sobota, 25 maja 2013

Rozdział 21 " Usunąć pieczęć!"

Dosłownie pędził, a każdy dźwięk bólu dochodzący co jakiś czas z jej ust dodawał mu jeszcze więcej energii, aby biec dalej i jeszcze szybciej. Doskonale widział, że Harumi z całych sił próbuje ukryć cierpienie jakiego doświadcza w tej chwili. Z oddali zauważył już bramę osady i nie witając się nawet z siedzącymi tam Izumo i Kotetsu pognał w stronę szpitala, a podążający tuż za nim Kakashi i Yamato zostawiając całą resztę jemu skierowali się w stronę budynku głównego wioski.
                Uzumaki wkroczył z hukiem z przyjaciółką w rękach i rozglądnął się zdezorientowany po jasnym pomieszczeniu jakby nie wiedział co robić teraz. Zdziwione pielęgniarki patrzyły się na niego z szeroko otwartymi oczami zamiast od razu podbiec i udzielić pomocy poszkodowanej.
- Co się tak gapicie?! Pomóżcie jej! – Warknął na nie podenerwowany i dopiero krzyk bólu dziewczyny oprzytomnił je, bo w jednej chwili rzuciły się w jej  stronę przejmując ją z uścisku chłopaka. Ułożyły ją starannie i ostrożnie na noszach po czym zniknęły za drzwiami jednego z pomieszczeń.  Błękitnooki nie bardzo wiedział co ma robić dalej, jeśli chodzi o medycynę to był w tym kompletnym zerem, więc ufając doświadczonym osobą usiadł swobodnie na białej, skurzanej sofie w poczekalni i pogrążył się w swoich myślach, które dotyczyły ostatnich wydarzeń. Kim był dokładnie ten cały Mako? Skąd znali się z Nakaze i najważniejsze - czy to co mówił o nich było prawdą? Kto jak kto, ale ona nie wyglądała mu na osobę, która związała by się z kimś nowopoznanym. Z jego zamyśleń wyrwały go biegające i podenerwowane pielęgniarki, które bełkocząc coś same do siebie co rusz znikały i pojawiały się za drzwiami, przez które przed chwilą wywiozły czarnowłosą.
- Gdzie jest panienka Sakura?! – Krzyknęła jedna z nich do recepcjonistki. Była widocznie w starszym wieku, więc na pewno była bardziej doświadczona od innych.
- Właśnie zajmuje się pacjentem…- Odpowiedziała jej młoda brunetka o ciemnych oczach. Włosy związane miała w wysokiego koka, a jej biały fartuszek idealnie podkreślał jej smukłą sylwetkę. W ręku dzierżyła pilniczek do paznokci, ale słysząc huk przed sobą momentalnie wypuściła go z dłoni i wpatrywała się oszołomiona w spracowane ręce jej starszej koleżanki z pracy, która była wściekła w tym momencie.
- Sprowadź ją tu, natychmiast! – Warknęła na nią starsza kobieta.
- Ale…
- Żadnego „Ale” !  To ciężki przypadek, potrzebny nam wykwalifikowany ninja! Skończ piłować swoje paznokcie i weź się do roboty! – Warknęła na nią ostatni raz na co brunetka odpowiedziała pospiesznie ‘ Hai’ i biegiem pobiegła w kierunku schodów. Uzumaki przyglądał się tej scenie w zdziwieniu lecz zaraz podbiegł do kobiety i zaczął wypytywać o swoją przyjaciółkę.
- Co z nią? – Zapytał wyraźnie zaniepokojony. Niestety nie doczekał się odpowiedzi.
- Nie mam czasu na pierdoły! – Burknęła w jego stronę dość nieprzyjemnie i odepchnęła blondyna na powrót wracając do sali gdzie znajdowała się Harumi. Nie będąc w stanie niczego się dowiedzieć postanowił wrócić na swoje miejsce i cierpliwie czekać. Po kilku minutach usłyszał szybkie stukanie obcasów i odruchowo odwrócił się w stronę skąd dobiegało. Na jego ustach pojawił się szczery uśmiech, kiedy zobaczył różowe włosy.
- Sakura-chan! Zawołał, a kunoichi z jego drużyny przystanęła.
- Naruto? – Spoglądnęła na niego niedowierzając, że już wrócił. Zaraz jednak oprzytomniała. – Przepraszam, mam dużo spraw na głowie! – Już miała iść kiedy poczuła jak chwyta ją za nadgarstek. Znów obdarzyła go spojrzeniem swoich zielonych oczu, ale tym razem były one bardziej zniecierpliwione i zirytowane.
- Harumi tam jest… - Zaczął, ale kiedy zobaczył usta Haruno wykrzywione w lekkim uśmiechu zaprzestał głosu.
- Dam z siebie wszystko, zostaw to mnie. – Powiedziała i zniknęła mu z oczu. Jej słowa jednak nieco go uspokoiły, więc o dziwo jak na niego usadowił się na powrót na sofie i wyczekiwał dobrych wieści.
Tymczasem dwójka Joaninów zapukała do gabinetu hokage, a w chwili kiedy usłyszeli specyficzne ‘ wejść ‘ nie omieszkali się tego zrobić natychmiastowo. Przed ich oczami pojawił się kawałek blond włosów, które wystawały znad sterty papierów. Było to niewątpliwie jedno z największych utrapień ślimaczej księżniczki, a do tego nie była typem człowieka, który przepada za tego typu robotą. Ona osobiście wolałaby się napić sake i udać do jakiegoś kasyna, aby całkowicie oddać się relaksowi. Kiedy zauważyła kto ją odwiedził jednym ruchem ręki strąciła wszelkie zawadzające jej dokumenty na podłogę i obdarzyła dwójkę zaniepokojonym, acz stanowczym – jak to miała w zwyczaju- wzrokiem.  
- Mówcie, co się stało. – Domyślała się, że skoro oboje do niej przyszli i do tego nie ma z nimi narwanego blondyna to coś musiało się stać. Oni także nie byli zaskoczeni jej pytaniem, bowiem kobieta siedząca przed nimi była naprawdę inteligentną osobą.
- Wracamy z misji sprowadzenia Harumi Nakaze do wioski. Zadanie wykonane powodzeniem. – Zaczął jako pierwszy Kakashi, a słysząc jego słowa przywódczyni Konohy odetchnęła z ulgą.
- Jednakże…- Dodał brązowowłosy mężczyzna przez co Tsunade znów ogarnął niepokój. – Jest ranna, jednak nie to pozostaje największym problem. Jest nim bliżej nieokreślony rodzaj pieczęci, która sprawia jej przeogromny ból. Na pierwszy rzut oka ani ja, ani Kakashi senpai nie jesteśmy w stanie jej zdjąć. Stała się celem wroga i wdała się w walkę. Na szczęście zdążyliśmy na czas, aby zapobiec jej uprowadzeniu.  – Blondynka przygryzła wargę i momentalnie wstała wyraźnie rozwścieczona.
- Shizune! – Ryknęła głośno, a po kilku sekundach zdyszana asystentka wkroczyła do pomieszczenia z malutką świnką w rękach. – Zajmij się papierami! Idę do szpitala! – Oznajmiła i pospiesznie opuściła gabinet. Tuż za nią wyszła dwójka wykwalifikowanych ninja.

~***~

- AAAAAAAA! – Usłyszał jej kolejny, wręcz już rozdzierający się głos. Mimo, że drzwi były zamknięte to do jego uszu dochodził każdy dźwięk jej cierpienia. Czuł się taki bezradny w tym momencie, zacisnął pięści równie mocno co szczękę i coraz bardziej podenerwowany wpatrywał się przed siebie. Jego powieki momentalnie się powiększyły, kiedy zobaczył obfity biust i blond włosy przekraczające próg placówki. Stukot jej obcasów odbijał się echem po całym budynku. Zaraz ujrzał także dwójkę Jouninów i wstał jak oparzony. Ślimacza księżniczka obdarzyła go przelotnym spojrzeniem, lecz nawet nie przystanęła na krok. Widząc jej poważną minę nie wytrzymał i wbiegł tuż za nimi do sali chorych. Kiedy znalazł się już w środku zobaczył łóżko stojące na samym środku. Wokół niego zebrane było mnóstwo pielęgniarek i kilkoro lekarzy. Kiedy przedarł się bliżej zobaczył swoją przyjaciółkę, która badała skręcającą się z bólu czarnowłosą. Przełknął ślinę, kiedy zobaczył w jakim stanie jest dziewczyna.
- Przesuń się! – Usłyszał za sobą Piątą i za chwilę wylądował na zimnej posadzce. Niezadowolony spojrzał w górę jednak swoje podenerwowanie odstawił na bok, ponieważ widząc właśnie zajmującą się pacjentką Tsunade wstał i w ciszy przyglądał się jej poczynaniom.
Najlepsza medyczka wszechczasów leczyła Harumi już od kilkunastu minut. Jej priorytetem było najpierw uśmierzyć ból jaki odczuwała. Przyłożyła swoją dłoń do jej brzucha i przejechała po nim kilka razy, uważnie przyglądając się czarnym runom jakie się tam znajdowały.  Opuszki jej palców zabłysnęły złotym światłem i powoli wbiły się do wnętrza dziewczyny, nie powodując jednak ran. Tak jakby po prostu w nią wniknęły. Po chwili jeszcze raz miejsce zalśniło, a blondynka wyciągnęła dłoń na zewnątrz. Pieczęć nie została nawet naruszona, a  ślimacza księżniczka przygryzła wargę podenerwowana.
- To na nic. – Powiedziała sama do siebie.- Sprowadź oddział pieczętujący, natychmiast! – Warknęła głośno. Zaraz ktoś wybiegł z pomieszczenia stosując się do jej rozkazu. Nikt jednak nie odważył się w tym momencie odezwać słowem widząc stan przywódczyni. Wlepiali w nią swój wzrok zaniepokojeni.
- Wyjdźcie wszyscy! Ona potrzebuje teraz przestrzeni, nic nie możemy zrobić dopóki nie usuniemy pieczęci! – Rozkazała. Nikt nie śmiał się jej sprzeciwić i każdy po kolei opuścił sale, z wyjątkiem…
- Naruto, Ciebie też się to tyczy.
- Nie zostawię jej tutaj samej. – Skrzyżował ręce na piersi i usiadł na krześle stojącym przy materacu. Tsunade westchnęła ciężko.
- Twoja obecność tutaj jej nie pomoże. – Chłopak jednak nie reagował na jej słowa.
- Ehh – znów westchnęła i wyciągnęła swoją dłoń w stronę blondyna. – W takim razie wyciągnę Cie stąd siłą. – Chwyciła za jego ucho i jednym ruchem szarpnęła powodując, że Naruto ze łzami w oczach wyleciał za drzwi.
- Wróć jutro, kiedy będzie już coś wiadomo. A teraz idź się umyć, wyspać, czy coś. I bez dyskusji! – Przerwała mu podniesionym tonem, kiedy jego usta rozchyliły się z wyraźną chęcią protestu. W końcu jednak odpuścił i skierował się w stronę swojego domu.

Po piętnastu minutach oddział specjalizujący się w technikach pieczętujących wkroczył do szpitala i kierując się za jedną z pielęgniarek natrafił na salę Harumi. Kiedy weszli do środka napotkali tam już ślimaczą księżniczkę, która uważnie studiowała kilka zwoi.
- Hokage-sama – Wysoki mężczyzna w średnim wieku dał znać o ich przybyciu. Miał krótkie ciemne włosy i charakterystycznego wąsa, który dodawał mu lat. Tuż za nim stały dwie bliźniaczki. Miały rude włosy i zielone oczy, a ich twarze przyozdabiały pokaźne piegi oraz około dwudziestoletni chłopak z fioletową czupryną i czarnymi jak smoła tęczówkami.  Hokage wskazała kiwnięciem głowy na dziewczynę, a oni doskonale wiedzieli co mają robić. Kobiety wyciągnęły z plecaka ogromny zwój i wykonując kilka znaków dłońmi sprawiały, że biała przestrzeń papieru zapełniła się czarnymi wzorami. Najmłodszy z grupy podszedł do nieprzytomnego ciała czarnowłosej i zmierzył ją dokładnie od stóp do głów. Wszelkie rany były wyleczone, ale mimo to na nieprzytomnej twarzy dziewczyny widać było grymas bólu oraz kropelki potu spływające jedna po drugiej po jej czole.  Jej piersi i biodra przepasane były jedynie białą tkaniną.
- Śpi? – Chłopak zapytał bardziej siebie niż kogoś w pomieszczeniu, lecz Tsunade natychmiast mu odpowiedziała.
- Wprowadziłam ją w małą śpiączkę. Może nie uśmierzy to całkowicie bólu, ale przynajmniej nie będzie wykonywać niepotrzebnych ruchów. Jeśli pieczęć zniknie to pewnie się obudzi. – Wyjaśniła. Fioletowowłosy  jedynie pokiwał głową na znak, że rozumie i również wykonał kilka skomplikowanych ruchów dłońmi. Każdy członek zespołu skierował swój wzrok na najstarszego członka zgrupowania. Jego przymknięte oczy w pewnym momencie roztwarły się szeroko, a oddech stał się szybszy. Podszedł bliżej łóżka i wyciągnął dłonie w stronę nieprzytomnej. Delikatnie przyległ nimi do jej brzucha i odetchnął głęboko. Spod jego rąk zaczęły wydostawać się przeróżne znaki świecące na niebiesko. Oplotły pół ciała czarnowłosej i wirowały dalej lśniąc. Tsunade przyglądała się ich poczynaniom w zupełnej ciszy.
W końcu po około godzinie wąsaty mężczyzna oderwał od niej ręce i zakończył technikę. Piąta wstała powoli z krzesła i podeszła bliżej stukając obcasami, których dźwięk rozszedł się echem po całym pomieszczeniu.
- I jak? – Zapytała. Cała czwórka spuściła głowy zrezygnowana.
- Zawiedliśmy. – Odparł dowódca grupy. Hokage westchnęła i odesłała ich na powrót. Kiedy była pewna, że opuścili salę podeszła do dziewczyny i odgarnęła kilka niesfornych, czarnych kosmyków z jej czoła. Spoglądnęła na jej lekko wykrzywioną z bólu twarz i z sekundy na sekundę czuła, że złość spowodowana bezradnością wzrastała w niej. Znała jeszcze tylko jedną osobę, która poradzić by sobie mogła z czymś takim. Jednak nie widziała go od dłuższego czasu, zapewne zbiera swoje ‘informacje’. Podniosła się zaciskając zęby i chwyciła w rękę drewniane krzesło, które stało obok. Z całych sił rzuciła nim w okno tym samym jej wybijając. Musiała jakoś odreagować. Ciężko dysząc ze złości postanowiła pójść poszukać tego starego zboczeńca, bowiem w nim ostatnia nadzieja.
Słońce zachodziło, a niebo przybrało ciepło-pomarańczowy odcień. Lekki wiatr wpadał przez wybite w pomieszczeniu okno. Było cicho, a nieprzytomna dziewczyna ani na moment nie odzyskała świadomości ani nie zmieniła swojej miny. Na parapecie w pewnej chwili pojawiła się dość duża sylwetka, wchodząc do środka można było dostrzec białą burzę włosów i czerwony płaszcz. Starszy mężczyzna uśmiechał się zadziornie i rozglądnął po pustym pokoju. Liczył na to, że kogoś tutaj zastanie i zrobi swoje ‘ wielkie wejście’, lecz nic z tego.  Co za narwany babsztyl z tej Tsunade. Pomyślał wpatrując się w kawałki szkła, a wcześniej zauważając na zewnątrz połamane krzesło. Podszedł do dziewczyny i momentalnie spoważniał.
- Znowu wpakowałaś się w kłopoty, co, Harumi-chan? – Zapytał jakby oczekiwał od niej odpowiedzi. W dalszym ciągu jednak panowała zupełna cisza.  Odetchnął. Począł przyglądać się czarnym runom wymalowanym na jej bladej, aczkolwiek gładkiej skórze. Trwał tak chwilę po czym przyłożył swoją dłoń w okolicy jej pępka i przejechał nią w dwie strony.
- Ale gładka skóra – Powiedział sam do siebie z lekkim zdziwieniem. Dobrze, że jestem tutaj sam, bo nazwaliby mnie zboczeńcem. HEHE. Zaśmiał się w myślach. Dwa palce lewej ręki przyłożył bliżej ust, a drugiej ani na moment nie oderwał od dziewczyny. Wypowiedział kilka haseł, a czarne runy zaczęły wirować coraz szybciej i szybciej, lecz w końcu zatrzymały się i wróciły do normy.
- Hoooo, więc to dlatego grupa pieczętująca nie była w stanie tego złamać. – Zaśmiał się pod nosem. – W takim razie… - dodał i wypuścił z palców więcej czakry. Tym razem ze znaków zaczął wylatywać mały dym, a w końcu wzory wypaliły się, aż do ostatniego. Jej powieki momentalnie zaczęły drgać, aż w końcu jej oczy otworzyły się szeroko. Pierwszym co dostrzegła to białe włosy i wyszczerzone żeby zboczonego sannina. Na początku zdziwiona jego obecnością na chwilę zapomniała o narastających w jej głowie pytaniach, bo kiedy poczuła jego dłoń na swoim nagim brzuchu zacisnęła wściekła zęby i podskoczyła jak oparzona.
- Ty stary zboczeńcu!! Co ty wyprawiasz! – Stanęła na łóżku, lecz kiedy zobaczyła wyskakujące na jego twarzy rumieńce i coraz bardziej zboczony wzrok zmierzyła siebie od stóp do głowy. Dopiero teraz zorientowała się, że jest owinięta tylko dwoma, jasnymi kawałkami białego płótna. Jak najszybciej chwyciła za prześcieradło i owinęła się w nie zakrywając resztę części ciała.
- Niech Cie cholera… - Syknęła. – Zabije Cie. – Wpatrywała się w niego wręcz szaleńczym wzrokiem. Urósł ręce w geście obrony.
- Spokojnie nic Ci nie zrobiłem! – Krzyknął robiąc kilka kroków w tył. – Pomijając to, że ściągnąłem pieczęć. – Dodał już poważniej. Dopiero w tym momencie wszystko do niej dotarło. Uspokajając się usiadła na materacu i chociaż długo się zbierała, aby to powiedzieć to w końcu słowo „ dziękuję „ przeszło przez jej gardło.
- Nie ma za co. – Powiedział starzec krzyżując ręce na piersi i odwracając głowę w bok. – A tak poza tym… Całkiem zgrabna jesteś jak na takiego małolata. – Uchylił jedno oko i spojrzał w stronę czarnowłosej, lecz jedynym co ujrzał to nadlatująca w jego stronę puchowa poduszka.
- Jeżeli coś mi zrobiłeś, to przysięgam…! – Warknęła zaciskając pięść.
- Spokojnie, przecież nie jestem jakimś zboczeńcem! – Przerwał jej.
- Akurat. – Popatrzyła na niego z zażenowaniem.
- Ekhym. – Odchrząknął udając, że tego nie słyszał. – W każdym bądź razie przybyłem tutaj, bo chciałem Cie o coś prosić. – Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, nigdy wcześniej nie prosił ją o przysługę, przygotowana na jakąś niemoralną propozycję nastawiła się na to, żeby w każdej chwili móc mu porządnie przywalić.
- Wyruszam na kolejną misję, bardzo ciężką. – Zaczął, a ona spoważniała i zamieniła się w słuch. – Nie będę mówił Ci więcej, powiem tylko tyle, że dotyczy ona Akatsuki. Chciałem Cie prosić abyś zaopiekowała się Naruto i miała na niego oko.
- Co? – Zdziwiły ją te słowa.
- To jest kompletny idiota, małpy są mądrzejsze od niego. Ponadto jest taki narwany, że bez nikogo kto będzie nad nim czuwał szybko wpakuje się do grobu. Jednakże… - tutaj się zaciął. Tak jakby szukał w głowie odpowiedniego słowa. – Jest bardzo silny i ma wielki potencjał. – Kiwnęła głową na znak, że doskonale o tym wie. – Ciężką pracą może przewyższyć zarówno mnie jak i wszystkich hokage, potrzeba mu tylko treningu. Masz na niego wielki wpływ dlatego chciałbym żebyś miała na niego oko.
- Ja? – Zdziwiła się. – To jakaś bzdura. – Powiedziała bez jakiegoś większego uczucia.
- Masz wybuchowy charakter i potrafisz ustawić tego głupka do pionu! Także po prostu pilnuj żeby nie pakował się w niepotrzebne kłopoty i nie podejmował decyzji pochopnie.
- Nie no dobra, wszystko super, fajnie. Mogę to dla Ciebie zrobić tyle, że Sakura też ma na niego wpływ, więc nie wiem dlaczego idziesz z tym do mnie a nie do niej. A tak poza tym to… Mówisz to tak jakbyś się żegnał. – Obdarzyła go zaniepokojonym wzrokiem. Ku jej zdziwieniu ten wyszczerzył się szeroko.
- Bo Ty mi do niego bardziej pasujesz. – Zaczerwieniła się, ale również i zdenerwowała.
- Ty stary… - Wysyczała podnosząc się z łóżka. Sannin wskoczył na parapet z zamiarem opuszczenia pomieszczenia.
- Ej! – Zawołała go. – Obiecaj mi, że wrócisz żywy. – Popatrzyła na niego niepewnie. Na początku zdziwiony znów obdarzył ją swoim uśmiechem.
- Nie martw się, jestem jeszcze młody! Nie mam zamiaru ginąć. EHEHEH ! – Zaśmiał się. Dziewczyna słysząc to złapała się za czoło, ale również uniosła kąciki ust ku górze. – Obiecuje, że jak tylko wrócę to pozwolę Ci się zabrać do gorących źródeł w ramach podziękowania! – Krzyknął na odchodne.

- ZBOCZENIEC!!! – Ryknęła w stronę jego sylwetki znikającej w chmurze dymu. 

---~***~---

Co mam powiedzieć... Trochę długo mnie tu nie było, prawda? W sumie dość sporo. Przepraszam was, ale wena kompleeetnie ze mnie wyparowała i nie chce wrócić >.< Z rozdziału nie jestem za bardzo zadowolona, ale wiedząc, że czekacie musiałam coś napisać i wyszło jak wyszło. Ocenę pozostawiam wam. Nie sprawdzałam go, więc za wszelkie błędy wielkie gomen. 
Co do one-shota to napewno się pojawi, ale nie wiem dokładnie kiedy. Daliście tyle kuszących propozycji, że nie bardzo wiem na co się zdecydować :) Wybiorę zatem ten, na który będę miała najlepszy pomysł :) 
No i  ostatnia sprawa ( chyba xd ) to szablon bloga. Na razie sądzę, że jest taki neutralny, Dopiero zaczęłam się zapoznawać z tymi całymi kodami CSS itp... Jak bardziej to ogarnę to zapewne zmienię wygląd. Sądzę, że na razie taki prosty wygląd bloga nie będzie nikomu przeszkadzał - w końcu liczy się treść :) 
Czekam na wasze komentarze zarówno te pozytywne jak i negatywne ^^
Buziaczki kochani :* 

wtorek, 7 maja 2013

10000 wejść!

Jejku, nie wiem co powiedzieć! 10000 wejść... Wow, to naprawdę coś. Nie będę tutaj wam pisać kilkadziesiąt razy, jak to mam w zwyczaju, ale powiem to tylko raz - Dziękuje. 
Za to, że mnie wspieracie, naprawdę, bez was-czytelników ten blog nie miał by sensu. I bardzo cieszę się, że        wchodzicie na tę stronę w tak licznym gronie. Chociaż komentarzy jest o wiele mniej niż dziennych wejść to sam fakt, że mam stałych bywalców, którzy z każdym napisanym pozytywnym czy negatywnym słowem wspierają mnie i motywują do dalszego pisania prawią mi niezmierną radość. I chociaż z języka polskiego mam marne dwa to nawet to nie ma dla mnie żadnego znaczenia wiedząc, że swoim opowiadaniem potrafię nieraz wywołać u was jakieś emocję, sprawić, że polubicie czy wręcz przeciwnie wymyślone przeze mnie postacie, którym sama nadaję charakter i go kształtuje... Że pomimo moich niekiedy dziwnych pomysłów dalej tutaj zaglądacie... xD Kurczę, nie wiem czemu, ale ta notka jest jakaś taka dla mnie rozczulająca... Może dlatego, że strasznie ciepło na sercu mi się zrobiło widząc licznik odwiedzin przed momentem. 
W geście podziękowań wymyśliłam, że może napiszę dla was jakiegoś one-shota? Jakiś paring, czy walkę z anime Naruto? Swoje zdanie na ten temat piszcie w komentarzu, a także chciałabym, abyście w nim zamieścili jaki one-shot chcielibyście ujrzeć na tym blogu ^^. Rozdział normalny , dotyczący akcji i mojego opowiadania pojawi się nie wiem kiedy, na razie muszę sobie wszystko poukładać w głowie, może się zdarzyć tak, że pomysł i wena pojawi się nagle , a ja zaskoczę  was i szybko go dodam, ale także  uprzedzam, że możecie sobie na niego trochę poczekać ^^ 
No, ale btw. to co do tego one-shota to czekam na wasze komentarze. Nie przynudzam już tutaj wam i szczerze wątpię, że ktoś doczytał do końca tą moją paplaninę :D 


Aha, jeszcze jedno... Chciałam wam powiedzieć, że was uwielbiam, wszystkich! :) Jesteście najlepsi! 
BUZIACZKI! :****

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 20 " Deja vu"


Kompletnie nie miała siły podnieść się z zimnej ziemi i skręcała z bólu spowodowanego pieczęcią. Co pięć minut przechodziła istne katusze. Nie mogła jednak zostać tutaj ani chwili dłużej. Jednego ma z głowy, ale co z pozostałą trójką? Nie da rady, ale teraz ma czas na ucieczkę. Przełamując ten kryzys podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła dalej coraz bardziej przyspieszając kroku. Wskoczyła na górną gałąź i znów rzuciła się w wir ucieczki. W pewnym momencie tuż za nią nastąpił wielki wybuch. Z drugiej strony pojawiła się ciemna sylwetka i skierowała z  w nią sporych rozmiarów ostrze. Pomimo trudności dziewczyna zdołała w porę odskoczyć. Niestety przeciwnik nie zamierzał odpuścić. Pojawiając się tuż za jej plecami wykonał soczysty i mocny cios, który z łatwością wbił ją w podłoże. Mimo tego znów się podniosła i odruchowo złożyła ręce chcąc wykonać technikę. Jak można się domyśleć nie odniosło to żadnego skutku i w pewnym momencie aż serce stanęło jej ze strachu. To co stało się przed chwilą było niemal identyczne do…
- Niemożliwe… - szepnęła sama do siebie. Na jej twarzy widniało teraz przerażenie. Przecież ta scena sprzed chwili, przecież dokładnie to samo śniło jej się kiedyś. Szczerze to już bardzo dawno zapomniała o tym śnie, którym bądź co bądź dość długo się zamartwiała. Jednak na jej nieszczęście, dawne, złe przeczucia się sprawdziły. Jest tutaj, ma na sobie bojowy strój, ucieka i w dodatku teraz ten atak. Wszystko się zgadza.
- Mój braciszek… Jak mogłaś zabić mojego braciszka!! – Chociaż napastnik wyglądał na dobrze zbudowanego, umięśnionego mężczyznę bardziej w typie twardziela to jego płaczliwy głos zbił ją nieco z tropu. Gdyby miała na to siłę  bez wątpienia wybuchłaby śmiechem lecz teraz nie była na to pora. Sięgnęła po kunai i już miała atakować, kiedy runęła na ziemię wskutek ponownego napadu bólu.  Cholera… Zaklęła w myślach. Akurat w takim momencie.
- GIŃ!!! – Usłyszała nad sobą. Kątem oka ujrzała zeskakującego z gałęzi w dół osiłka i nie mogąc kiwnąć nawet palcem czekała na ostateczny cios.
- Mokuton: Daijurin no Jutsu! – W pewnym momencie w jej głowie rozebrzmiał znajomy głos. Podniosła się troszkę i zauważyła stojącego nieopodal Yamato. Jego ramię zmienione było w drzewo zakończone ostrymi kolcami, które wydłużały się zgodnie z jego wolą. Próbował nimi dosięgnąć wroga uniemożliwiając mu zaatakowanie dziewczyny i tym samym zmuszając żeby wycofał się kilka metrów.
Wpatrywała się w niego całkowicie zapominając o bólu. Nie wiedziała skąd się tu wziął lecz nie ukrywając bardzo cieszyła się na jego widok.
- Kapitanie Yamato, co pan tutaj robi?! – Krzyknęła w jego stronę domagając się wyjaśnień.
- Przyszliśmy sprowadzić Cie z powrotem.- Odpowiedział jej spokojnie unosząc kąciki swoich ust ku górze. – Z tego co widzę to jak zwykle wpakowałaś się w jakieś kłopoty. – Zaśmiał się nieco głośniej na co ona lekko poczerwieniała. Z drugiej strony była to całkowita prawda.  Kiedy przeciwnik znów zaczął się zbliżać uśmiechnięta mina Jounina zrobiła się poważna.
- Odsuń się, Harumi-san. Zajmę się resztą. – Rozkazał. Dziewczyna nie miała zamiaru protestować i grzecznie, mimo braku sił odsunęła się kilka metrów od dwójki. W jej głowie jednak coś zaświtało.
- Zaraz, zaraz , kapitanie Yamato! Powiedziałeś w liczbie mnogiej, czyli to znaczy, że Naruto też tutaj jest? – Zawołała przerażona tym faktem.
- Myślisz, że on by sobie darował? Domyśl się kto biegł na początku. – Uśmiechnął się w jej stronę ostatni raz i rzucił w wir walki. Ona zaś oparta o drzewo przygryzła wargę. Jest niemalże identycznie jak w jej śnie. Pomijając Yamato, którego w ogóle w nim nie widziała. Jednak w sumie przecież nie wszystko musi się zgadzać. Martwiła się, martwiła jak cholera. Nie wiedziała jak ma postąpić. Ten las, wszystko jest takie samo. Podniosła się i zniknęła za konarami drzew pozostawiając dwójkę walczących shinobi samym sobie.
- Suiton: Suihachi – Podniósł rękę w powietrze, z której w momencie wypłynął strumień wody i skierował go wprost na dryblasa. Ten jednak nie pozostał mu dłużny, nadymając policzki wypluł z nich płomienie ognia wykrzykując przy tym nazwę techniki.
- Katon: Endan! – Ogień w chwili zderzenia z wodą spowodował, że po ich ataku utworzyła się wielka para uniemożliwiająca widoczność. Jednak ta dobrze wyszkolona dwójka nie potrzebowała do walki oczu. Wyciągając kunaia zderzyli się ze sobą próbując dosięgnąć swoich ciał. Każdy jednak bez problemu zablokował cios przeciwnika czemu towarzyszył charakterystyczny brzdęk metalu.  Wróg odskakując w bok uformował kolejne pieczęcie znów nabierając powietrza w płuca.
- Katon: Kasumi Enbu! – Warknął i wystrzelił z ust płomień, który tym razem sięgnął użytkownika stylu drewna i trafiając w cel rozpadł się na więcej kawałeczków ognia. Z triumfatorskim uśmiechem na ustach patrzył jak ciało shinobi z Konohy powoli się spala.
- Mokuton: Jubaku Eiso! – W pewnym momencie z ziemi wyrosło ogromne drzewo i oplatając się swoimi korzeniami wokół zdezorientowanego mężczyzny całkowicie utrudniło mu wykonywanie ruchów. Zacisnęło się mocno na jego sylwetce zostawiając widoczną tylko głowę. Z ukrycia wyszedł Yamato spoglądając z wyższością na wroga.
- Ale jak? Przecież Cie trafiłem! – Zdezorientowany i przestraszony mężczyzna szybko skierował wzrok na palące się ciało i dopiero teraz zdołał dojrzeć, że jest to drewniany klon. – Nie Cię szlag… - Próbował się wyrwać z uścisku lecz nic to nie dało. Ostatni raz spojrzał na swego oprawcę po czym na zawsze zniknął, zatapiając się w drzewie.

Tymczasem przemierzający przez gęsty las szaro włosy już dawno wyczuł, że jest przez kogoś śledzony. Kiedy uznał, że jest to odpowiednie miejsce na walkę niespodziewanie odbił się od jednej z gałęzi i zawrócił z niewyobrażalną szybkością. Wyciągnął kunai i w ułamku sekundy zderzył go z bronią brodacza uśmiechającego się zadziornie.
- Tego się spodziewałem po sławnym, kopiującym ninja. – Wypalił, lecz Hatake zdecydowanie nie miał ochoty na jakiekolwiek pogawędki, ponieważ zamachnął się nogą, próbując dosięgnąć wroga. Ten jednak w porę zrobił unik i sam wykonał cios w brzuch, który Konoszanin z łatwością zablokował. W tej chwili wykonywali miliony uderzeń, a ich ruchy były tak szybkie, że dostrzec je gołym okiem było niewyobrażalnie ciężko. Po kilku sekundach odskoczyli od siebie uważnie lustrując wzrokiem swoje postury. Oczekiwali najmniejszego ruchu i kiedy ich stopy poruszyły się o milimetr ponownie do siebie doskoczyli zadając kolejną serię szybkich i silnych ciosów. Nie zdołali jednak zrobić sobie nimi krzywdy. Walka wręcz toczyła się na równym poziomie, za równym. Kakashi nie miał zamiaru tracić czasu, doskonale wiedział, że nie mogą zostawić Naruto samego na dłużej. Nie chodzi o to, że jest słaby, nic z tych rzeczy. Rozchodziło się o to, że może zademonstrować zbyt dużo swojej mocy. Odskakując kilka metrów w tył wykonał w mgnieniu oka kilka znaków dłońmi:
- Katon: Gokakyu no Jutsu! – Z jego ust wyleciała wielka kula ognia, która otoczyła mężczyznę. Ten jednak zniknął w chmurze dymu i pojawił się tuz za Hatake wbijając w jego ciało kilka shurikenów. Zaśmiał się złowieszczo, ale jego podekscytowanie opadło kiedy zorientował się iż kopiujący ninja zastosował identyczną sztuczkę i okazał się klonem. Wynurzając się z ziemi tuż pod brodaczem próbował sięgnąć go ostrzem kunaia lecz ten zrobił unik i zniknął mu sprzed oczu. Zdezorientowany szaro włosy rozglądał się na wszystkie strony próbując odnaleźć go wzrokiem lecz momentalnie przestał wyczuwać nawet jego obecność. Zupełnie jakby rozpłynął się w powietrzu. Nagle ni stąd ni z owąd tuż nad nim pojawił się owy shinobi i mocnym ciosem sprowadził zdziwionego Kakashiego do parteru.  Ten cios nie zrobił na nim jednak większego wrażenia, więc wyszedł z tej sytuacji próbując skontrować przeciwnika. Kiedy jednak wydawało mu się, że go trafił ten znów rozpłynął się  w powietrzu.
- Co jest? – Zdziwił się ninja Konohy. Nie było dane mu długo rozmyślać, ponieważ wokół jego ciała zawiązał się kolczasty sznur. Nie wiedział kompletnie jak to się stało, że dał się w niego złapać, ale teraz najważniejszym dla niego było wydostanie  z tej pułapki. Kolce wbijały się w jego ciało powodując, że z tych miejsc wypływała szkarłatna ciecz. Mimo tego nie szamotał się, a wręcz przeciwnie jeszcze bardziej uspokoił. Nie był znany tylko i wyłącznie ze swojej siły, ale także inteligencji. Potrafił wybrnąć z każdej sytuacji jeśli tylko dobrze rozważył wszystkie za i przeciw. Przymknął oko i opanował wszystkie swoje zmysły, nie zwracał uwagi na coraz bardziej zaciskający się na nim sznur. W końcu wykonał ruch:
Raiju Hashiri no Jutsu – szepnął całkowicie poważnie i wystawił wolną rękę w bok. Tuż przed nim pojawił się elektryczny pies, którym sterował za pomocą wysuniętej ręki. Z prędkością światła powędrował on wzdłuż sznura docierając do ukrytego brodacza i rzucił się na niego. Ten odskoczył do góry myśląc, że stworzenie z błyskawic może poruszać się tylko po linii prostej.  Okazała się to jednak zła dedukcja, za którą przypłacił dotkliwym porażeniem prądem. Zawył czując przechodzące przez jego ciało i wręcz przypalające je impulsy po czym opadł bezwładnie na ziemię. Szarowłosy podszedł do ledwo żywego wroga i chwycił go za ubranie dokładnie przyglądając jego twarzy.
- Dla kogo pracujecie? – Zapytał wbijając w niego morderczy wzrok.
- Dla nikogo – Pomimo tego, że wróg był w dołku w dalszym ciągu uśmiechał się złowieszczo. – Nasza grupa… Liczy o wiele więcej osób. W dodatku my byliśmy najsłabszym oddziałem. Dywizja Cienia złapie ją, zobaczycie. Nawet jeśli dzisiaj zdołacie ją uratować! – Wykrzyczał prosto w twarz Kakashiego. W ręce szarowłosego pojawiła się błyskawica.
- Chidori – szepnął i zakończył żywot brodacza wbijając w jego ciało swoją technikę.
~*~

W innej części lasu blond włosy chłopak przedzierał się przez krzaki w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Starał się być skupiony, ale ta bezradność i brak jakichkolwiek skutków jego poszukiwań nie mogła sprawić, że był spokojny. Wręcz przeciwnie – z każdą minutą coraz bardziej tracił cierpliwość i miał ochotę rozwalić ten las żeby szybciej ją znaleźć.
- Pakkun, gdzie teraz? – Zapytał poirytowany psa.
- Tak jak myślałem… - Powiedział psiak obwąchując jeden z kamieni, na którym widniało kilka czerwonych plam.
- Co jest? – Zapytał zaciekawiony Uzumaki podchodząc bliżej zwierzaka.
- Prawdopodobnie walczy i została ranna. Przez tę krew trudniej jest mi określić jej konkretne położenie.
- Cholera! – Syknął chłopak.
- Szukacie Harumi? – Usłyszeli za sobą męski głos i momentalnie ich głowy powędrowały w tamtą stronę.
- Kim jesteś? – Zapytał Uzumaki i lustrował wzrokiem wysokiego, umięśnionego ciemnowłosego chłopaka, który wyszedł mu naprzeciw z rękoma wciśniętymi w kieszenie spodni. Jego ciemne oczy sprawiły, że w Naruto budził się niepokój. Miał złe przeczucia co do tego gościa pomimo tego, że nie był ubrany jak ninja i nawet go nie przypominał, w dodatku jego usta wykrzywione w dziwnym uśmiechu utwierdzały go w przekonaniu, że coś z nim nie tak.
- Nie ważne. Szukacie jej? – Zapytał ponownie.
- Wiesz gdzie ona jest? – Wyrwał się blondyn zdając sobie sprawę, że ten koleś może mu pomóc bądź przynajmniej go jakoś nakierować.
- Sam chciałbym wiedzieć. – Powiedział spotkany chłopak dalej się uśmiechając. – Ale skoro wy też jej szukacie to muszę z wami skończyć! – Dokończył i rzucił się na blondyna wysuwając spod rękawa katanę. Zamachnął się lecz Naruto w porę odskoczył w górę, robiąc w powietrzu salto i w tym samym czasie wyciągając kunaia. Tym razem to on doskoczył do czarnookiego próbując zadać cios. Ich bronie zderzyły się ze sobą z dość sporą siłą, a spod nich zaczęły wylatywać iskry. Uzumaki odskoczył i złożył ze sobą dwa palce:
- Kagebunshin no jutsu! – Na całej najbliższej przestrzeni pojawiło się mnóstwo klonów blondyna i wszystkie zaczęły atakować wroga w jednym momencie krzycząc i angażując się w to tak głośno, że nie sposób było tego nie usłyszeć będąc naprawdę daleko.  Jego przeciwnik omijał jego ataki z łatwością sprawiając, że sobowtóry znikały jedne po drugim aż do momentu kiedy naprzeciw niego stał ten ostatni, prawdziwy. Doskoczył do jinchuuriki kyuubiego w mgnieniu oka i wbił w niego swój miecz. Ku jego zdziwieniu- ten też okazał się klonem, a prawdziwy wyskoczył tuż za nim z rasenganem w dłoni, wbijając go w czarnookiego spowodował, że chłopaka odrzuciło i złamał kilka pobliskich drzew.
- Yosh. – ucieszył się Naruto i już miał wznowić swoje poszukiwania, kiedy tuż przed nim pojawił się poobijany ciemno włosy, w którego oczach widać było wyraźne niezadowolenie. Wpatrywał się szaleńczo w Uzumakiego i zamachnął na niego kataną. Struga krwi uniosła się w powietrzu, kiedy ostrze przejechało po torsie Konoszanina. Rana na szczęście była płytka, lecz sączyła się z niej obficie krew. Teraz to i Naruto nieźle się wkurzył i w szybkim tempie zaczęli bić się i ranić wzajemnie. Wokół nich rozpryskiwała się krew, a to miejsce wyglądało jak kompletna rzeź. Czarnoooki wbił kolano w brzuch blondyna powodując, że ten splunął krwią. Wykorzystując jego chwilową niedyspozycję zaczął atakować go serią ciosów, które zostawiały na ciele Uzumakiego mnóstwo zadrapań i sińców. Wycieńczony chłopak opadł na ziemię ciężko dysząc.


~*~

Podpierając się o konary drzew zmierzała przed siebie. Doskonale wiedziała gdzie iść. Wszystko dokładnie pamiętała ze snu, przestrzeń wydawała jej się tak znajoma, a słysząc odgłosy walki nie miała wątpliwości, że zmierza w dobrym kierunku. Niestety ból pojawiający się co jakiś czas skutecznie ją spowolniał. Tak samo było i w tym momencie, w którym upadła na ziemię i ciężko oddychając zaczęła zdawać sobie sprawę, że z bólu powoli traci przytomność. Jednak przypominając sobie wyraz twarzy przyjaciela we śnie i całą tą sytuację… Podniosła się  w pełni zdeterminowana i ruszyła dalej, powoli widząc zarys dwóch postaci. Dostrzegła blond czuprynę i… Jej serce zabiło mocniej kilka razy, przepełniając gniewem każdy zakamarek jej ciała. Zacisnęła mocniej pięść i jeszcze bardziej starała się, aby tam dotrzeć. Kiedy stanęła kilka metrów od nich i spojrzała na mnóstwo krwi w otoczeniu aż się przestraszyła. Oboje walczących wyglądało wprost tragicznie, ale w końcu mierząc siebie od góry do dołu to ona wyglądała trzy razy gorzej niż oni.
- Naruto… - wyszeptała wpatrując się ze smutkiem w podnoszącego się z podłoża chłopaka.
Naruto…  Usłyszał jej głos, a jego powieki znaczniej się rozszerzyły. Skierował swoją głowę w stronę, z której pochodził ten łamiący się, ledwo dosłyszalny aczkolwiek tak dobrze mu znany ton. I zobaczył ją, podpierała się o jedno z drzew wpatrującw nich ze smutkiem. Mógł ujrzeć w jej oczach tlący się smutek, ale i też przeraźliwe cierpienie. Jej ubranie było poszarpane, a drugą ręką mocno ściskała swój brzuch. Poza tym mnóstwo siniaków i zadrapań, a ponadto większość ciała oblana szkarłatną cieczą.  Ten widok sprawił, że w sercu poczuł ukłucie.
- Kto Ci to zrobił?! – krzyknął wściekły w  jej stronę, lecz ona nie bardzo go w tym momencie słuchała. Wpatrywała się teraz w uśmiechniętego od ucha do ucha, czarnowłosego chłopaka.
- Mako… - syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Znasz go? – Wtrącił się Uzumaki a ten wybuchł gromkim śmiechem, który echem rozszedł się po całym lesie.
- Czy mnie zna? – Zapytał wyraźnie rozbawiony. – Zna mnie doskonale! Przecież byłem jej chłopakiem! – Zacisnęła mocniej pięści i już miała rzucić się na niego kiedy przeszył ją impuls kolejnego ataku pieczęci. Padła jak długa, wyrywając trawę z ziemi  krzyczała jak opętana.
- Harumi! Co Ci jest?! – Chociaż to co przed chwilą powiedział chłopak niemało go zszokowało to widząc stan przyjaciółki na chwilę o tym zapomniał. Przerażony takim obrotem spraw blondyn nie wiedział co ma zrobić. Czy podbiec i zająć się nią czy najpierw sprzątnąć tego kolesia. Po chwili dziewczyna uspokoiła się i znów próbując się podnieść popatrzyła na przyjaciela błagalnym wzrokiem.
- Naruto…Tu jest jak w moim śnie, identycznie! Musimy jakoś uciec…Inaczej Ty…
-Harumi… - Przerwał jej. – Pamiętasz, co Ci mówiłem? Nie ma mowy, żebym dał się zabić nim zostanę Hokage. Uwierz we mnie. – Na jego słowa z jej oczu wypłynęły łzy, wiedziała, że z jego temperamentem nie da rady zmusić go do odwrotu.
- Usiądź sobie spokojnie i patrz! Przyszedłem tutaj po Ciebie i wszyscy razem wrócimy do wioski. Obiecuje. – Ciemnowłosa uśmiechnęła się lekko słysząc jego stanowczy głos i nic nie mówiąc oparła się plecami o drzewo robiąc tylko jedną rzecz, którą była teraz w stanie. Po prostu wierzyła.
- Widzę, że Krak zrobił to co do niego należało i założył pieczęć.
- O czym ty mówisz? – Zapytał wkurzony Naruto. Palec Maka powędrował na brzuch dziewczyny i kiedy ta spuściła wzrok i odsunęła lekko rękę zobaczył ciąg czarnych znaków na zaczerwienionej skórze. Zacisnął zęby widząc to – był bowiem uczulony na wszelkie rodzaje pieczęci.
- Dranie… Nie daruję wam tego. – Wysyczał. Zakończył tą rozmowę doskakując do czarnowłosego i wymierzając cios z pięści. To uderzenie jednak różniło się od tych wcześniejszych. Był bardziej zdeterminowany, ale i o wiele silniejszy, szybszy. Tak jakby jej obecność i to, że musi ją ochronić sprawiło, że przypływająca adrenalina uwolniła jego prawdziwe umiejętności. Mimo bloku, który zastosował Mako musiał cofnąć się o kilka kroków w tył, a na przedramieniu pojawił się spory, czerwony ślad. Uzumaki uśmiechnął się zadziornie i tym razem sprzedał mu solidnego kopniaka, po którym tamten odleciał na pobliski konar dębu. Zdziwiona poziomem jaki reprezentuje jej przyjaciel Harumi, pomimo bólu jaki odczuwała wpatrywała się zaskoczona w pojedynek. Wiedziała, że Naruto jest silny, ale ten styl walki… Była pod wrażeniem. W pewnym momencie serce stanęło w miejscu, a jej czas zatrzymał się, kiedy zobaczyła jak Mako podnosi się i doskakując do chłopaka z kataną w ręku przebija jego bok na wylot. Ptaki zakrakały i spłoszyły się słysząc jej krzyk rozpaczy. Ujrzała jego twarz wykrzywioną w bólu a łzy spłynęły jej ciurkiem po policzkach. Próbowała się podnieść i podbiec do niego lecz wyglądało to bardziej jakby tarzała się po ziemi, gdyż z każdą próbą opadała bezwładne na podłoże. I ten szyderczy uśmiech Maka… Nie mogła w to uwierzyć, winiła siebie w myślach za to, że nie rozegrała tego inaczej. Że w porę nie zareagowała widząc podobieństwo między jawą a snem. Była roztrzęsiona i zrozpaczona.
Mako wyciągnął ostrze z ciała blondyna i kopniakiem posłał go kilka metrów dalej. W skutek zderzenia z drzewem chłopak wydając z siebie cichy jęk stracił przytomność. Teraz czarnooki spojrzał z pogardą na dziewczynę i podążał w jej stronę.
- Utnę Ci ręce i nogi, to już nie uciekniesz. – Zaśmiał się psychodelicznie podchodząc coraz bliżej. Ogarnął ją strach i niepewność. W dodatku nie dowierzała w to co przed chwilą stało się z jej przyjacielem.
- Naruto! – Powtarzała cichym, zachrypniętym od płaczu głosem. – Naruto… Obiecałeś… Obiecałeś… MÓWIŁEŚ, ŻE WSZYSCY RAZEM WRÓCIMY DO WIOSKI!!!! – Wrzasnęła z całych sił, a w momencie kiedy wykrzyczała ostatnie słowo zerwał się silny wiatr,  czerwone światło oślepiło zarówno ją jak i wroga. Z miejsca, gdzie przed chwilą leżał nastolatek rozchodziła się niewyobrażalnie silna moc i rozbrzmiał przeraźliwy ryk porównywalny do potwora. W mgnieniu oka przeciwnik został posłany kilkanaście metrów przez las przez szkarłatną poświatę przypominającą szpony bestii. Nie mogła poznać w tym momencie swojego przyjaciela, jego ciało całkowicie pokryła demoniczna czakra, wyrosły cztery ogony, a z jego ust wydobywał się groźny warkot. Przełknęła ślinę, słyszała o tym od Kakashiego, ale nie sądziła, że kiedykolwiek będzie miała okazję to zobaczyć. Szczerze mówiąc, w ogóle tego nie chciała, bo wiedziała ile cierpienia przysparza to jinchuuriki.
- Naruto…- Wyszeptała, a mała forma lisiego demona odwróciła głowę w jej stronę. Nie wiedziała jak ma zareagować, potwór stał i wpatrywał się w nią i chociaż wiedziała kto kryje się za tą poświatą nie mogła wyczuć  w tym stworze ani krzty człowieczeństwa. W pewnym momencie nie odróżniając dziewczyny od wroga rzucił się w jej stronę, a ona nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca mogła tylko wpatrywać się na wymalowaną złość zbliżającego się do niej stworzenia.
-  Hokage Shiki Jijun Jutsu : Kakuan Nitten Suishu – Ponownie dzisiejszego dnia usłyszała głos użytkownika stylu drewna, ale także poczuła uścisk na swoim ciele. To Kakashi, który w porę wziął ją w ramiona i odskoczył chroniąc przed atakiem miniaturki Kyuubiego. Wokół ogoniastej bestii wyrosło kilka pali z wbitymi kolcami, a Yamato, który znalazł się tuż przy nim i klepnął w plecy otwartą dłonią wysunął z jego czerwonego ciała zieloną poświatę. Światło okalało bijuu i powoli stłumiło czakrę potwora ukazując poczerwieniałą sylwetkę blondyna. Spojrzała prędko w miejsce, gdzie otrzymał cios, lecz po ranie nie było ani śladu na co odetchnęła z ulgą. Zaraz jednak kolejny ucisk w okolicy brzucha spowodował, że zawyła głośno. Swoim krzykiem oprzytomniła nawet blondyna, który słysząc jej wrzask zerwał się na równe nogi i podbiegł do niej. Nie wiedział co się właśnie stało, mógł się tylko domyślać, jednak teraz nawet o tym nie myślał, najważniejsza w tym momencie była ona. Zmierzył pieczęć na jej ciele po czym nawet nie interesując się wrogiem, z którym miał wcześniej do czynienia oraz tym, że to nie on dowodzi wydał komendę natychmiastowego powrotu do wioski. Widząc katusze, przez które przechodziła Harumi dwójka ninja nawet nie miała zamiaru zwracać mu uwagi ani się z nim sprzeczać i wspólnie ruszyli w stronę Konohy.
- Stójcie! – krzyknęła nagle. – Hideki jest w mieście! Muszę po niego wrócić! – Krzyknęła , a oni spoglądając po sobie tylko pokiwali głowami. Yamaho stworzył drewnego klona, który powędrował w przeciwną stronę , aby dotrzeć do miasta i zabrać pieska do wioski.
~*~

Tymczasem kilkanaście metrów dalej, z unoszącego się w powietrzu dymu, wynurzył się ledwo trzymający na nogach, zakrwawiony Mako. Cały drżał i był niezdolny do walki, lecz złowrogim spojrzeniem wpatrywał się w miejsce gdzie przed chwilą toczył walkę z ninja Konohy.
- Uzumaki Naruto, Harumi… Pożałujecie tego. – Warknął groźne pod nosem i chwiejnym krokiem ruszył w tylko jemu znaną drogę.


---~***~---
Aj, opornie mi coś to szło. Chociaż wena była to jakoś tak nie mogłam się zebrać do pisania i robiłam to po kawałku xD Jednak wyszło chyba dość sporo... Tak mi się wydaję :) Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ^^ I tak wgl, to jak miałam wstawiać rozdział przypomniało mi się " A CO Z HIDEKIM? xD " więc jakoś tak wcisnęłam to żeby nie było :D Czekam na wasze opinie w komentarzach i muszę zrobić coś z tą czcionką, żeby na telefon też było widać :< 
A rozdział dedykuję Yashy-chan, która swoim komentarzem taaaak bardzo mnie zmotywowała, że po prostu taki uśmiech na twarzy mi się pojawił i od razu pojawiły mi się pomysły na te walki. Mam nadzieje, że Ci się spodoba. Dziękuje Ci za to, że wspierasz mnie na tym blogu od początku tak samo jak wspierałaś na tamtym słoneczko :* Buziam :* 

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 19 " Rozczarowanie "


Zawiązał jej oczy ciemną wstęgą, zupełnie nic nie widziała, ale czując na sobie jego dotyk nie bała się, ufała mu bezgranicznie i wręcz nie mogła się doczekać tego co chce jej pokazać. Spodziewała się jakiegoś pięknego miejsca,  które aż zabierze jej dech w piersiach. Z jej twarzy nie schodził uśmiech pomimo tego, że jak na razie widziała jedna, wielką ciemność.  W końcu zatrzymała się, pod stopami bez wątpienia czuła miękką trawę. Za chwilę poczuła jak materiał zaciśnięty na jej głowie poluźnia się, a jej oczom ukazuje się miejsce, którego widoku tyle oczekiwała. Przestrzeń jednak nie zrobiła na niej dużego wrażenia, nic specjalnego. Znajdowali się na polanie tuż przed wejściem do lasu. Słońce już schowało się za koronami wysokich drzew, więc wokół panowała szarość. Do tego podmuchy zimnego, jesiennego wiatru sprawiały, że po plecach przechodził jej dreszcz.
- To jest to miejsce? – Zapytała bez jakiegoś większego entuzjazmu jednak dalej uśmiechała się lekko. Jej mina zrzedła, kiedy zauważyła iż jej ukochany rozgląda się zaniepokojony po okolicy. Jakby na coś czekał.
- Mako…- zaczęła lecz ucięła w pół zdania. Brunet odwrócił się do niej i wykrzywił usta w coś co miało przypominać uśmiech jednak ewidentnie było to sztuczne.
- Tutaj to zrobimy – powiedział cichutko lecz dziewczyna zdołała to usłyszeć. W jednej chwili zrobiła się purpurowa.
- Jak? Tutaj? Tak wcześnie? Ale ja nie jestem gotowa na taki krok! – Cała czerwona machała rękami wyobrażając sobie bzdurne rzeczy. W pewnym momencie tuż za sobą poczuła czyjąś obecność. Nie zdążyła zareagować, gdyż w jednej chwili dwie pary silnych rąk skutecznie ją przytrzymały uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Ich twarze były zamaskowane, a na oczach mieli ciemne okulary, więc nie mogła nawet domyślać się kim są. Próbowała jakoś się im wyrwać lecz po prostu nie dała rady. Popatrzyła naprzeciw siebie przerażona, zupełnie zapomniała o Maku, który przed chwilą tutaj był, on jest jeszcze bardziej bezbronny niż ona, z ninja ich pokroju nie ma najmniejszych szans. Ku jej zdziwieniu chłopak stał naprzeciw niej lecz jemu nikt nie tarasował drogi, nikt go nie atakował.
- Uciekaj Mako! – Krzyknęła w jego stronę lecz on stał jak stał. Nie drgnął nawet o milimetr. Tylko wpatrywał się w nią beznamiętnym wzrokiem, bez żadnego uczucia. Zaniepokoiło ją to i to nawet bardzo. – Mako… - Zawahała się rozmyślając nad tym wszystkim. On nie zachowuje się normalnie. W jej oczach pojawiły się pierwsze łzy bezradności. Jak mogła być tak głupia, tak naiwna. Zza pobliskich drzew usłyszała wolne klaskanie. Wyłonił się z nich brodaty, wysoki i umięśniony mężczyzna. Ubrany był w czarny kombinezon, a w pasie widniała sakiewka na kunai i shuriken. Bez wątpienia był shinobi.
- Cóż za ckliwa scena. Mako, nie przesadziłeś trochę? Chyba za bardzo ją w sobie rozkochałeś. –Zwrócił się ochrypłym głosem w stronę bruneta. Na jego twarzy pojawił się szeroki, szyderczy uśmiech. Już nie był tak czarujący jak zawsze, teraz wręcz napawał ją obrzydzeniem. Ścisnęła zęby tak mocno, że wydawałoby się zaraz wszystkie się pokruszą.
- Musiałem się upewnić, że jest tą, której szukamy. Dopiero dzisiaj to potwierdziła przyznając się. – odpowiedział mu chłopak, a w tym momencie czas dziewczyny jakby stanął w miejscu. Przed jej oczami pojawiły się obrazy z ich pierwszego spotkania, pocałunku, kolejnych dni spędzonych razem. To bolało, bolało jak cholera. I szczerze powiedziawszy wolałaby być okładana pięściami przez kilka godzin niż odczuwać to co w tym momencie. Jakby ktoś dosłownie wbił sztylet prosto w jej serce, wiercąc nim w środku tylko po to, aby zadać jeszcze więcej cierpienia. Spuściła bezradnie głowę w dół. W tym momencie nie przejmowała się tym, że jej przeciwnicy śmieją się  w najlepsze z jej głupoty. Wiedziała, że tak naprawdę sama zrobiła sobie tę krzywdę. Zbyt szybko zaufała temu gościowi, jakby teraz pomyśleć to zachowywała się jak ta głodna romansu trzynastolatka. Nawet nie upewniła się czy to co o sobie mówił było prawdą. Ckliwa historia, którą jej opowiedział chyba zrobiła na niej największe wrażenie i przez to mu zaufała. Pewnie dlatego, że znalazła w nim kogoś bliskiego, pewnie dlatego, że miał taką samą przeszłość. Głupota. Ona jest głupia i naiwna.
- To co mówiłeś o swoich rodzicach to kłamstwo? – Zapytała, dalej wpatrując się w swoje buty.
- Nie całkiem. Naprawdę nie żyją. Z tym, że… To ja ich zabiłem. – Mówiąc to wybuchł gromkim śmiechem. Drgnęła. W jej wnętrzu aż zaczęło się gotować.
- Starczy tego, Maco. Zabieramy ją do bazy! – rozkazał brodaty.
- Tak jest, szefie.
- Nie pozwolę wam… - zaczęła cicho. – Nie pozwolę wam!! – ryknęła głośniej. Poczuła nagły przypływ energii i adrenaliny. Już dawno zapomniała co to znaczy walka, położenie życia na szali, złość, ból. Zatraciła się w swoich pragnieniach. Zawsze pragnęła wieść normalne życie, z dala od wojen, świata shinobi. Jednak teraz uświadomiła sobie, że tak się nie da. Urodziła się z przeznaczeniem, które kazało jej wręcz stać się wojownikiem. Ma to we krwi. Nie pozwoli, aby ktoś odebrał jej to co zostało jej po  biologicznych rodzicach, a także to, co Ci ludzie, których za rodziców uważała starali się chronić za wszelką cenę. Odbiła się od ziemi i dwoma mocnymi kopniakami odrzuciła na kilka metrów osiłków, którzy powstrzymywali ją przed wykonaniem ruchu i szybko zniknęła za konarami drzew.
- Za nią, patałachy! Ty też Mako! Ma do ciebie słabość, to nam się przyda. Poza tym… Moje klony ustawione niedaleko od miasta zaczynają wyczuwać zbliżającą się potężną energię, która może pokrzyżować nasze plany . – Wyjaśnił dowódca grupy, a następnie cała czwórka zniknęła w ułamku sekundy wyruszając za dziewczyną.
~**~

Była roztrzęsiona, załamana, smutna, przerażona… Wszystko kłębiło się w niej i rozsadzało od środka. Ucieka, ona ucieka. Żałosne, ale widząc powagę sytuacji nie ma innego wyjścia. Musi uciec. Naprawdę nie sądziła, że ktoś będzie tak podstępny, aby wykorzystać jej uczucia. Przygryzła wargę z poirytowania, tym razem nie mogła liczyć na pomoc z Konohy, ponieważ sama prosiła żeby za nią nie iść.  Potrzebny jej plan działania tylko jak się skupić jednocześnie na ucieczce i myśleniu. Jeden przeciwnik czy nawet dwóch nie byłoby dla niej problemem. Ale czwórka to trochę za dużo nawet jak dla niej. Jak na złość nie miała nawet na sobie odpowiedniego stroju. Na to wyjście ubrała zieloną, zwiewną sukienkę z krótkim rękawkiem I bolerko. Przeskakując z drzewa na drzewo ujrzała pod sobą nieprzytomnego człowieka oblanego krwią. Zeskoczyła niżej i sprawdziła puls- nie żył. Na czole widniała opaska wioski Kamienia. Nie myśląc długo ściągnęła z niego zaplamione szkarłatną cieczą ubrania i założyła na siebie. Znalazła także trochę broni. Nie było tego dużo, dwa kunie i kilka shuriken, ale zawsze lepsze to niż nic. Nie tracąc więcej czasu znów rzuciła się w wir ucieczki.

~**~

Młody ninja wioski Liścia w zaskakująco szybkim tempie przemierzał kolejne odległości. Był tak szybki, że Pakkun, który wywąchiwał ich przyjaciółkę nie nadążał i musiał siedzieć na jego czuprynie.  Tuż za nim kroczyła pozostała dwójka.
- W Prawo. – Oznajmił spokojnie psiak. – Pospiesz się , bo zapach jest coraz mniej wyczuwalny.
- Jak to?!Co to znaczy? – przeraził się blondyn.
- To znaczy, że ona też się przemieszcza w dość szybkim tempie. Trochę jakby uciekała. – Wyjaśnił swoim jak zawsze spokojnym tonem. W pewnym momencie w kierunku grupy nadleciało kilka shuriken, które Ci skutecznie odbili i w mgnieniu oka zatrzymali się, przybierając bojowe pozycje.
- Wyłaź! – Wyrwał się jako pierwszy chłopak wyraźnie rozwścieczony tym, że ktoś ich atakuje. Co prawda brali taki scenariusz pod uwagę, ale mimo wszystko nie spodziewali się, że to nastąpi. W końcu wyruszyli, aby sprowadzić przyjaciółkę z powrotem, a nie wdawać się w walki. Jednak skoro to się już stało, a wróg nie miał zamiaru się pokazać to Naruto nie miał zamiaru czekać. Rozglądnął się dookoła i…
- Tutaj! – Krzyknął i szybkim ruchem znalazł się za pobliskim drzewem. Mocnym kopniakiem posłał przeciwnika kilka metrów dalej sprawiając, że obił się o konary i zniknął w dymie.
- Klon? – Zdziwił się Kakashi, ale i on nie miał zamiaru stać jak ten słup. Znikając wszystkim z oczu na kilka minut zaraz pojawił się na powrót trzymając za ubrania poobijanego, brodatego, starszego mężczyznę. Przybliżył go sobie do zamaskowanej twarzy:
- Mów, dlaczego nas zaatakowałeś. – Nakazał poważnym, groźnym głosem. Mężczyzna zaśmiał się kpiąco lecz nie odezwał ani słowem.
-Mów! – Ponowił swój nakaz szaro włosy i o dziwo nawet on powoli tracił cierpliwość widząc coraz bardziej poszerzający się uśmiech osobnika.
- Nie przeszkodzicie nam…- Odezwał się zachrypniętym głosem i zniknął w kłębie dymu uderzony prosto w głowę przez Hatake.
- Ten też był klonem?- Zapytał zdziwiony Naruto. W odpowiedzi dwójka pomachała twierdząco głowami i wpatrywali się w przestrzeń intensywnie nad czymś myśląc.
- Kakashi sensei…- Zaczął młodzieniec czując jego rękę na swoim ramieniu. Lustrował teraz swojego nauczyciela i sam zaczął się martwić widząc ich zaniepokojenie w oczach.
- Pospieszmy się, mam złe przeczucia. – Odpowiedział mu szaro włosy i za wskazówkami Pakkuna ruszyli w dalszą drogę.

~**~

Nie wiedziała ile czasu już tak ucieka lecz było już całkowicie ciemno. Ledwie mogła dostrzec gdzie stąpa, a co dopiero zauważyć przeciwnika. Ponadto las stawał się coraz bardziej gęstszy. Strasznie czuła się z myślą, że właśnie zmywa się z podkulonym ogonem, ale co innego mogła zrobić? Gdyby nie miała tego głupiego kek kei genkai zapewne zostałaby i walczyła z całą czwórką w ogóle nie przejmując się czy zginie czy nie. Ale teraz nie może myśleć tylko o sobie. Jeśli wróg przejmie tajemnice nad jej zdolnością, a co gorsza użyje jej do przeróżnych badań może się to odbić na reszcie ludzkości, na jej przyjaciołach, Konosze… Nie mogła na to pozwolić.  Jedną z najgorszych rzeczy, których by nie chciała było to, aby przez nią cierpieli jej bliscy. Musi uciec, a następnie wróci do Liścia i poprosi o pomoc, zacznie trenować, aby opanować swoje zdolności i stanie się o wiele silniejsza niż jest. Potrzebuje tylko szansy.
Szelest w krzakach skłonił ją do jeszcze większego wyostrzenia swoich zmysłów. Każdy dźwięk przysparzał ją o niepokój. Rozglądnęła się wokół lecz nic nie dostrzegła. Odwracając głowę na powrót przed siebie aż serce stanęło jej na kilka sekund kiedy zauważyła tuż przed sobą rudą czuprynę. Identyczną jaką miał jeden z tych gości, którzy kilka chwil temu ją obezwładniali.
- Znalazłem Cie – Powiedział muzykalnym głosem i wyszczerzył wymierzając jej cios w głowę, który posłał ją na najbliższy konar dębu. Siła ciosu i upadku spowodowała, że ciężko było jej złapać oddech. Jednak nie miała  czasu przejmować się takimi błahostkami.
- Fuuton: Hariken!!! – Wydarła się i nadymając policzki wypuściła z ust sporej wielkości tajfun, który popędził wprost na rudowłosego mężczyznę. Ten jednak bez problemu uniknął jej ataku. Znikając nie pozostawił po sobie żadnego śladu ani chociażby najcichszego odgłosu. Musiała przyznać, że potrafił się kamuflować. W pewnym momencie pojawił się tuż przed nią. Zupełnie się tego nie spodziewała. W przerażającym tempie uformował kilka znaków swoimi dłońmi. Był tak szybki, że ledwo mogła dostrzec jego ruchy. Nie zdążyła zrobić uniku, więc skrzyżowała ręce robiąc blok spodziewając się jakiegoś żywiołowego ataku. Nic bardziej mylnego.
- Zakazana technika: Pieczęć niesamowitego bólu!- Wypowiedział mężczyzna i przyłożył swoją wielką, żarzącą się na pomarańczowo dłoń do brzucha dziewczyny. Zawyła zdzierając sobie całe gardło, czując każdy znak wypalający się na jej skórze. Mimo niewyobrażalnego bólu odskoczyła kilka gałęzi dalej i trzymając się za urażone miejsce ciężko dyszała.
- Niech Cię…- wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Teraz to się wkurwiłam – wyprostowała się obdarowując mężczyznę wręcz szaleńczym spojrzeniem.  Złożyła dwa palce ze sobą próbując zebrać czakrę.
- Katon: Hono no Katana! – Wysunęła rękę w bok i oczekiwała pojawienia się broni. Ku jej zdziwieniu nic takiego się nie zdarzyło. – Co jest?! – krzyknęła spanikowana. Ponownie spróbowała. Nic. Starała się użyć wietrznej techniki. Nic. – Co ty mi zrobiłeś?! – Zapytała kompletnie przerażona sytuacją.
- To moja specjalna technika, którą zapieczętowałem twoją zdolność używania czakry. – Zaśmiał się drwiąco. – W chwili kiedy przyjęłaś na siebie cios zamiast zrobić w porę unik, przegrałaś. – Dodał. Przygryzła wargę. To nie może się tak skończyć. Nie kiedy prawie w ogóle nie wykorzystała swojej czakry. To zupełnie tak jakby dopiero co podjęła próbę, ale zrezygnowała przed zadaniem pierwszego ciosu. Odetchnęła próbując się uspokoić. Pomogło, poczuła jak wszelkie wątpliwości odchodzą gdzieś daleko, kompletnie o nich zapomina. Zaśmiała się pod nosem ściągając na siebie zaciekawiony wzrok rudego.
- Naprawdę myślisz, że polegam tylko na technikach? – Zaśmiała się jeszcze głośniej powodując irytację na jego zamaskowanej twarzy. Widziała to w jego oczach, był wściekły jej drwiącą postawą. – Mam gdzieś twoją pieczęć, zabiję Cię gołymi pięściami. Nauczę Cię co to znaczy Taijutsu. – W ułamku sekundy znalazła się tuż przed nim i wpakowała w jego ciało serię prostych ciosów. Widać było ich niesamowitą siłę, gdyż z każdym otrzymanym uderzeniem spluwał krwią. Była tak szybka, że nie miał szansy trafić jej swoimi wielkimi, umięśnionymi łapami. Ponadto była tak drobna i zwinnie się poruszała, że z łatwością przemieszczała się z miejsca na miejsce całkowicie bombardując go swoim atakiem. Podskoczyła wysoko do góry chcąc zadać ostateczny cios i to było jej błędem, ponieważ dała mu okazję na kontratak czy chociażby obronę.
- Kai!! ( uwolnienie ) – Krzyknął, a  znamię, które wcześniej zostawił na jej brzuchu zaświeciło jasnym blaskiem i spowodowało tak mocny i rozpierający ból, że z hukiem opadła na ziemię nabawiając się kilku dodatkowych ran związanych z upadkiem. Trzymała się za palące miejsce przechodząc istne katusze. Zupełnie jakby ktoś wykręcał jej narządy wewnętrzne we wszystkie strony. Mimo tego jakże nieprzyjemnego uczucia powoli podnosiła się z brudnego, zimnego podłoża, zaciskając przy tym zęby i wręcz drżąc.
- Ty mała… To co robiłaś bolało. Jak w takiej chudej rączce może być tyle szaleńczej siły? – Zapytał podchodząc bliżej niej i wycierając stróżkę krwi z ust. Z maski na jego twarzy  zostały dosłownie strzępy, więc teraz mogła bardziej przyjrzeć się jego wyglądowi. Chociaż widoczność była bardzo słaba to światło księżyca przedzierające się przez gęste liście sprawiały iż jednak można było co nieco zobaczyć.
- Zaraz Ci pokażę ile jeszcze ta rączka może Ci zrobić. – Oznajmiła z pogardą w głosie lecz zaraz atak wroga się ponowił, a ona podpierając się rękami o podłoże odkaszlnęła wypluwając kolejne ilości szkarłatnej cieczy. – Niech Cię…
- Starczy tego, przegrałaś.
- Ale jak, przecież nic teraz nie zrobiłeś, a mimo to…- Tutaj ją olśniło. Jakby nie patrzeć to od pierwszego ataku do teraz minęło około pięciu minut. Nie jest tego pewna, ale następny napad bólu może pojawić się za podobną ilość czasu, więc… Musi go pokonać w pięć minut. Nie tracąc więcej czasu i nie zważając na ogarniający ją ból wyciągnęła jednego kunaia i doskoczyła do mężczyzny. Kiedy miała już zadać cios zatrzymała się i uśmiechnęła szyderczo. Następnie zniknęła mu sprzed oczu kiedy ten chciał ją zaatakować a sama pojawiła się tuż za nim i ku jego zdziwieniu nie uderzyła go w plecy lecz… Wymierzyła mu solidny cios w krocze przez co zgiął się w pół i zaczął tarzać po ziemi jak oszalały trzymając za klejnoty.
- Ty mała suko… - Powiedział z łzami w oczach lecz Harumi nie miała zamiaru jeszcze świętować. Doskonale zdawało sobie sprawę, że została jej około minuta, więc wyjęła dodatkowo kilka shuriken, które zabrała znalezionemu wcześniej shinobi i rzuciła w swojego przeciwnika. Wydał z siebie okrzyk bólu, a z jego poranionego ciała wypłynęło kilka strug krwi. Podeszła bliżej niego zaciskając pięść tak mocno jak tylko mogła i przymierzyła się do zadania ostatecznego ciosu.
- Wiesz, że jeśli mnie zabijesz pieczęć zostanie dalej? Sam ją opracowałem. Wątpię, że ktoś da radę ją ściągnąć, a jak już to zajmie mu to ogrom czasu, w których ty co kilka minut będziesz przechodzić katusze. – Powiedział z wyraźną trudnością, lecz ona zdawała nie przejmować się jego paplaniną. Walnęła w niego tak mocno, że ziemia pod jego ciałem popękała, a on po wydanym okrzyku leżał z białkami na wierzchu i szeroko otwartą buzią. Za chwilę jednak upadła zwijając się w kłębek i tym razem to ona krzyczała jak opętana. Każdy kolejny napad sprawiał jej coraz więcej cierpienia.

~**~

- Harumi jest gdzieś w tym lesie. Poza nią są jeszcze cztery inne zapachy. – Powiedział pies-ninja, który siedział na czuprynie Uzumakiego.
- Rozdzielimy się. Miejcie się na baczności. – Rozkazał Kakashi, a dwójka kiwając głowami rozeszła się w dwie inne strony.
Harumi…  Trzymaj się… Pomyślał  zmartwiony nastolatek przeskakując z gałęzi na gałąź.
---~***~---

Ohayo!! ^^ Nie wiem czy wam się spodoba, ale ja osobiście jestem nawet zadowolona z tego rozdziału. Dawno nie opisywałam walk, więc nie wiem czy nie wyszłam z wprawy. Co do Maka... No weźcie, myśleliście, że serio wam to zrobię i  stworzę paring Harumi x Mako na stałe? :DD No way :D Jak słusznie zauważyła Ayana-chan opisałam Mako w tamtym rozdziale jako ideał... A jak wszyscy wiemy ideały nie istnieją, każdy ma jakąś słabość. :D Więc w tym rozdziale mam nadzieje rozwiałam wasze wszelkie wątpliwości. Zaspoileruje wam, że w następnym rozdziale będą aż trzy walki! :d Naruto, Kakashi i Yamato... Dobra więcej nie mówie. Nie wiem, może zdążę się wyrobić z notką do niedzieli, a jak nie to pewnie we wtorek wstawię, ponieważ znowu będę mieć trzy dni wolne ( matury ^^ ) . Także nie zanudzam już... Miłego czytania! :D 
PS. Ciekawa jestem czy powiążecie coś z tym rozdziałem... Mocno spostrzegawczy coś wynajdą :> 

A notkę dedykuję wszystkim tym, którzy znienawidzili Mako od kiedy pierwszy raz o nim przeczytali :D 

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 18 " Mako"


To już ponad miesiąc mija odkąd opuściła wioskę. Chociaż teoretycznie powinna się z każdym dniem przyzwyczajać, stawało się odwrotnie – coraz bardziej tęskniła. Samotność doskwierała jej jak cholera i sama nieraz, nie mogąc się powstrzymać chichrała się z tego. No bo jakby nie patrzeć to jakiś czas temu nie miała nawet Hidekiego i mieszkała sama, więc takie życie nie powinno jej przeszkadzać, bo to dla niej żadna nowość. Nie miała się do kogo odezwać, oczywiście miała psa, do którego mówiła non stop, ale ten nie potrafiąc udzielić jej odpowiedzi albo szczekał, albo merdał ogonkiem lub po prostu milczał. Wiadome więc, że brak jakiejkolwiek odpowiedzi z czasem stawał się denerwujący, jednak nie obwiniała za to pupila, nic z tych rzeczy. Największy żal miała do siebie i coraz bardziej wątpiła w to, że opuszczając swoich przyjaciół postępuje odpowiednio. Idąc tak wpatrzona w ziemię zatrzymała się dopiero wtedy kiedy wpadła na coś twardego, nie mogąc utrzymać równowagi z hukiem upadła na ziemię.
- Cholera…- zaklęła pod nosem, masując swoje obolałe cztery litery. Popatrzyła w górę i napotkała czarne, chłodne tęczówki, które przenikliwie się w nią wpatrywały. Z plecaka, który leżał tuż obok niej wyłonił się w jednym momencie pies i również mierząc wzrokiem tajemniczego przybysza. Jej powieki poszerzyły się, kiedy tuż przed sobą zauważyła jego wysuniętą dłoń, proponującą pomoc. Chwilę się wahała, ale jednak sięgnęła po nią i pozwoliła na podniesienie się.
- Taka ładna dziewczyna powinna bardziej na siebie uważać – powiedział obdarowując ją szarmanckim uśmiechem. Złapała się przerażona za głowę i dopiero zorientowała, że kaptur zsunął jej się przy upadku. – Nie musisz zasłaniać tak pięknej twarzy. – Wyszczerzył się jeszcze bardziej ukazując jej rząd białych i równych zębów. Dopiero teraz zbadała go wzrokiem dogłębniej. Musiała przyznać, że był bardzo przystojny. Wyższy od niej o głowę,  czarne tęczówki dodawały mu odrobiny tajemniczości, ale też strasznie pociągały. Włosy w tym samym kolorze były niesfornie ułożone i kilka dłuższych kosmyków opadało mu na czoło. Na sobie miał białą, obcisłą koszulkę odsłaniającą umięśnione, silne ręce i która kontrastowała z jego opalonym kolorem skóry. ( huhu, brałabym xd dop.aut.) Mimowolnie na jej policzki wpełzł szkarłatny rumieniec. I chociaż przeważnie potrafiła wyjść z takiej sytuacji bez największego problemu, teraz zupełnie odjęło jej mowę. Może to jego nadzwyczajna uroda tak na nią wpłynęła? Sama nie wiedziała. Czuła, że im dłużej spogląda w te czarne źrenice tym szybciej bije jej serce, a nogi stają się jak z waty. I w dodatku ten uśmiech, który nawet na sekundę nie zszedł z jego twarzy. Czuła, że zaraz odpłynie, lecz skarciła siebie w myślach za takie zachowanie i w końcu mogła coś z siebie wydusić.
- Jaka ładna? Dzięki za pomoc i przepraszam. – Powiedziała obojętnie i najszybciej jak potrafiła. ruszyła przed siebie wymijając mężczyznę.
- Poważnie! – zawołał za nią i chcąc nie chcąc musiała się zatrzymać. – Jesteś jak na razie najprzyjemniejszą rzeczą jaka mi się dziś przytrafiła. – Uśmiechnął się do niej jeszcze szerzej choć zdawało jej się to już niemożliwe. W dodatku wyglądał teraz dwa razy bardziej pociągająco.
- Naprawdę? Dzień się dopiero zaczął pewnie nie jedna miła rzecz cię jeszcze spotka. – Uniosła kąciki ust w górę i znów miała ruszyć dalej, ale jak można się domyśleć przystojny osobnik  nie miał zamiaru odpuścić. Idąc tuż za nią, zupełnie jak ogon mówił dalej:
- Nawet wiem co by mi sprawiło jeszcze większą przyjemność.
- Co takiego? – zapytała pełna ciekawości lecz nawet nie odwracając głowy w jego stronę. Jakby to nie wyglądało, próbowała po prostu ukryć przed nim jej palące policzki, które za nic w świecie nie chciały jej opuścić.
- Gdybyś dała się zaprosić na obiad byłbym w siódmym niebie! – zawołał pełny entuzjazmu.
- Dziękuje, ale chyba spasuję, nie jestem głodna. – Jej wypowiedź przerwał donośny dźwięk dochodzący z jej żołądka. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej i przyspieszyła kroku.
- Nie ładnie tak kłamać. – Powiedział wyrównując z nią chód i wpatrując się prosto w jej niebieskie tęczówki.
- Nawet mnie nie znasz! – Krzyknęła lecz musiała przyznać, że jego urok naprawdę na nią działał.
- Jestem Mako! – uśmiechnięty podał jej dłoń, którą ona niepewnie ujęła.
- Harumi. – odpowiedziała po chwili.
- W takim razie już się znamy- oznajmił uradowany. – Więc chyba teraz dasz się wyrwać na jakieś jedzonko, co? – Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
- Będziesz tak za mną szedł jeśli się nie zgodzę?
- Zgadłaś.
- W takim razie w drogę! – Zawołała i wspólnie z nowopoznanym weszli do pobliskiej restauracji.
Pomieszczenie było o dziwo bardzo eleganckie chociaż z zewnątrz zapowiadało się, że wchodzą do zwykłej karczmy. Pełno stolików z białą zastawą, kryształowe żyrandole… Ale nie to było najbardziej krępujące tutaj. Byli nimi ludzie, którzy ubrani byli w eleganckie stroje zapewne kosztujące majątek. Wpatrywali się w dwójkę nowych gości z pewnego rodzaju grymasem niezadowolenia na buziach.  Z resztą co się dziwić. Dziewczyna w długim, ciemnym płaszczu i chłopak ubrany na sportowo. To wszystko powodowało, że jej wzrok samowolnie powędrował w okolice butów, które były trochę umorusane błotem od ciągłej podróży. W pewnym momencie poczuła ciepło rozlewające się na jej ramieniu, podniosła energicznie głowę obserwując jego przyczynę.
- Madam – zwrócił się do niej uśmiechnięty chłopak chcąc ściągnąć jej nakrycie. Odwzajemniła gest i  pozwoliła na ściągnięcie z siebie garderoby. Dziękowała sobie w myślach, że miała na sobie czystą i w miarę dobrze wyglądającą letnią sukienkę. Za chwilę podszedł jeden z kelnerów odziany w służbowy, ale za to wyglądający na mega drogi strój i przyglądając się im zniesmaczony zaprowadził ich do stolika. Zarzuciła sobie plecak z pupilem na plecy i ruszyła tuż za nim. Zdawała sobie sprawę, że kiedy pozwoli Hidekiemu wyjść to zapewne ich wyrzucą, więc postanowiła ukradkiem rzucać mu pożywienie do środka.
- No cóż, planowałem coś lepszego, ale chyba ujdzie w tłoku co nie? – Powiedział żartobliwie zadzierając nosa do góry co nieznacznie rozbawiło dziewczynę. Za chwilę otrzymali menu i czarnowłosa myślała, że zejdzie na zawał, kiedy zobaczyła ceny.
- Zamawiaj co chcesz, ja płacę. – Powiedział chłopak.
- Nie musisz, sama mogę to zrobić.
- Ale ja chcę i nawet nie ma innej możliwości. Jestem facetem, to znaczy, że ja płacę na randce. Poza tym zaciągnąłem Cie w takie drogie miejsce i nie mogę pozwolić żebyś przeze mnie się wykosztowała. – Słysząc słowo „ randka „ lekko drgnęła. Co on sobie myślał, przecież znają się dopiero od kilkunastu minut. Mimo tego nawet nie odezwała się słowem na ten temat, nie zaprzeczyła. Nie wiedziała czemu tak na niego reaguje, po prostu chciała tego, a fakt, że on sam tak ujął to spotkanie spowodowała, że jej serce przyspieszyło znaczniej.
- Niech będzie.- Powiedziała po chwili. Za niedługo oboje dostali swoje porcje. Trzeba przyznać, że jedzenie było naprawdę wyśmienite. Wszystko wykonane z ogromną pasją i precyzją, idealnie wysmażone mięso, ugotowane ziemniaki i doprawiona sałatka. Wprost rozpływało się w ustach. Po skończonym obiedzie i w pełni zadowoleni wyszli na zewnątrz.
- Dziękuje za przemile spędzony dzień, Maco. Dowidzenia. – Powiedziała oddalając się jednak za moment poczuła jak ktoś chwyta ją za nadgarstek i przyciąga bliżej siebie. Zdezorientowana spojrzała na chłopaka i w tym momencie ich tęczówki się spotkały. Niebieskie, głębokie, tak intensywne, że bez problemu można było się w nich zakochać w sekundę i czarne, przenikliwe, tak pociągające…  Nie mogła oderwać od nich swoich oczu, poczuła jego ramiona oplatające się wokół jej talii i to że ich usta coraz bardziej się do siebie zbliżają. Myślała, ze serce zaraz wyskoczy jej z piersi, nie wiedziała jak to się stało, przecież w ogóle go nie zna, a mimo to w tym momencie pragnie tego zbliżenia jak niczego innego. W brzuchu czuje łaskoczące ją motyle i chociaż w środku krzyczy STOP coraz bardziej zbliża swoje wargi do niego. Czując jego ciepły, miły oddech w końcu oddaje się chwili, zupełnie nie poznając samej siebie. Spokojny pocałunek powoli zamienia się w bardziej namiętny , łapczywy. Czuje jego wilgotny język, którym rozchyla jej wargi, a ona zamiast w porę się opanować pozwala mu na to i sama oddaje pieszczoty. Kiedy w końcu się od siebie odrywają dalej darzą siebie swoim spojrzeniem. Ona nieco przestraszonym całą sytuacją, ale także w pełni szczęśliwym. On czułym , troskliwym, podekscytowanym. Przybliżył ją bliżej siebie i przytulił czule, zaciągając słodkim zapachem jej włosów. Mimo jej zdziwienia nie mogła ukryć uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy. Co on miał w sobie takiego, że nie chciała przerywać tej chwili?
- Spotkajmy się jutro, dobrze? – Wyszeptał jej do ucha.
- Dobrze – odpowiedziała bez namysłu, mocniej wtulając się w jego umięśnioną klatkę.
Wieczorem szła do hotelu, na jej policzkach w dalszym ciągu widniał rumieniec, a ona sama czuła na ustach jego smak. Była cała roztrzęsiona, wiedziała, że nie może długo tutaj zostać, ale mimo to, właśnie tego chciała. Pierwszy raz w życiu czuła coś takiego będąc z chłopakiem. Opadła na niezbyt wygodne łóżko pokoju hotelowego i myślała. Myślała o nim, o tym, że gdyby była normalna to zapewne chciałaby sobie z nim układać życie. W dodatku wydawało jej się, że on czuje to samo. No bo w końcu to on to sprowokował. Oddała się w objęcia Morfeusza nie mogąc doczekać się, co przyniesie jej nowy dzień.

~**~


Mineły już ponad dwa miesiące od spotkania Maka, od tego czasu ani na chwilę nie opuściła tego miasta. Dzień w dzień spotykała się z chłopakiem, w którym dość szybko się zakochała. Spędzała z nim każdą minutę i chociaż wiedziała, że nie może dłużej zostać w tym miejscu to wcale tego nie chciała. Było jej tak dobrze, tak cholernie dobrze. Jej tęsknota za Konohą o wiele bardziej się zmniejszyła. Oczywiście nigdy nie zapominała o przyjaciołach. Noc w noc, patrzyła na gwiazdy życząc im zdrowia i szczęścia. Jednak spotykając jego odzyskała nadzieję na to, że jednak może ułożyć sobie jakoś życie, że miłość jednak istnieje. I dzięki niemu choć na chwilę zapomniała o tym kim jest, o swoich obowiązkach, odpowiedzialności…
Mako był dwa lata starszy od niej. Nie był ninją, pracował na pobliskiej budowie i to jak najbardziej jej odpowiadało. Dużo opowiedział jej o sobie. Jego rodzice również zostali zabici przez shinobi jednak on nie miał odwagi ani możliwości szkolić się na wojownika. Mimo tego był bardzo silny fizycznie i nie dawał sobą nikomu manipulować , a co za tym idzie, potrafił się skutecznie obronić. Był bardzo wrażliwy i uczuciowy pomimo tego, że na ludzi patrzył chłodno i wprost ich odstraszał. Kochała w nim wszystko, a szczególnie jego zachowanie w stosunku do niej. Potrafił być tak szarmancki, że nie jedna za nim szalała. A on mimo wszystko nawet nie spojrzał na żadną z nich, ciągle liczyła się dla niego tylko ona. Mimo tego, że bezgranicznie mu ufała nie opowiadała mu o wiosce Liścia ani o swoich zdolnościach. Wiedział tylko, że jest shinobi, który podróżuje i za niedługo będzie musiała opuścić te tereny. Zarzekał się, że pójdzie z nią, że już nigdy jej nie opuści. Sprawiało to, że na sercu czuła niesamowite ciepło, które rozlewało się jeszcze bardziej z każdym jego czułym słowem.

Leżała na łóżku w jego mieszkaniu bawiąc się jego włosami. Był bardzo zmęczony po ciężkim dniu w pracy, ale mimo to wpatrywał się w nią nie chcąc zasnąć. Hideki leżał w ich nogach smacznie chrapiąc.
- Jutro wyjeżdżam – wypaliła. Wiedziała, że ten moment w końcu nadejdzie i trzeba w końcu porozmawiać na ten temat.
- Jadę z Tobą. – Odpowiedział jej spokojnie. Pokręciła przecząco głową.
- Nie możesz, nie mogę Cie narażać.
- Na co? – zapytał podnosząc głowę, był nieco poirytowany.
- Nieważne
- Harumi – spojrzał na nią stanowczo. Uciekała wzrokiem, ale kiedy wiedziała, że tego  nie odwlecze opowiedziała mu o swoim kek kei genkai i o tym, że jest celem nie jednego wrogiego ninja. Chociaż była tym bardzo zdziwiona to chłopak nadal nie zmienił swojego zdania. Zapewniał ją ,że teraz kiedy o tym wie nie mam mowy żeby pozwolił jej iść samej.
- Kocham Cię – powiedziała dziewczyna uwalniając pojedyncze łzy chowające się pod jej powiekami i wtulając w tors Maca.
- Ja Ciebie też – odpowiedział, wpatrując się w przestrzeń za oknem i uśmiechając lekko. – Wieczorem pokaże Ci jedną rzecz w tym mieście. – Nie wiedziała o co mu chodzi, ale jakoś o tym nie myślała. W tym momencie przepełniało ją niesamowite szczęście i chciała żeby trwało już zawsze.

 ~**~

Tymczasem w wiosce ukrytego Liścia panował jak zawsze spokój. O tej porze dnia najbardziej gwarno było w samym centrum gdzie do życia budził się handel. Zbliżała się jesień, ale mimo to słońce przyjemnie świeciło, a na niebie pojawiały się tylko pojedyncze chmury. Jedyne co,  to było wietrznie lecz ten wiatr nie był spowodowany porą roku. Te dość mocne podmuchy dochodziły z pola treningowego, które okrywał teraz dym. Ciszę w wiosce zakłócały wybuchy i chociaż teren przeznaczony do ćwiczeń położony był w odludnionym miejscu to dźwięki dochodziły do samego centrum powodując niekiedy niepokój na twarzach mieszkańców. W końcu, po kulminacyjnym wstrząsie wszystko ucichło. Wiatr momentalnie się uspokoił, a dym powoli zaczął opadać. Na samym środku zmasakrowanej wręcz przestrzeni stał blondyn, a tuz za nim dwójka Jouninów, którzy uśmiechali się do siebie i pokiwali twierdzącą głowami. Naruto podniósł rękę i zacisnął ją w pięść, spoglądając wprost przed siebie.
- WYRUSZAMY! – Krzyknął pewnym i wydawałoby się bardziej dojrzałym niż zazwyczaj głosem po czym w ułamku sekundy zniknął z pola widzenia. Tuż za nim zniknęła pozostała dwójka.  

---~***~---

Dobra, co jak co, ale ten rozdział wyszedł mi chyba troszkę dłuższy... :D Napracowałam się nad nim, nie powiem :D Z góry przepraszam za wszelkie błędy, ale tyle nad tym siedziałam, że nie chce mi się tego sprawdzać, chociaż w sumie ja nigdy nie sprawdzam, a powinnam :D No cóż, mam nadzieję, że mi to wybaczycie ^^. A co do notki to wydaje mi się, że was zaskoczyłam :) Ciekawa jestem czy polubicie Maka :D Mam co do niego małe plany, więc przyspieszyłam to o dwa miesiące żeby wam nie fillerować za bardzo ich miłością :D I wydaję mi się, że niektórych mogę również i zaskoczyć w kolejnym ^^ Wieczorem zabiorę się za jego pisanie, bo jak widzicie wena mnie nie opuszcza, więc oczekujcie go w najbliższym czasie! 
No cóż, czekam na wasze komentarze bo jestem ciekawa waszej reakcji na nową postać i w dodatku taką... hm... No wiecie, chłopak Harumi chyba nikt się tego nie spodziewał xDD 
Buziam :*