środa, 27 marca 2013

Rozdział 10 " Walka "


- Jak to szukają Harumi? I co ma to wszystko znaczyć ?! – wypytywał się zdenerwowany blondyn.
- Nie wiem dlaczego akurat Akatsuki jej szuka, lecz to że była narażona na to było niewątpliwe…- powiedział cicho szaro włosy przykładając palce do ust i intensywnie o czymś rozmyślając.
- Jak to? – Naruto podszedł bliżej swojego sensei. Hatake spojrzał na niego po czym westchnął. Ułożył sobie już wszystko w głowie i zaczął tłumaczyć to reszcie swojej drużyny.
- Harumi Nakaze prawdopodobnie pochodzi z klanu Muteki. Był to kiedyś bardzo silny klan, który potrafił używać wszystkich żywiołów czakry. Ich kek kei genkai było na tyle wyjątkowe, że budziło się stopniowo poprzez wyobraźnie i silną wolę. Do tej pory z resztą nie jest znany jego pełen  sekret.
- Skoro byli tacy silni, to czemu już nie istnieją? – wtrąciła się zainteresowana opowieścią Sakura.
- Widzisz Sakura, każdy na tym świecie jest do pokonania tak samo jak każda technika ma swoją słabość. Ich słabością była praktycznie zerowa zdolność do genjutsu. Niedaleko wioski Wichru znajdowała się ich siedziba. Jak można się domyśleć mieli mnóstwo wrogów, jednym z nich okazała się rodzina Sakkaku, która specjalizuje się właśnie w technikach iluzji. Pewnej nocy Sakkaku przeprowadzili cichy napad na Muteki’ch. Za pomocą genjutsu powybijali ich wszystkich…- kiedy to mówił spojrzenia jego przyjaciół wyglądały na bardzo przygnębione i poruszone tą historią.
- Ale skoro wszyscy nie żyją, to skąd ta pewność, że chodzi o Harumi?- różowo włosa dziewczyna zapytała wbijając swój wzrok w ziemię.
-  Krąży plotka, że starsza kobieta zabrała małą dziewczynkę i zaczęła uciekać. Potrafiła ona w słabym stopniu rozproszyć technikę. Prawdopodobnie użyła wstecznego przywołania i dziecko zniknęło.
- Przykre…- z trudem powstrzymywała swoje emocje, aby się nie rozpłakać. – Ale dalej nie rozumiem dlaczego sensei mówi, że tą osobą jest nasza Harumi…
- Nie jestem tego w stu procentach pewny, co prawda mogę się mylić. Jednak mam kilka dowodów, dzięki którym tak myślę. Po pierwsze to, że potrafi używać dwóch natur chakry w tak młodym wieku. Ta umiejętność jest na poziomie Jounina. Kiedy trenowaliśmy z Naruto  i zapytałem ją w jaki sposób nauczyła się używać żywiołów odpowiedziała, że bardzo tego chciała i jakoś tak wyszło. Po drugie jej zdolność do iluzji w porównaniu do ninjutsu jest zaskakująco słaba. Po trzecie opis wyglądu się zgadza, więc nie ma wątpliwości, że chodzi o nią.
- Dranie…- Uzumaki zacisnął swoje pięści i z każdą chwila tracił na sobą panowanie. – Kakashi-sensei, daleko znajdowała się dawna wioska Wichru?
- Dzień drogi – odpowiedział mu domyślając się  co nastolatek zamierza. Choć wiedział, że powinni wezwać wsparcie nie planował go zatrzymywać. Sam również chciał wspomóc ich wspólną przyjaciółkę, która znajdowała się teraz w wielkim niebezpieczeństwie. Bez zbędnego gadania ruszyli przed siebie zmotywowani do walki.
 ***

Tymczasem dziewczyna leżała w swojej chatce wraz z białym pupilem. Miała jakoś złe przeczucia, wpatrywała się tępo w kropelki deszczu spływające po oknie. Czuła się strasznie dziwnie, jakby zagrożona? Sama w to nie wierzyła, bo należała do tych odważniejszych. Napastnik sprzed kilku godzin  był dużo słabszy od niej, ale mimo to była niesamowicie zaniepokojona. Usłyszała grzmot i aż podskoczyła ze strachu. Prychnęła. Tak jakby pogoda dawała jej znak, że coś się stanie. Nie była przesądna, ale przecież jeszcze niedawno wygrzewała się przed domem w ciepłym słońcu, a teraz siedzi w środku, a do jej głowy przychodzą same bzdury. Aż sama siebie nie poznawała, szczerze powiedziawszy to nie dowierzała w swoje myśli, które sprowadzały się do tego, że chciałaby, żeby w tej chwili byli tutaj Naruto i inni przyjaciele z Konohy. Uspokój się, przecież nic się nie dzieje… mówiła do siebie w duchu. Wtuliła się mocniej w małego futrzaka i poczuła napływającą chęć snu. Uczucie nasilało się z każdą chwilą, a obraz przed oczami się zamazywał. Próbowała poruszyć ręką, nogą, jakąkolwiek częścią ciała lecz zwyczajnie nie była w stanie. Tak jakby jej umysł nagle odpłynął od ciała i nie zamierzał wrócić. Zamknęła powieki powoli oddając się temu uczuciu.
- Rzeczywiście to musi być ona, mmm – odezwał się mężczyzna przekraczający próg jej domku.
- Nie dziwię się , że ten klan wymarł skoro mieli aż tak poważny słaby punkt – odpowiedział mu jego towarzysz.
- Sam nie jestem w tym dobry, ale to jest podstawowa technika, której uczą w wieku kilku lat, mmm , żałosne. Jednak nie wiem po co nam tak właściwie ona? Myślałem ,że naszym priorytetem są jinchuuriki.
- Deidara, jesteś takim idiotą? Ta dziewucha ma zdolność używania każdego rodzaju czakry jako ostatnia na tej planecie. Innymi słowy jest to ostatnia szansa na zdobycie sekretu tego kek kei genkai. A teraz zabieraj ją, dobrze wiesz, że nie lubię ludziom kazać czekać – powiedział zachrypniętym głosem. Blondyn zaczął zbliżać się do łóżka, na którym leżała czarnowłosa. W pewnym momencie usłyszał głośne warczenie. To mały Hideki próbował obronić swoją nieprzytomną panią. Jego oczka wyrażały teraz wściekłość, nie były już takie przyjazne i słodkie jak  na co dzień.
- Mmm, nie wiedziałem , że ta technika nie działa na zwierzęta – powiedział wyraźnie zaciekawiony.
- Powinna zadziałać, widocznie ty jesteś do dupy jeśli chodzi o genjutsu. Masz szczęście , że dziewczyna ma taki słaby punkt, bo inaczej nie dałaby się złapać tak łatwo.
- Pff! – prychnął niezadowolony – Co mnie obchodzą jakieś iluzje? Zero w tym sztuki! Prawdziwą sztuką jest wybuch!
- Nie masz o tym pojęcia, a teraz pospiesz się!- ponaglał go Sasori.
- Hai Hai – odpowiedział mu od niechcenia i znów zrobił kilka kroków w przód. Zdenerwowanie i warkot Hidekiego nasilało się coraz bardziej. W końcu zaczął głośno szczekać, półksiężyc na jego łepku zabłysnął jasnym światłem, a z pyska wraz z dźwiękiem rozeszła się niewidoczna dla oka fala, która sprawiła , że dziewczyna zaczęła się przebudzać.
- N-Niemożliwe! – krzyknął zdziwiony Deidara – Co to za pies do cholery?
Kiedy dziewczyna ukazała swoje intensywnie niebieskie tęczówki i spojrzała od razu na dwójkę shinobi w płaszczach stojących w jej mieszkaniu zerwała się na równe nogi. Wyciągnęła kilka kunai i rzuciła w ich stronę. Blondyn w kucyku z łatwością zrobił unik, a Sasori odbił je swoim ogonem.
- Kim jesteście? – zapytała z nutką przerażenia w głosie. Spojrzała kątem oka na psa, który przestał szczekać, ale łatka dalej się świeciła. Posłała w jego stronę ciepły uśmiech, który nieznacznie go uspokoił i sprawił, że jego wygląd powrócił do normalności. Jej wzrok na powrót zmienił się kiedy zmierzyła nim dwójkę przybyszów. Nabrał zdeterminowanego, wściekłego i wręcz szaleńczego wyrazu. Nie czekając długo szybkim, pewnym ruchem doskoczyła do Deidary i wymierzyła mu soczysty cios w twarz sprawiając, że przebił ścianę i znalazł się na zewnątrz. Sasori zmierzył ją wzrokiem i wydawałoby się, że nie zamierzał interweniować. Jednak ona nie zamierzała tak stać i się w niego wpatrywać. Wyciągnęła kunai i podbiegła do niego jednak ten sparował jej atak nie ruszając się z miejsca. Cholerne żelastwo pomyślała i spojrzała na zaostrzony ogon, z którego ściekała jakaś filetowa ciecz. Domyślając się, że jest to zapewne trucizna szybko uniknęła ostrza. Nie mogła dać się tym zranić, ponieważ nie było w pobliżu ani jednego medyka. Koło swojego ucha ujrzała latającego, małego ptaka. Doskoczyła do psiaka po czym ochroniła go własnym ciałem.
- Katsu!! –krzyknął  blondyn stojący na zewnątrz i zdetonował swój ładunek niszcząc przy tym starą chatkę. Kłęby dymu unosiły się w powietrzu powodując praktycznie zerową widoczność. Do Deidary powoli doszedł jego towarzysz.
- Mógłbyś uważać trochę na mnie – powiedział do niego nieco poirytowany.
- Sasori-sama mógł przynajmniej podziwiać moją sztukę, hmm
- Nie spuszczaj gardy – pouczył go lalkarz. W tym momencie z dymu wynurzyła się pięść dziewczyny ponownie dochodząca do twarzy członka Akatsuki tworzącego wybuchy. Znów odleciał kilka metrów. Sasori odskoczył unikając kolejnego jej ciosu tym razem skierowanego w jego stronę.
- Silna jesteś , mmm – powiedział podnosząc się z ziemi i wycierając stróżkę krwi spływającą po brodzie. – Ale nie możesz równać się z moją sztuką!! – wykrzyczał. Nawet nie wiedząc kiedy tuż za nią pojawił się gliniany robak. Próbowała go ominąć lecz kiedy doszło do eksplozji nie zdołała uchronić swojej nogi. Upadła na ziemię i spojrzała na obolałą kończynę, która była cała poparzona. Cholera… pomyślała. Czuła niewyobrażalny ból a do tego jej ruchy były ograniczone.
Katon! Hono no Katana! Płonącą bronią zaatakowała członka Akatsuki w kucyku i szybkimi ruchami próbowała trafić którąś część jego ciała. W końcu udało jej się to i jednym z cięć spowodowała, że jego prawa ręka oddzieliła się od reszty ciała. Jego krew roztrysnęła się we wszystkie strony brudząc także i jej twarz.
- CHOLERA! PATRZ CO ZROBIŁAŚ! – wściekły tą sytuacją sprzedał jej solidnego kopniaka w brzuch. Splunęła szkarłatną cieczą czując niewyobrażalny ból wszystkich narządów wewnętrznych w tej okolicy.  Podparła swoje ręce o ziemię jednak zaraz podniosła się próbując przełamać ten kryzys. Złożyła w dłoniach kilka pieczęci. Fuuton: Hariken no Buki! Użyła tym razem swojej ulepszonej techniki. Wielki huragan z szalejącymi w środku różnymi rodzajami broni wciągnął Deidarę i odesłał go kilkanaście kilometrów dalej w las. Oddychała ciężko, ale dalej trzymała się na nogach.
- Jeden z głowy – otarła swoje spocone czoło. I odwróciła się przodem do drugiego przeciwnika.
- Nie powinnaś go nie doceniać, na pewno ta technika go nie zabiła – usłyszała jego chłodny i wręcz przerażający głos przez co po jej skórze przeszły ciarki.
- Może i nie, ale na pewno na jakiś czas nie będzie nam przeszkadzał. – skwitowała i na powrót dobyła swojej katany. W ułamku sekundy znalazła się tuż przy nim i próbowała go trafić.
- Nie wiem kim jesteście i czemu chcecie mnie złapać, ale nie mam zamiaru nigdzie z wami iść! – krzyczała w trakcie walki. – Przyjaciele na mnie czekają! – zamachnęła się i kiedy już myślała, że trafi, przeciwnik zniknął jej tuż sprzed nosa. Rozglądnęła się dookoła jednak nigdzie nie mogła go dostrzec.
- Za tobą – usłyszała i szybko się odwróciła, w tej chwili w jej brzuch wbił się zatruty szpic żelaznego ogona Sasoriego. Odleciała kilka metrów i podniosła się tak szybko jak tylko była w stanie. Cholera… pomyślała trzymając się za obolałą ranę. Chyba właśnie przegrała tą walkę. Chyba, że zakończy to jednym ciosem zanim trucizna zacznie działać… Wykonała krok lecz po jej ciele rozszedł się dziwny ból, a jej kończyny zesztywniały. Padła na ziemię widząc przed sobą powoli zbliżającą się, coraz bardziej już rozmazaną sylwetkę wroga. Spojrzała kątem oka na krzaki, w których ukryła przerażonego Hidekiego. Prawdopodobnie teraz umrze, nie zobaczy już swoich przyjaciół, których w sumie nie tak bardzo dawno poznała, ale zaufała im bezgranicznie. Z jej oczu mimowolnie spłynęła jedna łza. Postać była coraz bliżej niej. Nagle usłyszała znajome szczekanie. Otworzyła oczy szerzej nie dowierzając w to co widzi. Hideki powstrzymujący Sasoriego przed zbliżeniem się do niej zesłał na nią teraz falę przerażenia. Próbowała wyciągnąć ku niemu rękę lecz niestety nie potrafiła tego dokonać.
- Uciekaj… - jęknęła przez łzy – Uciekaj… - powtarzała ledwo dosłyszalnie. Kiedy zauważyła zatruty ogon zmierzający w jego stronę serce omal jej nie stanęło.
- HIDEKI!!!!!! – wydarła się w szlochu. Oczekując bolesnego pisku zwierzaka doczekała się jednak innego, bardziej przyjemnego dla jej ucha
- RASENGAN! – głośny krzyk i dźwięk potężnego wybuchu rozległ się po najbliższej okolicy…

***
____________________________________________
Witam was kochani :* Rozdział 10 pojawił się szybciej niż myślałam ^^ Taka tam wena mnie naszła i proszę bardzo :) Trochę walki w tym rozdziale jest, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni. Chociaż jak zawsze będę się martwić czy wam się spodoba :D Cóż mogę wam powiedzieć jeszcze? Już wiem! 
Przede wszystkim muszę wam podziękować za te wszystkie ciepłe słowa pod moimi notkami. Nawet nie wiecie jak bardzo poprawiacie mi nimi humor. Nawet jeśli dzień jest za przeproszeniem do dupy to jak wejdę na bloga i obczaję komentarze to od razu człowiekowi się robi lżej na sercu. Szczerze mówiąc to kiedy zakładałam tego bloga nie sądziłam, że tak dużo osób się nim zainteresuje a przede wszystkim, że usłyszę aż tyle ciepłych i miłych słów. Mogłabym was wychwalać moje robaczki w nieskończoność, ale dam wam już spokój. Wiedzcie tylko, że was uwielbiam! :* 
Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie w weekend świąteczny. Całuski ;* 


8 komentarzy:

  1. Rozdział super, muszę przyznać, jednak martwi mnie to, że nie wiedziałem o poprzednim rozdziale, ktoś tutaj zapomniał o informowaniu xD No nic, będę musiał bardziej uważać.
    Piszesz świetnie, jednak powinnaś troszeczkę popracować na składnią zdania. Jest też ciut za dużo powtórzeń, ale nimi to nie ma się co przejmować.
    Nie będę tu marudzić, bo zaraz hejty polecą :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział
    Seth

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zaspokoiłaś moją ciekawość^^ Cieszę się, że jeszcze dzisiaj miałam okazję przeczytać kontynuację! Wyszło świetnie, nawet nie spostrzegłam kiedy był już koniec :D Szkoda, wciągnęłam się! Już przerażona czytałam moment gdy Sasori miał zaatakować Hidekiego, ale na szczęście pojawił się blondwłosy wybawca^^ Czekam z niecierpliwością na tą kontynuację walki^^
    Nie wiem czy to zamierzony zabieg, ale napisałaś dziś o wiosce Wiru, a wcześniej bodajże była wioska Wichru :D Chyba że to ja już mam omamy^^
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejną notkę^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no rzeczywiście masz rację z tą wioską, wybacz jest już poprawione, coś mi się pokićkało :D

      Usuń
  3. Bardzo ale to bardzo dobra notka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka najlepsza! Jak zamiast pisku psiaka usłyszała "Rasengen" - Jeeeeeeee xD
    Opisałaś wszystko super, Deidara to mnie po prostu na łopaki rozwala swoim sposobem bycia, jak i w anime tak i w twoim opowiadaniu. Wiesz, mam wrażenie że z rozdziału na rozdział jest co raz ciekawiej, z każdą kolejną notką co raz bardziej lubie twojego bloga : ) Buziaki kochana i życzę duuuuuuuuużo weny na święta :D :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zawsze bardzo dobrze napisana notka;) Na prawdę znakomita ;)
    Pozdrawiam i życze dużo weny;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne :D Kłótnie Deia i Sasoriego zawsze spoko ^^ I jeszcze mój blondynek rękę stracił. Biedactwo moje xDD
    Pozdrawiam i czekam na nową notkę ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam jak Saso się wykłóca z Deiem - najlepsze momenty :D
    Harumi nieźle Deia pogoniła,że aż mu rękę urwało;p
    Więcej takich akcji :D

    OdpowiedzUsuń