod nosem.
- Rozumiem. – oznajmił, rozsiadając się wygodniej.
- Naruto, czy Ciebie łączy coś z Harumi? – Zapytał Inuzuka, nie owijając w bawełnę. Blondyn otworzył szerzej oczy i lekko się zarumienił.
- Skąd CI to przyszło do głowy? Nie! – wykręcił się szybko. Kolega wyjaśnił mu, że ostatnio strasznie dużo czasu ze sobą spędzają i tak to po prostu wygląda. Jednak po wytłumaczeniu jinchuurikiego wszyscy nabrali pewności, że pomiędzy tą dwójką nic się nie zmieniło od początku ich znajomości. Wszyscy czekali teraz cierpliwie na swoje przyjaciółki, bez których zabawa nie mogła się zacząć.

Tymczasem Sakura, Ino, Hinata i Ten Ten znajdowały się tuż przed drzwiami czarnowłosej. Pukały już dłuższą chwilę, lecz nie było żadnego odzewu.
- Czyżby jej nie było? – zastanawiała się Hinata. Wszystkie miały już odchodzić, kiedy Yamanaka bez chwili zawahania przekręciła klamkę. Jak się okazało drzwi były otwarte. Smiało weszła do środka, a tuż za nią pozostała trójka. Mieszkanie było czyste, ale widać było, że ktoś tutaj niedawno był. Szafki były pootwierane na rozcież, a w nich nie było połowy ubrań. Naczynia w kuchni pozostawione w zlewie, a balkon uchylony. Dom był wyraźnie pusty. Białooka podeszła do stolika, na którym pozostawiona była kartka. Uniosła ją, przybliżając bliżej oczu i czytając kolejne słowa na niej zawarte. Już w trakcie studiowania zawartości białego papieru złapała się za usta, wyraźnie smutniejąc. Widząc jej zachowanie, dziewczyny od razu do niej podbiegły.
- Co to jest? – Zapytała się Sakura.
- Harumi-chan… - wydukała Hyuuga.
- Co z nią? – ponaglała ją Ino.
- Odeszła z wioski… - dokończyła granatowo włosa, a w pokoju zapanowała cisza. Wptarywały się w siebie zdezorientowane by po chwili rzucić się na kartkę. Każda chciała samodzielnie przeczytać wiadomość od Nakaze, otrzymać chociaż słowo wyjaśnień. Niestety w liście nic takiego się nie zawierało.
- Musimy to pokazać Naruto – powiedziała pewnie Hyuuga.
- Ale przecież ona prosi, aby za nią nie podążać. Znacie Naruto, nie zatrzymamy go tutaj. – Powiedziała smutno Sakura.
- Prędzej czy później i tak się dowie. – oznajmiła Ten Ten. – Z resztą naszym obowiązkiem jest mu to przekazać. Dobrze wiecie, że oni mieli ze sobą najlepszy kontakt. Kto wie, czy nie było między nimi czegoś więcej. – Mówiąc to spojrzała na jeszcze smutniejszą w tym momencie twarz Hinaty. Przykro było patrzeć na tą zakochaną dziewczynę. Wszyscy dobrze wiedzieli co czuła do Naruto, tylko on sam zdawał być ślepym na jej uczucia. Serce jej się krajało kiedy pomyślała, co musi czuć słysząc, że może go coś łączyć z właściwie nową osobą w wiosce. Z drugiej strony uważała, że zupełnie do siebie nie pasują. Nie zastanawiając się dłużej, cała czwórka pobiegła w stronę baru, gdzie odbyć miało się spotkanie. Kiedy dotarły na miejsce, spokojnie weszły do środka, nie robiąc zbytniego szumu. Podeszły do stolika, gdzie uśmiechami przywitali ich znajomi im chłopcy. Usiadły koło nich bez żadnego słowa. Dalej wahały się, czy po prostu nie zostawić sobie tej informacji dla siebie. Czekały na moment, aż któraś zacznie, lecz chyba żadna się do tego nie paliła.
- A gdzie Harumi? – Ich ciszę przerwał blondyn, który wyraźnie zainteresował się powodem, przez który nie było z nimi jeszcze jednej przyjaciółki. Widząc smutne wyrazy każdej kobiety podenerwował się.
- Naruto… - zaczęła Sakura dosyć niepewnie, lecz widząc rosnącą w nim irytacje postanowiła nie czekać dłużej. Jednym tchem opowiedziała mu o znalezionym liście i wręczyła mu daną rzecz. Rozłożył pospiesznie papier i zaczął czytać jego zawartość.

Nie wiem kto jako pierwszy przeczyta ten list, ale mam nadzieje, że będziesz to Ty, Naruto. Jeżeli jednak zdarzy się tak, że znajdzie go ktoś inny, byłabym wdzięczna abyś przekazał/a go jemu.
Powiem to krótko, bo na więcej mnie nie stać. Odchodzę z wioski, nie mogę tutaj dłużej zostać. Muszę się dowiedzieć, kim tak naprawdę jestem. Mam teraz w głowie miliony pytań, na które muszę koniecznie znaleźć odpowiedź. Jeżeli to co mówiłeś o moim kek kei genkai jest prawdą to nie mogę dłużej tutaj zostać. Wszystko ze mną w  porządku, po prostu zdaję sobie sprawę z zagrożenia jakie wisi nad wioską, kiedy w niej przebywam. Ja też będę dużo bezpieczniejsza przemieszczając się, więc proszę nie martw się i nie wyruszaj za mną. Tym razem nic to nie da. Kiedyś na pewno się spotkamy, jesteś moim najlepszym przyjacielem. Ty, jak i reszta osób poznanych tutaj. Daliście mi tyle ciepła i radości,  jakiego nigdy wcześniej nie znałam. Przy was mogłam szczerze się uśmiechać, ale także poczuć jak to jest, gdy ktoś podaje Ci pomocną dłoń w sytuacjach, w których jej potrzebujesz. Nie jeden raz uratowałeś mi życie, za co Ci bardzo dziękuje. Nie martw się, dzięki Tobie zrozumiałam jego wartość i nie mam zamiaru umierać. Mam nadzieje, że twoje marzenie się spełni, wierze w Ciebie i mam nadzieje, że kiedy następny raz Cie zobaczę, będziesz już Hokage. Nie zostanę sama, jest ze mną Hideki. Mam jednak małą prośbę, kiedy będziesz patrzył w gwiazdy – pomyśl o mnie. Każdego wieczoru ja będę myślała o Tobie, jak i o reszcie wioski z nadzieją, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Nie przedłużając, dziękuje za wszystko i do zobaczenia. Pozdrów wszystkich!

PS. Dziękuje też za wczoraj.
Harumi
Kończąc  to czytać, ścisnął swoje palce bardziej na papierze. Przygryzł wargę widocznie zdenerwowany i zerwał się na równe nogi.
- Co ona sobie wyobraża?! – krzyknął i już miał wychodzić z lokalu, kiedy został pociągnięty za nadgarstek i na powrót usadzony na miejscu. To Sakura, która stanowczo zabroniła mu dalszych poczynań.
- Co jest?! – zapytał zdezorientowany. – Nie mogę tutaj tak siedzieć! Muszę za nią wyruszyć! Sprowadzić ją z powrotem! – krzyczał, powodując, że wszyscy wpatrywali się w niego smutno.
- Nie możesz – odpowiedziała mu surowo Sakura i spojrzała na niego karcącym wzrokiem, który od razu doprowadził go do pionu. – Poprosiła Cie o zostawienie tego w spokoju, musisz uszanować jej decyzję. – Kontynuowała nie dając mu szansy na odpowiedź.
- Poza tym, ona ma nieco racji. Prawdę mówiąc to bezpieczniejsze dla niej jak i dla wioski jest kiedy się przemieszcza. – Wtrącił Shikamaru, który najspokojniej ze wszystkich zareagował na tę wiadomość. – Proponuje Ci się uspokoić i nie robić niczego na własną rękę. Najlepiej idź z tym od razu do Hokage. Mogę iść z Tobą, jak chcesz. – Zaproponował. Blondyn widocznie ucieszony ofertą pomocy młodego Nary od razu skierował się do wyjścia.
- Powiedzcie nam od razu jak poszło! – Krzyknęła do wychodzących przyjaciół Ino, ostatnim co usłyszała było ich pewnie wykrzyczane „ Hai!”.
Za kilkanaście minut znaleźli się tuż pod gabinetem ślimaczej księżniczki. Shikamaru zapukał do środka, ale Uzumaki widocznie nie miał zamiaru czekać na specyficzną komendę i bez pozwolenia wkroczył do pomieszczenia. Zdenerwowana jego zachowaniem blondynka już miała wydać z siebie niewyobrażalny ryk, ale kiedy zobaczyła jego poważną i stanowczą minę od razu ucichła. Odebrała kartkę papieru, którą położył z hukiem na jej biurku i poczęła czytać. Już po kilkunastu sekundach przygryzła wargę, wydając z siebie ciche przekleństwo niezadowolenia. Zaraz jednak odłożyła ją i odetchnęła, przymykając oczy.
- No i? – przerwał ciszę jinchuuriki, domagając się natychmiastowej odpowiedzi.
- Nic. Myślę, że skoro taka była jej wola, powinniśmy ją uszanować. – oznajmiła, lecz widać było, że i jej się to niespecjalnie podoba.
- Jak to?! Musimy coś zrobić! Ona w ogóle może sobie odejść od tak?! – protestował Naruto.
- Może. Właśnie o to chodzi, że może. Teoretycznie nie jest członkiem wioski, nie jest naszym ninją, więc może opuścić osadę kiedy tylko ma ochotę, bez żadnych konsekwencji. Skoro taka jest jej decyzja, musimy zostawić to tak jak jest. – Obaj jej ‘goście’ wyraźnie posmutnieli. Zrezygnowanie mieli już opuszczać jej gabinet.
- Mam do Ciebie prośbę, Naruto. – zawołała go, kiedy stał już  w progu. – Mógłbyś posprzątać jej mieszkanie i przynieść mi klucze? Nie musisz tego zrobić dzisiaj, bo jest już późno. Może być jutro.
- Tak szybko chcecie o niej zapomnieć?! – wściekł się. – Przecież ona może w każdej chwili wrócić!
- Uspokój się! – wrzasnęła na niego Tsunade, powoli tracąc nad sobą kontrolę. – Ja też to przeżywam! Traktowałam ją jak członka Konohy! Jednak nie mam wpływu na jej decyzję! Masz rację, może w każdej chwili wrócić i myślę, że prędzej czy później to zrobi! Gwarantuje Ci, że jak to się stanie przyjmę ją z otwartymi ramionami! Jednak mieszkanie nie może tak stać, zapuszczone! Jeśli nie chcesz to wyśle tam kogoś innego.
- Nie trzeba, zrobię to – odpowiedział odwracając się do niej plecami i wychodząc z pokoju. Widać było, że jej słowa na niego podziałały i co nieco mu uświadomiły.  
_______________________________
Ohayo minna! Harumi wraca z mega dawką weny! Skończyłam właśnie rozdział, ale już mam pomysł na kolejny! Więc zapewne jutro zabieram się do pisania i ukaże się niebawem :3 Ten tydzień mam wolny, grafik co nieco się rozluźnił. Dziękuje, że cierpliwie poczekaliście na mnie oraz za wyrozumiałość. Muszę jeszcze ponadrabiać niektóre wasze blogi cukieraski, ale to może trochę potrwać, bo nie ukrywam, u niektórych mam caaałkiem spore zaległości ;d;d Co do tego snu to poczekajcie jeszcze trochę, z rozdziału na rozdział wszystko będzie się wyjaśniać, więc nie myślcie, że o nim zapomniałam albo, że tak to zostawię  :D No i jeszcze jedna rzecz, jak podoba wam się nowy szablon? Mi osobiście się spodobał i serdecznie dziękuje za niego Akumie :* Naprawdę długo czekałam, żeby jakaś szabloniarnia podjęła się tego zadania! Polecam tę szabloniarkę! :) Link do strony znajdziecie w zakładce " Linki " :) Nie przedłużając... Miłego czytania! :) :*

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 14 " Randka"


- Haruumi! – po raz kolejny dzisiejszego dnia blondyn musiał wyrywać dziewczynę z zamyśleń. W ogóle od kilku dni chodziła jakby z głową w chmurach, zupełnie nie słuchając co do niej mówi. Dziewczyna wzdrygnęła się i odwróciła energicznie głowę w stronę chłopaka.
- C-Co? – odezwała się jakby zdziwiona nagłym podniesieniem tonu chłopaka, który teraz miał nadymane policzki i nie wyglądał na zbyt zadowolonego.
- Co się z Tobą dzieje, przecież pytałem się Ciebie o coś przed chwilą! – dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, zupełnie nie czuła aby jakiekolwiek słowo dotarło do jej uszu.
- Przepraszam, zamyśliłam się…- spuściła lekko wzrok ze skruszoną miną. Zaniepokoiło go to, więc podszedł bliżej i położył jej swoją rękę na ramieniu.
- Co jest? – zapytał teraz już  z lekką troską w głosie.
- Ciągle w głowie mam ten sen…- zaczęła.
- Mówiłem daj spokój! To tylko sen! – przerwał jej i wyszczerzył w szerokim uśmiechu, dodając tym samym nieco otuchy. – Niech stracę, zabieram Cie na ramen! – krzyknął z entuzjazmem. Nie mógł nie dostrzec tego błysku w oku czarnowłosej, kiedy usłyszała nazwę jej ulubionego dania. Zerwała się na równe nogi i wysunęła szybkim krokiem na przód. Jednym ruchem złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę baru.
- Itadakimasu! – krzyknęli jednocześnie zaraz po otrzymaniu swoich porcji i zaczęli zajadać się specjałem dziadka Ichiraku. Tak jak sądził, po pierwszym skosztowaniu potrawy Harumi wyglądała już nieco promienniej i weselej.  Nigdy nie był w stanie wyjść z podziwu, jak bardzo ramen potrafi zmienić jej humor i zachowanie. Uśmiechnął się pod nosem widząc, że znów z nią lepiej. Patrzenie na nią taką zamyśloną i smutną było jedną z tych rzeczy, których nie lubił najbardziej.
Dziewczyna ciurkiem wypiła zawartość miski do ostatniej kropelki i nabierając oddechu po posiłku odłożyła energicznie naczynie czemu towarzyszył charakterystyczny stukot, kiedy spotkało się z blatem.
- Wracając do tego snu – zaczęła, lecz tym razem nie brzmiała już tak przygnębiająco. Jednak na sam wyraz „ sen” Uzumaki spuścił głowę załamany. Myślał, że jest już po sprawie i udało mu się odciągnąć ją od tych myśli.
- Znowu zaczynasz…- powiedział przewracając oczami. Popatrzyła na niego nieco zdezorientowana jego zachowaniem, lecz zaraz zmarszczyła swoje czoło.
- To poważna sprawa, Naruto! – podniosła na niego głos przez co przygryzł wargę z poirytowania.
- Żadna sprawa, zwykły sen! – odwdzięczył jej się także wyższym tonem, zaraz jednak otworzył szerzej oczy i wpatrywał się w dziewczynę ze zdziwieniem.
- Co jest? – zapytała lekko wystraszona jego zachowaniem. Na jego twarz wpełzł szyderczy uśmieszek, przez który dziewczyna musiała aż przełknąć ślinę.
- Czyżbyś się o mnie martwiła, H a r u m i – c h a n ? – Przeliterował jej imię i nachylił się nad nią nieznacznie. Momentalnie przybrała buraczany kolor i odepchnęła od siebie chłopaka.
- BAKA ! – krzyknęła dalej nie mogąc zapanować nad rumianymi wypiekami na jej policzkach. – Coś ty sobie ubzdurał, wychodzę ! – Podniosła się z siedzenia lecz zaraz została pociągnięta za nadgarstek i na powrót wróciła na miejsce.
- Żartowałem tylko – powiedział wyraźnie pokazując jej rząd swoich białych zębów.
- Bardzo śmieszne- wysyczała.
- Ja bym się na twoim miejscu zaczął martwić czymś innym, a nie mną. – Doskonale czuł na sobie teraz jej pytający wzrok i zainteresowanie, które ją ogarnęło.
- O czym mówisz dokładnie? – zapytała całkowicie się uspokajając  i sięgając po szklankę wody. Upiła kilka łyków i cierpliwie czekała na dalsze słowa blondyna.
- O twoim kek kei genkai – słysząc te wyrazy wzdrygnęła się lekko, co nie ubiegło jego uwadze. – Masz nietypową zdolność, na Ciebie także polują jak już wiemy Akatsuki, a poza tym może się na Ciebie czaić więcej oprychów. – Kontynuował. Obserwował każdy jej ruch, każde spięcie mięśni, a także wzrastającą w niej złość.
- Skąd wiesz, że to ja jestem tą osobą?! – krzyknęła. – Z tego co wiem to powinnam używać wtedy wszystkich żywiołów czakry, jednak moje umiejętności pozostały takie jakie były. To tylko głupia pomyłka, a wy wszyscy siejecie panikę! – Wpatrywał się w nią przez chwilę zdziwiony jej podniesionym głosem, lecz zaraz po raz drugi szarpnął dziewczynę, aby ponownie usiadła.
- To jest założenie, powinnaś zacząć trenować i sprawdzić czy to prawda. - Te słowa jednak niezbyt ją przekonały. – Nie chciałabyś sprawdzić czy możesz strzelać wodą, albo przenosić głazy? – Poluzował swój ton, zakładając ręce za głowę i huśtając się na krześle. – Taka umiejętność to ekstra sprawa!
- A pomyślałeś, że ja tego nie chce? – zapytała o dziwo spokojnie, spoglądając teraz prosto w jego błękitne tęczówki. – W swoim życiu miałam tylko jeden cel, znalezienie zabójcy swoich rodziców. Teraz, kiedy wszystko tak się potoczyło… Chciałabym wieść normalne, spokojne życie. – Mówiąc to w jej oczach można było ujrzeć lekkie rozmarzenie, a jej usta wykrzywiły się lekko ku górze. – Poza tym… - tutaj lekko się zawahała, a jej delikatny uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił. – Myślisz, że chce dopuścić do siebie myśl, że moi rodzice, których kochałam nad życie… Nie powiedzieliby mi prawdy? – Między nimi zapanowała niezręczna cisza.  Naruto kompletnie nie miał pojęcia, że czarnowłosa tak to przeżywa. Skarcił siebie w myślach za to, że nie podszedł do tej sprawy bardziej delikatnie. Mimo tego, że czuł się o wiele dojrzalszy niż sprzed kilku laty to nadal potrafił wykazać się nie lada głupotą. Dosłownie zabrakło mu słów, ich milczenie przerwał właściciel baru, który właśnie wyszedł z dalszej części lokalu, zapewne po zapłatę. Uzumaki bez słowa wyjął plik pieniędzy za dwie porcje, niemało się zdziwił kiedy zauważył, że właściciel kręci głową, nie chcąc przyjąć zapłaty.
- Za mało? – Zapytał zdezorientowany i jeszcze raz przeliczył banknoty znajdujące się w jego dłoni. Wszystko jednak zgadzało się co do grosza.
- Dzisiaj na koszt firmy! – Zawołał staruszek wywołując u blondyna szeroki, szczery uśmiech. Dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
- Widzisz Naruto jest dla mnie jak wnuk! Przychodzi tutaj od małego i jest moim stałym klientem. – Wytłumaczył jej starzec ubrany w biały fartuch. Jinchuuriki podniósł dumnie głowę wsłuchując się w słowa Ichiraku. – Więc to wiadome, że jeżeli przychodzi na swoją pierwszą randkę, w dodatku z taką piękną dziewczyną, nie mogę pozwolić mu płacić! – oznajmił wesoło, za to dwójce ninja zupełnie to nie rozbawiło, a wręcz przeciwnie.
- RANDKA!!!??? – oboje cali czerwoni podnieśli się z krzeseł. Oboje zaczęli opowiadać w tym samym czasie, że są tylko przyjaciółmi, że nich ich nie łączy… Jednak z tego bełkotu nic a nic nie dało się zrozumieć. W pewnym momencie Uzumaki chwycił dziewczynę za nadgarstek i wyciągnął ze sklepu.
- Co ty robisz?! – wściekła się. – Przecież trzeba mu wyjaśnić, że to nieporozumienie!
- Czekaj! Niech myśli, że to randka. Przynajmniej nie będę musiał płacić. – Spojrzał na nią błagalnym wzrokiem. Chwilę przyglądała mu się widocznie zła na niego, ale zaraz zachichotała słodko, przypominając sobie całą tą sytuację sprzed chwili.
- Niech Ci będzie – powiedziała po chwili namysłu i wspólnie  skierowali się wzdłuż głównej ulicy. Szli przez chwilę w milczeniu, jednak tym razem jako pierwsza odezwała się dziewczyna.
- Więc… Nigdy nie byłeś na randce? – zapytała zaciekawiona, blondyn słysząc to stanął jak na baczność. Mimo, że widziała w tym momencie tylko jego plecy, domyślała się, jak czerwony jest teraz na twarzy.
- Nie…- w końcu wyksztusił z siebie. Był kompletnie zażenowany. – Wielokrotnie próbowałem zaprosić Sakurę-chan, ale zawsze mi odmawiała… - wytłumaczył. Czekał na jakieś chichoty czy coś w tym stylu jednak zamiast tego panowała błoga cisza. Odwrócił się do dziewczyny energicznie.
- No dalej, możesz się śmiać! – Stanął jak wryty kiedy zobaczył jej lekki, ciepły uśmiech.
- Nie mam się z czego śmiać, ja też nigdy nie byłam na randce- powiedziała wysuwając się na przód.- Ale w sumie to ponoć na niej jesteśmy, więc oboje mamy za sobą ten pierwszy raz. – Powiedziała wesoło i ruszyła wprost przed siebie. Stał chwilę wpatrując się w oddalającą sylwetkę dziewczyny i kiedy zaczęła znikać mu sprzed oczu, zerwał się i do niej dobiegł.
- Randka? – ponownie zapytał, jakby niedowierzając. Zupełnie nie wiedział jak się zachować, nie krył również swojego skrępowania tą sytuacją.
- Masz coś przeciwko? Przecież jedna randka nie musi oznaczać , że jesteśmy parą. Załóżmy, że jest to takie przyjacielskie spotkanie. – Rzuciła  z uśmiechem, przez co i kąciki chłopaka uniosły się ku górze.
- To gdzie idziemy? – zapytał z entuzjazmem.
- Nie musisz mnie nigdzie zabierać, przecież byliśmy już na ramen. Możemy uznać to za koniec.
- Ale ja chcę – odpowiedział i chwycił dziewczynę za nadgarstek, ciągnąc w stronę pobliskiego straganu z lodami. Podszedł do właściciela i kupił jednego, podwójnego loda. Ułamał go na pół i wręczył jedną część czarnowłosej, która nie mogła ukryć wypieków na swojej twarzy.
- Dziękuje- powiedziała nieśmiało, odbierając smakołyk. Czuła się zupełnie inaczej niż zwykle, była bardziej skrępowana, a przecież nigdy nie miała takich problemów przy nim. Ugryzła kawałek i delektowała się miętowym smakiem.
Zaliczyli już kilka straganów z grami i loteriami. Słońce powoli chowało się poza horyzont, powlekając niebo intensywnie pomarańczową barwą. Mimo początkowej napiętej atmosfery, teraz świetnie się bawili i śmiali. Zupełnie zapominając, że są na rzekomej randce. Zachowywali się jak zawsze, wygłupiając i rozmawiając na wszystkie tematy.
- Będę się już zbierać.- Powiedziała nieco zmęczonym głosem, lecz nadal szczerze się uśmiechając.
- Odprowadzę Cię. – Zaproponował.
- Nie trzeba, poradzę sobie. – Odpowiedziała nawet na niego nie patrząc.
- Przecież to ponoć randka! Moim obowiązkiem jest Cie odprowadzić! – Popatrzyła na niego zdziwiona, lecz nie protestując, po prostu się zgodziła. Po kilkunastu minutach stali już pod drzwiami jej mieszkania i nieco speszeni całą sytuacją zastanawiali się w jaki sposób mają się pożegnać.
- No to…- Zaczął Uzumaki czerwieniąc się.- Wiesz, chyba powinien być jakiś... Z resztą nie ważne! – Zawahał się w ostatniej chwili, nie kończąc zdania.
- Mów. – Nakazała mu dziewczyna.
- B..B..BBB- zaczął się jąkać.
- Mów ! – Ponagliła go już bardziej zdenerwowana.
- Buziak!! – krzyknął zamykając przy tym oczy i odwracając zażenowany i zawstydzony głowę w bok.
- Chyba Cię pogięło! – powiedziała próbując ukryć swoje palące policzki. Blondyn spuścił głowę i wypowiedział ledwo dosłyszalne „ Tak, wiem”. Harumi chociaż dłuższą chwilę spierała się z samą sobą w środku szybko podeszła do chłopaka i cmoknęła go w policzek, po czym zniknęła za drzwiami swego mieszkania. Oparta o ścianę, spłynęła po niej, opadając na pośladki i zakrywając dłońmi swoje wypieki. Zupełnie nie wiedziała dlaczego to zrobiła, zwyczajnie nie mogła się powstrzymać. Chęć podziękowania mu w jakiś sposób za tak miło spędzony dzień była od niej najzwyklej w świecie silniejsza. Chociaż może w sumie chodziło jej o coś więcej? Nie chciała się nad tym dłużej zastanawiać i wolnym krokiem ruszyła do łazienki.
Tymczasem blondyn zupełnie zszokowany tą sytuacją stał jak wryty, trzymając się za policzek, po którym w dalszym ciągu rozchodziło się przyjemne ciepło. Czuł na sobie jej zapach i miękkość jej ust, pomimo tego, że był to dosłownie ułamek sekundy. Dopiero po porządnym odetchnięciu był w stanie się ruszyć i skierować do domu.
Rano obudziło ją coś zimnego i mokrego, muskające jej rękę. Jak się okazało był to mały Hideki, który kiedy tylko ujrzał jej niebieskie tęczówki zamerdał przyjaźnie ogonkiem. Przytuliła go do siebie lecz po chwili ubrała na siebie swój strój i ruszyła w stronę głównego budynku wioski. Chciała wziąć jakąś misję, za długo siedzi ostatnio w domu. Kiedy stanęła przed gabinetem Hokage usłyszała dość silnie podniesiony głos ślimaczej księżniczki oraz dwa inne. Jeden należał do kobiety, a drugi do mężczyzny. Chrypka i sposób wymowy wskazywały, że były to osoby w nieco starszym wieku. Postanowiła nie przeszkadzać i już miała odchodzić kiedy ze środka dobiegły do niej dwa słowa.
- Harumi Nakaze jest zagrożeniem dla wioski! – odezwał się głos starszej kobiety. – Jej pobyt tutaj może sprowadzić na wioskę zagładę! Nie tylko Akatsuki jej szuka, kiedy inni dowiedzą się, że przebywa w tej wiosce, niewykluczonym będzie wojna.
- Czy nie boisz się konsekwencji swojej lekkomyślności i nadmiaru dobroci, jakim obdarzasz tą dziewczynę? – dodał męski głos. Czarnowłosa zacisnęła pięści tak mocno, jak tylko umiała.
- Harumi wiele zrobiła dla nas, jest naszym przyjacielem, nie mogę jej tak po prostu wyrzucić! – sprzeciwiała się ślimacza księżniczka.
- W takim razie co zrobisz gdy zaatakują osadę  z jej powodu? Ona musi stąd zniknąć, nie ma innego wyjścia.
- Nie przejmujcie się tym, jestem Hokage liścia! Jeżeli będzie trzeba to oddam życie, żeby chronić członków Konohy! – walnęła w biurko powodując tym samym, że pękło w pół. Czarnowłosa uśmiechnęła się pod nosem i pozwoliła, aby kilka łez spłynęło po jej policzkach. Następnie skierowała się do swojego mieszkania i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Biorąc na ręce Hidekiego spojrzała z lekkim smutkiem w oczach na wnętrze pomieszczenia i stolik, na którym leżała pojedyncza, samotna biała kartka, która wszystko powinna załatwić… 
_____________________________
No cześć wam ^^ Rozdział ukazuje się w piątek, tak jak obiecałam^^ Przyznam szczerze, że nie mam siły czytać tego drugi raz. Notka troszkę luźniejsza :) Akcja pojawi się już za niedługo... Przepraszam was, ale po prostu nie chce się z nią spieszyć. Mam nadzieje, że wam to nie przeszkadza^^ Buziaczki dla was :*  

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Informacja

Kochani, Kochani, Kochani! 
Chciałam was przeprosić za tak długą nieobecność. Niestety nie było mnie dosyć długo w domu, a kiedy wróciłam okazało sie, że mój Internet umarł :< Niektóre blogi nadrabiałam na telefonie jednak nie jest to jakaś wyższa technologia i zalogować się na blogspota to problem nie mówiąc już o dodaniu komentarza... Także przepraszam was, postaram się nadrobić to jak najszybciej. Jak najszybciej też postaram się napisać nowy rozdział. Myślę, że powinien spokojnie pojawić się do piątku. Przepraszam was za te opóźnienia jednak mój grafik ani trochę się nie rozluźnił, wręcz przeciwnie! Jejku, chciałabym pozałatwiać wszystko i wrócić do was tutaj, pisać i komentować regularnie... No, ale niestety narazie nie zapowiada się na to żebym miała więcej czasu. Zapewniam was jednak, że w każdej wolnej chwili będę tutaj zaglądać i na wasze blogi również :* 
BAJU <3 

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 13 " Zmartwienie"



Otworzyła oczy, ukazując tym samym światu swoje niebieskie tęczówki. Przeciągnęła się leniwie i ziewnęła spoglądając na dalej śpiącego, małego pupila. Przez okno wpadały ciepłe promienie słoneczne, które zwiastowały kolejny piękny i letni dzień. Czuła się już o wiele lepiej, nie miała właściwie żadnych problemów z poruszaniem się. Wyszła na balkon i odetchnęła świeżym powietrzem, uśmiechając się przy tym sama do siebie. Kierując się następnie do kuchni, spożyła szybki, ciepły posiłek jakim była najzwyklejsza jajecznica i ubrała się. Zostawiając Hidekiego samego w domu wyruszyła do głównego budynku wioski.
- Wejść! – usłyszała stałą komendę, tuż po tym jak zapukała kilka razy w drewniane drzwi. Przekraczając próg, jej oczom ukazała się biuściasta piękność, siedząca przy biurku.
- Harumi- powiedziała lekko zdziwiona- Już wydobrzałaś? – zapytała dziewczynę na co ta posłała jej lekki uśmiech i kiwnęła twierdząco głową.
- Chciałam dostać jakąś misję- zaczęła od razu czarnowłosa.
- Jesteś pewna? Nie za wcześnie? – dopytywała się Tsunade z troską w głosie.
- Fajnie się odpoczywa, ale gorzej z pieniędzmi. – podrapała się po głowie, szczerząc przy tym swoje zęby.
- Rozumiem – westchnęła ślimacza księżniczka – Jednak nie mam dzisiaj nic konkretnego, zwykłe prace domowe w okolicach wioski, może być?
- Pewnie, żadna praca nie hańbi – odpowiedziała Nakaze po czym przejęła zwój z adresami posiadłości i zadaniami do wykonania. Po szybkim przestudiowaniu jego zawartości pożegnała się i ruszyła do pracy.
Powyrywała chwasty już z kilku ogródków, wraz z pomocą swoich klonów. Do tego takie czynności jak pranie, czy prasowanie także nie sprawiły jej żadnych problemów. Kiedy wykonała ostatnie zadanie jakim było wydojenie krów w pewnym gospodarstwie, znajdującym się tuż obok wioski, padła wykończona na ziemię. Kilka godzin ciężko pracowała, ale żeby mieć taką zadyszkę, po zwykłych pracach domowych? Zdecydowanie odczuwała skutki braku treningu i leczenia. Słońce już powoli zachodziło, a ona dalej leżała na miękkiej, zielonej trawie. Przymknęła oczy i nie wiedząc kiedy, zasnęła.
- Babuniu Tsunade, widziałaś może Harumi? Nigdzie jej nie ma – zapytał blondyn, wchodząc do gabinetu Hokage.
- Tak, wzięła dzisiaj trochę misji, pewnie teraz gdzieś odpoczywa. – odpowiedziała mu kobieta zanurzona wręcz w dokumentach, od których widać było dosłownie pękała jej głowa.
- Rety, i nic mi nie powiedziała? –  burknął pod nosem i nadymał policzki. – Ciekawe, gdzie ona może być, mogła się przynajmniej odezwać… -  chrząkał ledwo dosłyszalnie, a na głowie hokage pojawiła się niebezpiecznie pulsująca żyłka.
- NARUTO!! – wydarła się i rzuciła w niego zwojem z zadaniami , które wzięła czarnowłosa.- MASZ, POSZUKAJ JEJ, ALE WYJDŹ MI STĄD I MNIE NIE DENERWUJ!! – krzyknęła dwa razy głośniej i walnęła pięścią w ścianę, co spowodowało jej doszczętne zniszczenie. Chłopak przełknął ślinę wystraszony.
- Hai! – odpowiedział szybko i spanikowany opuścił jej gabinet.

Przemierzała przez ciemny, gęsty las. Nie, zaraz… Przemierzała? Nie, to nie to… Raczej uciekała przed czymś , tylko przed czym? Niewiele mogła dojrzeć, wszystko było za jakąś dziwną, ciemną mgłą. Spojrzała w dół, na swoje ręce, w jednej z nich widniał kunai. Przejechała wzrokiem także po swoim stroju, który był typowo bojowy. Skakała z drzewa na drzewo, nie wiedziała czemu, ale czuła, że musi jak najszybciej biec przed siebie. Kiedy nagle… <BAM!!> Wielki wybuch tuż za nią. Z drugiej strony wyłania się ciemna sylwetka i kieruje w nią wielkie ostrze, odskoczyła w samą porę. Zaraz jednak postać  pojawia się tuż przy niej i wymierza jej mocny cios, przez który wbija się w ziemię. Składa dwa palce razem i próbuje wykonać technikę, lecz to na nic. Kolejne ciosy spadają na jej ciało, powodując tym samym niewyobrażalny ból. Jej umysł ucieka w ciemną nicość… kiedy nagle? Jej oczom ukazuję się błękitne światło, które rozchodzi się po całej tej ciemności. Nagle jakby odzyskuje kontakt z rzeczywistością. Łapie oddech i otwiera szeroko oczy. Ale zaraz? Gdzie ona jest? Gdzie się podział tamten przeciwnik, co z tym światłem? Miliony pytań przelatywało przez jej głowę. Musi biec, dalej… Tylko dlaczego? Dlaczego w całej sobie czuje niewyobrażalny lęk i obawę, że coś złego się stanie. Przyspiesza kroku, kiedy nagle jej oczom ukazują się dwie sylwetki w oddali. Próbuje je dostrzec, lecz jest zbyt daleko celu. Biegnie więc jeszcze szybciej, coraz wyraźniej widzi, że ze sobą walczą, w koło pełno krwi… W pewnym momencie dostrzega blond czuprynę, a jej serce zaczyna szybciej bić. To on, jej przyjaciel, jest tego pewna. On walczy, coraz bardziej czuje te szaleńcze pokłady czakry. Ale zaraz kim jest ten drugi? Nie może dostrzec jednak jego twarzy, tak jakby jakaś nieznana poświata albo coś w tym stylu usilnie próbowała nie dopuścić jej wzroku do tej twarzy.
- Naruto – próbuje go zawołać, lecz z jej ust nie wydobywa się żaden dźwięk, łapie się za gardło i coraz bardziej łapczywie próbuje wydobyć z siebie chociaż maleńki pisk – zupełnie na nic. Jednak tylko kilka metrów dzieli go od niego, zaraz mu pomoże, choćby się waliło i paliło, nie da mu walczyć samemu. Nie zdąża jednak, wielka katana przebija chłopaka na wylot, wszędzie, nawet na nią padają szkarłatne krople z jego ciała. Patrząc na jego  wykrzywioną w grymasie bólu twarz czuje, że serce ściska ją jeszcze bardziej, a z oczu zaczynają wypływać łzy. Spogląda w jego niegdyś błękitne tęczówki, w których widniał charakterystyczny blask, radość, chęć życia… które  teraz są zupełnie puste, nic nie wyrażają, nie ma w nich życia. Panicznie stara się ruszyć, lecz tym razem i to jej nie wychodzi. Z trudem przekręca głowę, w stronę jego oprawcy, musi dostrzec kim on jest, musi! Jedynym, co zdołała ujrzeć to szyderczy i  wręcz psychodeliczny uśmiech oraz rękę, która jeszcze głębiej wbija ostrze w ciało blondyna, powodując, że półmartwy spluwa jeszcze większą ilością krwi.
- Przestań! – krzyczy w myślach. – Przestań! – powtarza. W końcu jej powieki rozszerzają się niewyobrażalnie, kiedy widzi, że blondyn bezwładnie opada.
- NARUTO!!! – w końcu wydała z siebie niewyobrażalny krzyk rozpaczy.


Uzumaki obszedł już prawie wszystkie miejsca, gdzie mogła być dziewczyna. Pozostała tylko łąka koło wioski, gdzie miała doić krowy. Szczerze wątpił, że ją tam znajdzie, no ale nic innego mu nie pozostało.  Już w oddali ujrzał czarne włosy wśród zielonej trawy, im bliżej był tym bardziej upewniał się, że dziewczyna leży na ziemi. To nieco go wystraszyło, czyżby coś jej się stało? Doskakując do niej uspokoił się nieznacznie widząc, że po prostu sobie śpi.
- Głupia – uśmiechnął się pod nosem i przejechał wzrokiem po jej sylwetce, skończywszy na twarzy, która  w pewnym momencie lekko się skrzywiła, a na jej czole pojawiły się kropelki potu.
Coś jej się chyba śni – pomyślał.
- Naruto! – w jednym momencie otworzyła szerzej oczy i podniosła się do siadu,  była cała spocona i cieżko dyszała. Tuż przy swoich oczach ujrzała te błękitne tęczówki, które teraz wyrażały to wszystko, co tak bardzo lubiła w przyjacielu. Dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że blondyn zarumienił się nieznacznie. No tak, teraz ich twarze dzieliły dosłownie milimetry, jednak w tym momencie dla niej to nie było ważne. Cieszyła się, że z nim jednak wszystko w porządku. Odsunęła się od niego nic nie mówiąc i próbowała uspokoić, ale jej ręce jak i całe ciało drgało jak szalone.
- Harumi – otrząsnął się lekko i niepewnie zawołał dziewczynę nieco zmartwiony jej zachowaniem. – Wszystko w porządku? – zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi. Zadał pytanie więc po raz drugi.
- Nie wiem… - odpowiedziała drżącym głosem, przerażonymi oczami wpatrywała się w zachód słońca. Nagle poczuła ciepło rozlewające się na jej ramieniu. Odwróciła głowę i napotkała zaniepokojony wzrok przyjaciela. Wiedząc, że nie odpuści opowiedziała mu wszystko, co przed chwilą przeżyła we śnie.
- To tylko sen – odpowiedział jej Naruto, uśmiechając się od ucha do ucha. – Wszyscy nieraz mamy koszmary, wrzuć na luz. – uspokajał ją, po wysłuchaniu całej historii.
- Ale… To było jakieś inne, ja to wszystko czułam, to była takie… realistyczne! – podtrzymywała swoje zdanie czarnowłosa.
-  Nie martw się, nie zginę tak łatwo! – Podniósł kciuk do góry – Obiecuje!
- Ale…!  - próbowała się z nim kłócić, lecz przerwał jej.
- Nie ma żadnego ale, ja zawsze dotrzymuję danego słowa, obiecuje Ci, że nie zginę! Mam przecież zostać Hokage, zapomniałaś może?
- Jakbym mogła o tym zapomnieć, skoro w kółko o tym gadasz – pokręciła głową z dezaprobatą i po chwili uśmiechnęła lekko. – Wracajmy , późno już.
- Zgoda – uśmiechnął się chłopak i z rękoma w kieszeni ruszył w stronę wioski. Dziewczyna spojrzała na gwieździste już niebo. Mam jakieś dziwnie złe przeczucia… pomyślała, po czym dobiegła do Uzumakiego.  
______________________________________
Dzisiaj króciutko, wiem. Ale na nic więcej nie mam dzisiaj czasu. W ogóle ostatnio jakoś mam mało czasu, więc przepraszam was, że nie nadrabiam z komentowaniem waszych rozdziałów. Kiedy tylko kolejny tydzień się skończy, mam nadzieje, że wszystko się zluzuje, a ja będę miała więcej czasu i na pisanie i na czytanie waszych opowiadań :) Zaczynam kolejną akcję, tym razem chciałabym ją rozbudować na troszkę więcej rozdziałów, więc mam nadzieję, ze wam się spodoba. Z nawiązaniem do niej mieliśmy styczność już dzisiaj. Nie zanudzam już, miłego czytania robalki i pozdrawiam serdecznie!:* 


niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 12 " Spacer"

Leżała owinięta bandażami od stóp do głowy. Wszystko cholernie ją bolało, ale jeszcze bardziej irytowało ją to niewyraźne, szpitalne pomieszczenie, w którym spędza już kilka dni. Naruto jak i reszta wioski odwiedzali ją praktycznie codziennie, ciągle wypytując o jej samopoczucie. Musiała przyznać, że to bardzo miłe uczucie wiedzieć, że się o nią martwią, no ale kurczę ile można powtarzać to samo? Miała tego serdecznie powyżej uszu, nie wytrzyma w tym przytłaczającym pokoju. Szybkim ruchem podniosła się do pionu, co było jej poważnym błędem, bo zaraz na wskutek przeraźliwego szarpnięcia w okolicy pleców padła na powrót na łóżko.
- Cholera…- wycedziła przez zaciśnięte z bólu zęby i na powrót wróciła do pozycji leżącej. Westchnęła ciężko i klęła na swoją bezradność w myślach. Wyglądała w tym momencie niczym zbity pies. Nagle usłyszała skrzypienie drzwi i odruchowo odwróciła głowę w tamtą stronę. W momencie kiedy zauważyła osobę wchodzącą do Sali wyszczerzyła się od ucha do ucha, a w jej oku pojawił się zadziorny błysk, który sugerował, że właśnie wpadł jej do głowy wspaniały pomysł.
- Ohayo! – zawołał w jej stronę blondyn, którego ręce wciśnięte były w kieszenie spodni.
- Naruto!! – wykrzyczała zadowolona i gestem ręki poprosiła go bliżej siebie. Lekko zdziwiony, a także i speszony jej zachowaniem i o dziwo za bardzo uśmiechniętym wyrazie twarzy podszedł do niej niepewnie.
- Mam prośbę- wypaliła nim zdążył zapytać o przyczynę jej entuzjazmu.
- Wiedziałem, że coś chcesz – powiedział marszcząc lekko czoło na co ta zaśmiała się uwodzicielsko i udawała, że nie wie o co chodzi. 
- Co ty gadasz? – poczęła się wykręcać, lecz stanowcze „ Gadaj „ blondyna sprawiło, że przestała się z nim droczyć.
- Zanieś mnie do domu – powiedziała poważnie. Popatrzył na nią chwilę i tym razem to on uśmiechnął się złowieszczo.
- Nie ma mowy – odpowiedział na co dziewczyna zrobiła się aż czerwona ze złości.
- Naaarutoo…- spojrzała na niego „spod byka” a wokół niej zaczęła pojawiać się mroczna aura, jednak zdawało się to nie robić wrażenia na Uzumakim.
- Skoro tak bardzo chcesz to sama sobie idź – odpowiedział jej zakładając ręce na piersiach i  wyczekując jej reakcji. Tak jak uważał nie mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem głośnym śmiechem widząc jej nadymane policzki i tą bezradność. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie jest w stanie się ruszyć z miejsca bez pomocy drugiej osoby. W końcu doznała sporych obrażeń, a niestety nie potrafi dojść do siebie tak szybko jak on.
- OJ! Nie dąsaj się, za kilka dni pewnie cie wypuszczą – zabawiał się dalej jej kosztem wiedząc, że tym samym doprowadza ją do szału. On sam także nie lubił pobytów w szpitalu, w szczególności tych dłuższych.
- Wyjdź – powiedziała odwracając głowę w drugą stronę, tym razem jej ton brzmiał już poważniej.
- Na żartach się nie znasz – powiedział lekko poirytowany jej „ foszkiem „ . Podszedł do łóżka i chwycił ją w ramiona za chwilę stojąc już na parapecie. Kiedy wyskoczył na zewnątrz uśmiechnęła się podstępnie.
- To ty się na nich nie znasz – wyszczerzyła się widząc zdziwienie na jego twarzy jednak zaraz mocniej ścisnęła jego bluzę dziękując mu w myślach za to, że na powrót pozwolił jej cieszyć się świeżym powietrzem i wiatrem powodującym , że jej czarne, długie kosmyki włosów wręcz tańczyły.
Położył ja delikatnie na jej łóżku i usiadł na krzesło, które stało w pokoju. Czując swój własny wygodny materac wbiła swoją głowę jeszcze bardziej w poduszkę i uniosła delikatnie kąciki ust. Tutaj mogła leżeć w nieskończoność, było jej tak wygodnie.
- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej – powiedziała wpatrując się zadowolonym wzrokiem  w sufit. – Dziękuje – odwróciła głowę w jego stronę i powiedziała to tak swobodnie i z taką szczerością, że aż j uwierzył, w jej wdzięczność.
- Nie ma za co – odpowiedział  zadowolony.
- Napijesz się herbaty? – zapytała dziewczyna po minucie niezręcznej ciszy, która zapanowała między nimi.
- Chętnie bym się skusił gdybym wiedział, że dasz sobie radę z jej przygotowaniem.
- Pff! Tylko patrz! – zdenerwowała się i znów spróbowała poderwać jednak skończyło się to tak jak za ostatnim razem. Opadła bezwładnie na pościel i rozłożyła ręce w niemocy.
- Gdybyś mógł zrobić… - zaśmiała się niezręcznie lecz chłopak nie zaprotestował. Posłusznie wstał i już po chwili wrócił do niej z dwoma kubkami gorącego napoju. Dalej rozmowa już lepiej się kleiła, a oni przegadali tak cały dzień nawet nie zauważając, że zaczęło się już ściemniać. W końcu blondyn opuścił jej mieszkanie i skierował się do swojego gniazdka.

Na drugi dzień dziewczyna czuła się już niebo lepiej. Jej kości bolały coraz to mniej , a ona była w stanie już chodzić po domu. Co prawda było to nieco wolniejsze tempo, ale nie było co narzekać. Narzuciła na siebie luźne dresy, a włosy spięła w wysokiego, niechlujnego koka. Zaraz miał wpaść Naruto, aby przynieść jej Hidekiego, który na czas jej pobytu w szpitalu był pod okiem Sakury. Usłyszała dzwonek i szykując w kuchni herbatę krzyknęła krótkie „ wejść „.
- Yo – za sobą usłyszała znajomy głos, lecz różnił się od tego, którego oczekiwała. Jak poparzona odwróciła się i zauważyła przed sobą uśmiechniętego Kibę.
- Cześć – powiedziała lekko zdziwiona jego wizytą, ale zaraz uśmiechnęła się miło i zaprosiła do stołu.
- Napijesz się herbaty? – zapytała, ale nie dała mu za bardzo wyboru, ponieważ już kładła przed nim kubek gorącego napoju.
- Więc, co Cie do mnie sprowadza? – zapytała upijając łyk herbaty.
- Przechodziłem obok i postanowiłem wpaść sprawdzić jak się czujesz-  odpowiedział choć na jego policzkach pojawił się ledwie widoczny rumieniec co nieco ją speszyło.
- Jak widzisz czuje się dobrze- posłała w jego stronę ciepły uśmiech.
- Spodziewasz się kogoś? Bo jeśli Ci przeszkadzam, to wiesz…- podrapał się po głowie Inuzuka.
- Naruto miał wpaść przynieść mi psa, ale nie przeszkadzasz, skądże znowu! – wyjaśniła mu Harumi upijając kolejny łyk.
- Rozumiem, a czy ty i on jesteście… no wiesz, parą? – zapytał bezpośrednio na co Nakaze zaczęła dławić się napojem.
- Coo?- zapytała niedowierzając w to co przed chwilą usłyszała. – Skąd Ci to przyszło do głowy, jesteśmy tylko przyjaciółmi! – odpowiedziała mu już nieco bardziej się uspokajając.
- Dużo czasu ze sobą spędzacie, więc pomyślałem…
- To nie myśl, bo Ci nie wychodzi  – przerwała mu stanowczo,  poirytowana jego pytaniem.
- Przepraszam – podrapał się po swojej brązowej czuprynie. Westchnęła ciężko.
- Nic się niestało – odpowiedziała zanosząc kubki do zlewu.
- To ja już będę szedł, powrotu do zdrowia! – uśmiechnął się do niej ,a ona posłała mu ten sam gest. Inuzuka wychodząc  z jej mieszkania natrafił na jej kolejnych gości.
- Kiba? A co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony jego obecnością Uzumaki.
- Przyszedłem ją odwiedzić, a co zazdrosny? – zapytał z wrednym uśmieszkiem.
- Pff! – prychnął blondyn- Jeszcze czego – powiedział, a następnie przekręcił klamkę i wszedł do środka odprowadzając wzrokiem jeszcze Kibę. Kiedy ten zszedł mu całkowicie z oczu od razu skierował się do kuchni, gdzie przypuszczał znajdowała się dziewczyna.
- Ohayo – przywitał się z nią.
- Ohayo – odpowiedziała mu dziewczyna i od razu podeszła do czajnika, aby zalać kolejne dwa kubki herbaty.  Kiedy położyła je na stole przywitała się czule z małym pupilem.
- Widzę, że lepiej się czujesz – zaczął rozmowę Uzumaki.
- Pewnie, chyba nawet wyjdę na spacer, jest taka ładna pogoda – popatrzyła w stronę okienka kuchennego, przez które do pomieszczenia wpadały ciepłe promienie słoneczne.
- Nie za wcześnie na spacery?
- A co ty moją niańką jesteś, czy co? Nie przesadzaj, nic mi nie będzie. Mam już dość siedzenia w tym domu. Jak się martwisz to możesz iść ze mną – powiedziała spokojnie.
- Ja o Ciebie? Nie ma mowy! – naburmuszył się chłopak.
- W takim razie ja z Hidekim idziemy, a ty zamknij za sobą drzwi jak będziesz wychodził – ostrożnie podniosła się z krzesła i powolnym krokiem skierowała w stronę drzwi wyjściowych. Tuż za nią podążył biały piesek, a Uzumaki tylko przewrócił oczami i ruszył tuż za nią.
W końcu odetchnęła świeżym powietrzem wioski. Od razu przybyło jej trochę dodatkowych sił, a ona sama poczuła się dwa razy lepiej. Słońce muskało jej skórę i ogrzewało swoim przyjemnym ciepłem. Spacerkiem powędrowali w stronę rzeki praktycznie nic nie mówiąc. Lubiła nieraz po prostu rozkoszować się pięknem dnia. Kiedy dotarli na miejsce , a ona zobaczyła przejrzystą taflę wody jej oczy powiększyły się  z zachwytu. Konoha w porze lata była wyjątkowo piękna, a zwłaszcza te jej obrzeża, które stanowiły kompletne odludzie. W koło pełno drzew, krótka, ale za to miękka i intensywnie zielona trawa, a w oddali widoczny niewielki wodospad.
- Jak pięknie – zachwyciła się dziewczyna, składając swoje dłonie. Blondyn przystanął tuż obok niej i tylko przytaknął jej skinieniem głowy. Nagle poczuła lekkie szarpania w okolicy dolnej nogawki. Kiedy spojrzała w dół zauważyła swojego pupila, który usilnie próbował zachęcić ją do zabawy z nim.
Niestety chociaż bardzo by tego chciała, w tym stanie jeszcze nie mogła sobie pozwolić na bieganie, skakanie i tarzanie się po trawie. Przykucnęła przy nim i pogłaskała po głowie.
- Przykro mi, ale nie dam rady – powiedziała na co pies, który widocznie rozumiał doskonale jej słowa wyraźnie posmutniał. – Ale za to Naruto może się z Tobą pobawić, co nie? – Zwróciła się z uśmiechem do blondyna, któremu nie było trzeba dwa razy powtarzać. Jeśli chodziło o ubaw – był on pierwszym chętnym.
- Yosh! – krzyknął uradowany i za chwilę ganiał już z Hidekim po najbliższym otoczeniu. Zadowolona czarnowłosa usiadła na trawie i wpatrywała się w tę dwójkę. Kąciki jej ust mimowolnie uniosły się ku górze widząc poczynania swoich przyjaciół. Nieraz nie wytrzymując po prostu wybuchała głośnym śmiechem co także i u blondyna wywoływało dziwne ciepło na sercu. Bardzo lubił, kiedy była taka szczęśliwa i uśmiechnięta. Kiedy w końcu zabawa dobiegła końca, oboje przysiedli tuż obok dziewczyny lekko sapiąc. Do tego doszedł jeszcze głośny dźwięk z żołądka Naruto, który ponownie rozbawił Nakaze. Zaraz jednak dało się usłyszeć drugi, podobny dźwięk tym razem dobiegający z jej brzucha, przez co zarumieniła się nieznacznie.
- Głodna jestem, szkoda, ale musimy wracać – mówiąc to wyraźnie posmutniała, co nie ubiegło uwadze młodego jinchuuriki. W końcu siedzą tutaj jakąś godzinę, a musiał przyznać, że takie leżenie  w czterech ścianach jest naprawdę okropnym uczuciem.
- Nie ma mowy! – zerwał się na równe nogi. – Lubisz ryby? – zapytał z szerokim uśmiechem. Zdezorientowana czarnowłosa tylko pokiwała głową wpatrując się w niego ze zdziwieniem.
- Yosh! W takim razie zaraz złowię nam obiad! – krzyknął i zrzucił z siebie zbędne ubrania, pozostawiając same bokserki.  Spojrzała cała czerwona na jego umięśnione i wyrzeźbione ciało i odwróciła głowę. Chwilę później chłopak stworzył kilka klonów i wraz z nimi zniknął pod wodą.
- Wariat – zachichotała pod nosem, ale musiała przyznać, że zrobiło jej się strasznie miło.
- Mam! – krzyknęli blondyni równocześnie wynurzając się z wody. Kiedy już wszystkie klony zniknęły i pozostał tylko ten prawdziwy z rękami pełnymi ryb podszedł do Harumi.
- Zamawiała pani może smażoną rybę? – zapytał żartobliwie.
- Ale nie surową – odpowiedziała mu z wrednym uśmieszkiem. Chłopak westchnął i nabił jedzenie na patyki. Jedynym problemem było rozpalenie ogniska. Pierwszym co przyszło mu do głowy było wzięcie dwóch kamieni i „trzaskanie” nimi o siebie. Na ten widok Nakaze omal nie wybuchła głośnym śmiechem. Po kilku nieudanych próbach znalazł dwa patyki i zaczął pocierać nimi o siebie. To również nie dało żadnego efektu. W końcu padł na ziemię i rozłożył ręce w bezradności.
- Lubisz surowe? – zapytał z  nutką smutku w głosie. Wiadome, że on też był strasznie głodny. Dziewczyna postanowiła jednak pomóc mu nieco. Podeszła do ogniska i przymykając oczy wydobyła ze swoich palców mały ogień, którym podpaliła drewno. Blondyn stanął jak wryty, że też nie pomyślał o tym, że ta dziewczyna potrafi używać natury chakry, ognia…
- Głupek ze mnie – złapał się za czoło.
- Masz rację- odpowiedziała mu dziewczyna, ale zaraz podała jeden kijek. – Ale takiego właśnie Cie lubię – uśmiechnęła się do niego szeroko. Na jej słowa czas Uzumakiego  jakby się zatrzymał. Jej słowa strasznie go zdziwiły, co jak co, ale tego się nie spodziewał.  Za moment jednak odwzajemnił jej gest i przyjął nabitą rybę. Resztę dnia spędzili na różnych rozmowach i śmiechach. Dzisiaj właśnie Naruto zdał sobie sprawę, że stworzył z tą dziewczyną silną więź i poznał jej prawdziwe „ Ja” , które wcale nie jest takie straszne, jak wydawało mu się na początku.

_____________________________
Rozdział wstawiam na weekend - tak jak mówiłam :)  Dzisiaj tak na luźno, macie rację, że trochę odpoczynku się dziewczynie przyda :) Tak więc akcja powinna pojawić się w kolejnym rozdziale, który nie wiem kiedy się pojawi, bo ten tydzień mam naprawdę tak zajęty, że nie wiem kiedy wyrobie się z nową notką. No i jeszcze muszę po nadrabiać wasze rozdziały, bo na kilku blogach mam zaległości...  Nie przynudzam już, więc życzę miłego czytania, buziaczki ^^ 

wtorek, 2 kwietnia 2013

Dziękuje!

Wchodzę na bloga i co? I 5000 wyświetleń :)! Chciałabym wam podziękować za to! Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie tyle osób zawita na tego bloga. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ myślałam, że ten blog stanie się totalnym niewypałem, ale jestem zadowolona, że jednak go założyłam! Rozdział pojawić się może na weekend, chyba, że wcześniej się wyrobię. Chciałabym was przeprosić też za wygląd bloga. Wiem, że na razie nie prezentuje się  zbyt dobrze ( wręcz tragicznie :P ), ale złożyłam zamówienie szablonu i mam nadzieję, że już niedługo wygląd bloga będzie  nieco przyzwoitszy,  a co za tym idzie? Zapewne będzie się go lepiej czytało ^^ JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJE !! :***