wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 25" Ktoś, kto nigdy nie wróci"

Krocząc w kierunku głównego budynku wioski jeszcze nie wiedzieli jak okropne wieści na nich czekają. Deszcz przestał już tak zacinać, ale niebo nadal pozostawało szare.  Gęste, ciemne chmury nie pozwalały przedostać się nawet najmniejszemu promieniowi słonecznemu. Czuła niepokój, ale Naruto wyglądał na lekko podekscytowanego. Kakashi szedł przodem zupełnie milcząc, był jakby nieobecny, przygnębiony? Skierowała wzrok na swoje nogi, zdecydowanie miała złe przeczucia.
- Nie przejmuj się, Harumi. - Usłyszała pokrzepiający głos Naruto. - Nawet jeśli stało się coś złego, to pewnie babunia Tsunade wie, że do tych ważnych zadań nadaje się najlepiej. W końcu zostanę szóstym hokage!


Ostatnie, pojedyncze krople deszczu obijały się o parapet. W całym jej gabinecie panowała cisza, a ona z opartym o dłonie podbródkiem, wpatrywała się nieobecnym  wzrokiem przed siebie. Jej serce rozdzierał niewyobrażalny smutek i cierpienie, a pogoda panująca na zewnątrz jakby idealnie odzwierciedlała jej samopoczucie. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi, które wyrwało ją z zamyśleń.
- Wejść! - Rozkazała. Do środka weszli oczekiwani przez nią shinobi. Przeleciała wzrokiem ich sylwetki, zatrzymując się na blondynie i nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa.
- Wzywałaś mnie, co się stało? - Zapytał podenerwowany widząc dość nietypowe zachowanie Hokage. Blondynka przymknęła na moment oczy jakby zbierając myśli. Nabierając oddechu znów ukazała swoje czekoladowe tęczówki.
- Mam złe wieści. Jiraya... - Serce blondyna zabiło mocniej. Tak samo w przypadku milczącej jak dotąd ciemnowłosej.
- Stracił swoje życie podczas misji. - Dokończyła ślimacza księżniczka. Kakashi wbił wzrok w podłogę, wydawałoby się, że domyślał się tego, a jej słowa tylko potwierdziły jego obawy. Harumi stała sztywno, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Czuła tylko jak wewnątrz niej rozchodzi się niewyobrażalny ból. Naruto z szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w Tsunade, jakby niedowierzając.
- Kłamiesz...- Powiedział z lekkim uśmiechem. - Babuniu Tsunade, powiedz, że żartujesz.- Jego reakcja była nietypowa, rzeczywiście musiał w to nie uwierzyć, lecz kiedy ujrzał jak blondynka wbija wzork w swoje biórko, a po jej policzku spływa łza... Nie wytrzymał.
- CHOLERA!!- Wydarł się na całe gardło. - Kto to zrobił? Jaka misja ? Dlaczego poszedł na nią sam?!! - Harumi oprzytomniała w chwili, kiedy chłopak podniósł głos, w którym wyczuwalna była pretensja do Hokage.
- NARUTO! - Krzyknęła smutnym głosem, próbując jakoś go uspokoić i oszczędzić jeszcze więcej cierpienia wnuczce Pierwszego. Wtedy popatrzył  na nią wściekłym spojrzeniem, i nic nie mówiąc opuścił gabinet, trzaskając przy tym drzwiami. Miała za nim biec, ale zaraz poczuła uciśnięcie na swoim nadgarstku.
- Daj mu pobyć trochę samemu. Potrzebuje teraz tego. - Powstrzymał ją Hatake. Odetchnęła, miał rację, na razie zarówno ona jak i on powinni odreagować to w samotności.

Już od godziny siedziała pod niedużym hotelem. Tuż obok znajdował się dom publiczny. To tutaj przyprowadził ją Jiraya. Wpatrywała się  w to miejsce, a na jej twarzy, pomimo odczuwalnego smutku, pojawił się lekki uśmiech. " Idiota". Pomyślała. Nigdy nie traktowała go poważnie, zawsze tylko ją denerwował i dokuczał... Jednak lubiła, kiedy to robił. Zawdzięczła mu bardzo dużo, miedzy innymi to, że miała gdzie spać pierwszego dnia, kiedy przybyła do Konohy i to, że uratował jej życie usuwając pieczęć.
- Miałeś wrócić żywy, zboczeńcu. - W trakcie wypowiadania zdania jej głos się załamał, a ona zaciskając zęby nie zdołała powsytrzymać słonych kropli, które spłynęły po jej policzkach.


Roztargniony blondyn kierował się w stronę pola treningowego. Czuł, że traci zmysły, nie może się uspokoić... Czuł tysiące igieł wbijających się w jego serce. Dlaczego to właśnie jemu nauczycielowi się to przydarzyło? Obwiniał siebie, że nie poszedł z nim, ale także czuł żal do niego iż nic mu o tym nie napomniał, po prostu zniknął na jakiś czas, jak to miał w zwyczaju robić. Z tym, że tym razem już nie wrócił.
Jego emocje sięgnęły zenitu, więc szybkim i silnym ruchem uderzył w podłoże , robiąc przy  tym dużych rozmiarów dziurę. Nie wiedział ile czasu zadawał ciosy w ziemię, ale musiało trochę minąć, bo kiedy w końcu ochłonął na niebie widniały już błyszczące gwiazdy.

Siedziała w kompletnej ciszy i ciemności. Hideki już smacznie spał rozłożony na fotelu, a ona czekała i się martwiła. Dochodziła już północ, a po Naruto ani śladu. Rozumiała, że potrzebował w tej sytuacji samotności, ale fakt, że tyle czasu go nie ma napędzał do jej głowy głupie myśli i czarne scenariusze. Zmęczenie jednak nie pozwoliło jej wytrwać do jego powrotu i zasnęła na kanapie. Po jakimś czasie drzwi mieszkania zaskrzypiały, a w progu pojawiła się sylwetka Uzumakiego. Widząc dziewczynę przysiadł obok niej i wpatrywał się w jej mokre od łez policzki. Siedział w ciszy i po prostu patrzył. Jednak jego myśli obracały się tylko i wyłącznie wokół jego zmarłego przyjaciela. W końcu jego emocje skumulowały się, a on już dłużej nie mógł powstrzymać napływających do oczu kropli.
- Czemu?- Zapytał siebie załamanym głosem. Teraz już nie patrzył na śpiącą Harumi lecz w podłogę na której robiła się powoli mokra plama. Nagle poczuł ucisk na swojej dłoni. Podniósł głowę do góry i zobaczył swoją przyjaciółkę, która z tak samo zaszklonymi oczami wpatrywała się w niego nic nie mówiąc, a kiedy chciał już coś z siebie wykrztusić skutecznie zatkała mu usta i pokiwała przecząco głową. Objęła go i oparła swoją głowę o jego tors dalej milcząc. On także nic się nie odezwał, wiedział, że słowa w tym momencie są zbędne. Liczyło się to, że przy nim jest i nie pozwala cierpieć samemu.

***

Witajcie Kochani! Czy wróciłam? Tego jeszcze nie wiem. Ale postanowiłam zebrać się w sobie i napisać dla was taki krótki, bo krótki rozdzialik jako prezent świąteczny. Wiem, że wyszłam z wprawy w pisaniu, może się tutaj znaleźć jeszcze więcej błędów niż zazwyczaj i... pewnie niektórzy z was znienawidzą mnie za taki obrót spraw ( mam na myśli uśmiercenie eroero :D ). Ale mam pomysł na dalszą fabułę i bez tego raczej się nie obejdzie :) Także wielkie gomene za to XD  Są i dobre wieści. Już się przeprowadziłam, nie mam tutaj kompletnie znajomych , bo jest to nowe miasto , więc zapewne będę miała więcej wolnego czasu. Nie mówię, że rozdziały będą się pojawiać tak często jak kiedyś, ale NA PEWNO będą.Dziękuje za wyrozumiałość i mam nadzieje, że choć garstka z was ze mną została tutaj, po tym małym poślizgu :) 
I ostatnią, a właściwie to przed ostatnią rzeczą jest to, że wzorując się na Yashy postanowiłam założyć blogowego aska :) ( Mam nadzieję, że się nie obrazisz kochana :* )  
Jego adres -> www.ask.fm/Harumcia także jeżeli macie jakieś pytania to prosiłabym tam :)

No i ostatnia i najważniejsza rzecz:
CHCIAŁABYM ŻYCZYĆ WAM, KOCHANI WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE. WESOŁYCH ŚWIĄT I PRZEDE WSZYSTKIM ZDRÓWKA , BO TO JEST NAJWAŻNIEJSZE. TAKŻE UPOJNEGO SYLWESTRA, ALE Z GŁOWĄ , KOCHANI :* 


sobota, 30 listopada 2013

Przapraszam

Przepraszam was kochani za moją nieobecność. Jest wiele czynników , które wpływają na brak rozdziałów. Głównym z nich jest oczywiście brak weny. Do tego dochodzi brak czasu - szkoła , treningi i jeszcze przeprowadzka... Z resztą nie mam nic na swoje wytłumaczenie. Jeżeli zdecydujecie się przestać czytać tego bloga to rozumiem. Nie zawieszam tego bloga, bo wg mnie nie ma to sensu. Nie wiem kiedy dokładnie najdzie mnie wena i pomysły, a jeśli to będzie jutro, czy za dwa dni?... Kto wie. Mam nadzieje, że nikt nie bedzie na mnie zły, a jeżeli kogoś zawiodłam swoją długą nieobecnością - po prostu przepraszam.
Czyli ogólnie rzecz biorąc - Nie wiem kiedy wrócę, ale jestem tej myśli , że lepiej zrobić coś dobrze niż "lać wodę" i robić coś  na siłę.
PS Wasze blogi śledzę na bieżąco , ale nie zawsze mam czas komentować
~ Harumi

środa, 11 września 2013

Rozdział 24 " Deszcz "

Słońce wdzierało się przez okno sypialni blondyna. Z podkrążonymi oczami i guzami na całej głowie wpatrywał się tempo w sufit. Odwrócił głowę w bok i spojrzał na śpiącą koło niego Harumi. Wyglądała tak ślicznie i spokojnie, że aż nie chciało się wierzyć, że potrafi być tak okrutną osobą. Nie mógł zasnąć, ponieważ co chwile chrapał, a ona wściekła budziła się i wymierzała kolejne ciosy w jego głowę. Podniósł się i przykrył ją kołdrą, a sam skierował się do łazienki, aby wziąć zimny, pobudzający prysznic. Dalej męczyła go senność, więc w samym ręczniku wszedł do kuchni. Nie sądził, że zastanie tam swoją przyjaciółkę.
- Ohayo- przywitała się z nim i obdarzyła przelotnym spojrzeniem. I to był jej błąd, ponieważ widząc jego umięśnione i nagie ciało, spłonęła pokaźnym rumieńcem. - Ubierz się! - Warknęła,  ale on nic sobie z tego nie zrobił.
- Jestem u siebie. - Odburknął wyraźnie wkurzony za nieprzespaną noc. Zezłościła ją ta odzywka, więc wręcz rzuciła mu pod nos talerz z ciepłą jajecznicą i kubek kawy , po czym zawołała Hidekiego i opuściła mieszkanie. On tylko prychnął pod nosem, ale zapach jedzenia nie dawał mu spokoju, więc od razu zabrał się za pałaszowanie. Musiał przyznać - było przepyszne. Korzystając z okazji, że dziewczyny nie ma w domu od razu pognał do sypialni, a po kilku sekundach na terenie całego lokum dało się usłyszeć jego chrapanie.

Była tak zmęczona , że ledwo co widziała na oczy. Krzątała się po wiosce nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Przechodząc koło Ichiraku nie mogła się oprzeć, aby wejść do środka. Przy barze zobaczyła znajome twarze i pomimo swojego samopoczucia zmusiła się na lekki uśmiech w ich stronę.
- Ohayo Hinata, Kiba - Przywitała się z nimi.
- Ohayo. - Przywitała się dwójka.
- A gdzie macie Shino? - Zapytała z ciekawością, a oni jakby trochę się speszyli, bo obydwoje wyraźnie wykręcali się od odpowiedzi. Czyżby byli na randce? Przemknęło jej przez myśl. I w normalnej sytuacji pewnie od razu zaczęłaby doszukiwać się odpowiedzi. Jednak zmęczenie i humor jej na to nie pozwalały. Zamówiła miskę ramenu i opadła na krzesełko przy barze. Czuła na sobie ich pytające spojrzenia, lecz nie odezwała się słowem.
- Więc... Słyszałem, że mieszkasz teraz z Naruto. - Zaczął Inuzuka. Drgnęła. Tak samo jak Hinata, która widocznie dopiero teraz się o tym dowiedziała.
- Już nie. Nie zamierzam tam wracać. - Nadymała swoje policzki, a oni tylko się uśmiechnęli. Zaraz jednak w pełnym zdziwieniu obserwowali jak czarnowłosa pochłania miskę ramenu, którą właśnie otrzymała. Kiedy skończyła odetchnęła i podziękowała za posiłek. Zaraz po tym opuściła lokal już w znacznie lepszym humorze.
Nawet nie wiedziała kiedy ten czas tak zleciał, ale dzień zbliżał się ku kresowi. Nie miała kompletnego pomysłu na to, gdzie się udać. W końcu trafiła nad rzekę, tutaj, gdzie była na swojej pierwszej , rzekomej "randce" z blondynem. Uśmiechnęła się, pierwszy raz w tym dniu. Nie chciała wracać, za bardo i za często spinała się z Uzumakim. Ale dlaczego? Rozmyślając opadła na miękką trawę i wpatrywała w niebo, które nabrało różnych odcieni czerwieni. Tuż obok niej usadowił się jej puchaty przyjaciel. Zamknęła oczy, oddając się w objęcia Morfeusza.  Przez zmęczenie, które towarzyszyło jej przez dłuższy czas, jej sen był tak twardy, że nie zbudziły ją nawet pojedyncze krople deszczu spadające raz po raz na jej czoło.
Uchylił powieki, ale ku jego zdziwieniu nie przywitało go światło słoneczne. W pokoju było szaro,  a do uszu dochodził tylko dźwięk uderzających o parapet kropel deszczu. Przetarł oczy i przeciągnął się.
- Harumi! - Zawołał. Jednak nie doczekał się odpowiedzi. Powtórzył. Dalej nic. Jeszcze nie wróciła? Pomyślał i spojrzał na zegarek, który pokazywał godzinę dziewiętnastą. Chociaż nie miał na to zupełnej ochoty wstał i z naburmuszoną miną wyszedł z mieszkania. Nie zwracając uwagi na kałuże , w które wchodził raz po raz zaglądał do sklepów, barów. W końcu dotarł przed Ichiraku i kiedy już myślał, że ją tam zastanie... Pustka. Staruszek tylko poinformował go o tym, że tu była, ale dobrych kilka godzin temu.
Obszedł całą wioskę, był już przemoczony do suchej nitki, a po niej dalej ani śladu. Był wściekły. No bo jak tak można nagle zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu. Co ta dziewczyna sobie wyobraża? Ale z drugiej strony martwił się, cholernie. I nagle przybrał wystraszony wyraz twarzy. Do jego głowy zaczęły przychodzić niepokojące myśli. A jeżeli znowu to zrobiła? Jeśli znowu wpadła na tak niedorzeczny pomysł żeby opuścić wioskę? Na samą myśl w jego brzuchu rozlało się nieprzyjemne uczucie. Potrząsnął energicznie głową odpędzając od siebie te niedorzeczności i ruszył w ostatnie miejsce, w którym mogła być.
Deszcz wcale nie nieprzestawał padać, wręcz przeciwnie. Krople spadające z nieba zdawały się być jeszcze większych rozmiarów i bardziej intensywniejsze. W okolicy słychać było dźwięk wzburzonej rzeki, która idealnie komponowała się z szumem opadów. Zbliżając się do miejsca, w którym zwykle łowił ryby zauważył w oddali sylwetkę leżącą na ziemi. I w tym momencie zamarł, w jednej chwili wyobraził sobie najgorszy ze wszystkich scenariuszy. W ułamku sekundy znalazł się tuż przy dziewczynie.
- Niemożliwe... - Zacisnął pięści w dłoniach tak mocno, że zdawałoby się zaraz postrzelają mu wszystkie kości. - NO PO PROSTU NIE WIERZE!!!! - Krzyknął łapiąc się za czoło. Kobieta, o którą tak bardzo się martwił, którą poszedł szukać bez żadnego zastanowienia spała sobie w najlepsze wraz ze swoim psiakiem. W dodatku w taką ulewę. Dopiero jego wrzask spowodował, że się wybudziła. Zdezorientowana i ospała podniosła się do klęku i wpatrywała pytająco w Uzumakiego, który miał wyraz twarzy jakby miał ją zaraz zabić.
- No co? - Spytała po chwili ciszy.
- Jeszcze się pytasz?! Co Ci strzeliło do łba żeby spać tutaj?! W dodatku w takim deszczu? Pojebało Cie do reszty?!
- Pff! - Prychnęła. - Tutaj przynajmniej nikt mi nie chrapał nad uchem! Poza tym... Nie musisz się o mnie martwić. Nie będziemy Ci się narzucać, poradzimy sobie. - Mówiąc to odwróciła się do niego tyłem. Zdziwiła się , kiedy poczuła jak jej ciało odrywa się mimowolnie od ziemi.
- Cccc..Co ty wyrabiasz?! - Warknęła na chłopaka, lecz ten nie zwracając uwagi na jej szamotaninę zarzucił ją sobie na plecy.
- Kto Ci powiedział , że się narzucasz? - Zapytał spokojnie. - Hideki, idziemy! - Wydał komendę futrzakowi i ruszył przed siebie. Nie odezwała się, zrobiło jej się głupio. On jej ciągle pomaga, wspiera... A ona zawsze musi coś zrobić. Zamiast być wdzięczna i siedzieć cicho, zawsze musi sprawiać problemy.
- Jesteś wariatką, wiesz? - Odezwał się po kilku minutach drogi w ciszy. Już miała mu zrobić awanturę, kiedy... - Ale mimo to bardzo Cie lubię. - Dodał uśmiechając się szeroko. W sposób, który uwielbiała. Tak ciepło, radośnie. Ten widok sprawiało , że w jej  wnętrzu rozlewało się przyjemne uczucie. Zachichotała, przymykając oczy.
- Ty też jesteś wariatem. A tak poza tym to po co mnie niesiesz? Przecież mam własne nogi.
- Tak będzie szybciej.
- SUGERUJESZ, ŻE JESTEM WOLNA , TY IDIOTO!!??
- HAHA! To też, ale bardziej chodziło mi o to... - Wypowiadając ostatnie słowo wbił się wysoko w górę i przeskakując z budynku na budynek w mgnieniu oka znalazł się pod drzwiami swojego mieszkania. Otwierając je kopniakiem w końcu oswobodził dziewczynę ze swojego uścisku i postawił tuż naprzeciw siebie. Byli cali mokrzy, zmarznięci, ale i szczęśliwi. I sama nie wiedziała, że będzie miała na to ochotę , ale bez namysłu wtuliła się w zaskoczonego tym faktem blondyna. Potrzebowała tego, aby ktoś ją po prostu przytulił. Po chwili dezorientacji  odwzajemnił jej uścisk.
- Pójdę się wykąpać pierwsza, dobrze? - Zapytała odrywając się od przyjaciela.
- Pomogę Ci - zaproponował z chytrym uśmieszkiem.
- Spoko. - Odpowiedziała obojętnie i rozpinając powoli swoją mokrą koszulę skierowała się w stronę łazienki.  Nie musiała nawet na niego patrzeć, aby wiedzieć jak czerwony jest w tym momencie. - To jak, idziesz? - Zapytała odwracając się w jego stronę. Nie myliła się, był czerwony jak burak.
- A jednak jesteś zboczony. Tylko żartowałam. - I zniknęła za drzwiami, a z jej twarzy nie schodził uśmiech. Wręcz przeciwnie - poszerzył się, kiedy usłyszała głośne " Wcale nie! " dochodzące z przedpokoju. Po odprężającym prysznicu poszła się ubrać i udała się do kuchni. W międzyczasie, kiedy Naruto brał kąpiel ona usiadła na krześle z kubkiem parującej herbaty. Spoglądając przez okno jej cały dobry humor gdzieś się ulatniał. Odczuwała coś dość niepokojącego, zupełnie jakby niebo płakało. Chyba przez tą pogodę popadła w taką zadumę. Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Było już dość późno dlatego nie miała pojęcia kto to może być o tej porze.
- Ty... - Szepnęła zdumiona, kiedy zobaczyła kto to.
- Mogę wejść? Przyszedłem do Naruto...
- Hai, proszę, wejdź. - Powiedziała wpuszczając gościa do środka. - O co chodzi? - Zapytała prowadząc gościa do kuchni. Od razu sięgnęła po czajnik i już po chwili pod jego nosem zawitał gorący napój. Jego oczy mówiły jej , że stało się coś strasznego.
- Poczekajmy na Naruto. - Tylko tyle jej odpowiedział. Nie zamierzała protestować, po prostu się do tego dostosowała.
Kiedy tylko się ubrał skierował się do miejsca gdzie słyszał odgłos rozmów. Słyszał pukanie do drzwi, więc domyślał się, że ktoś przyszedł z wizytą. Kiedy przekroczył próg pomieszczenia ujrzał przy stole swojego nauczyciela.
- Kakashi-sensei? - Kiedy ujrzał przygnębiony wzrok Hatake również i on zorientował się, że coś jest nie tak. - Co się stało? - Zapytał wbijając w niego swoje przenikliwe spojrzenie. Szarowłosy podniósł się i przymykając oko powiedział:
- Pani Tsunade wzywa Cię do siebie, to poważna sprawa. - Dwójka nastolatków momentalnie spoważniała. Ewidentnie coś było nie tak, pytanie tylko , co?

~***~

Co powiedzieć? Wróciłam z nowym rozdziałem , po ... uhuh... BAAAAAAAARDZO długim czasie. Co się ze mną działo? Dosłownie wszystko. Były wakacje, ciągłe wyjazdy , wyjścia... Uwierzcie, nie dałam rady nic napisać. Żyje misiaczki, żyje. Miło, że niektórzy się o mnie martwią i pytają, że czekacie na nowe rozdziały :*  A z drugiej strony strasznie mi smutno :c Bo wiem, że tą dość sporą przerwą nieźle was zawiodłam, może i straciłam niektórych czytelników. Myślę, że należą wam się wyjaśnienia.
Także pomijając brak czasu to nawet jak trochę go miałam , wtedy brakowało weny i pomysłów. Szczerze, to miałam takie dni, w których chciałam zawiesić , bądź całkowicie zrezygnować z prowadzenia bloga. Jednak te myśli szybko przegoniłam , ponieważ obiecałam sobie , że tą historię doprowadzę do końca, choćby nie wiem co. Myślę, że jednak przydała mi się ta przerwa. Poukładałam sobie trochę w głowię i chociaż wiem, że wyszłam z wprawy przez ten czas to jestem zadowolona , że cokolwiek udało mi się napisać, a przede wszystkim, że do mojej głowy wpadła idea na dalsze losy naszych bohaterów. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą nieobecność.Wiem, że zaniedbałam bloga... Eh gomene, nie wiem co jeszcze mam powiedzieć.
Co do rozdziału to nie jestem z niego max zadowolona, ale myślę, że końcówką was nieco zaciekawiłam...
Kolejny rozdział? Postaram się go napisać tak szybko, jak tylko się da. Jednak na moją wenę i czas nie ma rady dlatego nie bd wam podawać dokładnie za ile dodam notkę. Mogę wam zagwarantować, że na pewno nie bd to tak długi czas jak ta przerwa, która miała miejsce teraz :D Stęskniłam się za wami, kochani :* Mam najlepszych czytelników/ czytelniczki na świecie :* Trochę się tu rozgadałam , ale myślę, że po tak długiej nieobecności było mi to potrzebne :D <3
P.S. Przepraszam za błędy, których jest tutaj pewnie milion ;o

niedziela, 14 lipca 2013

One shot : Sasuke x Hinata + Kilka informacji

Sasuke x Hinata 
Ubrana w mundurek szkolny, który stanowiła krótka, ciemnogranatowa spódniczka i koszulka z kołnierzykiem szła obładowana zeszytami i książkami. Jej długie, granatowe włosy "ciągnęły" się za nią na wietrze, a śnieżnobiałe oczy ukryte pod parą okularów wpatrywały się niespokojnie przed siebie. 
- Spóźnie się...- Zmartwiła się w myślach. Hinata była najlepszą uczennicą w klasie, która miała stuprocentową frekwencję. Była obowiązkowa i zawsze przychodziła na czas, ponadto swoimi wyśmienitymi ocenami wyróżniała się na tle własnej, jak i innych szkół. Za trzy dni odbędą się egzaminy, więc uczyła się do późnej nocy. Dla innych wydawałoby się to głupie, bo jej wiedza była dostateczna, aby uzyskała jeden z najlepszych wyników w szkole. Jednak dla niej było to coś ważnego i ani jej się śniło cokolwiek sobie odpuszczać. Pomysł tak długiej nauki nie wyszedł jej jednak na dobre, bo teraz pędziła na zajęcia jak nienormalna. Kiedy już widziała gmach budynku szkoły niespodziewanie wpadła na coś twardego, a później? Nie widziała już nic...
- Hej - Usłyszała stłumiony, męski głos w swojej głowie. Nie wiedziała gdzie jest w tym momencie. Z każdą chwilą nawoływanie stawało się coraz wyraźniejsze i głośniejsze, aż w końcu zmusiło ją do otwarcia oczu. Tuż nad sobą ujrzała parę czarnych tęczówek wpatrujących się w nią chłodno. Znała chłopaka, który właśnie nad nią wisiał. Sasuke Uchiha - jeden z najpopularniejszych facetów w szkole. Istny łamacz serc. Był wysportowany, ale z nauką radził sobie trochę gorzej. Był typem buntownika, który zawsze mówił co mu nie pasuje i nie bardzo liczył się z opinią i uczuciami innych. 
Podniosła się do siadu i próbowała przypomnieć , co się stało. Po chwili uświadomiła sobie, że wpadła na coś twardego, a raczej na kogoś, bo był to Sasuke. 
- Wszystko w porządku? Przepraszam, nie zauważyłem Cie. - Powiedział spokojnym tonem, a ona wlepiła w niego swój śnieżny wzrok. Była kompletnie zdumiona, ponieważ nie wiedziała, że ten typ potrafi rozmawiać z kimś normalnie, bez oschłego tonu, a co najważniejsze- potrafi przeprosić. Szczególnie, że wiedziała iż to ona zawalona książkami nawet się nie rozglądnęła i tak to się skończyło. 
- Nic się nie stało. - Uśmiechnęła się do niego szczerze. Pozbierał jej książki i wręczył w jej drobne ręce. I chociaż jego twarz w ogóle nie zmieniła chłodnego wyrazu to w jego oczach dostrzegła ciepło i przyjazne nastawienie. Sami nie wiedzieli ile tak stali i patrzyli na siebie. Tak jakby czas dla nich się zatrzymał. Wzbudzili jednak niemałe zainteresowanie wśród uczniów, a właściwie uczennic, które z wrogimi minami kierowały się w ich stronę. 
- Sasuke!! - Krzyknęły równocześnie różowowłosa i blondynka. Mina chłopaka skrzywiła się i w jednym momencie złapał za nadgarstek zdziwioną tym gestem Hinate. 
- C-Co robisz? - Zapytała go przestraszona lecz nawet się nie opierała. Szybkimi krokami próbowała podążyć za młodym Uchihą i zniknąć sprzed oczu jego rozzłoszczonym na nią fanką. Kiedy tylko oddalili się na bezpieczną odległość przystanęli i oboje wybuchli śmiechem. 
- Współczuje Ci - powiedziała ocierając łzy.
- Ja sobie też. - Skomentował, po czym ponownie wróciły chihoty. W pewnym momencie dziewczyna zrobiła się blada jak ściana i przerażona wpatrywała się w zdezorientowanego chłopaka. 
- Co jest? - Zapytał niepewnie. 
- Jestem na wagarach... - Odpowiedziała cichutko, zakrywając usta dłonią. Sasuke roześmiał się głośno i poklepał ją po ramieniu. 
- Nie martw się, nic się przecież nie stało. Jesteś bardzo mądra, więc pewnie bez tego jednego dnia uzyskasz najlepsze wyniki w szkole. - Pocieszył ją a ona popatrzyła na niego zdziwiona tą wypowiedzią. Na jej policzkach pojawiły się ledwie widoczne rumieńce, które on jednak zdołał wychwycić. I chociaż sam sobie nie wierzył to uważał, że ona jest... słodka? 
Wspólnie postanowili nie wracać już dzisiaj na lekcje, siedzieli na ławce w parku i po prostu rozmawiali. O wszystkim i o niczym, jakby znali się dosłownie kilka lat. Temat zszedł na szkołę, nie był on ulubionym dla Uchihy. Opowiedział jej o swojej trudnej sytuacji jeśli chodzi o naukę. O tym, że ma tylko trzy dni, aby opanować materiał, ale tylko się wkurza i nie może skupić. Te kilka godzin spędzonych z nim chyba trochę ją zmieniło, bo bez wahania zaoferowała mu swoją pomoc. On, chociaż kompletnie zaskoczony jej propozycją, z radością się zgodził. Umówili się na codziennie spotkania, podczas których młodzieniec miał przygotować się do egzaminu.

Na początku szło to opornie, jednak z jej dobrym podejściem wszystko coraz bardziej mu wychodziło. Była jedyną osobą, której całkowicie podporządkował swój czas i starał się nie zranić. Szanował ją za to jakim była człowiekiem i z każdą kolejną chwilą spędzoną wspólnie, lubił i przekonywał się do niej coraz bardziej. A ona? Przeklinała się w głowie, że wcześniej nie poznała go bliżej. Teraz już wiedziała, że w głębi serca jest on wspaniałym mężczyzną, który ma uczucia i dobre serce, dlatego też przyjemnie jej się z nim pracowało. Chętnie spędzała z nim czas i pomagała mu dojść do celu. 

Nadszedł dzień egzaminów. Oczywiście, jak wszyscy przypuszczali, żadne zadanie nie robiło jej specjalnych problemów i skończyła  grubo przed czasem. Bała się jednak jak pójdzie czarnowłosemu, gdyż znając jego poziom wiedzy - mógł sobie nie poradzić. Kiedy zadzwonił dzwonek istny tłum wybiegł z klasy. Przeciskała się w poszukiwaniu swojego przyjaciela, lecz w dosłownym stadzie tak samo ubranych uczniów było to niesamowicie ciężkie. Poszła więc do domu z nadzieją, że dowie się jak mu poszło później. 
Wieczorem, kiedy już po kąpieli szykowała się do spania usłyszała pukanie do drzwi. Kiedy otworzyła nikogo nie było, lecz kiedy spojrzała w dół ujrzała czerwoną różę leżącą luzem na wycieraczce, a obok niej karteczkę z pojedynczym napisem " Dziękuje". Od razu poznała pismo i uśmiechnęła się szeroko, wchodząc z powrotem do mieszkania.
Kiedy przyszła pora ogłoszenia wyników aż cała trzęsła się ze zdenerwowania.  Przedarła się przez ludzi w różnych humorach i odetchnęła z ulgą widząc swoje nazwisko na pierwszym miejscu. Przeleciała wzrokiem w poszukiwaniu imienia przyjaciela, lecz nim zdołała cokolwiek odczytać została wypchnięta przez nową dawkę żądnych wyników uczniów. W pewnym momencie poczuła ramiona oplatające ją w pasie i coś ciepłego  na policzku. 
- Jesteś najlepsza, zdałem. - Usłyszała tuż przy uchu, a serce zabiło jej dwa razy mocniej. Słyszała wokół siebie zdenerwowane dziewczyny, które z zazdrością im się przyglądały, lecz dla niej teraz czas stał w miejscu. Jego dotyk. usta... Tak jakby tylko na to czekała. Chwyciła za jego dłoń i ścisnęła mocniej, uśmiechając się lekko. 
- Gratulacje - Odpowiedziała wtulając się bardziej w jego tors i przymykając oczy ze szczęścia, jakie odczuwała w tym momencie.

___________________________________________________________________________
Więc tak, w końcu napisałam zaległego one-shota, który miał się pojawić jakieś 8000 wyświetleń temu...
:D Ważne, że jest, Naszła mnie wena na coś innego niż ninja. O ile dobrze pamiętam to paring SasuHina chciała *moments*, więc dla niej dedykuje tego one-shota. :*
Dlaczego wybrałam właśnie taki, a nie inny paring? Hm... Po prostu naszedł mnie na niego pomysł , także nie bądźcie źli ^^ Mam nadzieje, że wam się spodoba :*

A teraz kilka informacji. 
Właśnie kilka godzin temu wrócilam ze zgrupowania. Nie bardzo miałam tam dostęp do komputera, a jak miałam to brakowało czasu. Kolejny rozdział powinien pojawić się na dniach, chyba, że wena do mnie nie przyjdzie to wtedy będziecie musieli jeszcze troszkę poczekać. Miejmy jednak nadzieje, że notka pojawi się szybciej niż później :D 
A teraz czas na drugą wiadomość, która co niektórych pewnie zasmuci. Otóż 29 wyjeżdżam na obóz na jakieś dwa tygodnie, więc zapewne w tym czasie rozdziały na moim blogu nie będą się pokazywać. Chyba, że będę miała wenę, więcej czasu dla siebie i dostęp do komputera i inetrnetu, wtedy postaram się napewno cos wyskrobać i tutaj wstawić, no ale jeśli nie to będziecie musieli znów uzbroić się w cierpliwość. 
To tyle co chciałam wam chyba przekazać... Buziaczki słoneczka moje i miłych wakacji <3

czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 23 " Burzliwa noc "

Przekraczając próg swojego tymczasowego lokum poczuła jego charakterystyczny zapach. Męska i dość ostra woń unosiła się po całym pomieszczeniu i o dziwo był to zapach przyjemny. Po mieszkaniu faceta oczekiwała czegoś bardziej drażniącego w nos, ale miło ją zaskoczył taki obrót spraw. Bywała już tutaj kilka razy, a raz nawet nocowała dlatego dokładnie wiedziała co gdzie jest. Czując się jak u siebie wygodnie usadowiła się na kanapie i wlepiła zmęczony wzrok w blondyna.
- A tak w ogóle to Yamato wrócił już z Hidekim? – Zapytała. Uzumaki jakby czekał na to pytanie uśmiechnął się zadziornie i otworzył drzwi swojej sypialni. Oczy dziewczyny poszerzyły się trzykrotnie, a wyraz zdziwienia na twarzy zastąpił szeroki uśmiech w chwili, gdy z pokoju wybiegł szczęśliwy, biały piesek kunoichi. Rozłożyła ramiona tak szeroko jak tylko potrafiła by po chwili chwycić w nie równie radosnego co ona, merdającego pociesznie ogonem pupila.
- Miałem go podprowadzić, ale skoro i tak tutaj mieszkasz to nie mówiłem nic i wyszła taka mała niespodzianka. – Wyszczerzył się do niej szeroko jak to miał w zwyczaju.
- Naruto, jesteś najlepszy! – Wymieniła z Hidekim dwa zadziornie spojrzenia i w jednym momencie rzucili się na zdumionego blondyna po czym wszyscy razem wylądowali na podłodze. Podczas gdy wkurzony upadkiem Naruto próbował się podnieść pozostała dwójka wtuliła się w niego mocno. Dziewczyna zaczęła śmiać się w najlepsze, a pies szczekał zarzucając ogonem  dwie strony i liżąc Uzumakiego po twarzy. Zaraz i u niego  pojawił się szeroki uśmiech.
- Jeny… - Westchnął i także nie powstrzymując swojego napadu śmiechu oplótł przyjaciół rękoma i tak wspólnie przeleżeli w dobrych humorach następne kilka minut. (dop.aut.  nie wiem jak dla was, ale dla mnie to takie kawaiii ^^)
Kiedy w końcu przestali się wygłupiać dziewczyna grzecznie poprosiła o możliwość skorzystania z łazienki. Oczywiście nie spotkała się z odmową, więc biorąc do ręki wszystkie swoje rzeczy zamknęła się szczelnie w małym pomieszczeniu z wanną. Nalała do niej wody po same brzegi i zrzucając z siebie wszystko zanurzyła się w niej po szyję. Wokół niej unosiła się para i słodki zapach jej szamponu do włosów. Chociaż najbardziej lubiła brać kąpiel u siebie to musiała przyznać, że tutaj jest jej równie przyjemnie. Potrzebowała tego, chwili relaksu i bliskiej osoby, z którą mogłaby się pośmiać trochę, zapomnieć. No właśnie, zapomnieć. O tych wszystkich przykrych sprawach, o swoich zdolnościach, o  nim… Tak, o nim chciała zapomnieć najbardziej. Przypominając sobie jego twarz czuła jak wszelkie wnętrzności w niej się kurczą, a serce zaczyna krwawić. Na samą myśl o nim adrenalina podskakiwała niebezpiecznie powodując, że jej pięści i szczęka zaciskały się bardzo mocno.  Uroniła jedną, słoną łzę, która spływając powoli po jej policzku wpadła w końcu do gorącej wody, całkowicie się z nią mieszając. Podniosła się jak najszybciej potrafiła i podeszła do lustra. Jej ciemne, czarne włosy przykleiły się do jej ramion, a strugi cieczy spływały po jej ciele robiąc na podłodze coraz to większą kałużę. Lustrowała spojrzeniem samą siebie, a jej wzrok zatrzymał się  na płaskim, umięśnionym brzuchu. Dotknęła go niepewnie w miejsce, gdzie jeszcze nie dawno znajdowała się pieczęć. Nie wiedziała ile tam tak stała i po prostu wpatrywała się w siebie. Jednak musiał być to dość spory kawałek czasu, ponieważ jej sylwetka już prawie że wyschła. Ze swojego świata wyrwał ją dźwięk donośnego walenia w drzwi.
- Harumi! Wszystko w porządku?! – Słyszała po drugiej stronie ściany. Potrząsnęła energicznie głową i owinęła się w ręcznik. Natychmiast wyszła na zewnątrz nawet nie racząc przyjaciela spojrzeniem.
- Wszystko w porządku, zamyśliłam się, przepraszam. – Powiedziała bez jakichkolwiek emocji. Uzumaki westchnął i próbował nie patrzeć na prawie, że nagą czarnowłosą. Jednak był facetem i ciężko mu było nie uwiesić chociaż na chwilę wzroku na jej odsłoniętych plecach czy nogach.
- Zboczeniec- Powiedziała poirytowana pojawiając się nagle tuż przed jego oczami. Musiał się zawiesić i nie zobaczyć tego iż ona już dawno skończyła przebierać w swoich rzeczach. Cały czerwony prychnął pod nosem i odwracając głowę wszedł do kuchni.  Za pewien czas już przebrana w luźną koszulkę i shorty dziewczyna dołączyła do niego. Zasiadła przy niedużym stoliku, a za chwilę przed jej oczami pojawił się kubek z parującą herbatą. Wzięła go do ręki i upiła jeden duży łyk, delektując się gorącym napojem.  Rozmawiali dość długo, o wszystkim i o niczym. Zanim zdołali się zorientować na niebie pojawiły się święcące wyjątkowym blaskiem gwiazdy i księżyc.
- A tak w ogóle… - Zaczął blondyn. – To co mówił ten koleś…
- Który? – Uniosła jedną brew do góry próbując domyślić się o kogo mu chodzi.
- No ten… Mali, Maki? – Zaczął zgadywać, nie ubiegło jednak jego uwadze to, że mięśnie dziewczyny widocznie się skurczyły a jej dłoń mocniej zacisnęła się na kubku.
- Mako. – Poprawiła go, spuszczając nieco głowę w dół.
- No właśnie. Czy to była prawda? – Zapytał spokojnie.
- Co? – Podniosła lekko swój ton.
- No czy ty i on byliście razem? – Zapytał, nie spuszczając z niej wzroku. Nie odpowiedziała mu. W pomieszczeniu panowała teraz nienaturalna cisza. Posmutniał widząc ją w takim stanie, nienawidził patrzeć jak cierpi. Kiedy już miał się odezwać przerwała mu ona.
- To prawda. – Westchnęła i podniosła głowę, swoimi niebieskimi tęczówkami, które w tym momencie nie miały tego charakterystycznego dla nich blasku. Jej usta wygięły się za to w wyraźne sztucznym uśmiechu. – Zrobiło się późno. – Zmieniła szybko temat i podniosła się. – Jeśli pozwolisz położyłabym się już. – Nie mógł jej odmówić. Zaprowadził ją do pokoju gdzie pościelone było łóżko, a materac rozłożony na podłodze. Nawet się nie zastanawiając zajęła miejsce na ziemi i okrywając się kołdrą próbowała nie zwracać uwagi na stojącego nad nią Uzumakiego, który był wyraźnie zmartwiony.
- Jesteś gościem, idź na łóżko. – Zagadał do niej.
- Nie ma mowy, mi jest wygodnie. – Chłopak westchnął i zajął miejsce, które ówcześnie miało być dla przyjaciółki. W pokoju było ciemno, a jedyny blask, który powodował że można było dostrzec zarys mebli dobiegał od księżyca.
- Nie pozwolę żeby ktoś Cie jeszcze raz tak bardzo skrzywdził. – Usłyszała, a jej ciało od środka zalała fala przyjemnego ciepła.
- Dobranoc. – Odpowiedziała uśmiechając się tym razem szczerze. I chociaż nie widział jej twarzy to w jej głosie wyczuł już mniej smutku i sam wykonał identyczny gest.
Niestety, po kilkunastu minutach, kiedy Naruto pogrążył się we śnie zrozumiała, że te dwa tygodnie będzie dla niej prawdziwym wyzwaniem. Bowiem przerażające odgłosy dochodzące z jego nozdrzy nie pozwoliły jej zmrużyć oka.  Przewracała się z boku na bok, poduszką próbowała zakryć swoje uszy jednak na nic się to nie zdało – Naruto chrapał tak głośno, że nie dało się tego wytrzymać.
- Rety… - Mruknęła wkurzona i poszła do kuchni. Zaparzyła sobie herbatę i usiadła, spoglądając przez okno. Z sypialni wciąż dochodziły te same odgłosy, jakby istna burza z setkami piorunów i grzmotów tam panowała. Tak bardzo ją to irytowało, że z każdą chwilą miała ochotę coś rozwalić, rzucić czymś… Po około godzinie nie wytrzymała. Jej oczy były całe czerwone i podkrążone, jej marzeniem było pójść spać. Wparowała do pokoju i uderzyła chłopaka tak mocno w głowę, że aż podskoczył na łóżku, wrzeszcząc w niebogłosy.
- Pojeba** Cię do reszty?!!!! – Krzyknął na nią, lecz widząc jak wygląda aż przełknął ślinę.
- Ty cholerny idioto… Chrapnij jeszcze raz, a przerobię Cie na szaszłyk!!! – Odpyskowała mu i przesuwając go trochę położyła się tuż obok niego.
- Co ty robisz? – Zapytał zdezorientowany.
- Jedno chrapnięcie – jeden cios w głowę. – Popatrzyła na niego złowieszczo, a on nawet nie próbował się jej sprzeciwić, odwrócił się w bok i próbował zapanować nad swoją przypadłością. Zmrużył oczy będąc pewnym, że dziewczyna nie będzie miała powodu, aby go walnąć.
Niestety, do samego rana co jakiś czas było słychać głośne „ AŁA „ blondyna i wściekły ryk czarnowłosej…

- To będą długie dwa tygodnie… Ta kobieta to potwór… - Mruknąl podłamany Uzumaki.

~***~ 

Ostatnimi czasy mam bardzo mało weny... Więc na razie będą pojawiały się takie luźniejsze rozdziały - jak ten. Nie mam czasu na rozpisywanie się dzisiaj... Wszystko poprawiłam! Brawa dla mnie!
W sobotę wyjeżdzam na tydzień, a laptopa będę mieć dopiero jakoś za dwa  tygodnie, więc zostawiam stacjonarny komputer w spokoju na ten okres czasu, więc nie spodziewajcie się jakoś szybko nowego rozdziału... Mam nadzieję, że może przez ten czas wpadnie mi do głowy pomysł na rozwinięcie dalszej akcji tego opowiadania. Buziam was robaczki :*

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 22 " Przyjaźń i mieszkanie"

Opadła na szpitalne łóżko i wpatrywała się tempo w sufit. Niewątpliwie słowa sannina ją zaintrygowały. Zaopiekować się Naruto… No właśnie, Naruto. Musi mu chyba podziękować, bo po raz kolejny ocalił jej tyłek. Jutro rano go poszuka, a na razie zostanie w szpitalu. W końcu pewnie i tak nie ma już tutaj własnego mieszkania. Przymknęła oczy i oddała się w objęcia Morfeusza.
- Matko Boska! Co tu się stało?! – Piskliwy głos rozbrzmiał w jej głowie. Chcąc nie chcąc uchyliła powieki i ujrzała przed sobą wystraszoną, młodą kobietę w fartuszku lekarskim. Leniwie podniosła się do siadu i przetarła oczy. W końcu postanowiła zbadać powód roztargnienia pielęgniarki.
- A, to? – Zapytała ziewając. – To pewnie Hokage. – Oznajmiła spokojnie spoglądając na kawałki potłuczonej szyby na posadzce. Kobieta wpatrywała się w nią jak w ducha, a z jej rąk wyleciała karta pacjenta.  Harumi nie mało to zdziwiło, ale również i nieco skrępowało. W jednej chwili pielęgniarka pojawiła się tuż przy niej i odkrywając prześcieradło zaczęła macać jej brzuch. Czarnowłosa wkurzona wyrwała się jej i lekko ją odepchnęła.
- A gdzie pieczęć?! – Krzyknęła w jej stronę kobieta. Nakaze westchnęła, a więc o to jej chodzi…
- Usunięta. – Odpowiedziała na jej pytanie, a ta z szeroko otwartymi oczami aż musiała usiąść.
- Ale jak to… Przecież… - Mamrotała pod nosem. W jednej chwili drzwi do pomieszczenia uchyliły się, a przez nie wparowała  biuściasta blondynka. Widząc dziewczynę przytomną i co najważniejsze – w dobrym samopoczuciu przystanęła na moment nie ukrywając swojego zdziwienia.
- Harumi? – Wyszeptała z niedowierzaniem.
- To Jiraya. – Wyprzedziła czarnowłosa zauważając malujące się pytanie na twarzy Piątej. Kobieta odetchnęła ciężko Ten stary zboczeniec… Przemknęło jej przez myśl. Szukała go wczoraj cały wieczór, przetrząsnęła wszystkie ‘domy towarzyskie’ i gorące źródła w wiosce, a mimo to nic, jak kamień w wodę. Ten facet potrafi ją zaskoczyć, nie ma co. W głębi serca jednak cieszyło ją to, że jakimś sposobem sam tutaj natrafił. Z lekkim uśmiechem podeszła bliżej łóżka.
- Jak się czujesz? – Zapytała z troską w głosie. Czarnowłosa drgnęła, nie tego się spodziewała. Oczekiwała raczej jakiegoś ochrzanu, czy coś w tym stylu. Skuliła głowę i unosząc nieznacznie kąciki ust w górę wymamrotała cichutkie ‘ Dobrze ’. W pokoju zapanowała chwilowa, niezręczna cisza. Nawet wpatrująca się w całą sytuację pielęgniarka nie pisnęła słówkiem czując narastające napięcie. Ich milczenie przerwał dopiero donośny dźwięk drzwi otwierających się z hukiem.  Przez nie wleciał dobrze znany większości wiosce blondyn, który obił się o ścianę.
- Shanarooo! Mówiłam, że masz być cicho nim wejdziemy! – Krzyknęła na niego rozjuszona dziewczyna o zielonych tęczówkach.
- Boli, boli... Sakura-chan, jesteś straszna… - powiedział poturbowany, masując przy tym  głowę.
- Hę? Mówiłeś coś?! – Warknęła na niego Sakura.
- Nie, nic! – Zaprzeczył natychmiastowo. Całemu zajściu przyglądały się przebywające od jakiegoś czasu w pokoju kobiety. W końcu Harumi nie wytrzymała i parsknęła śmiechem widząc przepraszającą minę chłopaka. I zdawać by się mogło, że ta dwójka dopiero teraz zauważyła, że osoba, która jeszcze wczoraj była w bardzo kiepskim stanie teraz ma ubaw w najlepsze, a co najważniejsze- po jej dolegliwościach nie ma śladu. Zapominając o swojej kłótni oboje rzucili się w jej stronę.
- Wszystko w porządku? – Zapytali w tym samym czasie. Czarnowłosa zachichotała słodko pod nosem i pokiwała twierdząco głową. Haruno uśmiechnęła się do niej promiennie, za to Naruto wręcz przeciwnie. Jego mina przybrała poważny wygląd, wręcz zbyt poważny. Wpatrywał się w niebieskooką z… pewnym rodzaju żalem tryskającym z jego oczu? Można było to tak nazwać. Poczuła w sercu lekkie ukłucie i wiedziała, że rozmowa, którą za chwilę odbędzie nie będzie jedną z tych najprzyjemniejszych.
- Ekhym. – Odkaszlnęła Tsunade- Dziewczęta, koniec obijania, mamy sporo pacjentów. Do roboty! – Rzuciła w ich stronę, a one rozumiejąc aluzję wyszły z pokoju. – Harumi, jak tylko się zbierzesz to zgłoście się razem z Naruto do mnie do gabinetu. – Powiedziała na odchodne.
- Hai. – Potwierdziła jej Nakaze po czym spojrzała na zamykające się drzwi, aby następnie na powrót skierować owe spojrzenie na twarz blondyna.
- No więc…- Zaczęła niezręcznie.
- Harumi! – Warknął na nią. Wzdrygnęła się i popatrzyła na niego zdziwiona.
- Czekam! Wytłumacz dlaczego do głowy strzeliła Ci taka głupota, żeby uciec?!
- Ja…- Zawahała się. W sumie nie miała pojęcia co odpowiedzieć na to pytanie. – Nie mogłam tutaj dłużej zostać. – Wyksztusiła z siebie. Chłopak zacisnął mocniej pięści, a jego brwi zmarszczyły się jeszcze mocniej.
- Co za głupoty gadasz?! Źle Ci tutaj? Nie pasuje Ci wioska, nie pasują CI twoi przyjaciele? – Warknął. Spuściła głowę skruszona.
- Nie o to chodzi.
- A więc o co?! Bo ja tego nie rozumiem! – Dalej na nią krzyczał. Normalnie już dawno dostałby po łbie, jednak teraz mówił czystą prawdę, której ona nie mogła zaprzeczyć.
- Właśnie dlatego, że strasznie mi na was zależy nie mogłam tutaj dłużej zostać! Przeze mnie wioska może mieć kłopoty! – Zacisnęła oczy, powstrzymując zbierające się pod powiekami łzy. W pewnym momencie poczuła mocny uścisk na swoim ciele.
- Będę Cie chronił. – Wyszeptał do jej ucha, otulając swoimi ramionami jej kruche ciało. – Jesteśmy przyjaciółmi, więc nie rób tak nigdy więcej. – Dodał. Nie mogła w tym momencie zrobić nic więcej jak tylko milczeć. Była zaskoczona, kompletnie zaskoczona. Te słowa rozlały się po jej ciele jak zapalnik, ogrzewając od środka. Pozwoliła żeby pojedyncza łza wzruszenia wypłynęła z jej oka.
- Dziękuje… I przepraszam.  – Wyszeptała cichutko i odsunęła od siebie Uzumakiego, który słysząc jej słowa uśmiechnął się ukazując jej rząd swoich białych zębów.
- Poczekaj na mnie na zewnątrz, przebiorę się i pójdziemy do Tsunade. – Powiedziała, na co on pomachał twierdząco głową i wyszedł. Siedziała jeszcze przez chwilę, wpatrując się w swoje dłonie. Dlaczego pozwoliła na to, aby jej najlepsi przyjaciele tak bardzo się martwili? Ponadto znów wpakowała się w tarapaty i przysporzyła im niemałych problemów. I mimo to, że chciała dla nich jak najlepiej to okazało się to jak najbardziej złudne. Westchnęła i sięgnęła na półkę, gdzie leżały jej ubrania złożone w kostkę. Zarzuciła je na siebie i nie trudząc się ze schodzeniem po schodach wskoczyła na parapet i już za chwilkę doskoczyła do czekającego na nią blondyna.
- Ale się grzebałaś. – Mruknął niezadowolony.
- Pff! – Prychnęła, zarzucając swoimi długimi i gęstymi włosami. – Na inną czekałbyś jeszcze dłużej. - Zmierzyła go wzrokiem i przyspieszyła kroku. Naruto wcisnął ręce w kieszenie swoich spodni i powolnym, znudzonym krokiem podążył za swoją przyjaciółką.
Droga do gabinetu hokage minęła im dość szybko. Rozmawiali ze sobą na totalnym luzie, a po napiętej sytuacji sprzed paru chwil nie było już śladu. Kiedy przekroczyli próg ich oczom ukazała się blondynka, a tuż za nią ciemnowłosa kobieta.  Dwójka skłoniła się nisko okazując należyty szacunek. Kobieta podparła się znudzona na ręce, przekrzywiając głowę w bok i lustrując dwójkę przenikliwym i wręcz dziwacznym wzrokiem.
- Tsunade-sama…- Zaczęła niepewnie Harumi, nie ukrywając swojego zdenerwowania. Co prawda nastawiała się psychicznie na porządny opierz, ale pomimo to kiedy wyobraziła sobie jak Piąta może okazywać swój gniew… Aż nogi się pod nią uginały.
- W porządku.- Odrzekła kobieta znudzonym głosem. Twarze dwójki nastolatków prawie, że wystrzeliły z orbit kiedy usłyszeli tak spokojny ton.
- Ale… - Zaczęła czarnowłosa jednak znów jej przerwano.
- Słyszałaś wtedy moją rozmowę z tymi starymi piernikami, prawda? – Zapytała ją, wlepiając uważnie czekoladowy wzrok w jej buzię. Pochyliła lekko głowę i przytaknęła.  Tsunade westchnęła.
- Posłuchaj, Harumi. – Zaczęła poważniejszym tonem na co dziewczyna momentalnie się wyprostowała, gotowa chłonąć każde słowo czcigodnej. – Jesteś dla wioski cennym ninją. Wiele dla nas zrobiłaś i śmiało możemy Cie nazwać jednym z nas. Gdybym miała słuchać tych zgredów to zapewne  w ogóle bym Cie tu nie przyjęła, a Naruto już dawno siedziałby zamknięty w jakiejś izolatce. – Shizune widząc, że Nakaze chce się odezwać pomachała przecząco głową i przyłożyła palec do ust dając jej do zrozumienia, że ma nie przerywać.
- Rozumiem jak się musiałaś poczuć. Jednak nie jestem pewna, czy zdajesz sobie sprawę z tego jak bardzo zmartwiłaś  tym swoich bliskich.
- Tak, wiem… Przepraszam. – Wyszeptała całkowicie podłamana tą przemową. Tsunade po raz kolejny dzisiaj wypuściła z siebie nadmiar powietrza.
- Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Wierzę, że przemyślałaś swoje postępowanie i więcej nic takiego nie zrobisz.
- Hai! Dziękuje! – Harumi pochyliła się, oddając szacunek i swoją wdzięczność. Usta czcigodnej uniosły się lekko ku górze.
- Pozostaje jeszcze jedna kwestia.
- Jaka? – Zdziwiła się nastolatka.
- Twoje mieszkanie. Na czas, kiedy Cie nie było zadomowił się tam jeden z naszych klientów. Nie mogę go od tak po prostu wyrzucić, w szczególności, że za dwa tygodnie opuszcza on naszą wioskę. – Wytłumaczyła Piąta.
- W porządku, na ten czas pewnie znajdę sobie jakiś kąt. – Speszona podrapała się po głowie udając, że nie ma nic przeciwko temu. W głębi serca była jednak wściekła, że dzisiejszą noc spędzi w jakimś obskurnym motelu – bo na więcej ją w tej chwili nie było stać.
- I właśnie dlatego jest tutaj Naruto. – Tsunade wskazała palcem na znudzonego blondyna, który słysząc swoje imię aż podskoczył.
- Ja? – Zapytał zaskoczony.
- Przez dwa tygodnie zamieszkasz u niego. I bez dyskusji! – Przeszkodziła chłopakowi widząc jego rozchylające się usta. Za chwilę dwójka opuściła jej gabinet w wyraźnie napiętej atmosferze.
- Więc… Nie musisz tego robić. Pójdę do hotelu. – Uśmiechnęła się do niego widząc niezadowolenie na twarzy chłopaka. Była ostatnią osobą, która chciałaby z kimś mieszkać wbrew jego woli. Swój własny, cichy kąt odgrywał w jej życiu bardzo duże znaczenie, więc wiedziała, że Uzumaki nie koniecznie może być z tego zadowolony nawet po mimo tego iż są przyjaciółmi. Jej słowa dały mu widać nieco do myślenia, ponieważ momentalnie zmienił swoje nastawienie.
- Nie no co ty, to tylko dwa tygodnie. Ale swojego łóżka Ci nie oddam! – Krzyknął w jej stronę. Zachichotała słodko i wspólnie ruszyli w kierunku gniazdka Naruto.

Gabinet Hokage
-Tsunade-sama…- Odezwała się niepewnie Shizune. Kiedy zauważyła, że hokage nie ma nic przeciwko, kontynuowała. – Przecież ten kupiec wyprowadził się wczoraj. – Słusznie zauważyła ciemnowłosa. W odpowiedzi dostała przerażający chichot Piątej, przez który przeszły jej ciarki po całym ciele.
- Spójrz tylko na nich, niech się sobą nacieszą. – Odrzekła blondynka.
- To chyba nie jest najlepszy pomysł…- Mruknęła pod nosem jej asystentka.
- Shizune! Nie bądź taka sztywna! Wiesz, ile zabawy możemy mieć przy tym? Mnie już stanowczo znudziło siedzenie nad tymi papierami. – Wyszczerzyła się Tsunade, a kobieta stojąca tuż za nią złapała się bezradnie za czoło.
- Co ja z panią mam. – Powiedziała.
- TonTon… - skwitowała zaniepokojonym głosem mała świnka,  a śmiech czcigodnej rozniósł się po całym głównym budynku.

~***~
Wiem, że dziś bardzo krótko i że czekaliście na ten rozdział dość długo... I może nie zadowoli on was, bo ja osobiście nie jestem z niego dumna... Ale wena dosłownie WYPAROWAŁA ;< Dodatkowo brak czasu, który na razie cholernie mi doskwiera. Mam małe problemy w szkole, muszę znaleźć czas na naukę, treningi... I oczywiście na prowadzenie bloga, co ostatnio bardzo zaniedbałam. I tak, wiem, że na waszych blogach mam małe zaległości, ale obiecuje, że spróbuje je nadrobić jak najszybciej. Dobra, nie zanudzam już was i życzę miłego czytania! Mam nadzieję, że nie jest aż tak źle :* 

sobota, 25 maja 2013

Rozdział 21 " Usunąć pieczęć!"

Dosłownie pędził, a każdy dźwięk bólu dochodzący co jakiś czas z jej ust dodawał mu jeszcze więcej energii, aby biec dalej i jeszcze szybciej. Doskonale widział, że Harumi z całych sił próbuje ukryć cierpienie jakiego doświadcza w tej chwili. Z oddali zauważył już bramę osady i nie witając się nawet z siedzącymi tam Izumo i Kotetsu pognał w stronę szpitala, a podążający tuż za nim Kakashi i Yamato zostawiając całą resztę jemu skierowali się w stronę budynku głównego wioski.
                Uzumaki wkroczył z hukiem z przyjaciółką w rękach i rozglądnął się zdezorientowany po jasnym pomieszczeniu jakby nie wiedział co robić teraz. Zdziwione pielęgniarki patrzyły się na niego z szeroko otwartymi oczami zamiast od razu podbiec i udzielić pomocy poszkodowanej.
- Co się tak gapicie?! Pomóżcie jej! – Warknął na nie podenerwowany i dopiero krzyk bólu dziewczyny oprzytomnił je, bo w jednej chwili rzuciły się w jej  stronę przejmując ją z uścisku chłopaka. Ułożyły ją starannie i ostrożnie na noszach po czym zniknęły za drzwiami jednego z pomieszczeń.  Błękitnooki nie bardzo wiedział co ma robić dalej, jeśli chodzi o medycynę to był w tym kompletnym zerem, więc ufając doświadczonym osobą usiadł swobodnie na białej, skurzanej sofie w poczekalni i pogrążył się w swoich myślach, które dotyczyły ostatnich wydarzeń. Kim był dokładnie ten cały Mako? Skąd znali się z Nakaze i najważniejsze - czy to co mówił o nich było prawdą? Kto jak kto, ale ona nie wyglądała mu na osobę, która związała by się z kimś nowopoznanym. Z jego zamyśleń wyrwały go biegające i podenerwowane pielęgniarki, które bełkocząc coś same do siebie co rusz znikały i pojawiały się za drzwiami, przez które przed chwilą wywiozły czarnowłosą.
- Gdzie jest panienka Sakura?! – Krzyknęła jedna z nich do recepcjonistki. Była widocznie w starszym wieku, więc na pewno była bardziej doświadczona od innych.
- Właśnie zajmuje się pacjentem…- Odpowiedziała jej młoda brunetka o ciemnych oczach. Włosy związane miała w wysokiego koka, a jej biały fartuszek idealnie podkreślał jej smukłą sylwetkę. W ręku dzierżyła pilniczek do paznokci, ale słysząc huk przed sobą momentalnie wypuściła go z dłoni i wpatrywała się oszołomiona w spracowane ręce jej starszej koleżanki z pracy, która była wściekła w tym momencie.
- Sprowadź ją tu, natychmiast! – Warknęła na nią starsza kobieta.
- Ale…
- Żadnego „Ale” !  To ciężki przypadek, potrzebny nam wykwalifikowany ninja! Skończ piłować swoje paznokcie i weź się do roboty! – Warknęła na nią ostatni raz na co brunetka odpowiedziała pospiesznie ‘ Hai’ i biegiem pobiegła w kierunku schodów. Uzumaki przyglądał się tej scenie w zdziwieniu lecz zaraz podbiegł do kobiety i zaczął wypytywać o swoją przyjaciółkę.
- Co z nią? – Zapytał wyraźnie zaniepokojony. Niestety nie doczekał się odpowiedzi.
- Nie mam czasu na pierdoły! – Burknęła w jego stronę dość nieprzyjemnie i odepchnęła blondyna na powrót wracając do sali gdzie znajdowała się Harumi. Nie będąc w stanie niczego się dowiedzieć postanowił wrócić na swoje miejsce i cierpliwie czekać. Po kilku minutach usłyszał szybkie stukanie obcasów i odruchowo odwrócił się w stronę skąd dobiegało. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech, kiedy zobaczył różowe włosy.
- Sakura-chan! Zawołał, a kunoichi z jego drużyny przystanęła.
- Naruto? – Spoglądnęła na niego niedowierzając, że już wrócił. Zaraz jednak oprzytomniała. – Przepraszam, mam dużo spraw na głowie! – Już miała iść kiedy poczuła jak chwyta ją za nadgarstek. Znów obdarzyła go spojrzeniem swoich zielonych oczu, ale tym razem były one bardziej zniecierpliwione i zirytowane.
- Harumi tam jest… - Zaczął, ale kiedy zobaczył usta Haruno wykrzywione w lekkim uśmiechu zaprzestał głosu.
- Dam z siebie wszystko, zostaw to mnie. – Powiedziała i zniknęła mu z oczu. Jej słowa jednak nieco go uspokoiły, więc o dziwo jak na niego usadowił się na powrót na sofie i wyczekiwał dobrych wieści.
Tymczasem dwójka Joaninów zapukała do gabinetu hokage, a w chwili kiedy usłyszeli specyficzne ‘ wejść ‘ nie omieszkali się tego zrobić natychmiastowo. Przed ich oczami pojawił się kawałek blond włosów, które wystawały znad sterty papierów. Było to niewątpliwie jedno z największych utrapień ślimaczej księżniczki, a do tego nie była typem człowieka, który przepada za tego typu robotą. Ona osobiście wolałaby się napić sake i udać do jakiegoś kasyna, aby całkowicie oddać się relaksowi. Kiedy zauważyła kto ją odwiedził jednym ruchem ręki strąciła wszelkie zawadzające jej dokumenty na podłogę i obdarzyła dwójkę zaniepokojonym, acz stanowczym – jak to miała w zwyczaju- wzrokiem.  
- Mówcie, co się stało. – Domyślała się, że skoro oboje do niej przyszli i do tego nie ma z nimi narwanego blondyna to coś musiało się stać. Oni także nie byli zaskoczeni jej pytaniem, bowiem kobieta siedząca przed nimi była naprawdę inteligentną osobą.
- Wracamy z misji sprowadzenia Harumi Nakaze do wioski. Zadanie wykonane powodzeniem. – Zaczął jako pierwszy Kakashi, a słysząc jego słowa przywódczyni Konohy odetchnęła z ulgą.
- Jednakże…- Dodał brązowowłosy mężczyzna przez co Tsunade znów ogarnął niepokój. – Jest ranna, jednak nie to pozostaje największym problem. Jest nim bliżej nieokreślony rodzaj pieczęci, która sprawia jej przeogromny ból. Na pierwszy rzut oka ani ja, ani Kakashi senpai nie jesteśmy w stanie jej zdjąć. Stała się celem wroga i wdała się w walkę. Na szczęście zdążyliśmy na czas, aby zapobiec jej uprowadzeniu.  – Blondynka przygryzła wargę i momentalnie wstała wyraźnie rozwścieczona.
- Shizune! – Ryknęła głośno, a po kilku sekundach zdyszana asystentka wkroczyła do pomieszczenia z malutką świnką w rękach. – Zajmij się papierami! Idę do szpitala! – Oznajmiła i pospiesznie opuściła gabinet. Tuż za nią wyszła dwójka wykwalifikowanych ninja.

~***~

- AAAAAAAA! – Usłyszał jej kolejny, wręcz już rozdzierający się głos. Mimo, że drzwi były zamknięte to do jego uszu dochodził każdy dźwięk jej cierpienia. Czuł się taki bezradny w tym momencie, zacisnął pięści równie mocno co szczękę i coraz bardziej podenerwowany wpatrywał się przed siebie. Jego powieki momentalnie się powiększyły, kiedy zobaczył obfity biust i blond włosy przekraczające próg placówki. Stukot jej obcasów odbijał się echem po całym budynku. Zaraz ujrzał także dwójkę Jouninów i wstał jak oparzony. Ślimacza księżniczka obdarzyła go przelotnym spojrzeniem, lecz nawet nie przystanęła na krok. Widząc jej poważną minę nie wytrzymał i wbiegł tuż za nimi do sali chorych. Kiedy znalazł się już w środku zobaczył łóżko stojące na samym środku. Wokół niego zebrane było mnóstwo pielęgniarek i kilkoro lekarzy. Kiedy przedarł się bliżej zobaczył swoją przyjaciółkę, która badała skręcającą się z bólu czarnowłosą. Przełknął ślinę, kiedy zobaczył w jakim stanie jest dziewczyna.
- Przesuń się! – Usłyszał za sobą Piątą i za chwilę wylądował na zimnej posadzce. Niezadowolony spojrzał w górę jednak swoje podenerwowanie odstawił na bok, ponieważ widząc właśnie zajmującą się pacjentką Tsunade wstał i w ciszy przyglądał się jej poczynaniom.
Najlepsza medyczka wszechczasów leczyła Harumi już od kilkunastu minut. Jej priorytetem było najpierw uśmierzyć ból jaki odczuwała. Przyłożyła swoją dłoń do jej brzucha i przejechała po nim kilka razy, uważnie przyglądając się czarnym runom jakie się tam znajdowały.  Opuszki jej palców zabłysnęły złotym światłem i powoli wbiły się do wnętrza dziewczyny, nie powodując jednak ran. Tak jakby po prostu w nią wniknęły. Po chwili jeszcze raz miejsce zalśniło, a blondynka wyciągnęła dłoń na zewnątrz. Pieczęć nie została nawet naruszona, a  ślimacza księżniczka przygryzła wargę podenerwowana.
- To na nic. – Powiedziała sama do siebie.- Sprowadź oddział pieczętujący, natychmiast! – Warknęła głośno. Zaraz ktoś wybiegł z pomieszczenia stosując się do jej rozkazu. Nikt jednak nie odważył się w tym momencie odezwać słowem widząc stan przywódczyni. Wlepiali w nią swój wzrok zaniepokojeni.
- Wyjdźcie wszyscy! Ona potrzebuje teraz przestrzeni, nic nie możemy zrobić dopóki nie usuniemy pieczęci! – Rozkazała. Nikt nie śmiał się jej sprzeciwić i każdy po kolei opuścił sale, z wyjątkiem…
- Naruto, Ciebie też się to tyczy.
- Nie zostawię jej tutaj samej. – Skrzyżował ręce na piersi i usiadł na krześle stojącym przy materacu. Tsunade westchnęła ciężko.
- Twoja obecność tutaj jej nie pomoże. – Chłopak jednak nie reagował na jej słowa.
- Ehh – znów westchnęła i wyciągnęła swoją dłoń w stronę blondyna. – W takim razie wyciągnę Cie stąd siłą. – Chwyciła za jego ucho i jednym ruchem szarpnęła powodując, że Naruto ze łzami w oczach wyleciał za drzwi.
- Wróć jutro, kiedy będzie już coś wiadomo. A teraz idź się umyć, wyspać, czy coś. I bez dyskusji! – Przerwała mu podniesionym tonem, kiedy jego usta rozchyliły się z wyraźną chęcią protestu. W końcu jednak odpuścił i skierował się w stronę swojego domu.

Po piętnastu minutach oddział specjalizujący się w technikach pieczętujących wkroczył do szpitala i kierując się za jedną z pielęgniarek natrafił na salę Harumi. Kiedy weszli do środka napotkali tam już ślimaczą księżniczkę, która uważnie studiowała kilka zwoi.
- Hokage-sama – Wysoki mężczyzna w średnim wieku dał znać o ich przybyciu. Miał krótkie ciemne włosy i charakterystycznego wąsa, który dodawał mu lat. Tuż za nim stały dwie bliźniaczki. Miały rude włosy i zielone oczy, a ich twarze przyozdabiały pokaźne piegi oraz około dwudziestoletni chłopak z fioletową czupryną i czarnymi jak smoła tęczówkami.  Hokage wskazała kiwnięciem głowy na dziewczynę, a oni doskonale wiedzieli co mają robić. Kobiety wyciągnęły z plecaka ogromny zwój i wykonując kilka znaków dłońmi sprawiały, że biała przestrzeń papieru zapełniła się czarnymi wzorami. Najmłodszy z grupy podszedł do nieprzytomnego ciała czarnowłosej i zmierzył ją dokładnie od stóp do głów. Wszelkie rany były wyleczone, ale mimo to na nieprzytomnej twarzy dziewczyny widać było grymas bólu oraz kropelki potu spływające jedna po drugiej po jej czole.  Jej piersi i biodra przepasane były jedynie białą tkaniną.
- Śpi? – Chłopak zapytał bardziej siebie niż kogoś w pomieszczeniu, lecz Tsunade natychmiast mu odpowiedziała.
- Wprowadziłam ją w małą śpiączkę. Może nie uśmierzy to całkowicie bólu, ale przynajmniej nie będzie wykonywać niepotrzebnych ruchów. Jeśli pieczęć zniknie to pewnie się obudzi. – Wyjaśniła. Fioletowowłosy  jedynie pokiwał głową na znak, że rozumie i również wykonał kilka skomplikowanych ruchów dłońmi. Każdy członek zespołu skierował swój wzrok na najstarszego członka zgrupowania. Jego przymknięte oczy w pewnym momencie roztwarły się szeroko, a oddech stał się szybszy. Podszedł bliżej łóżka i wyciągnął dłonie w stronę nieprzytomnej. Delikatnie przyległ nimi do jej brzucha i odetchnął głęboko. Spod jego rąk zaczęły wydostawać się przeróżne znaki świecące na niebiesko. Oplotły pół ciała czarnowłosej i wirowały dalej lśniąc. Tsunade przyglądała się ich poczynaniom w zupełnej ciszy.
W końcu po około godzinie wąsaty mężczyzna oderwał od niej ręce i zakończył technikę. Piąta wstała powoli z krzesła i podeszła bliżej stukając obcasami, których dźwięk rozszedł się echem po całym pomieszczeniu.
- I jak? – Zapytała. Cała czwórka spuściła głowy zrezygnowana.
- Zawiedliśmy. – Odparł dowódca grupy. Hokage westchnęła i odesłała ich na powrót. Kiedy była pewna, że opuścili salę podeszła do dziewczyny i odgarnęła kilka niesfornych, czarnych kosmyków z jej czoła. Spoglądnęła na jej lekko wykrzywioną z bólu twarz i z sekundy na sekundę czuła, że złość spowodowana bezradnością wzrastała w niej. Znała jeszcze tylko jedną osobę, która poradzić by sobie mogła z czymś takim. Jednak nie widziała go od dłuższego czasu, zapewne zbiera swoje ‘informacje’. Podniosła się zaciskając zęby i chwyciła w rękę drewniane krzesło, które stało obok. Z całych sił rzuciła nim w okno tym samym jej wybijając. Musiała jakoś odreagować. Ciężko dysząc ze złości postanowiła pójść poszukać tego starego zboczeńca, bowiem w nim ostatnia nadzieja.
Słońce zachodziło, a niebo przybrało ciepło-pomarańczowy odcień. Lekki wiatr wpadał przez wybite w pomieszczeniu okno. Było cicho, a nieprzytomna dziewczyna ani na moment nie odzyskała świadomości ani nie zmieniła swojej miny. Na parapecie w pewnej chwili pojawiła się dość duża sylwetka, wchodząc do środka można było dostrzec białą burzę włosów i czerwony płaszcz. Starszy mężczyzna uśmiechał się zadziornie i rozglądnął po pustym pokoju. Liczył na to, że kogoś tutaj zastanie i zrobi swoje ‘ wielkie wejście’, lecz nic z tego.  Co za narwany babsztyl z tej Tsunade. Pomyślał wpatrując się w kawałki szkła, a wcześniej zauważając na zewnątrz połamane krzesło. Podszedł do dziewczyny i momentalnie spoważniał.
- Znowu wpakowałaś się w kłopoty, co, Harumi-chan? – Zapytał jakby oczekiwał od niej odpowiedzi. W dalszym ciągu jednak panowała zupełna cisza.  Odetchnął. Począł przyglądać się czarnym runom wymalowanym na jej bladej, aczkolwiek gładkiej skórze. Trwał tak chwilę po czym przyłożył swoją dłoń w okolicy jej pępka i przejechał nią w dwie strony.
- Ale gładka skóra – Powiedział sam do siebie z lekkim zdziwieniem. Dobrze, że jestem tutaj sam, bo nazwaliby mnie zboczeńcem. HEHE. Zaśmiał się w myślach. Dwa palce lewej ręki przyłożył bliżej ust, a drugiej ani na moment nie oderwał od dziewczyny. Wypowiedział kilka haseł, a czarne runy zaczęły wirować coraz szybciej i szybciej, lecz w końcu zatrzymały się i wróciły do normy.
- Hoooo, więc to dlatego grupa pieczętująca nie była w stanie tego złamać. – Zaśmiał się pod nosem. – W takim razie… - dodał i wypuścił z palców więcej czakry. Tym razem ze znaków zaczął wylatywać mały dym, a w końcu wzory wypaliły się, aż do ostatniego. Jej powieki momentalnie zaczęły drgać, aż w końcu jej oczy otworzyły się szeroko. Pierwszym co dostrzegła to białe włosy i wyszczerzone żeby zboczonego sannina. Na początku zdziwiona jego obecnością na chwilę zapomniała o narastających w jej głowie pytaniach, bo kiedy poczuła jego dłoń na swoim nagim brzuchu zacisnęła wściekła zęby i podskoczyła jak oparzona.
- Ty stary zboczeńcu!! Co ty wyprawiasz! – Stanęła na łóżku, lecz kiedy zobaczyła wyskakujące na jego twarzy rumieńce i coraz bardziej zboczony wzrok zmierzyła siebie od stóp do głowy. Dopiero teraz zorientowała się, że jest owinięta tylko dwoma, jasnymi kawałkami białego płótna. Jak najszybciej chwyciła za prześcieradło i owinęła się w nie zakrywając resztę części ciała.
- Niech Cie cholera… - Syknęła. – Zabije Cie. – Wpatrywała się w niego wręcz szaleńczym wzrokiem. Urósł ręce w geście obrony.
- Spokojnie nic Ci nie zrobiłem! – Krzyknął robiąc kilka kroków w tył. – Pomijając to, że ściągnąłem pieczęć. – Dodał już poważniej. Dopiero w tym momencie wszystko do niej dotarło. Uspokajając się usiadła na materacu i chociaż długo się zbierała, aby to powiedzieć to w końcu słowo „ dziękuję „ przeszło przez jej gardło.
- Nie ma za co. – Powiedział starzec krzyżując ręce na piersi i odwracając głowę w bok. – A tak poza tym… Całkiem zgrabna jesteś jak na takiego małolata. – Uchylił jedno oko i spojrzał w stronę czarnowłosej, lecz jedynym co ujrzał to nadlatująca w jego stronę puchowa poduszka.
- Jeżeli coś mi zrobiłeś, to przysięgam…! – Warknęła zaciskając pięść.
- Spokojnie, przecież nie jestem jakimś zboczeńcem! – Przerwał jej.
- Akurat. – Popatrzyła na niego z zażenowaniem.
- Ekhym. – Odchrząknął udając, że tego nie słyszał. – W każdym bądź razie przybyłem tutaj, bo chciałem Cie o coś prosić. – Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, nigdy wcześniej nie prosił ją o przysługę, przygotowana na jakąś niemoralną propozycję nastawiła się na to, żeby w każdej chwili móc mu porządnie przywalić.
- Wyruszam na kolejną misję, bardzo ciężką. – Zaczął, a ona spoważniała i zamieniła się w słuch. – Nie będę mówił Ci więcej, powiem tylko tyle, że dotyczy ona Akatsuki. Chciałem Cie prosić abyś zaopiekowała się Naruto i miała na niego oko.
- Co? – Zdziwiły ją te słowa.
- To jest kompletny idiota, małpy są mądrzejsze od niego. Ponadto jest taki narwany, że bez nikogo kto będzie nad nim czuwał szybko wpakuje się do grobu. Jednakże… - tutaj się zaciął. Tak jakby szukał w głowie odpowiedniego słowa. – Jest bardzo silny i ma wielki potencjał. – Kiwnęła głową na znak, że doskonale o tym wie. – Ciężką pracą może przewyższyć zarówno mnie jak i wszystkich hokage, potrzeba mu tylko treningu. Masz na niego wielki wpływ dlatego chciałbym żebyś miała na niego oko.
- Ja? – Zdziwiła się. – To jakaś bzdura. – Powiedziała bez jakiegoś większego uczucia.
- Masz wybuchowy charakter i potrafisz ustawić tego głupka do pionu! Także po prostu pilnuj żeby nie pakował się w niepotrzebne kłopoty i nie podejmował decyzji pochopnie.
- Nie no dobra, wszystko super, fajnie. Mogę to dla Ciebie zrobić tyle, że Sakura też ma na niego wpływ, więc nie wiem dlaczego idziesz z tym do mnie a nie do niej. A tak poza tym to… Mówisz to tak jakbyś się żegnał. – Obdarzyła go zaniepokojonym wzrokiem. Ku jej zdziwieniu ten wyszczerzył się szeroko.
- Bo Ty mi do niego bardziej pasujesz. – Zaczerwieniła się, ale również i zdenerwowała.
- Ty stary… - Wysyczała podnosząc się z łóżka. Sannin wskoczył na parapet z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
- Ej! – Zawołała go. – Obiecaj mi, że wrócisz żywy. – Popatrzyła na niego niepewnie. Na początku zdziwiony znów obdarzył ją swoim uśmiechem.
- Nie martw się, jestem jeszcze młody! Nie mam zamiaru ginąć. EHEHEH ! – Zaśmiał się. Dziewczyna słysząc to złapała się za czoło, ale również uniosła kąciki ust ku górze. – Obiecuje, że jak tylko wrócę to pozwolę Ci się zabrać do gorących źródeł w ramach podziękowania! – Krzyknął na odchodne.

- ZBOCZENIEC!!! – Ryknęła w stronę jego sylwetki znikającej w chmurze dymu. 

---~***~---

Co mam powiedzieć... Trochę długo mnie tu nie było, prawda? W sumie dość sporo. Przepraszam was, ale wena kompleeetnie ze mnie wyparowała i nie chce wrócić >.< Z rozdziału nie jestem za bardzo zadowolona, ale wiedząc, że czekacie musiałam coś napisać i wyszło jak wyszło. Ocenę pozostawiam wam. Nie sprawdzałam go, więc za wszelkie błędy wielkie gomen. 
Co do one-shota to napewno się pojawi, ale nie wiem dokładnie kiedy. Daliście tyle kuszących propozycji, że nie bardzo wiem na co się zdecydować :) Wybiorę zatem ten, na który będę miała najlepszy pomysł :) 
No i  ostatnia sprawa ( chyba xd ) to szablon bloga. Na razie sądzę, że jest taki neutralny, Dopiero zaczęłam się zapoznawać z tymi całymi kodami CSS itp... Jak bardziej to ogarnę to zapewne zmienię wygląd. Sądzę, że na razie taki prosty wygląd bloga nie będzie nikomu przeszkadzał - w końcu liczy się treść :) 
Czekam na wasze komentarze zarówno te pozytywne jak i negatywne ^^
Buziaczki kochani :* 

wtorek, 7 maja 2013

10000 wejść!

Jejku, nie wiem co powiedzieć! 10000 wejść... Wow, to naprawdę coś. Nie będę tutaj wam pisać kilkadziesiąt razy, jak to mam w zwyczaju, ale powiem to tylko raz - Dziękuje. 
Za to, że mnie wspieracie, naprawdę, bez was-czytelników ten blog nie miał by sensu. I bardzo cieszę się, że        wchodzicie na tę stronę w tak licznym gronie. Chociaż komentarzy jest o wiele mniej niż dziennych wejść to sam fakt, że mam stałych bywalców, którzy z każdym napisanym pozytywnym czy negatywnym słowem wspierają mnie i motywują do dalszego pisania prawią mi niezmierną radość. I chociaż z języka polskiego mam marne dwa to nawet to nie ma dla mnie żadnego znaczenia wiedząc, że swoim opowiadaniem potrafię nieraz wywołać u was jakieś emocję, sprawić, że polubicie czy wręcz przeciwnie wymyślone przeze mnie postacie, którym sama nadaję charakter i go kształtuje... Że pomimo moich niekiedy dziwnych pomysłów dalej tutaj zaglądacie... xD Kurczę, nie wiem czemu, ale ta notka jest jakaś taka dla mnie rozczulająca... Może dlatego, że strasznie ciepło na sercu mi się zrobiło widząc licznik odwiedzin przed momentem. 
W geście podziękowań wymyśliłam, że może napiszę dla was jakiegoś one-shota? Jakiś paring, czy walkę z anime Naruto? Swoje zdanie na ten temat piszcie w komentarzu, a także chciałabym, abyście w nim zamieścili jaki one-shot chcielibyście ujrzeć na tym blogu ^^. Rozdział normalny , dotyczący akcji i mojego opowiadania pojawi się nie wiem kiedy, na razie muszę sobie wszystko poukładać w głowie, może się zdarzyć tak, że pomysł i wena pojawi się nagle , a ja zaskoczę  was i szybko go dodam, ale także  uprzedzam, że możecie sobie na niego trochę poczekać ^^ 
No, ale btw. to co do tego one-shota to czekam na wasze komentarze. Nie przynudzam już tutaj wam i szczerze wątpię, że ktoś doczytał do końca tą moją paplaninę :D 


Aha, jeszcze jedno... Chciałam wam powiedzieć, że was uwielbiam, wszystkich! :) Jesteście najlepsi! 
BUZIACZKI! :****

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 20 " Deja vu"


Kompletnie nie miała siły podnieść się z zimnej ziemi i skręcała z bólu spowodowanego pieczęcią. Co pięć minut przechodziła istne katusze. Nie mogła jednak zostać tutaj ani chwili dłużej. Jednego ma z głowy, ale co z pozostałą trójką? Nie da rady, ale teraz ma czas na ucieczkę. Przełamując ten kryzys podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła dalej coraz bardziej przyspieszając kroku. Wskoczyła na górną gałąź i znów rzuciła się w wir ucieczki. W pewnym momencie tuż za nią nastąpił wielki wybuch. Z drugiej strony pojawiła się ciemna sylwetka i skierowała z  w nią sporych rozmiarów ostrze. Pomimo trudności dziewczyna zdołała w porę odskoczyć. Niestety przeciwnik nie zamierzał odpuścić. Pojawiając się tuż za jej plecami wykonał soczysty i mocny cios, który z łatwością wbił ją w podłoże. Mimo tego znów się podniosła i odruchowo złożyła ręce chcąc wykonać technikę. Jak można się domyśleć nie odniosło to żadnego skutku i w pewnym momencie aż serce stanęło jej ze strachu. To co stało się przed chwilą było niemal identyczne do…
- Niemożliwe… - szepnęła sama do siebie. Na jej twarzy widniało teraz przerażenie. Przecież ta scena sprzed chwili, przecież dokładnie to samo śniło jej się kiedyś. Szczerze to już bardzo dawno zapomniała o tym śnie, którym bądź co bądź dość długo się zamartwiała. Jednak na jej nieszczęście, dawne, złe przeczucia się sprawdziły. Jest tutaj, ma na sobie bojowy strój, ucieka i w dodatku teraz ten atak. Wszystko się zgadza.
- Mój braciszek… Jak mogłaś zabić mojego braciszka!! – Chociaż napastnik wyglądał na dobrze zbudowanego, umięśnionego mężczyznę bardziej w typie twardziela to jego płaczliwy głos zbił ją nieco z tropu. Gdyby miała na to siłę  bez wątpienia wybuchłaby śmiechem lecz teraz nie była na to pora. Sięgnęła po kunai i już miała atakować, kiedy runęła na ziemię wskutek ponownego napadu bólu.  Cholera… Zaklęła w myślach. Akurat w takim momencie.
- GIŃ!!! – Usłyszała nad sobą. Kątem oka ujrzała zeskakującego z gałęzi w dół osiłka i nie mogąc kiwnąć nawet palcem czekała na ostateczny cios.
- Mokuton: Daijurin no Jutsu! – W pewnym momencie w jej głowie rozebrzmiał znajomy głos. Podniosła się troszkę i zauważyła stojącego nieopodal Yamato. Jego ramię zmienione było w drzewo zakończone ostrymi kolcami, które wydłużały się zgodnie z jego wolą. Próbował nimi dosięgnąć wroga uniemożliwiając mu zaatakowanie dziewczyny i tym samym zmuszając żeby wycofał się kilka metrów.
Wpatrywała się w niego całkowicie zapominając o bólu. Nie wiedziała skąd się tu wziął lecz nie ukrywając bardzo cieszyła się na jego widok.
- Kapitanie Yamato, co pan tutaj robi?! – Krzyknęła w jego stronę domagając się wyjaśnień.
- Przyszliśmy sprowadzić Cie z powrotem.- Odpowiedział jej spokojnie unosząc kąciki swoich ust ku górze. – Z tego co widzę to jak zwykle wpakowałaś się w jakieś kłopoty. – Zaśmiał się nieco głośniej na co ona lekko poczerwieniała. Z drugiej strony była to całkowita prawda.  Kiedy przeciwnik znów zaczął się zbliżać uśmiechnięta mina Jounina zrobiła się poważna.
- Odsuń się, Harumi-san. Zajmę się resztą. – Rozkazał. Dziewczyna nie miała zamiaru protestować i grzecznie, mimo braku sił odsunęła się kilka metrów od dwójki. W jej głowie jednak coś zaświtało.
- Zaraz, zaraz , kapitanie Yamato! Powiedziałeś w liczbie mnogiej, czyli to znaczy, że Naruto też tutaj jest? – Zawołała przerażona tym faktem.
- Myślisz, że on by sobie darował? Domyśl się kto biegł na początku. – Uśmiechnął się w jej stronę ostatni raz i rzucił w wir walki. Ona zaś oparta o drzewo przygryzła wargę. Jest niemalże identycznie jak w jej śnie. Pomijając Yamato, którego w ogóle w nim nie widziała. Jednak w sumie przecież nie wszystko musi się zgadzać. Martwiła się, martwiła jak cholera. Nie wiedziała jak ma postąpić. Ten las, wszystko jest takie samo. Podniosła się i zniknęła za konarami drzew pozostawiając dwójkę walczących shinobi samym sobie.
- Suiton: Suihachi – Podniósł rękę w powietrze, z której w momencie wypłynął strumień wody i skierował go wprost na dryblasa. Ten jednak nie pozostał mu dłużny, nadymając policzki wypluł z nich płomienie ognia wykrzykując przy tym nazwę techniki.
- Katon: Endan! – Ogień w chwili zderzenia z wodą spowodował, że po ich ataku utworzyła się wielka para uniemożliwiająca widoczność. Jednak ta dobrze wyszkolona dwójka nie potrzebowała do walki oczu. Wyciągając kunaia zderzyli się ze sobą próbując dosięgnąć swoich ciał. Każdy jednak bez problemu zablokował cios przeciwnika czemu towarzyszył charakterystyczny brzdęk metalu.  Wróg odskakując w bok uformował kolejne pieczęcie znów nabierając powietrza w płuca.
- Katon: Kasumi Enbu! – Warknął i wystrzelił z ust płomień, który tym razem sięgnął użytkownika stylu drewna i trafiając w cel rozpadł się na więcej kawałeczków ognia. Z triumfatorskim uśmiechem na ustach patrzył jak ciało shinobi z Konohy powoli się spala.
- Mokuton: Jubaku Eiso! – W pewnym momencie z ziemi wyrosło ogromne drzewo i oplatając się swoimi korzeniami wokół zdezorientowanego mężczyzny całkowicie utrudniło mu wykonywanie ruchów. Zacisnęło się mocno na jego sylwetce zostawiając widoczną tylko głowę. Z ukrycia wyszedł Yamato spoglądając z wyższością na wroga.
- Ale jak? Przecież Cie trafiłem! – Zdezorientowany i przestraszony mężczyzna szybko skierował wzrok na palące się ciało i dopiero teraz zdołał dojrzeć, że jest to drewniany klon. – Nie Cię szlag… - Próbował się wyrwać z uścisku lecz nic to nie dało. Ostatni raz spojrzał na swego oprawcę po czym na zawsze zniknął, zatapiając się w drzewie.

Tymczasem przemierzający przez gęsty las szaro włosy już dawno wyczuł, że jest przez kogoś śledzony. Kiedy uznał, że jest to odpowiednie miejsce na walkę niespodziewanie odbił się od jednej z gałęzi i zawrócił z niewyobrażalną szybkością. Wyciągnął kunai i w ułamku sekundy zderzył go z bronią brodacza uśmiechającego się zadziornie.
- Tego się spodziewałem po sławnym, kopiującym ninja. – Wypalił, lecz Hatake zdecydowanie nie miał ochoty na jakiekolwiek pogawędki, ponieważ zamachnął się nogą, próbując dosięgnąć wroga. Ten jednak w porę zrobił unik i sam wykonał cios w brzuch, który Konoszanin z łatwością zablokował. W tej chwili wykonywali miliony uderzeń, a ich ruchy były tak szybkie, że dostrzec je gołym okiem było niewyobrażalnie ciężko. Po kilku sekundach odskoczyli od siebie uważnie lustrując wzrokiem swoje postury. Oczekiwali najmniejszego ruchu i kiedy ich stopy poruszyły się o milimetr ponownie do siebie doskoczyli zadając kolejną serię szybkich i silnych ciosów. Nie zdołali jednak zrobić sobie nimi krzywdy. Walka wręcz toczyła się na równym poziomie, za równym. Kakashi nie miał zamiaru tracić czasu, doskonale wiedział, że nie mogą zostawić Naruto samego na dłużej. Nie chodzi o to, że jest słaby, nic z tych rzeczy. Rozchodziło się o to, że może zademonstrować zbyt dużo swojej mocy. Odskakując kilka metrów w tył wykonał w mgnieniu oka kilka znaków dłońmi:
- Katon: Gokakyu no Jutsu! – Z jego ust wyleciała wielka kula ognia, która otoczyła mężczyznę. Ten jednak zniknął w chmurze dymu i pojawił się tuz za Hatake wbijając w jego ciało kilka shurikenów. Zaśmiał się złowieszczo, ale jego podekscytowanie opadło kiedy zorientował się iż kopiujący ninja zastosował identyczną sztuczkę i okazał się klonem. Wynurzając się z ziemi tuż pod brodaczem próbował sięgnąć go ostrzem kunaia lecz ten zrobił unik i zniknął mu sprzed oczu. Zdezorientowany szaro włosy rozglądał się na wszystkie strony próbując odnaleźć go wzrokiem lecz momentalnie przestał wyczuwać nawet jego obecność. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Nagle ni stąd ni z owąd tuż nad nim pojawił się owy shinobi i mocnym ciosem sprowadził zdziwionego Kakashiego do parteru.  Ten cios nie zrobił na nim jednak większego wrażenia, więc wyszedł z tej sytuacji próbując skontrować przeciwnika. Kiedy jednak wydawało mu się, że go trafił ten znów rozpłynął się  w powietrzu.
- Co jest? – Zdziwił się ninja Konohy. Nie było dane mu długo rozmyślać, ponieważ wokół jego ciała zawiązał się kolczasty sznur. Nie wiedział kompletnie jak to się stało, że dał się w niego złapać, ale teraz najważniejszym dla niego było wydostanie  z tej pułapki. Kolce wbijały się w jego ciało powodując, że z tych miejsc wypływała szkarłatna ciecz. Mimo tego nie szamotał się, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej uspokoił. Nie był znany tylko i wyłącznie ze swojej siły, ale także inteligencji. Potrafił wybrnąć z każdej sytuacji jeśli tylko dobrze rozważył wszystkie za i przeciw. Przymknął oko i opanował wszystkie swoje zmysły, nie zwracał uwagi na coraz bardziej zaciskający się na nim sznur. W końcu wykonał ruch:
Raiju Hashiri no Jutsu – szepnął całkowicie poważnie i wystawił wolną rękę w bok. Tuż przed nim pojawił się elektryczny pies, którym sterował za pomocą wysuniętej ręki. Z prędkością światła powędrował on wzdłuż sznura docierając do ukrytego brodacza i rzucił się na niego. Ten odskoczył do góry myśląc, że stworzenie z błyskawic może poruszać się tylko po linii prostej.  Okazała się to jednak zła dedukcja, za którą przypłacił dotkliwym porażeniem prądem. Zawył czując przechodzące przez jego ciało i wręcz przypalające je impulsy po czym opadł bezwładnie na ziemię. Szarowłosy podszedł do ledwo żywego wroga i chwycił go za ubranie dokładnie przyglądając jego twarzy.
- Dla kogo pracujecie? – Zapytał wbijając w niego morderczy wzrok.
- Dla nikogo – Pomimo tego, że wróg był w dołku w dalszym ciągu uśmiechał się złowieszczo. – Nasza grupa… Liczy o wiele więcej osób. W dodatku my byliśmy najsłabszym oddziałem. Dywizja Cienia złapie ją, zobaczycie. Nawet jeśli dzisiaj zdołacie ją uratować! – Wykrzyczał prosto w twarz Kakashiego. W ręce szarowłosego pojawiła się błyskawica.
- Chidori – szepnął i zakończył żywot brodacza wbijając w jego ciało swoją technikę.
~*~

W innej części lasu blond włosy chłopak przedzierał się przez krzaki w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Starał się być skupiony, ale ta bezradność i brak jakichkolwiek skutków jego poszukiwań nie mogła sprawić, że był spokojny. Wręcz przeciwnie – z każdą minutą coraz bardziej tracił cierpliwość i miał ochotę rozwalić ten las żeby szybciej ją znaleźć.
- Pakkun, gdzie teraz? – Zapytał poirytowany psa.
- Tak jak myślałem… - Powiedział psiak obwąchując jeden z kamieni, na którym widniało kilka czerwonych plam.
- Co jest? – Zapytał zaciekawiony Uzumaki podchodząc bliżej zwierzaka.
- Prawdopodobnie walczy i została ranna. Przez tę krew trudniej jest mi określić jej konkretne położenie.
- Cholera! – Syknął chłopak.
- Szukacie Harumi? – Usłyszeli za sobą męski głos i momentalnie ich głowy powędrowały w tamtą stronę.
- Kim jesteś? – Zapytał Uzumaki i lustrował wzrokiem wysokiego, umięśnionego ciemnowłosego chłopaka, który wyszedł mu naprzeciw z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni. Jego ciemne oczy sprawiły, że w Naruto budził się niepokój. Miał złe przeczucia co do tego gościa pomimo tego, że nie był ubrany jak ninja i nawet go nie przypominał, w dodatku jego usta wykrzywione w dziwnym uśmiechu utwierdzały go w przekonaniu, że coś z nim nie tak.
- Nie ważne. Szukacie jej? – Zapytał ponownie.
- Wiesz gdzie ona jest? – Wyrwał się blondyn zdając sobie sprawę, że ten koleś może mu pomóc bądź przynajmniej go jakoś nakierować.
- Sam chciałbym wiedzieć. – Powiedział spotkany chłopak dalej się uśmiechając. – Ale skoro wy też jej szukacie to muszę z wami skończyć! – Dokończył i rzucił się na blondyna wysuwając spod rękawa katanę. Zamachnął się lecz Naruto w porę odskoczył w górę, robiąc w powietrzu salto i w tym samym czasie wyciągając kunaia. Tym razem to on doskoczył do czarnookiego próbując zadać cios. Ich bronie zderzyły się ze sobą z dość sporą siłą, a spod nich zaczęły wylatywać iskry. Uzumaki odskoczył i złożył ze sobą dwa palce:
- Kagebunshin no jutsu! – Na całej najbliższej przestrzeni pojawiło się mnóstwo klonów blondyna i wszystkie zaczęły atakować wroga w jednym momencie krzycząc i angażując się w to tak głośno, że nie sposób było tego nie usłyszeć będąc naprawdę daleko.  Jego przeciwnik omijał jego ataki z łatwością sprawiając, że sobowtóry znikały jedne po drugim aż do momentu kiedy naprzeciw niego stał ten ostatni, prawdziwy. Doskoczył do jinchuuriki kyuubiego w mgnieniu oka i wbił w niego swój miecz. Ku jego zdziwieniu- ten też okazał się klonem, a prawdziwy wyskoczył tuż za nim z rasenganem w dłoni, wbijając go w czarnookiego spowodował, że chłopaka odrzuciło i złamał kilka pobliskich drzew.
- Yosh. – ucieszył się Naruto i już miał wznowić swoje poszukiwania, kiedy tuż przed nim pojawił się poobijany ciemno włosy, w którego oczach widać było wyraźne niezadowolenie. Wpatrywał się szaleńczo w Uzumakiego i zamachnął na niego kataną. Struga krwi uniosła się w powietrzu, kiedy ostrze przejechało po torsie Konoszanina. Rana na szczęście była płytka, lecz sączyła się z niej obficie krew. Teraz to i Naruto nieźle się wkurzył i w szybkim tempie zaczęli bić się i ranić wzajemnie. Wokół nich rozpryskiwała się krew, a to miejsce wyglądało jak kompletna rzeź. Czarnoooki wbił kolano w brzuch blondyna powodując, że ten splunął krwią. Wykorzystując jego chwilową niedyspozycję zaczął atakować go serią ciosów, które zostawiały na ciele Uzumakiego mnóstwo zadrapań i sińców. Wycieńczony chłopak opadł na ziemię ciężko dysząc.


~*~

Podpierając się o konary drzew zmierzała przed siebie. Doskonale wiedziała gdzie iść. Wszystko dokładnie pamiętała ze snu, przestrzeń wydawała jej się tak znajoma, a słysząc odgłosy walki nie miała wątpliwości, że zmierza w dobrym kierunku. Niestety ból pojawiający się co jakiś czas skutecznie ją spowolniał. Tak samo było i w tym momencie, w którym upadła na ziemię i ciężko oddychając zaczęła zdawać sobie sprawę, że z bólu powoli traci przytomność. Jednak przypominając sobie wyraz twarzy przyjaciela we śnie i całą tą sytuację… Podniosła się  w pełni zdeterminowana i ruszyła dalej, powoli widząc zarys dwóch postaci. Dostrzegła blond czuprynę i… Jej serce zabiło mocniej kilka razy, przepełniając gniewem każdy zakamarek jej ciała. Zacisnęła mocniej pięść i jeszcze bardziej starała się, aby tam dotrzeć. Kiedy stanęła kilka metrów od nich i spojrzała na mnóstwo krwi w otoczeniu aż się przestraszyła. Oboje walczących wyglądało wprost tragicznie, ale w końcu mierząc siebie od góry do dołu to ona wyglądała trzy razy gorzej niż oni.
- Naruto… - wyszeptała wpatrując się ze smutkiem w podnoszącego się z podłoża chłopaka.
Naruto…  Usłyszał jej głos, a jego powieki znaczniej się rozszerzyły. Skierował swoją głowę w stronę, z której pochodził ten łamiący się, ledwo dosłyszalny aczkolwiek tak dobrze mu znany ton. I zobaczył ją, podpierała się o jedno z drzew wpatrującw nich ze smutkiem. Mógł ujrzeć w jej oczach tlący się smutek, ale i też przeraźliwe cierpienie. Jej ubranie było poszarpane, a drugą ręką mocno ściskała swój brzuch. Poza tym mnóstwo siniaków i zadrapań, a ponadto większość ciała oblana szkarłatną cieczą.  Ten widok sprawił, że w sercu poczuł ukłucie.
- Kto Ci to zrobił?! – krzyknął wściekły w  jej stronę, lecz ona nie bardzo go w tym momencie słuchała. Wpatrywała się teraz w uśmiechniętego od ucha do ucha, czarnowłosego chłopaka.
- Mako… - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Znasz go? – Wtrącił się Uzumaki a ten wybuchł gromkim śmiechem, który echem rozszedł się po całym lesie.
- Czy mnie zna? – Zapytał wyraźnie rozbawiony. – Zna mnie doskonale! Przecież byłem jej chłopakiem! – Zacisnęła mocniej pięści i już miała rzucić się na niego kiedy przeszył ją impuls kolejnego ataku pieczęci. Padła jak długa, wyrywając trawę z ziemi  krzyczała jak opętana.
- Harumi! Co Ci jest?! – Chociaż to co przed chwilą powiedział chłopak niemało go zszokowało to widząc stan przyjaciółki na chwilę o tym zapomniał. Przerażony takim obrotem spraw blondyn nie wiedział co ma zrobić. Czy podbiec i zająć się nią czy najpierw sprzątnąć tego kolesia. Po chwili dziewczyna uspokoiła się i znów próbując się podnieść popatrzyła na przyjaciela błagalnym wzrokiem.
- Naruto…Tu jest jak w moim śnie, identycznie! Musimy jakoś uciec…Inaczej Ty…
-Harumi… - Przerwał jej. – Pamiętasz, co Ci mówiłem? Nie ma mowy, żebym dał się zabić nim zostanę Hokage. Uwierz we mnie. – Na jego słowa z jej oczu wypłynęły łzy, wiedziała, że z jego temperamentem nie da rady zmusić go do odwrotu.
- Usiądź sobie spokojnie i patrz! Przyszedłem tutaj po Ciebie i wszyscy razem wrócimy do wioski. Obiecuje. – Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko słysząc jego stanowczy głos i nic nie mówiąc oparła się plecami o drzewo robiąc tylko jedną rzecz, którą była teraz w stanie. Po prostu wierzyła.
- Widzę, że Krak zrobił to co do niego należało i założył pieczęć.
- O czym ty mówisz? – Zapytał wkurzony Naruto. Palec Maka powędrował na brzuch dziewczyny i kiedy ta spuściła wzrok i odsunęła lekko rękę zobaczył ciąg czarnych znaków na zaczerwienionej skórze. Zacisnął zęby widząc to – był bowiem uczulony na wszelkie rodzaje pieczęci.
- Dranie… Nie daruję wam tego. – Wysyczał. Zakończył tą rozmowę doskakując do czarnowłosego i wymierzając cios z pięści. To uderzenie jednak różniło się od tych wcześniejszych. Był bardziej zdeterminowany, ale i o wiele silniejszy, szybszy. Tak jakby jej obecność i to, że musi ją ochronić sprawiło, że przypływająca adrenalina uwolniła jego prawdziwe umiejętności. Mimo bloku, który zastosował Mako musiał cofnąć się o kilka kroków w tył, a na przedramieniu pojawił się spory, czerwony ślad. Uzumaki uśmiechnął się zadziornie i tym razem sprzedał mu solidnego kopniaka, po którym tamten odleciał na pobliski konar dębu. Zdziwiona poziomem jaki reprezentuje jej przyjaciel Harumi, pomimo bólu jaki odczuwała wpatrywała się zaskoczona w pojedynek. Wiedziała, że Naruto jest silny, ale ten styl walki… Była pod wrażeniem. W pewnym momencie serce stanęło w miejscu, a jej czas zatrzymał się, kiedy zobaczyła jak Mako podnosi się i doskakując do chłopaka z kataną w ręku przebija jego bok na wylot. Ptaki zakrakały i spłoszyły się słysząc jej krzyk rozpaczy. Ujrzała jego twarz wykrzywioną w bólu a łzy spłynęły jej ciurkiem po policzkach. Próbowała się podnieść i podbiec do niego lecz wyglądało to bardziej jakby tarzała się po ziemi, gdyż z każdą próbą opadała bezwładne na podłoże. I ten szyderczy uśmiech Maka… Nie mogła w to uwierzyć, winiła siebie w myślach za to, że nie rozegrała tego inaczej. Że w porę nie zareagowała widząc podobieństwo między jawą a snem. Była roztrzęsiona i zrozpaczona.
Mako wyciągnął ostrze z ciała blondyna i kopniakiem posłał go kilka metrów dalej. W skutek zderzenia z drzewem chłopak wydając z siebie cichy jęk stracił przytomność. Teraz czarnooki spojrzał z pogardą na dziewczynę i podążał w jej stronę.
- Utnę Ci ręce i nogi, to już nie uciekniesz. – Zaśmiał się psychodelicznie podchodząc coraz bliżej. Ogarnął ją strach i niepewność. W dodatku nie dowierzała w to co przed chwilą stało się z jej przyjacielem.
- Naruto! – Powtarzała cichym, zachrypniętym od płaczu głosem. – Naruto… Obiecałeś… Obiecałeś… MÓWIŁEŚ, ŻE WSZYSCY RAZEM WRÓCIMY DO WIOSKI!!!! – Wrzasnęła z całych sił, a w momencie kiedy wykrzyczała ostatnie słowo zerwał się silny wiatr,  czerwone światło oślepiło zarówno ją jak i wroga. Z miejsca, gdzie przed chwilą leżał nastolatek rozchodziła się niewyobrażalnie silna moc i rozbrzmiał przeraźliwy ryk porównywalny do potwora. W mgnieniu oka przeciwnik został posłany kilkanaście metrów przez las przez szkarłatną poświatę przypominającą szpony bestii. Nie mogła poznać w tym momencie swojego przyjaciela, jego ciało całkowicie pokryła demoniczna czakra, wyrosły cztery ogony, a z jego ust wydobywał się groźny warkot. Przełknęła ślinę, słyszała o tym od Kakashiego, ale nie sądziła, że kiedykolwiek będzie miała okazję to zobaczyć. Szczerze mówiąc, w ogóle tego nie chciała, bo wiedziała ile cierpienia przysparza to jinchuuriki.
- Naruto…- Wyszeptała, a mała forma lisiego demona odwróciła głowę w jej stronę. Nie wiedziała jak ma zareagować, potwór stał i wpatrywał się w nią i chociaż wiedziała kto kryje się za tą poświatą nie mogła wyczuć  w tym stworze ani krzty człowieczeństwa. W pewnym momencie nie odróżniając dziewczyny od wroga rzucił się w jej stronę, a ona nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca mogła tylko wpatrywać się na wymalowaną złość zbliżającego się do niej stworzenia.
-  Hokage Shiki Jijun Jutsu : Kakuan Nitten Suishu – Ponownie dzisiejszego dnia usłyszała głos użytkownika stylu drewna, ale także poczuła uścisk na swoim ciele. To Kakashi, który w porę wziął ją w ramiona i odskoczył chroniąc przed atakiem miniaturki Kyuubiego. Wokół ogoniastej bestii wyrosło kilka pali z wbitymi kolcami, a Yamato, który znalazł się tuż przy nim i klepnął w plecy otwartą dłonią wysunął z jego czerwonego ciała zieloną poświatę. Światło okalało bijuu i powoli stłumiło czakrę potwora ukazując poczerwieniałą sylwetkę blondyna. Spojrzała prędko w miejsce, gdzie otrzymał cios, lecz po ranie nie było ani śladu na co odetchnęła z ulgą. Zaraz jednak kolejny ucisk w okolicy brzucha spowodował, że zawyła głośno. Swoim krzykiem oprzytomniła nawet blondyna, który słysząc jej wrzask zerwał się na równe nogi i podbiegł do niej. Nie wiedział co się właśnie stało, mógł się tylko domyślać, jednak teraz nawet o tym nie myślał, najważniejsza w tym momencie była ona. Zmierzył pieczęć na jej ciele po czym nawet nie interesując się wrogiem, z którym miał wcześniej do czynienia oraz tym, że to nie on dowodzi wydał komendę natychmiastowego powrotu do wioski. Widząc katusze, przez które przechodziła Harumi dwójka ninja nawet nie miała zamiaru zwracać mu uwagi ani się z nim sprzeczać i wspólnie ruszyli w stronę Konohy.
- Stójcie! – krzyknęła nagle. – Hideki jest w mieście! Muszę po niego wrócić! – Krzyknęła , a oni spoglądając po sobie tylko pokiwali głowami. Yamaho stworzył drewnego klona, który powędrował w przeciwną stronę , aby dotrzeć do miasta i zabrać pieska do wioski.
~*~

Tymczasem kilkanaście metrów dalej, z unoszącego się w powietrzu dymu, wynurzył się ledwo trzymający na nogach, zakrwawiony Mako. Cały drżał i był niezdolny do walki, lecz złowrogim spojrzeniem wpatrywał się w miejsce gdzie przed chwilą toczył walkę z ninja Konohy.
- Uzumaki Naruto, Harumi… Pożałujecie tego. – Warknął groźne pod nosem i chwiejnym krokiem ruszył w tylko jemu znaną drogę.


---~***~---
Aj, opornie mi coś to szło. Chociaż wena była to jakoś tak nie mogłam się zebrać do pisania i robiłam to po kawałku xD Jednak wyszło chyba dość sporo... Tak mi się wydaję :) Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ^^ I tak wgl, to jak miałam wstawiać rozdział przypomniało mi się " A CO Z HIDEKIM? xD " więc jakoś tak wcisnęłam to żeby nie było :D Czekam na wasze opinie w komentarzach i muszę zrobić coś z tą czcionką, żeby na telefon też było widać :< 
A rozdział dedykuję Yashy-chan, która swoim komentarzem taaaak bardzo mnie zmotywowała, że po prostu taki uśmiech na twarzy mi się pojawił i od razu pojawiły mi się pomysły na te walki. Mam nadzieje, że Ci się spodoba. Dziękuje Ci za to, że wspierasz mnie na tym blogu od początku tak samo jak wspierałaś na tamtym słoneczko :* Buziam :*