sobota, 30 marca 2013

Rozdział 11 " Zapłacisz za to! "


- RASENGAN! – dobrze znany jej głos rozległ się po całej okolicy. Uchyliła lekko powieki próbując dostrzec cokolwiek lecz unoszący się teraz wokół dym stanowczo utrudnił jej tę czynność.
 Cholera… pomyślała w duchu, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Czuła, że z każdą sekundą trucizna bardziej rozchodzi się po jej ciele tym samym utrudniając oddychanie, widzenie obrazów oraz powodując niewyobrażalny ból każdej kończyny i narządu wewnętrznego. Mimo tych wszystkich nieprzyjemności jakie w tej chwili odczuwała, starała się odszukać wzrokiem swojego małego przyjaciela. W końcu ujrzała tuż przed sobą jego pyszczek oraz zaszklone oczy, które wpatrywały się w nią smutno. Na ten widok serce ją ścisnęło lecz po chwili wykrzywiła swoje usta w coś co prawdopodobnie miało być uśmiechem. Całe szczęście, że jesteś bezpieczny… przemknęło jej przez myśl, ponieważ wypowiedzieć tych słów nie była w stanie. Mimo niesamowitego bólu, który odczuwała w tym momencie, mimo tego, że są to prawdopodobnie jej ostatnie chwile, po jej sercu rozeszła się fala ciepła i spokoju na widok pieska całego i zdrowego. Wokół wszystko zrobiło się ciemne… Dziękuje Naruto,  pomyślała po czym jej głowa bezwładnie opadła na ziemię. Nie dochodziło już do niej szczekanie i skomlenie małego Hidekiego, już nic nie była w stanie dostrzec, usłyszeć…

- Draniu…- rozwścieczony blondyn wyłonił się z kłębów dymu. Spojrzał w dół gdzie leżała rozwalona lalka, w której ukrywał się wcześniej Sasori. – Wyłaź ! – dodał jeszcze bardziej podniesionym tonem. Napotkał wzrokiem nieprzytomną i wręcz zmasakrowaną przyjaciółkę, do której podbiegła już Sakura i rozpoczęła leczenie. Kakashi wraz z Yamato także kątem oka spojrzeli  na dziewczynę po czym zaatakowali  postać kryjącą się za drzewem.
Naruto podszedł bliżej niej, całe jego ciało drżało a twarz wyrażała pewne niedowierzanie. Spojrzał na Sakurę, która oblewała się potem, a w jej oczach dostrzegł… łzy? To jeszcze bardziej sprawiło, że w środku zaczął wariować. Jego serce przyspieszyło znaczniej kiedy zmierzył jej poparzoną nogę, a następnie jej puste, poszarzałe otwarte oczy, w których nie było już widać tego charakterystycznego błysku. Niedowierzał w to co dane było mu oglądać w tej chwili.
- Sakura-chan…- zaczął niepewnie obawiając się jednak tego co może zaraz usłyszeć. Otworzył szerzej oczy kiedy napotkał zalane łzami lecz wyrażające determinację zielone tęczówki przyjaciółki.
- Idź, Naruto – powiedziała szlochając- ja się nią zajmę, dam z siebie wszystko, a ty idź… proszę Cię! Odegraj się za nią!! – wykrzyczała wręcz zalewając się kolejnym potokiem łez i tym samym nasilając zieloną poświatę nad ciałem czarnowłosej. Uzumaki pomachał jej twierdząco głową , spojrzał jeszcze raz na nieprzytomną twarz Nakaze po czym zacisnął pięści najmocniej jak potrafił.
- Obiecuje…- wycedził przez zęby a następnie dołączył do walczących Jouninów. – Nie daruję CI tego!! – wykrzyczał tworząc przy tym klona i znajdując się tuż przy przeciwniku trafił go  rasenganem. To ciało jednak okazało się kolejną nieprawdziwą skorupą. Rozwścieczyło to go jeszcze bardziej i spowodowało, że powoli zaczął tracić nad sobą kontrolę. Jego błękitne zazwyczaj tęczówki zmieniły swój kolor na krwisto czerwony, z których biły obłęd i szaleństwo. Zza jego pleców wyłoniła się kolejna sylwetka tym razem młodego mężczyzny w czerwonych włosach.
- Te oczy, ta wściekłość… Nie ma wątpliwości, jesteś jinchuuriki – słusznie zauważył Sasori po czym wyciągnął jeden ze swoich  zwoi, a po odpieczętowaniu pojawiło się sto kukieł, które rzuciły się na trójkę shinobi.
- Uważajcie, ich ostrza prawdopodobnie są zatrute- ostrzegł towarzyszy Hatake, a następnie wyciągnął kunai i począł rozprawiać się kolejno z nadmiarem przeciwników. Rozpętała się istna wojna pomiędzy nimi. Aż ciężko pomyśleć, że jedna osoba walczyła na równi z dwójką shinobi należących niegdyś do ANBU wioski oraz jinchuuriki kyubiego dając sobie z nimi doskonale radę. Aż strach pomyśleć co przeżywała tutaj ta biedna dziewczyna, która teraz walczy o życie. Najgorsze jednak w ich przeciwniku było to, że które ciało by nie zniszczyli on i tak zaraz pojawiał się w kolejnym. Coś tu jest nie tak… zastanawiał się Hatake. Nagle coś go olśniło, jak mogli przeoczyć tak istotną rzecz? Zawołał szybko do siebie Naruto i powiedział mu na ucho to czego się doszukał.
- Rozumiem- odpowiedział mu  po chwili pewnie chłopak – Tak jak mówiłem, zapłacisz mi za to. – skulił swoją głowę wbijając wzrok w ziemię.
 – Kakashi-sensei , kapitanie Yamato ! Osłaniajcie mnie ! – rozkazał dwójce a oni zgodnie pokiwali głowami. Uzumaki utworzył jednego klona, który zaczął formować w jego ręce kulistą czakrę, która urosła do bardzo sporych rozmiarów. Przemykając się pomiędzy wszystkimi lalkami, które były niszczone przez jego towarzyszy dotarł do swojego celu i wymierzył ostateczny cios. – OODAMA RASENGAN! – krzyknął, a ogromna kula czakry wbiła się w klatkę piersiową jednej z kukieł, w której znajdował się rdzeń należący do prawdziwego Sasoriego. Wielka fala uderzeniowa i światło rozeszło się po najbliższej okolicy. Kiedy na powrót powróciła widoczność wszystkie pozostałe lalki opadły bezwładnie co było znakiem , że Konoha odniosła niepodważalne zwycięstwo.  Jednak to nie był czas na uśmiechy bądź wiwaty. Cała trójka szybko podbiegła do medyczki udzielającej pomocy czarnowłosej.
- Sakura-chan, co z nią? – zapytał niepewnie Naruto
- Nie wiem – odpowiedziała cicho powodując dezorientację na twarzach swoich przyjaciół.
- Jak to nie wiesz? – podniósł trochę swój ton denerwując się to sytuacją. – Przecież jesteś medykiem, powinnaś wiedzieć… - przerwała mu ręka jego nauczyciela, którą próbował powstrzymać Uzumakiego przed dokończeniem wypowiedzi. Naruto popatrzył na niego zaskoczony.
- Kakashi-sensei…
- Żyje? – zapytał prosto z mostu zamaskowany jounin swoją uczennicę. Ta zacisnęła powieki powstrzymując znów napływające do jej oczu łzy lecz po chwili nabrała powietrza do ust i uspokoiła się.
- Żyje – odpowiedziała po chwili ciszy. Wszyscy odetchnęli z ulgą. – Jednak jej stan jest bardzo poważny, nie mogę usunąć trucizny tradycyjnym antidotum.  Nie mam pod ręką też potrzebnych rzeczy do wykonania zabiegu. Aby zrobić nowe antidotum musiałabym mieć pod ręką laboratorium. Nie wiem ile wytrzyma, ale naszą jedyną szansą jest powrót do wioski i natychmiastowa interwencja mojej mistrzyni. –  wypowiedziała to wszystko jednym tchem i oczekiwała reakcji pozostałych. Ku jej zdziwieniu blondyn podbiegł szybko i zarzucił sobie czarnowłosą na plecy. Haruno popatrzyła na niego pytająco.
- Co się tak patrzysz  Sakura-chan? – zapytał i uśmiechnął się lekko w jej stronę- Kto jak kto , ale Harumi jest twarda! Jest nawet nieraz bardziej przerażająca od ciebie, nie ma mowy, żeby jakaś trucizna ją zabiła! Przecież nie będziemy czekać tutaj na jej pewną śmierć, śpieszmy się i wróćmy do wioski ! – Na jego słowa dziewczyna jakby odzyskała wiarę, otarła swoje mokre policzki i wzięła psiaka na ręce po czym wszyscy wspólnie biegiem ruszyli do Konohy. Trzymaj się… Powtarzał ciągle w myślach. Nie dopuszczał do siebie innego scenariuszu poza tym, że wszystko się ułoży.

Tymczasem u Deidary
- Ał, Ał, Ał – podniósł się z ziemi i złapał się za obolałą głowę. – Ta dziewczyna… zapłaci mi za to, mmm! – powtarzał sam do siebie. Cholera… popatrzył na krwawiącą połowę ramienia. Odcięła mu prawie całą rękę, świetnie.  Powolnym krokiem skierował się  w miejsce gdzie jeszcze niedawno toczyła się walka. Tam zastał widok, który nieco go zdziwił. Podszedł do martwego ciała członka Akatsuki i zaśmiał się głośno.
- Sasori-sama, dałeś się pokonać. Nie miałeś pojęcia o prawdziwej sztuce, więc skończyłeś jak skończyłeś. – mówił do nieżywego co wyglądało nieco komicznie. Uśmiechnięty zrobił kilka kroków w przód.- Gdybyś użył wybuchu to zapewne byś to wygrał. Nie przejmuj się , s pomszczę Cie swoją sztuką – powiedział na odchodne po czym skierował się w stronę tylko sobie znaną.

***

Dosłownie wpadł z dziewczyną do budynku szpitalnego. Na ich szczęście Tsunade wraz z Shizune właśnie stała w recepcji sprawdzając jakieś dokumenty. Kiedy zauważyła nieprzytomną dziewczynę od razu podbiegła w ich stronę i o nic nie pytając ściągnęła ją z pleców blondyna i zaczęła badać. W międzyczasie Sakura streściła jej wszystko i opisała czego próbowała użyć do jej wyleczenia. W jednej chwili oczy ślimaczej księżniczki rozszerzyły się.
- Shizune! – krzyknęła podenerwowana – Zabieramy ją na salę operacyjną, natychmiast! – kiedy to powiedziała wszyscy poderwali się i zaczęli wypytywać o stan ich przyjaciółki.
- Musimy się spieszyć, bądźcie dobrej myśli. – Tylko tyle w tej chwili Hokage zdołała im powiedzieć. – Sakura, odpocznij i zostaw to mnie i Shizune. – posłała w stronę różowowłosej  lekki uśmiech i nie marnując już dłużej czasu pognała wraz z pacjentką i asystentką na salę operacyjną.
- Kakashi-sensei, kapitanie Yamato – zagadała do nich zdołowana Haruno – powinniście opatrzyć swoje rany – odwróciła się i zawołała pielęgniarkę, która natychmiast zjawiła się tuż obok nich i mimo sprzeciwów dwójki ninja zabrała ich do jednego z gabinetów lekarskich.
- Sakura-chan, gdzie jest ta sala operacyjna? – zapytał jej nagle Uzumaki na co ta podskoczyła aż ze zdziwienia.
- Naruto, nie możesz tam wejść! – podniosła na niego głos.
- Wiem, ale chyba jest tam jakaś poczekalnia, prawda? – zapytał lekko poirytowany zachowaniem dziewczyny. Widać, że zrobiło jej się dosyć głupio, bo przeprosiła go i zaprowadziła w miejsce, do którego chciał iść. Usiedli na krzesłach i co rusz rzucali spojrzenie małemu światełku, które mówiło im czy operacja trwa,  czy też się zakończyła w nadziei, że zmieni swój kolor jak najprędzej. Między nimi panowała cisza, której różowo włosa o dziwo nie mogła znieść. Zazwyczaj to była obsypywana przez niego pytaniami bądź różnego typu propozycjami albo po prostu śmiali się razem i rozmawiali o wszystkim, a teraz? Teraz ta cisza… Obserwowała każdy jego ruch. Mogła spokojnie ocenić, że bardzo się stresował, ponieważ nie mógł usiedzieć w miejscu. Albo się wiercił na krześle albo nerwowo „bawił” palcami. Na jej twarz wkradł się smutek, nie wiedziała czemu akurat teraz tak się czuje.
- Jest dla Ciebie aż tak bardzo ważna? – wypaliła nagle, po tych słowach złapała się za usta zdając sobie z sprawę, że właśnie myślała , jak to się mówi, na głośno.
- aa..a - odpowiedział jej lekko zdziwiony tym pytaniem. W końcu to było oczywiste, że jest dla niego ważna, przecież są przyjaciółmi.  – Skąd takie pytanie, Sakura-chan?
- Nie, nie ważne, przepraszam. Po prostu pomyślałam, że przecież nie znacie się aż tak bardzo długo i zazwyczaj się kłócicie… - zaczęła się tłumaczyć- a teraz widać, że bardzo się martwisz- dokończyła.
- Masz rację – przyznał Uzumaki – Znamy się krótko, często się sprzeczamy- na samą myśl na jego twarzy pojawił się blady uśmiech – Ale mimo wszystko w tak krótkim czasie trochę razem przeżyliśmy i zaprzyjaźniliśmy się dlatego to wiadome, że martwię się o nią tak jak o każdego swojego cennego nakama – mówiąc te słowa wyszczerzył swoje zęby co wywołało uśmiech także i u Haruno. Ich rozmowę przerwały otwierające się na oścież drzwi i wychodząca z nich ślimacza księzniczka. Spojrzeli na nią wyczekując natychmiastowej informacji. Podeszła kilka kroków w ich stronę tupiąc przy tym swoimi obcasami, których dźwięk rozchodził się po całym korytarzu. Napięcie teraz sięgało zenitu lecz opadło w chwili kiedy Hokage uniosła kąciki swoich ust ku górze i zachichotała słodko.
- Operacja się udała, jej życiu nie grozi niebezpieczeństwo – na te słowa dwójka nastolatków odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła szeroko. „ Yatta! „ krzyknęli obydwoje. Ślimacza księżniczka jednak nakazała im powrót do domów i odpoczynek ze względu na to, że i tak nie można było odwiedzać dzisiaj dziewczyny. Postanowili więc przyjść jutro i ruszyli w stronę swoich domów.

 ***

Kiedy uchylił swoje powieki od razu zerwał się na równe nogi. Pobiegł do łazienki i po umyciu się zjadł lekkie śniadanie. Nie czekając długo wybiegł ze swojego mieszkania i skierował się w stronę sklepu rodziny Yamanaka gdzie zastał rzecz jasna Ino.
- Ohayo, Naruto – przywitała się z nim miło. Wiedziała po co przyszedł , ponieważ wczoraj wieczorem odwiedziła Sakurę, która wszystko jej streściła.
- Proponuję Ci żonkile – zagadała do niego i sięgnęła po kwiat. Uzumaki uśmiechnął się do niej szeroko i podziękował za pomoc po czym zapłacił i pobiegł w stronę szpitala. Chciał ją już zobaczyć, całą i zdrową, pośmiać się, pozaczepiać, pokłócić… W końcu dosyć dawno się nie widzieli. Chciał ją wypytać o jej podróż, co się działo zanim została zaatakowana. W recepcji zauważył swoją przyjaciółkę z drużyny, która stała z małym Hidekim na rękach.
- Naruto! – zawołała z wymalowanym na twarzy uśmiechem. – Dobrze, że Cie widzę! Właśnie miałam iść do Harumi, ale jestem  potrzebna tutaj, mógłbyś wziąć ze sobą Hidekiego? Pewnie chciałaby się z nim zobaczyć.
- Pewnie – odebrał od niej futrzaka i skierował w stronę schodów na piętro. Haruno popatrzyła na rękę blondyna, w której widniał kwiat. Zdziwiła się na początku i nie dowierzała w to co widzi. Ten Naruto kupił komuś kwiatka? W dodatku żonkila, który najbardziej lubiła. Uśmiechnęła się delikatnie ale i smutno. Czyżby była zazdrosna? Pomachała energicznie głową i odpędziła te niedorzeczne myśli po czym zajęła się na powrót pacjentami.
Otworzył drzwi sali i spojrzał na łóżko przy oknie. Pierwszym co zauważył to odwrócona do niego tyłem czarna czupryna dziewczyny, która wpatrywała się w świat zewnętrzny i zdawała się nie zauważać wszystkiego co działo się wokół.
- Ekhm – odkaszlnął teatralnie na co wybita ze swoich zamyśleń dziewczyna odwróciła szybko głowę w jego stronę. Wpatrywali się w siebie chwilę po czym twarz dziewczyny rozpromieniła się nieznacznie. Na widok tej dwójki wyszczerzyła się od ucha do ucha pokazując tym samym rząd białych i równych zębów.
- Hideki! – krzyknęła , a pies zeskoczył z blondyna i rzucił się na łóżko dziewczyny wtulając w nią i merdając pociesznie ogonkiem. Ona także nie kryła swojej radości i wzruszenia. Pozwoliła aby kilka łez szczęścia wypłynęło z jej oczu. Chłopak wpatrywał się w tą przepiękną scenę zauroczony.
- Naruto – wyszeptała i zaprosiła gestem ręki chłopaka bliżej siebie. Kiedy był już wystarczająco blisko, aby mogła spojrzeć mu prosto w oczy uśmiechnęła się delikatnie. – Dziękuje za uratowanie życie Hidekiemu i oczywiście mi – powiedziała szczerze na co chłopak lekko się zarumienił.
- Nic takiego nie zrobiłem – złapał się za tył głowy drapiąc ją i chichocząc nerwowo. Pomachała przecząco głową:
- Nie, uratowałeś nasze życia, jestem twoją dłużniczką. Możesz mnie prosić o co chcesz. – powiedziała spokojnie.
- Dobrze – powiedział bez chwili zastanowienia – Więc moją prośbą jest to żebyś zamieszkała na stałe w naszej wiosce –  całkowicie ją to  zdziwiło, jednak nie zamierzała nie dotrzymać słowa.
Zgoda - mimo wszystko cieszyła się z własnie takiego życzenia. Jej oczy otworzyły się szerzej, a twarz przybrała buraczany kolor kiedy chłopak wręczył jej żonkila. Uniosła kąciki ust do góry i odebrała nieśmiało kwiat. 
________________________
Jak obiecałam tak jest kolejny rozdział! Na początku rozdział miał wyjść nieco inaczej, no ale wyszedł jak wyszedł. Tamten pomysł, który miałam nie byłam w stanie opisać zbytnio. Wiecie nieraz jak to jest po prostu, że piszesz, piszesz i nie wiesz jak opisać to co Ci przychodzi do głowy, a zaraz bum i mówisz " a dobra to zrobię to inaczej " i tak o to powstał ten rozdział, ale jestem z niego w miarę zadowolona, chociaż nie wiem jak z błędami, bo nie chce mi się ich sprawdzać tak szczerze XD Później przeczytam i zmienię jak coś trochę :)


A teraz chciałabym wam życzyć wesołych i pogodnych świąt , a także mokrego dyngusa! Jeszcze raz wszystkiego dobrego moje mordeczki! :*


PS. dopisałam jednak dwa zdania na koniec xD 

środa, 27 marca 2013

Rozdział 10 " Walka "


- Jak to szukają Harumi? I co ma to wszystko znaczyć ?! – wypytywał się zdenerwowany blondyn.
- Nie wiem dlaczego akurat Akatsuki jej szuka, lecz to że była narażona na to było niewątpliwe…- powiedział cicho szaro włosy przykładając palce do ust i intensywnie o czymś rozmyślając.
- Jak to? – Naruto podszedł bliżej swojego sensei. Hatake spojrzał na niego po czym westchnął. Ułożył sobie już wszystko w głowie i zaczął tłumaczyć to reszcie swojej drużyny.
- Harumi Nakaze prawdopodobnie pochodzi z klanu Muteki. Był to kiedyś bardzo silny klan, który potrafił używać wszystkich żywiołów czakry. Ich kek kei genkai było na tyle wyjątkowe, że budziło się stopniowo poprzez wyobraźnie i silną wolę. Do tej pory z resztą nie jest znany jego pełen  sekret.
- Skoro byli tacy silni, to czemu już nie istnieją? – wtrąciła się zainteresowana opowieścią Sakura.
- Widzisz Sakura, każdy na tym świecie jest do pokonania tak samo jak każda technika ma swoją słabość. Ich słabością była praktycznie zerowa zdolność do genjutsu. Niedaleko wioski Wichru znajdowała się ich siedziba. Jak można się domyśleć mieli mnóstwo wrogów, jednym z nich okazała się rodzina Sakkaku, która specjalizuje się właśnie w technikach iluzji. Pewnej nocy Sakkaku przeprowadzili cichy napad na Muteki’ch. Za pomocą genjutsu powybijali ich wszystkich…- kiedy to mówił spojrzenia jego przyjaciół wyglądały na bardzo przygnębione i poruszone tą historią.
- Ale skoro wszyscy nie żyją, to skąd ta pewność, że chodzi o Harumi?- różowo włosa dziewczyna zapytała wbijając swój wzrok w ziemię.
-  Krąży plotka, że starsza kobieta zabrała małą dziewczynkę i zaczęła uciekać. Potrafiła ona w słabym stopniu rozproszyć technikę. Prawdopodobnie użyła wstecznego przywołania i dziecko zniknęło.
- Przykre…- z trudem powstrzymywała swoje emocje, aby się nie rozpłakać. – Ale dalej nie rozumiem dlaczego sensei mówi, że tą osobą jest nasza Harumi…
- Nie jestem tego w stu procentach pewny, co prawda mogę się mylić. Jednak mam kilka dowodów, dzięki którym tak myślę. Po pierwsze to, że potrafi używać dwóch natur chakry w tak młodym wieku. Ta umiejętność jest na poziomie Jounina. Kiedy trenowaliśmy z Naruto  i zapytałem ją w jaki sposób nauczyła się używać żywiołów odpowiedziała, że bardzo tego chciała i jakoś tak wyszło. Po drugie jej zdolność do iluzji w porównaniu do ninjutsu jest zaskakująco słaba. Po trzecie opis wyglądu się zgadza, więc nie ma wątpliwości, że chodzi o nią.
- Dranie…- Uzumaki zacisnął swoje pięści i z każdą chwila tracił na sobą panowanie. – Kakashi-sensei, daleko znajdowała się dawna wioska Wichru?
- Dzień drogi – odpowiedział mu domyślając się  co nastolatek zamierza. Choć wiedział, że powinni wezwać wsparcie nie planował go zatrzymywać. Sam również chciał wspomóc ich wspólną przyjaciółkę, która znajdowała się teraz w wielkim niebezpieczeństwie. Bez zbędnego gadania ruszyli przed siebie zmotywowani do walki.
 ***

Tymczasem dziewczyna leżała w swojej chatce wraz z białym pupilem. Miała jakoś złe przeczucia, wpatrywała się tępo w kropelki deszczu spływające po oknie. Czuła się strasznie dziwnie, jakby zagrożona? Sama w to nie wierzyła, bo należała do tych odważniejszych. Napastnik sprzed kilku godzin  był dużo słabszy od niej, ale mimo to była niesamowicie zaniepokojona. Usłyszała grzmot i aż podskoczyła ze strachu. Prychnęła. Tak jakby pogoda dawała jej znak, że coś się stanie. Nie była przesądna, ale przecież jeszcze niedawno wygrzewała się przed domem w ciepłym słońcu, a teraz siedzi w środku, a do jej głowy przychodzą same bzdury. Aż sama siebie nie poznawała, szczerze powiedziawszy to nie dowierzała w swoje myśli, które sprowadzały się do tego, że chciałaby, żeby w tej chwili byli tutaj Naruto i inni przyjaciele z Konohy. Uspokój się, przecież nic się nie dzieje… mówiła do siebie w duchu. Wtuliła się mocniej w małego futrzaka i poczuła napływającą chęć snu. Uczucie nasilało się z każdą chwilą, a obraz przed oczami się zamazywał. Próbowała poruszyć ręką, nogą, jakąkolwiek częścią ciała lecz zwyczajnie nie była w stanie. Tak jakby jej umysł nagle odpłynął od ciała i nie zamierzał wrócić. Zamknęła powieki powoli oddając się temu uczuciu.
- Rzeczywiście to musi być ona, mmm – odezwał się mężczyzna przekraczający próg jej domku.
- Nie dziwię się , że ten klan wymarł skoro mieli aż tak poważny słaby punkt – odpowiedział mu jego towarzysz.
- Sam nie jestem w tym dobry, ale to jest podstawowa technika, której uczą w wieku kilku lat, mmm , żałosne. Jednak nie wiem po co nam tak właściwie ona? Myślałem ,że naszym priorytetem są jinchuuriki.
- Deidara, jesteś takim idiotą? Ta dziewucha ma zdolność używania każdego rodzaju czakry jako ostatnia na tej planecie. Innymi słowy jest to ostatnia szansa na zdobycie sekretu tego kek kei genkai. A teraz zabieraj ją, dobrze wiesz, że nie lubię ludziom kazać czekać – powiedział zachrypniętym głosem. Blondyn zaczął zbliżać się do łóżka, na którym leżała czarnowłosa. W pewnym momencie usłyszał głośne warczenie. To mały Hideki próbował obronić swoją nieprzytomną panią. Jego oczka wyrażały teraz wściekłość, nie były już takie przyjazne i słodkie jak  na co dzień.
- Mmm, nie wiedziałem , że ta technika nie działa na zwierzęta – powiedział wyraźnie zaciekawiony.
- Powinna zadziałać, widocznie ty jesteś do dupy jeśli chodzi o genjutsu. Masz szczęście , że dziewczyna ma taki słaby punkt, bo inaczej nie dałaby się złapać tak łatwo.
- Pff! – prychnął niezadowolony – Co mnie obchodzą jakieś iluzje? Zero w tym sztuki! Prawdziwą sztuką jest wybuch!
- Nie masz o tym pojęcia, a teraz pospiesz się!- ponaglał go Sasori.
- Hai Hai – odpowiedział mu od niechcenia i znów zrobił kilka kroków w przód. Zdenerwowanie i warkot Hidekiego nasilało się coraz bardziej. W końcu zaczął głośno szczekać, półksiężyc na jego łepku zabłysnął jasnym światłem, a z pyska wraz z dźwiękiem rozeszła się niewidoczna dla oka fala, która sprawiła , że dziewczyna zaczęła się przebudzać.
- N-Niemożliwe! – krzyknął zdziwiony Deidara – Co to za pies do cholery?
Kiedy dziewczyna ukazała swoje intensywnie niebieskie tęczówki i spojrzała od razu na dwójkę shinobi w płaszczach stojących w jej mieszkaniu zerwała się na równe nogi. Wyciągnęła kilka kunai i rzuciła w ich stronę. Blondyn w kucyku z łatwością zrobił unik, a Sasori odbił je swoim ogonem.
- Kim jesteście? – zapytała z nutką przerażenia w głosie. Spojrzała kątem oka na psa, który przestał szczekać, ale łatka dalej się świeciła. Posłała w jego stronę ciepły uśmiech, który nieznacznie go uspokoił i sprawił, że jego wygląd powrócił do normalności. Jej wzrok na powrót zmienił się kiedy zmierzyła nim dwójkę przybyszów. Nabrał zdeterminowanego, wściekłego i wręcz szaleńczego wyrazu. Nie czekając długo szybkim, pewnym ruchem doskoczyła do Deidary i wymierzyła mu soczysty cios w twarz sprawiając, że przebił ścianę i znalazł się na zewnątrz. Sasori zmierzył ją wzrokiem i wydawałoby się, że nie zamierzał interweniować. Jednak ona nie zamierzała tak stać i się w niego wpatrywać. Wyciągnęła kunai i podbiegła do niego jednak ten sparował jej atak nie ruszając się z miejsca. Cholerne żelastwo pomyślała i spojrzała na zaostrzony ogon, z którego ściekała jakaś filetowa ciecz. Domyślając się, że jest to zapewne trucizna szybko uniknęła ostrza. Nie mogła dać się tym zranić, ponieważ nie było w pobliżu ani jednego medyka. Koło swojego ucha ujrzała latającego, małego ptaka. Doskoczyła do psiaka po czym ochroniła go własnym ciałem.
- Katsu!! –krzyknął  blondyn stojący na zewnątrz i zdetonował swój ładunek niszcząc przy tym starą chatkę. Kłęby dymu unosiły się w powietrzu powodując praktycznie zerową widoczność. Do Deidary powoli doszedł jego towarzysz.
- Mógłbyś uważać trochę na mnie – powiedział do niego nieco poirytowany.
- Sasori-sama mógł przynajmniej podziwiać moją sztukę, hmm
- Nie spuszczaj gardy – pouczył go lalkarz. W tym momencie z dymu wynurzyła się pięść dziewczyny ponownie dochodząca do twarzy członka Akatsuki tworzącego wybuchy. Znów odleciał kilka metrów. Sasori odskoczył unikając kolejnego jej ciosu tym razem skierowanego w jego stronę.
- Silna jesteś , mmm – powiedział podnosząc się z ziemi i wycierając stróżkę krwi spływającą po brodzie. – Ale nie możesz równać się z moją sztuką!! – wykrzyczał. Nawet nie wiedząc kiedy tuż za nią pojawił się gliniany robak. Próbowała go ominąć lecz kiedy doszło do eksplozji nie zdołała uchronić swojej nogi. Upadła na ziemię i spojrzała na obolałą kończynę, która była cała poparzona. Cholera… pomyślała. Czuła niewyobrażalny ból a do tego jej ruchy były ograniczone.
Katon! Hono no Katana! Płonącą bronią zaatakowała członka Akatsuki w kucyku i szybkimi ruchami próbowała trafić którąś część jego ciała. W końcu udało jej się to i jednym z cięć spowodowała, że jego prawa ręka oddzieliła się od reszty ciała. Jego krew roztrysnęła się we wszystkie strony brudząc także i jej twarz.
- CHOLERA! PATRZ CO ZROBIŁAŚ! – wściekły tą sytuacją sprzedał jej solidnego kopniaka w brzuch. Splunęła szkarłatną cieczą czując niewyobrażalny ból wszystkich narządów wewnętrznych w tej okolicy.  Podparła swoje ręce o ziemię jednak zaraz podniosła się próbując przełamać ten kryzys. Złożyła w dłoniach kilka pieczęci. Fuuton: Hariken no Buki! Użyła tym razem swojej ulepszonej techniki. Wielki huragan z szalejącymi w środku różnymi rodzajami broni wciągnął Deidarę i odesłał go kilkanaście kilometrów dalej w las. Oddychała ciężko, ale dalej trzymała się na nogach.
- Jeden z głowy – otarła swoje spocone czoło. I odwróciła się przodem do drugiego przeciwnika.
- Nie powinnaś go nie doceniać, na pewno ta technika go nie zabiła – usłyszała jego chłodny i wręcz przerażający głos przez co po jej skórze przeszły ciarki.
- Może i nie, ale na pewno na jakiś czas nie będzie nam przeszkadzał. – skwitowała i na powrót dobyła swojej katany. W ułamku sekundy znalazła się tuż przy nim i próbowała go trafić.
- Nie wiem kim jesteście i czemu chcecie mnie złapać, ale nie mam zamiaru nigdzie z wami iść! – krzyczała w trakcie walki. – Przyjaciele na mnie czekają! – zamachnęła się i kiedy już myślała, że trafi, przeciwnik zniknął jej tuż sprzed nosa. Rozglądnęła się dookoła jednak nigdzie nie mogła go dostrzec.
- Za tobą – usłyszała i szybko się odwróciła, w tej chwili w jej brzuch wbił się zatruty szpic żelaznego ogona Sasoriego. Odleciała kilka metrów i podniosła się tak szybko jak tylko była w stanie. Cholera… pomyślała trzymając się za obolałą ranę. Chyba właśnie przegrała tą walkę. Chyba, że zakończy to jednym ciosem zanim trucizna zacznie działać… Wykonała krok lecz po jej ciele rozszedł się dziwny ból, a jej kończyny zesztywniały. Padła na ziemię widząc przed sobą powoli zbliżającą się, coraz bardziej już rozmazaną sylwetkę wroga. Spojrzała kątem oka na krzaki, w których ukryła przerażonego Hidekiego. Prawdopodobnie teraz umrze, nie zobaczy już swoich przyjaciół, których w sumie nie tak bardzo dawno poznała, ale zaufała im bezgranicznie. Z jej oczu mimowolnie spłynęła jedna łza. Postać była coraz bliżej niej. Nagle usłyszała znajome szczekanie. Otworzyła oczy szerzej nie dowierzając w to co widzi. Hideki powstrzymujący Sasoriego przed zbliżeniem się do niej zesłał na nią teraz falę przerażenia. Próbowała wyciągnąć ku niemu rękę lecz niestety nie potrafiła tego dokonać.
- Uciekaj… - jęknęła przez łzy – Uciekaj… - powtarzała ledwo dosłyszalnie. Kiedy zauważyła zatruty ogon zmierzający w jego stronę serce omal jej nie stanęło.
- HIDEKI!!!!!! – wydarła się w szlochu. Oczekując bolesnego pisku zwierzaka doczekała się jednak innego, bardziej przyjemnego dla jej ucha
- RASENGAN! – głośny krzyk i dźwięk potężnego wybuchu rozległ się po najbliższej okolicy…

***
____________________________________________
Witam was kochani :* Rozdział 10 pojawił się szybciej niż myślałam ^^ Taka tam wena mnie naszła i proszę bardzo :) Trochę walki w tym rozdziale jest, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Chociaż jak zawsze będę się martwić czy wam się spodoba :D Cóż mogę wam powiedzieć jeszcze? Już wiem! 
Przede wszystkim muszę wam podziękować za te wszystkie ciepłe słowa pod moimi notkami. Nawet nie wiecie jak bardzo poprawiacie mi nimi humor. Nawet jeśli dzień jest za przeproszeniem do dupy to jak wejdę na bloga i obczaję komentarze to od razu człowiekowi się robi lżej na sercu. Szczerze mówiąc to kiedy zakładałam tego bloga nie sądziłam, że tak dużo osób się nim zainteresuje a przede wszystkim, że usłyszę aż tyle ciepłych i miłych słów. Mogłabym was wychwalać moje robaczki w nieskończoność, ale dam wam już spokój. Wiedzcie tylko, że was uwielbiam! :* 
Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend świąteczny. Całuski ;* 


poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział 9 " Wróg "


- Babuniu Tsunade! – rozjuszony blondyn wbiegł z hukiem do jej gabinetu. Tuż za nim wkroczyli Kakashi, Yamato i Sakura.  
Cholera…pomyślała ślimacza księżniczka przygryzając lekko wargę i wpatrując się w blondyna, który zdyszany wisiał nad jej głową, rękami opierając się o biurko. Ten pajac ANBU nie powiedział, że mają przyjść bez Naruto.
- Babuniu Tsunade! – powtarzał chłopak jeszcze bardziej zbliżając do niej twarz. Na jej czole pojawiła się pulsująca żyłka. Sprzedała mu pstryczka w nos i posłała na drugi koniec gabinetu powodując wbicie się ciałem w ścianę.
- Uspokój się, idioto! – skarciła go podenerwowana lecz zaraz opanowując także i swoje emocje odkaszlnęła lekko i swój „służbowy” już ton skierowała w stronę trójki pozostałych ninja. – Dostałam informację, że w niedalekim terenie od naszej wioski pojawiła się dwójka shinobi w płaszczach w czerwone chmurki. – Kiedy to powiedziała ich spojrzenia momentalnie zrobiły się zaniepokojone ale i stanowcze. – Ponoć szukając jakiejś osoby,  wypytują się o nią przechodniów.  Podejrzewamy , że chodzi o jednego z jinchuurikich- kontynuowała i posłała Uzumakiemu przelotne spojrzenie. Zacisnął dłonie w pięści na samą myśl o tych zbirach. W dodatku znowu go szukają, tyle, że tym razem jest o wiele silniejszy niż było to dwa lata temu. Na pewno ich znajdzie i rozprawi się z nimi na dobre.
- Drużyno Kakashiego wraz z Yamato, wysyłam was w to miejsce w celu sprawdzenia tej informacji. W razie jej potwierdzenia zezwalam na zlikwidowanie wrogich shinobi.
- Ossu! – odpowiedzieli wszyscy
- jest jeszcze jedna rzecz – dodała składając razem swoje dłonie i opierając o nie swój podbródek. – Naruto zostaje w wiosce
- Coo?! – zdziwiony chłopak podbiegł kilka kroków i waląc pięśćmi w jej biurko spojrzał na nią wściekły.
- to co słyszałeś, jesteś ich celem , nie mogę Cie tam wysłać! Nie wiem dlaczego ten niezdarny ANBU sprowadził Cie tutaj razem z nimi! – odpowiedziała mu również podniesionym tonem. - Zrozum mnie – dodała ciszej. Odwrócił się ze spuszczona głową i wcisnął ręce w kieszenie spodni.
- I tak pójdę – powiedział do niej po czym znów stanął naprzeciw niej. Spojrzał na nią swoimi błękitnymi tęczówkami, które wyrażały w tym momencie większą pewność siebie niż kiedykolwiek wcześniej. Sięgnął dłonią pod swoją bluzę i chwytając za linkę od wisiorka wyciągnął go i pokazał w kierunku czcigodnej. Jej oczy zrobiły się szersze, obserwowała poczynania chłopaka bez słowa.
- Nie bez powodu dostałem od Ciebie ten naszyjnik, babuniu Tsunade. Dopóki nie zostanę Hokage , nie zamierzam umierać! – na jego ustach pojawił się szczery uśmiech, który zmiękczył serce ślimaczej księżniczki. – Uwierz we mnie – ledwo dosłyszalnie dopowiedział lecz nie ubiegło to jej dobremu słuchowi. Uniosła lekko kąciki swoich ust i po dłuższej chwili ciszy spuściła z siebie powietrze.
- Niech będzie, możesz iść – w końcu wypaliła. – Trzymam Cie za słowo, nie daj się złapać! – krzyknęła do wychodzącego już i ucieszonego ninjy. W odpowiedzi ujrzała tylko jego uniesiony kciuk do góry, który zapewnił ją , że dotrzyma danego słowa.

**
W szybkim tempie kierowali się w stronę miasta Kioku, w którym to ostatni raz widziano dwójkę tajemniczych mężczyzn. Plan był następujący: kiedy już ich odnajdą to na początku nie wdadzą się w walkę. Ocenią ich siły, a przede wszystkim dowiedzą się, której osoby konkretnie szukają. Bez wątpienia chodzi im o jinchuuriki. Kiedy już wszystko stanie się jasne przystąpią do ostatniej części jaką jest unieszkodliwienie zagrożenia. Strategia na pozór całkiem prosta lecz jednak nie jest to takie łatwe jak mogłoby się wydawać. Należy pamiętać, że mają do czynienia z największym wrogiem i to nie tylko Konohy, ale wszystkich ukrytych wiosek- Akatsuki.
Przekraczając zalesione tereny z daleka można było już widzieć zarys zabudowań i początek miasta handlowego. Ich ostrożność zwiększyła się kilkukrotnie z momentem przekroczenia granicy. Gwarne miasto z multum ludzi na ulicach utrudniało im rozeznanie w sytuacji. Nawet  zapach świeżo upieczonego jedzenia , który  powinien  zadziałać na blondyna niczym magnes , o dziwo nie robił na nim żadnego wrażenia. Był tak skupiony i zaintrygowany tą misją, że nie w głowie były mu teraz jakiekolwiek przyjemności. Chciał jak najszybciej znaleźć tych zbirów, którzy sprawiali mu tyle kłopotu. Wskoczył na dach jednego z  budynków i rozglądnął się po całej okolicy.
Podobnie do miejsca, w którym się znajdowali wyglądała pozostała część miejscowości. Westchnął zrezygnowany i dołączył do swoich przyjaciół, którzy tak samo jak on rozglądali się dookoła bez większych efektów.
- Cholera! – zirytował się Naruto – tyle tutaj ludzi, że nic nie da się zrobić!
- Nie przejmuj się, przyzwę pakkuna i … - wypowiedź Hatake przerwał głośny wybuch kilka uliczek dalej. Widząc unoszący się dym i słysząc przerażone krzyki kobiet i dzieci nie czekali długo i ruszyli w tamtym kierunku.
- To jest sztuka, mmm! – usłyszeli męski głos. Po chwili dym zaczął opadać a im oczom ukazała się blond czupryna i falujący lekko na wietrze długi płaszcz w czerwone chmury. Cała czwórka shinobi zrobiła krok w tył i oczekiwała całego obrazu w pełnej gotowości.
- Deidara! – do ich uszu dobiegł jeszcze jeden głos, tym razem mocno zachrypnięty. – Ty to nazywasz sztuką?! Daruj sobie, nie masz o tym zielonego pojęcia.
- Przepraszam , Sasori-sama , ale chyba mamy dwa rózne zapatrywania na sztukę. – ich sprzeczka zaczęła irytować młodego jinchuuriki.
- Gnoje! – wydarł się i wyciągnął swojego kunai rzucając w stronę małej chmurki dymu, która zakrywała dalej dwójkę wrogów. Słychać było tylko metaliczny dźwięk, a broń opadła bezwładnie wbijając się w ziemię. Dym opadł całkowicie, a przed ich oczami ukazał się blondyn, który część włosów spięte miał w kucyka, a długa grzywka przesłaniała mu pół twarzy. Tuż obok niego stał jakiś zgarbiony typ, który nie bardzo przypominał człowieka. Był niski, ale ciało było szerokie. Z tyłu wystawał mu wielki , metalowy ogon, którym zapewne odbił atak Uzumakiego, a maska odkrywająca tylko małe oczy zakrywała mu twarz od nosa w dół.  O dziwo ta dwójka dalej kontynuowała swoją kłótnie na temat sztuki i zdawała się zupełnie nie interesować obecnością czwórki shinobi.
- CHOLERA, WYY! - coraz bardziej wkurzony Naruto rzucił w ich stronę tym razem kilka shurikenów, które zostały znów skutecznie zatrzymane przez ogon. Jego właściciel nawet kątem oka nie spojrzał na nadlatujące zagrożenie, a mimo to zdołał bez największego problemu sparować kolejny atak.
- Uspokój się , Naruto! – skarcił go Kakashi po czym swój wzrok znów skierował na przeciwników. Czuł, że są bardzo silni, więc postanowił nie powstrzymywać się. Odsłonił z jednego oka opaskę ze znakiem liścia i ukazał swojego sharingana.
- Kakashi-sensei… - lekko przerażona tym obrotem spraw Sakura poczuła jak po jej ciele rozchodzą się dreszcze. W końcu jeżeli ich nauczyciel bez skrzyżowania broni z przeciwnikiem chce używać swojego sharingana to znaczy, że nie mają do czynienia z byle kim. Wręcz są oni niewyobrażalnie mocni.
Poczynania Hatake dopiero sprawiły, że skierowali na niego swój wzrok i zaprzestali swojej sprzeczki.
- O proszę, kogo my tu mamy. Kopiujący ninja , Hatake Kakashi – powiedział z lekkim uśmieszkiem blondyn. – Czym zasłużyliśmy sobie na twoją obecność tutaj, mmm ?
- To ja tutaj zadaję pytania. Kogo szukacie, chodzi o jinchuuriki, prawda? – w mgnieniu oka pojawił się za nim i przyłożył mu swój kunai do gardła. Jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.
- Mylisz się – odpowiedział mu Sasori, który ani drgnął, zupełnie jakby w ogóle nie interesował go los jego towarzysza. – Jinchuuriki poczeka, szukamy kogoś innego, więc zejdźcie nam z drogi, nie lubię kazać komuś na siebie czekać, w szczególności jeśli chodzi o dziewczynę. 
- Dziewczynę? – speszył się szaro włosy. W ostatniej chwili zauważył białego małego potworka, który próbował wskoczyć mu na twarz. Odskoczył jednak w odpowiednim momencie.
- Katsu! – krzyknął Deidara a stworek wybuchł z hukiem.
- Kakashi-sensei! – krzyknął Naruto lecz uspokoił się kiedy zobaczył, że mężczyzna za chwile pojawia się niedaleko nich.
**
Leżała na fotelu przed swoją chatką i popijała lemoniadę. Słońce muskało swoimi promieniami jej skórę tym samym sprawiając nietypową przyjemność. Biały futrzak leżał na jej kolanach i smacznie drzemał. Spokojne popołudnie z dala od miasta, gwaru. Czy tak miało wyglądać teraz jej życie? Ziewnęła leniwie i jeszcze bardziej wcisnęła się w oparcie stwierdzając, że nie ma nic przeciwko temu. Bezchmurne niebo i ciepły klimat sprawiały, że ani jej się śniło ruszać z miejsca. Pogrążyła się w swoich myślach wspominając obrazy sprzed  kilkunastu dni kiedy to opuściła Konohe. Przed oczami stanęły jej twarze jej przyjaciół. Uśmiechnęła się na samą myśl o nich. Za niedługo do nich wróci bo chociaż tak jest jej dobrze to mimo wszystko przyzwyczaiła się do nich i nie wytrzymałaby tutaj na dłuższą chwilę. Oczywiście nie rozstanie się również i z tym miejscem na dobre, ponieważ za dużo ją tutaj trzyma. Co jakiś czas będzie wpadać na trochę zrobić porządek na wzgórzu, przy grobach, a potem wracać do wioski. Jej spokój przerwał szelest w krzakach, a sygnał w jej sercu dał o sobie znać. Objęła swojego przyjaciela rękoma i odskoczyła robiąc tym samym unik przed nadlatującymi kunai.
- Cholera… Kim jesteś ? Wyłaź ! - krzyknęła. Jej oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku, w granatowym kombinezonie i  kataną założoną na plecach. Na jego twarzy gościł szyderczy uśmiech. Hideki zapiszczał wyraźnie przerażony. Przycisnęła go mocniej do siebie.
- Nie martw się, ochronię Cie – powiedziała mu do ucha i spojrzała gniewnie na wroga.- Zadałam ci pytanie! – krzyknęła, lecz odpowiedzi się nie doczekała. Mężczyzna sięgnął po swoją broń i rzucił się na dziewczynę z psychopatycznym wyrazem twarzy.
- Katon! Hono no Katana! – w jej ręku pojawiła się płonąca broń , którą często walczyła. Ich ostrza zderzyły się ze sobą powodując falę uderzeniową. Dziewczyna jednak widocznie przeważała i siłą i techniką, ponieważ z łatwością sprawiła, że ostrze jej przeciwnika pękło. Zamachnęła się raz jeszcze i spowodowała wielką ciętą ranę na jego klatce piersiowej. Krzyknął w bólu i padł na ziemię.
- Sasori-sama…- wydukał. Z jego ciała wystrzeliło coś białego i w zawrotnym tempie niczym rakieta wzbiło się w powietrze i odleciało. Ciało zaś wybuchło nic po sobie nie zostawiając. Zszokowana tym wszystkim dziewczyna  przytuliła mocniej trzęsącego się ze strachu pieska. Nie miała pojęcia czemu ktoś ją zaatakował. W ogóle nie dowierzała w całą tę sytuację sprzed chwili. Miała bardzo złe przeczucia.
**
- Sztuką jest… WYBUCH! – Deidara posyłał w ich stronę eksplodujące pociski. Unikali ich jeden po drugim. Sasori zaś dalej stał w miejscu najwyraźniej nie chcąc mieszać się  w walkę.
- Cholera… - powiedział Naruto, który właśnie ominął kolejny atak. W pewnym momencie coś na niebie błysnęło a tuż przy blondynie z Akatsuki pojawiła się jedna z jego glinianych figurek, które tworzy. Jego oczy zmieniły się co nie uszło uwadze Sasoriego.
- Znalazł ją? – zapytał ochrypniętym jak zawsze głosem.
- Pff – prychnął mu w odpowiedzi i odwrócił zrezygnowany swoją głowę w drugą stronę.
- Ruszamy
- Ale ja muszę pokazać im swoją sztukę! – protestował lecz w jego stronę powędrował ogon jego towarzysza, który w porę zdołał uniknąć. Zaklął pod nosem i stworzył wielkiego glinianego ptaka. Oboje wskoczyli na niego i popatrzyli ostatni raz na shinobi Konohy którzy nie bardzo wiedzieli co się właściwie dzieje.
- Dokończym to innym razem , mmm! – po tych słowach ptak wzbił się w powietrze i odfrunął nim zdążyli zareagować.
- Cholera! Zwiali! – Uzumaki zacisnął pięści i już chciał biec za nimi kiedy powstrzymał go kopiujący ninja.
- Uspokój się, mamy szczęście , że nie zorientowali się , że jesteś jinchuuriki. Teraz musimy się dowiedzieć jakiej dziewczyny szukają. Popytamy tutejszych kupców.
- um – z pokora przytaknął swojemu sensei i wspólnie ruszyli w stronę pobliskiego straganu gdzie za ladą chowała się przestraszona kobieta.
- Proszę pani – zagadała do niej pierwsza Sakura, której łagodny ton chyba najbardziej sprawdził się w tej sytuacji – Nie zrobimy pani krzywdy. Chcielibyśmy dowiedzieć się czy wie pani kogo szukała tamta dwójka. – Kobieta zdając sobie sprawę, że zagrożenie już minęło podniosła się nieśmiało z podłogi i spojrzała niepewnie na czwórkę ninja. Widząc opaski ze znakiem Konohy odetchnęła z ulgą.
- Mówili coś o dziewczynie, która potrafi używać wszystkich żywiołów czakry - powiedziała cichutko. Kakashi zmarszczył brwi.
- Wie pani może coś więcej? Cechy wyglądu, albo coś takiego? – zapytał wyraźnie zaniepokojony.
- Ma ponoć ciemne włosy i niebieskie oczy. Tylko tyle wiem. – w Naruto coś pękło. W tym momencie przed oczami pojawiła się jego przyjaciółka. Przypomniał sobie także o tym o  czym rozmawiali z Hatake podczas treningu. Jego puls gwałtownie przyspieszył. Spojrzał na senseia jak i kapitana Yamato, których miny teraz wyrażały wyraźne zmartwienie.
- Kakashi-senpai – odezwał się do niego Yamato
- aa, nie ma wątpliwości – odpowiedział mu Hatake- Bez wątpienia szukają… Harumi Nakaze. – Kończąc to zdanie spojrzał na zdziwionego Naruto, który otworzył szerzej oczy słysząc to co powiedział jego nauczyciel. Jedynymi słowami, które dał radę powiedzieć było – Niemożliwe…
___________________________________
Skończyłam właśnie nowy rozdział, który muszę przyznać straaasznie mozolnie mi szedł. No, ale dałam radę. Nie sprawdzam, bo się spieszę strasznie i muszę zejść już z komputera, więc mam nadzieje , że wybaczycie mi błedy:P no i że przede wszystkim spodoba wam się dzisiejszy rozdział :) Miłego dnia , buziaczki moje kochane robaczki!! :* 

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 8 " Uważaj na siebie "


- Twoim kolejnym zadaniem będzie przeciąć wodospad- powiedział zamaskowany jounin w stronę blondyna. Yamato za pomocą natury chakry stworzył ogromny wodospad wzdłuż którego poprowadził kłodę, na której Uzumaki miał ćwiczyć. Ze stanowczym wzrokiem pomachał głową twierdząco i stworzył gromadę klonów, których liczba jak zawsze powodowała poszerzenie się powiek każdego obserwującego.
Sugoi pomyślała przyglądająca się temu wszystkiemu Harumi. Była pod wrażeniem umiejętności blondyna chociaż nie przyznałaby mu tego otwarcie. On także na poważnie wziął sobie ten trening. Nie wiedział czemu, ale jej obecność sprawiała , że chciał jej udowodnić jak bardzo jest silny. W ten sposób dawał z siebie sto dwadzieścia procent.
- Ha! – krzyknęło stado Uzumakich próbujących okiełznać swoją chakrą strumień wody. Na początku mu to zupełnie nie wychodziło. Popatrzył kątem oka na czarnowłosą, aby zobaczyć jej reakcję. Spodziewał się jakiegoś kazania czy porządnego „opierdzielu” lecz ku jego zdziwieniu jej mina w ogóle się nie zmieniła, a ona spokojnie stała i czekała. Próbował więc dalej. Po kilkunastu minutach Nakaze spojrzała w stronę dwójki Jouninów i pomachała głową. Za chwilę Kakashi ściągnął Naruto na dół i zarządził przerwę.
- Ale dlaczego? Przecież ja mogę dalej! – lekko zdyszany ale dalej pełen energii sprzeciwiał się tej decyzji.
- Nie tylko ty tutaj pracujesz- szaro włosy wskazał na spoconego użytkownika drewna. Blondynowi zrobiło się głupio, ponieważ wiedział , że kontrola nad jego czakrą nie jest zbyt prosta. Westchnął zrezygnowany i usiadł na trawie spoglądając w przejrzyste, lazurowe niebo.
- Masz,  to dla ciebie – Harumi podała mu koszyk pełen medycznych pigułek. Skrzywił się na ich widok.
- Nie chce tego – odpowiedział
- Jak chcesz, ale Sakura dużo się nad tym napracowała
- Sakura-chan? – wzdrygnął się i po chwili zaczął zajadać się lekarstwami przygotowanymi przez Haruno. Chociaż w smaku były paskudne to nie chciał urazić tym swojej przyjaciółki z drużyny. Cała czwórka usiadła w kółku ciesząc się przerwą w ten jakże słoneczny dzień.
- Kakashi-sensei – zagadał Naruto – Mówiłeś, że chciałeś coś sprawdzić gdyby Harumi zechciałaby pomóc mi w treningu
-  A tak, tak , masz rację. Jest jedna rzecz.- Swój wzrok skierował na zdezorientowaną dziewczynę. – Chciałem sprawdzić czy jest taka możliwość, że posiada kekkei genkai.
- Co? – obydwoje nastolatków zdziwiło się tą wypowiedzią.
-  Już wyjaśniam . Otóż w wiosce Wiru istniał niegdyś klan, który potrafił posługiwać się wszystkimi naturami chakry. Był niewyobrażalnie silny , równający się nawet z naszym klanem Uchiha . Jedyną ich słabością było właśnie genjutsu.
- Ale przecież to niemożliwe. Ja panuję tylko nad dwoma. Może to i prawda, że nie jestem dobra w technikach iluzji, ale z tego co pamiętam to moja mama miała je na dość wysokim poziomie, a tato potrafił używać tylko jednej natury.
- A jak się nauczyłaś w ogóle ich używać?
- W sumie to nie wiem, jakoś samo tak wyszło, po prostu wyobraziłam sobie to i bardzo tego pragnęłam. W końcu się udało.
- Rozumiem…- odpowiedział zamyślony szaro włosy patrząc przed siebie. – Naruto, wystarczy tej przerwy. Zabieramy się do dalszego treningu. – powiedział wstając z ziemi. Wiem już wystarczająco dużo dopowiedział w myślach.
- Ossu! – odpowiedział mu zmobilizowany do pracy blondyn i znów tworząc pełno klonów , w mgnieniu oka znalazł się przy wodospadzie. Czarnowłosa dziewczyna wpatrywała się w niego nadzorując jego poczynania wraz z dwójką Jouninów lecz myślami była zupełnie gdzie indziej. Dręczyło ją to co powiedział Hatake mimo, że było to całkiem absurdalne. Z transu wyrwał ją okrzyk Uzumakiego. Rzucając na niego wzrokiem zauważyła iż woda lejąca się z wodospadu została przecięta na pół.
- Yatta! – zawołał Naruto szczęśliwy, że w końcu mu się udało. Uśmiechnęła się pod nosem i gęstem ręki zawołała go na dół.
- Szybki jesteś, widzisz , czasem chwila odpoczynku może wpłynąć lepiej niż ciągłe zajeżdżanie się
- Zamierzam zostać Hokage , jeszcze nie raz Cie zadziwię – To co powiedział zostawiła bez komentarza. Odwróciła głowę w bok i prychnęła próbując ukryć widniejący na jej twarzy uśmiech. Nie wiedziała czemu, ale wierzyła w tego chłopaka i w to, że kiedyś stanie się przywódcą wioski.
- Na dzisiaj skończymy, a od jutra zaczniemy pracę nad twoją nową techniką z naturą czakry. – Kakashi wraz z Yamato podeszli do tej dwójki. – Harumi, mam nadzieję , że ty też się zjawisz – pokręciła przecząco głową.
- Niestety , moja rola się tutaj kończy, jadę w rodzinne strony.
- Ale jak to? – zdziwił się blondyn. – Wrócisz do nas , co nie ? – zapyta prosto z mostu co bardzo zdziwiło dziewczynę. Pacnęła go zadziornie w głowę.
- Baka! Przecież muszę zobaczyć twoje jutsu! – parsknęła promiennym śmiechem a cała reszta się do niej dołączyła.
**
Wpadła do swojego mieszkania i zabrała kilka dni wcześniej spakowaną już torbę. Posłała Hidekiemu ciepłe spojrzenie i zawołała do siebie.  Ostatni raz spojrzała na wnętrze, które wprost pokochała i wspólnie z towarzyszem wyszła na zewnątrz, przekręcając za sobą klucz. Przechodząc przez tłoczne ulice wioski napotkała po drodze jej ulubiony bar. Nie mogąc się powstrzymać weszła do środka.
- Miskę Ramenu poproszę! – zawołała szczęśliwa.
- Dwie ! Dzisiaj na mój koszt! – usłyszała za sobą znajomy jej głos. Odwróciła się szybko i ujrzała chłopaka w pomarańczowym stroju. Wyszczerzyła się od ucha do ucha.
- Co to się stało, że stawiasz mi zupę? – zapytała podejrzliwie
- Gest podziękowania za wspólne trenowanie, po prostu
- W takim razie dziękuje – odpowiedziała zajadając się daniem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza.
- Na długo jedziesz? – zaczął pierwszy Uzumaki.
- Nie wiem , jak załatwię wszystkie sprawy to wrócę, miesiąc może dwa… nie więcej. A co będziesz tęsknić? – zapytała z chytrym uśmieszkiem.
- Pff ! – prychnął – jeszcze czego! Po prostu chcę wiedzieć ile czasu będę mieć spokój – założył ręce na piersi i odwrócił głowę w bok. Na ten widok czarnowłosa parsknęła śmiechem. Kiedy się już uspokoiła oderwała swoje pośladki od krzesła.
- Zbieram się już, robi się późno. Hideki, idziemy – powiedziała do znudzonego psa drzemiącego na ziemi. Ten tylko mruknął coś pod nosem i ani myślał , żeby przerywać swój relaks. Spuściła z siebie powietrze i posadziła go sobie na głowie.
- Przypominasz mi teraz Kibe – zaśmiał się blondyn
- A to niby czemu?
- Jeszcze kilka lat temu on tak samo nosił swojego Akamaru- w głowie dziewczyny pojawił się śmieszny obraz wielkiego psa na głowie Inuzuki.
- Co?? Nie ma mowy! – krzyknęła zdziwiona lecz po wysłuchaniu krótkiej historii o tym jak w dwa lata szczeniak wyrósł wszystko złożyło jej się w jedną całość. Szli wolnym krokiem , niebo przybierało kolor brzoskwiniowy. Chociaż obydwojgu się do tego nie paliło to w końcu znaleźli się przy głównej bramie wioski. Podrapał się kłopotliwie po czuprynie odwracając wzrok.
- Wiesz, nie jestem dobry w pożegnaniach…- zaczął niepewnie lecz przerwał mu ciepły uścisk , który poczuł na swojej klatce piersiowej, zdziwiony spojrzał na wtuloną w niego dziewczynę. Po kilku sekundach uśmiechnął się pod nosem i owinął delikatnie ręce wokół jej  talii odwzajemniając uścisk.
- Też nie jestem w tym dobra – zachichotała odrywając się od Uzumakiego.-  Dlatego nie żegnajmy się , przecież nim się obejrzysz to wrócę.  Za to liczę , że kiedy dane będzie nam się znowu spotkać wtedy zobaczę już nową technikę.
- Jeszcze ci pokaże !  Yosh!! Od jutra zaczynam trenować trzy razy mocniej! – zaczął się wydzierać lecz po chwili skończył swoje wygłupy i ciepłym wzrokiem popatrzył na przyjaciółkę.
- Uważaj na siebie
- Będę – odpowiedziała mu i odwróciła się robiąc kilka kroków w przód. Naruto klęknął przy Hidekim i popatrzył mu prosto w oczy.
- Pilnuj jej – powiedział wystarczająco cicho, aby czarnowłosa tego nie usłyszała. Piesek pomachał porozumiewawczo ogonkiem i pobiegł za swoją panią. Odprowadził ich wzrokiem , a kiedy zniknęli z pola widzenia włożył ręce w kieszenie i skierował się do swojego mieszkania.

Kilka dni później

Po kilkudniowej podróży w końcu pojawiły się przed nią znajome tereny. Pamiętała tutaj każdy krzew, drzewo , skałkę… W jej polu widzenia ukazała się stara , zniszczona chatka. Okna były tak brudne , że nic nie dało się dostrzec. Przekręcając zamek w drzwiach pchnęła je lekko i weszła do środka. Zapaliła światło i ujrzała małe, zakurzone pomieszczenie, które przywoływało u niej tylko bolesne chwile, w których żyła zupełnie samotnie. Pierwszym co zrobiła to zostawiła bagaże i wyszła z domu wraz z małym towarzyszem. Najważniejszym dla niej było teraz odwiedzić groby ich rodziców. Po drodze jak zawsze znalazła kilka polnych kwiatów , z których zawiązała trzy bukiety. Wchodząc na wzgórze i dostrzegając już z daleka trzy kopce z wbitymi krzyżami serce ją zakuło. Położyła wieńce na grobach i przymknęła oczy pogrążając się w modlitwie, zasmucony Hideki mogłoby się wydawać, że zrobił to samo.  Stojąc w ciszy przez kilkanaście minut w końcu ruszyli na powrót w stronę chatki.

**
- Haaa! – na polu treningowym można było słyszeć odgłosy ciężkiego treningu. Spocony blondyn próbował stworzyć silną technikę. Do swojego tradycyjnego rasengana dwójka klonów dodawała naturę czakry. Nad tym wszystkim czuwali oczywiście Kakashi i Yamato.
Sugoi pomyślał szaro włosy widząc formujący się mały shuriken z wiatru wokół techniki czwartego hokage. Niewyobrażalny dźwięk przepełniał całą przestrzeń. Kiedy technika spotkała się z ziemią spowodowała dużego rozmiaru dziurę. Ciężko dysząc spojrzał na swoje obolałe dłonie. Były całe poharatane i brudne. Ich trening przerwał zamaskowany ANBU, który przyszedł z wiadomością.
- Przepraszam , że przeszkadzam , ale Tsunade-sama wzywa was do siebie – powiedział w stronę trójki shinobi
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany blondyn
- Nie znam szczegółów, ale to chyba ma związek z … Akatsuki. – na to słowo każdy rozszerzył oczy a w młodym jinchuuriki zaczęła wzrastać złość. Zacisnął dłonie w pięści i szybko pobiegł w stronę głównego budynku.
_____________________
Po pierwsze chciałam was bardzo przeprosić za dość długą nieobecność. Niestety nie miałam zbytnio czasu żeby napisać ten rozdział. Cały weekend byłam poza domem, a w tygodniu nie mam niestety czasu przez natłok zajęć w szkole. Jednak mam nadzieje, że się nie gniewacie :) 
Czekam na komentarze do tej notki i życzę wam wszystkim miłego czytania ^^ buziaczki!:* 

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 7 " Wracam"


Uchyliła swoje zmęczone powieki przebudzając się ze snu. Rozglądnęła się dookoła. Znajdowała się w jasnym pomieszczeniu, przez którego okno wpadały ciepłe promienie słoneczne. Odkryła pościel i ujrzała swoje zabandażowane ciało, na którym widniała także krótka, zwiewna biała halka. Najpewniej strój szpitalny, w którym się znajdowała. Na szafce z boku ujrzała białego żonkila. Czyli ktoś ją odwiedza. Nic nie mogła sobie przypomnieć, ostatnim co pamiętała to pocałunek tej świni i niewyobrażalny ból , kiedy po raz kolejny spotkała się z podłożem. Spuściła swój wzrok na obolałe dłonie, była załamana. Tyle czasu nic jej nie dało. Musieli ją ratować, pokazała wszystkim jak obrywa i to akurat od tego człowieka, którego chciała zabić z całego serca. Z trudem podniosła się z łóżka po czym otworzyła okno i ukradkiem wymknęła  się z pokoju.

***

- jeszcze się nie obudziła, więc wejdziemy do niej tylko na chwilę – za drzwiami pustego pomieszczenie dało się słyszeć głos Sakury i zamyślone Hai blondyna.  Przekraczając próg oboje stanęli jak wryci. Puste łóżko z nieładnie pomiętoloną pościelą i otwarte okno, przez co zawieszone w nim jasno zielone firanki falowały delikatnie.
- ZNIKNĘŁA! – krzyknęli obydwoje z przerażeniem. Bóg wie co mogło jej teraz strzelić do głowy.
- Sakura-chan, rozdzielimy się . Ty pójdziesz do jej domu, a ja pobiegnę do więzienia. – w efekcie dostał twierdzące kiwnięcie głową i po chwili rozproszyli się w zupełnie innych kierunkach.

***

Głupia! Powtarzał ciągle w myślach, czyżby chciała się znów zemścić? To było tak nieprofesjonalne, że zaczęło się  w nim gotować. Wbiegł do budynku lecz kiedy dowiedział się, że dziewczyny tutaj nie było, a więzień dalej siedzi w celi odetchnął z ulgą i wyszedł z powrotem na zewnątrz. Tylko cholera gdzie ona się podziała? Może poszła do domu? Na pewno. Pokręcił głową już kompletnie się uspokajając i postanowił iść trochę potrenować. Od razu zmierzył w stronę pola treningowego. Kiedy był już w pobliżu dało się usłyszeć jakieś wybuchy i zauważyć trochę dymu unoszącego się co jakiś czas w powietrzu, ale nie budziło to w nim niepokoju. Była to rzecz normalna, widocznie ktoś akurat także próbował się doskonalić.
- Fuuton! Hariken! – słysząc znajomy głos i nazwę techniki otworzył szeroko oczy po czym pędem pobiegł w tamtą stronę. Już z daleka mógł dostrzec zabandażowaną dziewczynę w białej halce, która oblewała się  potem mimo iż ledwo trzymała się na nogach.
- Harumi! – krzyknął w jej stronę podenerwowany i podszedł bliżej. – Zwariowałaś? Przestań natychmiast! – nie odezwała się do niego ani nawet nie obróciła. Kompletnie nie zwracała na niego uwagi traktując jak powietrze. Jej czakra była już na wyczerpaniu, nie zregenerowała swoich sił po ostatniej walce, ale nie mogła po prostu siedzieć. To wszystko rozwalało ją od środka. Złożyła palce próbując wykrzesać z siebie więcej mocy lecz było to daremne. Zrezygnowana zaczęła walić rękoma w ziemię z całych sił jakie jej pozostały. W miejscu kostek przez bandaż przebijał się czerwony kolor. Ręce drżały jej lecz nie zaprzestała tej czynności. Zamachnęła się po raz kolejny lecz pieść nie doszła celu, ponieważ Uzumaki skutecznie ją przytrzymał.
- Wystarczy – powiedział wpatrując się w nią smutnym wzrokiem. Pierwszy raz widział ją w takim stanie.
  - Puść mnie – powiedziała cicho nie podnosząc wzroku. Jej ton nie był o dziwo oschły jak zawsze lecz bardziej płaczliwy, nie mający w sobie zupełnie nic więcej prócz cierpienia.
- Co się z Tobą dzieje, powinnaś odpoczywać – próbował jej wytłumaczyć lecz nic nie zdziałał.
- Powiedziałam puść mnie – powtórzyła identycznym tonem co przed chwilą i próbowała wyrwać swoją rękę z uścisku lecz brak sił jej na to nie pozwolił. Z jej oczu mimo tego, że próbowała to powstrzymać wyleciały pojedyncze łzy kapiąc na ziemię jedna po drugiej. Jego oczy jeszcze bardziej się poszerzyły na ten widok. Ona płacze, pierwszy raz widzi jak płacze. Nie był to jednak przyjemny widok, sprawiał, że serce mu się krajało.
- Dlaczego płaczesz? – zapytał rozluźniając całkowicie swój uścisk i kładąc dłoń na jej ramieniu. Nie odpowiedziała mu, w tej chwili za wszelką cenę próbowała powstrzymać strumień wody wypływający spod jej powiek. Potrząsnął nią lekko domagając się odpowiedzi. Znów cisza. Westchnął zrezygnowany przyciągając do siebie zdezorientowaną dziewczynę i przytulając.
- Wyobrażam sobie jak możesz się czuć, ale powinnaś zaprzestać zemsty. On zostanie ukarany. – mówił do niej dalej trwając w tej samej pozie. – Masz teraz przyjaciół, wiem , że nie zastąpimy Ci rodziców, ale jako wioska jesteśmy jedną wielką rodziną . jesteśmy przyjaciółmi i możesz na nas liczyć. – kontynuował. Słysząc jego piękne słowa nie kryła już swoich emocji i wybuchła szlochem.
- dziękuje – powiedziała cicho dalej płacząc i mocniej ściskając bluzę blondyna i zaciskając mocniej powieki.

***

- przestępco imieniem Shiba! Za zbrodnie przeciwko wiosce Liścia, zniszczenie wioski Wiru i dotkliwe skrzywdzenie naszego przyjaciela zostajesz skazany na karę śmie…
- tsunade-sama! – przerwała jej Harumi kłaniając się przed nią w geście przeprosin za jej zachowanie.- przepraszam, ale zabicie go nic nie da. Nienawidzę go , to prawda, pewnie pomyślicie, że zwariowałam, ale czegoś się nauczyłam. – spojrzała na chwilę w stronę Uzumakiego. – Zrozumiałam, że jeżeli ludzie nie nauczą się wybaczać to wojny i przemoc na świecie będą rosły. Będę pierwszą , która rozpocznie sznur ludzi, którzy tak postąpią, więc… wybaczam mu! – odwróciła się w jego stronę na co ten rozchylił szeroko oczy patrząc na nią – Proszę o surową karę, ale niech nie będzie to śmierć…- wszyscy na początku zszokowani , obecni na Sali gdzie odbywał się osąd Hokage teraz uśmiechnęli się lekko. Jej słowa naprawdę ich rozczuliły, pomachali twierdząco głowami na znak, że się zgadzają. Tsunade chwile wpatrując się surowym wzrokiem w dziewczynę po chwili także uniosła kąciki swoich ust ku górze.
- Dobrze… w takim razie skazuje Cie na dożywotnie więzienie i pozbawienie możliwości używania czakry poprzez zerwanie jej nici.  Zabrać go i wykonać zabieg.
- Hai ! – odpowiedziała jej zgodnie grupka ANBU

***

- Byłaś wspaniała, Harumi – powiedział Kakashi na co dwójka jego uczniów zgodnie pokiwała głowami. Ta za to lekko się uśmiechnęła lecz nie odezwała ani słowem.  Rozglądnęła się po gwarnej i jak zawsze słonecznej wiosce intensywnie o czymś myśląc. Była zupełnie nieobecna co nie uszło uwadze jej towarzyszy.
- Wszystko w porządku ? – zapytała ją Haruno
- Um – przytaknęła jej Nakaze
- Co teraz zamierzasz? Może dołączysz do szeregów naszych ninja? – zaproponował Hatake wyciągając przy tym swoją książkę, Eldorado Flirtujących .
- Wątpię, wracam do domu
- myślałem, że idziemy do Ichiraku – powiedział blondyn
- bo idziemy, gomen, gomen trochę niezbyt precyzyjnie się wyraziłam, wracam do swojego prawdziwego domu, niedaleko miejsca gdzie kiedyś znajdowała się moja wioska , stoi tam taka chatka, w której się wychowa…- nie dane jej było dokończyć ponieważ przerwało jej głośne Cooo? Dwójki nastolatków.
- o czym ty mówisz? – wyrwał się pierwszy Naruto
- o co ci chodzi? To po co tutaj przybyłam właśnie się skończyło. Nie mogę siedzieć wam na głowie, więc wracam. Nigdy nie powiedziałam, że zostaję tutaj na stałe. – powiedziała o dziwo spokojnie. Naruto podrapał się po czuprynie, w sumie mówiła całkiem z sensem, ale wtedy przecież nie wiedziała, że znajdzie tutaj przyjaciół.
- Nie wyjeżdżaj – próbowała przekonać ją Haruno
- Przykro mi, decyzja już zapadła , wyjeżdżam jutro.
- To może przesunęłabyś wyjazd trochę czasu? – wtrącił się Kakashi – mam pewną propozycję…ale dokończę przy misce ramenu – jej oczy zaświeciły i przyspieszywszy kroku jako pierwsza weszła do baru.
- Ohayo! – przywitała się z właścicielem na co w odpowiedzi dostała szeroki uśmiech, a już za momencik porcję jej ulubionego dania.
- Itadakimasu! – krzyknęli wszyscy hurkiem i zaczęli się zajadać.
- A więc kakashi-san? Jaka to propozycja? – zapytała skupiając na nim swój wzrok.
- Chce żebyś została i pomogła Naruto w treningu
- Nani?? – zdziwił się blondyn. – Jakim treningu?
- Od jutra chciałbym nauczyć Cie używać natury czakry. Harumi już to potrafi,  a uwierz mi każda rada będzie dla ciebie cenna, bo nie jest to łatwe zadanie. – Uzumaki pokiwał głową na znak, że rozumie i teraz wszyscy wlepiali wzrok w czarnowłosą oczekując na jej decyzję. Przymknęła oczy po czym podniosła miskę i wypiła do końca. Spuściła z siebie powietrze i odłożyła ją powrotem na blat.
- Przykro mi, ale jednak muszę odmówić – uniosła lekko kąciki ust ku górze.- w wiosce macie pełno ninja, którzy potrafią używać natury chakry.  Do tego nie wiadomo jaką on posiada, może być tak, że będzie posiadał ziemię lub wodę i wtedy mu nie pomogę. Z resztą z tego co pamiętam to nie miałam problemu z tym, żeby to opanować więc on na pewno da radę – uśmiechnęła się do nich promiennie a następnie podniosła się z siedzenia. – Muszę się spakować, potem przyjdę się pożegnać, dziękuje za posiłek, Kakashi-san! – pomachała mu i zniknęła w mgnieniu oka.  Hatake westchnął zrezygnowany
- przecież nie mówiłem , że zapłacę…
- Kakashi-sensei , Harumi w sumie miała rację w wiosce jest pełno osób, które mogą pomóc Naruto w treningu. – wtrąciła się Sakura
- Wiem, ale nie wiem czy ktoś tak bardzo wpłynie na jego rozwój jak ona. Poza tym chciałem sprawdzić pewną teorię, ale niestety to nie wypali. Podjęła już decyzję.
- Teorię?
- Tak jak mówiłem to już nie ważne. W każdym razie Naruto, zaczniemy wcześniej bądź za godzinę na polu treningowym .
- Hai! – podekscytowany chłopak zerwał się z miejsca i wybiegł z baru, kiedy Hatake się odwrócił Sakury też już nie było , a wyciągnięta ręka kucharza domagająca się zapłaty sprawiła , że jeszcze bardziej się załamał.
- Co ja z nimi mam…- pokręcił głową i dał mu pieniądze po czym zniknął w chmurze dymu.

***

Pakowała swoje rzeczy i sprzątała mieszkanie. Sama nie wiedziała czemu , ale kiedy to robiła czuła w środku pewnego rodzaju smutek. Przyzwyczaiła się do tego miejsca. Popatrzyła na pomalowane ściany i przypomniał jej się dzień, w którym zmusiła Naruto do pomocy jej przy małym remoncie. Na samą myśl zachichotała cichutko przykładając dłoń do ust i mrużąc oczy. Spojrzała na Hidekiego, który także był nieco smutny.
- hej , nie ważne gdzie jesteśmy jeżeli jesteśmy razem – uśmiechnęła się do niego serdecznie na co pomachał ogonkiem – nie możemy siedzieć im na głowie przez cały czas, już i tak wystarczająco dużo dla nas zrobili. Przede wszystkim pokazali co jest tak naprawdę w życiu ważne, wszystko będzie dobrze – po tych słowach na powrót zabrała się za sprzątanie, lecz zaraz usłyszała pukanie do drzwi. Podbiegła otworzyć a za nimi ujrzała grupkę uśmiechniętych ninja, z którymi zdążyła się zakolegować przez ten czas pobytu tutaj.
- Co wy tutaj robicie? – zapytała zapraszając ręką do środka i otwierając szerzej.
- Przyszliśmy Cię pożegnać – odpowiedział jej Shikamaru na co cała reszta pokiwała głową potwierdzając jego słowa. Hinata, Ino i Sakura powstrzymywały swoje łzy kiedy ich nowa przyjaciółka przytulała każdego  z osobna, kiedy była tuż koło nich rzuciły się na nią całkowicie wylewając swoje łzy. Harumi także nie kryła swojego wzruszenia tą sytuacją. Nigdy w życiu nie spodziewała się, że ktoś będzie za nią tęsknił a co dopiero , że będzie za nią płakał. Z jej oczu także poleciało kilka kropel.
- A gdzie Naruto? – zapytała spostrzegając, że brakuje tu jednego z nastolatków.
- Poszedł na trening z Kakashim-sensei – odpowiedziała jej Haruno. – Harumi, prosimy Cie przemyśl to jeszcze. Jesteś dla nas jak rodzina, wcale nie jesteś dla nas kłopotem
- Dziękuje za przemiłe słowa – uśmiechnęła się lekko i wbiła swój wzrok w podłogę – Jednak chciałabym odwiedzić grób rodziców – na jej odpowiedź nikt się już nie odezwał co było znakiem, że każdy rozumie jej postępowanie.

***

Tymczasem na polu treningowym Yamato i Kakashi właśnie sprawdzili jaką naturę czakry posiada Naruto. Okazał się nim wiatr. Pierwsza faza treningu miała polegać na przecięciu w ręku zwykłego liścia używając do tego tylko i wyłącznie natury. Było to wyczerpujące, ponieważ użytkownik miał stworzyć kilka tysięcy klonów z czego każdy miał wykonać tą samą czynność.   Zadanie na pozór łatwe okazało się jednak nieco trudniejsze. Yamato kontrolował przepływ czakry Naruto, aby ten nie przesadził i nie zamienił się w Kyuubiego, a Kakashi leżał pod drzewem i czytał swoją książkę. Mijały godziny a efektów niestety nie było żadnych…
- Musisz się skupić, Naruto – pouczył go Kakashi – słońce już zachodzi , a nie chcemy siedzieć tutaj całą noc.
- kakashi-sensei! Mógłby mi trener coś podpowiedzieć – narzekał oblany potem blondyn
- niestety nie używam wiatru, więc nic nie poradzę , idę się zdrzemnąć
Na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy, a w pobliżu słychać było tylko dźwięki determinacji i ciężkiej pracy.
- Nie mogę, nie uda mi się … - powiedział zmarnowany. Od kilku minut przyglądała się mu pewna niebieskooka dziewczyna, która słysząc te słowa zacisnęła mocniej pięści.
- Weź się w garść! – krzyknęła wychodząc zza krzaków i szybkim krokiem zbliżając się do niego
- Harumi..- powiedział zdziwiony jej obecnością – Co ty tutaj robisz?
- Przyszłam się pożegnać, ale patrząc na Ciebie chyba będę jednak musiała przesunąć trochę ten wyjazd. Zamierzasz się poddać, bo nie potrafisz przeciąć małego listka?
- To wcale nie jest takie proste ! – naburmuszył się
- Nie jest?! To patrz ! – wyrwała mu z ręki liść i bez jakiejkolwiek trudności sprawiła , że podzielił się na dwie połowy. – Mówiłeś coś?! – dalej na niego wrzeszczała . Na głowach Yamato i Kakashiego pojawiły się charakterystyczne kropelki na widok tej sceny.
- Musisz się skupić! W tej chwili nie ma innych myśli niż te, że za wszelką cenę musisz to przeciąć. Spraw aby twoja czakra zrobiła się ostrzejsza i cieńsza niż kiedykolwiek była i przelej ją na listek! No chyba, że masz zamiar pół roku trenować to gówno zamiast nauczyć się potężnej techniki!!!
- Cholera, pokaże Ci!! – wykrzyczał jej to prosto w twarz poirytowany. Zamknął oczy i zrobił dokładnie to co mu kazała. I bach. Poczuł to, każdy klon otworzył dłonie, w których znajdowały się teraz już nie jeden a dwa kawałki. Poszerzył oczy i wyszczerzył się jak tylko mógł:
- YATTA!! – krzyknął szczęśliwy. Nakaze jak i dwójka Jouninów uśmiechnęła się lekko widząc postęp.
- wiedziałem, że będzie to strzał w dziesiątke – powiedział cichutko Hatake do swojego towarzysza
- um – przytaknął mu nie kryjąc swojego uśmiechu i zadowolenia.  
____________________________________
Ohayo minna! ;* 
wstawiam kolejny rozdział mam nadzieję, że wam się spodoba. Kurcze no motywujecie mnie z każdym rozdziałem , a wena aż ze mnie kipi! Dziękuje wam za przemiłe słowa naprawdę zakładając tego bloga nie sądziłam, że aż tak przypadnie wam do gustu :) Jeżeli coś wam przeszkadza to piszcie, a postaram się poprawić. Muszę iść się uczyć, więc nie wiem czy są jakieś błędy , ale sprawdze to już jutro jeżeli chce mieć dostęp do komputera...tak więc siemanko, referat sam się nie napisze! 
Buziaki moi kochani! :* 

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 6 " Spotkanie po latach "


-Moja głowa…- złapała się ręką za czoło i podniosła do siadu. Rozglądnęła się dookoła. Leżała w jakimś nieznanym pokoju w dodatku na czyimś łóżku… wzdrygnęła się i zerwała na równe nogi. Gdzie ja jestem do cholery?!?! Nerwowo zaczęła obgryzać paznokcie. Nie był to ani jej dom ani posiadłość Hinaty. W  głowie miała kompletną pustkę, film urwał się jej na tym jak próbowała wyjść z domu koleżanki. Odetchnęła z ulgą kiedy zobaczyła na szafce przy łóżku ramkę ze zdjęciem, na którym znajdował się Naruto, Sakura, Kakashi i jakiś chłopak, którego nigdy na oczy jeszcze w tej wiosce nie widziała.  Zrobiła kilka kroków i znalazła się w salonie, gdzie na kanapie leżał Uzumaki dalej śpiąc. Nie chcąc go budzić po cichutku na paluszkach próbowała opuścić jego gniazdko lecz nadepnęła po drodze na opakowanie po zalewanym ramen, które głośno zaskrzypiało.
- A ty dokąd się wybierasz? – zapytał przecierając zaspane jeszcze oczy
- Do domu, a gdzie? – oschle jak zawsze odpowiedziała mu, wbił w nią swój wzrok. Czuł się głupio, że wczoraj ją pocałował bez jej wiedzy. Nawet mimo to , że było to tylko niewinne cmoknięcie to źle się z tym czuł.
- Nie, nic … - odpowiedział niepewnie.
- Dzięki za pomoc , na razie – po czym zamknęła za sobą drzwi. Siedział i wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą stała jeszcze dziewczyna. Nie rozumiał tego wszystkiego, z każdą chwilą stawała się dla niego coraz ważniejsza. Chyba przez jakiś czas będzie musiał spędzać z nią trochę mniej czasu żeby wybić sobie te bzdurne myśli z głowy.

**
- Wzywałaś mnie do siebie, Tsunade-sama? – zapytała Nakaze wkraczając do jej gabinetu.
- Tak, mamy pewien trop i chciałam Cie o tym poinformować- na te słowa Harumi podbiegła bliżej z lekkim niedowierzaniem.
- Co takiego?! Proszę mówić
- więc doszliśmy do tego , że prawdopodobnie był to wygnany z wioski ninja o imieniu Shiba. Wydalony z wioski został za chęć zamordowania Trzeciego Hokage. Był jednym z lepszych ANBU naszej wioski. Co więcej widziano go ostatnio na terenie miasta Kaban jakieś pięćdziesiąt kilometrów stąd. Zaraz mam zamiar uformować grupę, która wyruszy w to miejsce, oczywiście możesz być wśród nich.
- Nie mam czasu, wyruszam od razu , a grupa może do mnie dołączyć – szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia kierując się w stronę miasta Kaban.
Tsunade przygryzła wargę, tak jak sądziła powinna najpierw wezwać grupę a potem jej to powiedzieć. Ta dziewczyna jest w gorącej wodzie kąpana, podjęła złą decyzję.
- Shizune! – krzyknęła na cały głos
- Hai! – do Sali wbiegła ciemnowłosa ze świnką na rękach
- sprowadź do mnie drużynę Kakashiego , ale to już ! – widząc wyraz twarzy  czcigodnej pędem pobiegła po trójkę shinobi. Tymczasem Tsunade zaciskała pięści jeszcze bardziej. Ten człowiek był cholernie silny. Dowodem na to jest to, że sam zniszczył wioskę. Nagle za nią w oknie pojawił się zamaskowany członek ANBU. Nie odwracając w jego stronę głowy powiedziała:
- nareszcie jesteś
- witam , hokage-sama
- zdejmij maskę to misja normalna, na jej czas przybierzesz imię Yamato – pokiwał głową na znak zgody i ukazał swoje czarne oczy i brązowe włosy. Miał on wyruszyć wraz z drużyną Kakashiego wspomóc Harumi.
**
Dziewczyna z zawrotnym tempem  przemierzała las, przez który szybciej mogła dostać się do tego miasta. Rosła w niej nienawiść i złość. Była jednak zadowolona , że w końcu wykona zadanie, po które przyszła do tej wioski. Była im wdzięczna za pomoc, za pokazanie czym jest przyjaźń, za pierwsze imprezy i za to, że akceptowali ją taką jaką jest. Nawet ten głupek Naruto, dla którego była taka oziębła. Mimo to przywiązała się do niego jak do nikogo innego w tej wiosce lecz nie chciała tego przyznać. Jeszcze chwila i znajdzie się w tym miejscu , znajdzie go, zemści się…

Tymczasem u Tsunade :
- Coo? Harumi wyruszyła sama, babuniu Tsunade czemu jej nie powstrzymałaś?
- Myślisz, że by mi się udało? Jeżeli chodzi o takie sprawy to niczym się od siebie nie różnicie – skrzyczała blondyna- z resztą to już nie ważne , wasza czwórka wyrusza natychmiast !
- Hai! – odpowiedzieli wszyscy zgodnie i w mgnieniu oka zniknęli z pomieszczenia.
Trzymaj się , Harumi… myślał biegnąc przed siebie z całych sił, miał złe przeczucia.  

**
Przeszukiwała kolejno każdy sklep pytając się o osobę o imieniu Shiba, niestety nikt nic nie wiedział. Czyżby była to tylko plotka? Mimo tego, że przeszukała już połowę miasta nie poddawała się, biegła dalej. Zaczepiła jakiegoś przechodnia:
- Znasz może kogoś takiego jak Shiba? – zapytała na co znowu dostała przeczące kiwnięcie głową.
- Mnie szukasz? – usłyszała za sobą ochrypły głos , który przeszył jej ciało. Odwróciła głowę powoli w tył i ujrzała wysokiego mężczyznę o białych włosach i fioletowych oczach. Na policzku widoczną miał bliznę, a na głowie zawiązaną czarną chustę. Nie miała żadnej wątpliwości, to był on, czuła to.


- Ty…- wysyczała przez zaciśnięte zęby- ZABIJĘ CIE!! – po tych słowach wyciągnęła kunai i rzuciła się w jego stronę atakując. Zręcznie ominął jej ciosu i sprzedał mocne uderzenie w brzuch. Splunęła krwią i odskoczyła kilka metrów.
- Gdybym mógł wiedzieć, za co? – zapytał wyraźnie drwiąc z dziewczyny.
- Za co ?! Pytasz się za co?! Nie pamiętasz mnie?! Nie pamiętasz jak na moich oczach zabiłeś mi rodziców?! – wykrzyczała wściekła w jego stronę- wioska wiru, nie mówi Ci to coś?!
- aa , pamiętam, pamiętam , to ty byłaś tą małą dziewuchą, wypiękniałaś
- daruj sobie, nienawidzę Cie ! – znów zaczęła atakować jednak nadaremnie- Katon: Hono no Katana! – w jej ręku pojawiła się płonąca katana, którą próbowała trafić przeciwnika.  Był jednak o wiele szybszy od niej i kopnął ją w rękę sprawiając , że broń poleciała kilka metrów dalej. Następnie z pięści przywalił w jej twarz zostawiając spory, czerwony ślad na jej policzku.
- Życie Ci niemiłe, że przychodzisz tutaj? Myślisz, że możesz się ze mną równać? Wolne żarty! – uderzył jej ciałem o ziemię robiąc spory krater. Ludzie w popłochu zaczęli uciekać oby jak najdalej od pola walki. Zacisnęła pięści, wszystko niemiłosiernie ją bolało, tyle trenowała, dziesięć lat , dziesięć długich lat samotności spędziła na doskonaleniu swoich umiejętności, a teraz stając naprzeciwko niego nie może nawet go drasnąć.  Czuła się jak śmieć, ale mimo wszystko wyrwała się z jego uścisku i znów odskoczyła. Złożyła ręce znów wykonując pieczęć Fuuton! Hariken! Wielki tajfun powędrował w stronę Shiby, który machnięciem ręki zmienił jego kierunek powodując, ze zniszczył on pobliski budynek.
- Muszę przyznać , że masz całkiem silne techniki, ale na mnie to nie zadziała, przykro mi, dam Ci szansę i pozwolę uciec – te słowa sprawiły , że jeszcze bardziej się wściekła. Pełna determinacji przybrała postawę bojową i znów pobiegła w jego stronę. Nie miała zamiaru uciekać, żyła tylko i wyłącznie dla tego dnia, postawi wszystko na jedną kartę, skierowała swoją czakrę do dłoni kumulując w niej całą siłę trafiając przeciwnika w brzuch. Wielka fala uderzeniowa sprawiła, że powierzchnia pod nimi zaczęła pękać a w powietrzu uniosła się wysoka chmura dymu.

Byli już tuż przed miastem, kiedy usłyszeli wybuch, byli pewni kto za tym stoi. Przyspieszyli jeszcze bardziej . Zmartwiony Naruto bał się tego co może zastać, kiedy tam dotrą. Miał nadzieje, że znów ją zobaczy całą i zdrową.

Wykorzystała całą swoją energię na ten atak , upadła na kolana ciężko dysząc. Nie miała już prawie w ogóle czakry, a obraz powoli stawał się niewyraźny. Jej oczy poszerzyły się, kiedy ujrzała posiniaczonego mężczyznę, który niestety dalej trzymał się na nogach. Wyglądał na wściekłego.
- No proszę, nie doceniłem Cie – powiedział podchodząc w jej stronę chwiejnym krokiem. – to bolało, ale sama wybrałaś swoją śmierć – rzucił w jej stronę kilka kunai , które wbiły się w jej uda i ręce.
- Aa! – krzyknęła z bólu, nie mogła ruszać ciałem. Złapał ją za fraki i kopnął w brzuch. Z jej ust poleciała kolejna stróżka krwi. Nie poprzestał jednak na tym i uderzył ją tym razem z pięści. Chwycił ją za głowę i znów walnął jej ciałem o ziemię robiąc przy tym jeszcze większą dziurę. Całe jej ciało pokrywały siniaki i spore zadrapania, z których sączyła się szkarłatna ciesz. Jej ubranie było porwane i brudne, a ona sama z trudem łapała oddech.
- mógłbym po prostu poderżnąć Ci gardło, ale wtedy nie byłoby tak zabawnie. – powiedział jej do ucha i znów uderzył nią o ziemię. Po raz kolejny wydała z siebie jęk niewyobrażalnego bólu.
- Taka szkoda tej pięknej buźki, może gdybyś zaczęła mnie błagać to bym Ci odpuścił
- Pieprz się – wydukała ledwo przytomna lecz takim samym,  gniewnym tonem.
- Harumi! – usłyszała znajomy głos i przekręciła lekko głowę w stronę skąd dochodził.
- Naru…to – wydukała zachłannie czerpiąc powietrza. Kiedy ujrzał ją w takim stanie złość w nim wzrosła niekontrolowanie.
- Puść ją ! – krzyknął w stronę białowłosego i już miał rzucić się do ataku kiedy ten przyłożył kunai do gardła dziewczyny
- Któreś się ruszy to dziewczyna zginie – oznajmił z chytrym uśmieszkiem. W całej czwórce aż zaczęło się gotować.
- Draniu…- powiedział Uzumaki przez zaciśnięte zęby.
- Uspokój się, Naruto – zwrócił się do niego Kakashi – uratujemy ją . Sakura – odwrócił się tym razem do zielonookiej – bądź w pogotowiu z medycznym ninjutsu.
- Hai! – odpowiedziała mu dziewczyna.
- Harumi! Trzymaj się! Zaraz Ci pomożemy! – darł się do niej blondyn. Skierowała w niego swój nieobecny wzrok.
- nie…- odpowiedziała co bardzo zdziwiło jej towarzyszy – nie wtrącajcie się, to moja walka. – przed jego oczami pojawił się obraz Sasuke, który powiedział do niego to samo kiedy przyszli po niego Itachi i Kisame. Dobrze pamiętał co się później z nim stało. Wylądował w ciężkim stanie w szpitalu. Zacisnął mocniej pięści na samo wspomnienie o tym.
- Myślisz, że będziemy tak stali i patrzyli jak giniesz? Nie żartuj sobie ze mnie! Chociaż raz nie bądź uparta! – jego słowa sprawiły, że nie odezwała się już. Było jej wstyd, ale wiedziała, że nie da rady w tym stanie jakim jest. Musi być ratowana, ależ to upokarzające.
- Skończcie tą gadkę szmatkę, Konoha i jej słynna miłość do przyjaciół. Właśnie dlatego zdradziłem wioskę! Durne nauki trzeciego… W tej chwili mogę z tą dziewczyną zrobić co chcę! Jej życie jest w moich rękach – ścisnął jej policzki przyciągając bliżej siebie – taką piękna… - przejechał kunaiem po jej twarzy tworząc małe zadrapanie, a następnie sprzedał jej soczysty pocałunek prosto w usta. Kiedy oderwał się od niej plunęła mu prosto w twarz. Rozzłoszczony jej zachowaniem  znowu uderzył nią o ziemię. Na ten widok Uzumaki nie wytrzymał . Jego oczy zrobiły się czerwone , paznokcie w mgnieniu oka ostre. Kły stały się ostrzejsze i większe. Z ciała zaczęła wypływać czerwona, przerażająca czakra.
- Zabieraj od niej swoje brudne łapska, draniu!!! – krzyknął i w mgnieniu oka znalazł się tuż przy nim sprzedając mu cios w twarz, po którym odleciał przebijając kilka budynków. Nim zdołał wylądować na ziemi Uzumaki już był za nim i tym razem kopnął go tak, że wrócił na powrót w tamto miejsce.
- niedobrze…- zamartwiał się Kakashi – Yamato, zaczynamy-  zwrócił się do użytkownika stylu drewna. – Sakura, co z nią? – zapytał zielonookiej , która od razu jak Naruto uderzył w przeciwnika zajęła się Nakaze.
- Niezbyt dobrze, ma połamane kości i uszkodzone narządy wewnętrzne, ale postaram się jak tylko mogę!
-  Rozumiem, liczę na Ciebie – po czym w mgnieniu oka dołączyli do walczącego chłopaka.

Pojawił się czwarty ogon, przeciwnik był już zmasakrowany, ale on nie odczuł jeszcze upustu swoich emocji. Dalej był wściekły. Jego skóra powoli zaczęła się zdzierać, w pewnym momencie poczuł pchnięcie w plecy. To Yamato, który za pomocą swojej techniki i wisiorka, który Naruto dostał od Hokage potrafi stłumić czakrę demona. Energia kyubiego zaczęła schodzić , a oczy Uzumakiego znów przybrały błękitny odcień.
- Naruto, wystarczy, jest już nieprzytomny – powiedział Kakashi kładąc rękę na jego ramieniu. – Zabierzemy go do wioski i odpowie za wszystko, nie ominie go kara. Zabicie go byłoby pójściem na łatwiznę. Z resztą Harumi na pewno chciałaby…- nie dane było mu dokończyć, ponieważ kiedy usłyszał jej imię zorientował się co tak naprawdę jest tutaj ważne i pobiegł w kierunku swoich przyjaciółek.
- Co z nią? – zapytał z przejęciem Sakurę, która usunęła właśnie zieloną poświatę znad ciała czarnowłosej. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Jej życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo, ale było blisko… w każdym bądź razie powinna ją obejrzeć Tsunade-sama, wracajmy do wioski.
- Um – wszyscy przytaknęli i ze smutkiem popatrzyli na nieprzytomną dziewczynę. Naruto wziął ją na plecy i ruszyli w stronę Konohy…
_______________________
Napisałam kolejny rozdział, mam nadzieje, że wam się spodoba. Dziękuje za przemiłe komentarze, które 
po prostu mnie napędzają weną. 
Orfar - nic nie poradzę na to , że jestem fanką romansu i próbuje go wcisnąć gdzie tylko się da :D Ale pomysł wyciągnąłeś mi z głowy, ponieważ właśnie napisałam taki rozdział. :D 
 Dziekuje za wszelkie uwagi i postaram się sprostać waszym wymaganiom , żeby moje opowiadanie czytało się jeszcze przyjemniej ^^  
Dobranoc :*