sobota, 30 marca 2013

Rozdział 11 " Zapłacisz za to! "


- RASENGAN! – dobrze znany jej głos rozległ się po całej okolicy. Uchyliła lekko powieki próbując dostrzec cokolwiek lecz unoszący się teraz wokół dym stanowczo utrudnił jej tę czynność.
 Cholera… pomyślała w duchu, nie mogąc wykrztusić z siebie ani słowa. Czuła, że z każdą sekundą trucizna bardziej rozchodzi się po jej ciele tym samym utrudniając oddychanie, widzenie obrazów oraz powodując niewyobrażalny ból każdej kończyny i narządu wewnętrznego. Mimo tych wszystkich nieprzyjemności jakie w tej chwili odczuwała, starała się odszukać wzrokiem swojego małego przyjaciela. W końcu ujrzała tuż przed sobą jego pyszczek oraz zaszklone oczy, które wpatrywały się w nią smutno. Na ten widok serce ją ścisnęło lecz po chwili wykrzywiła swoje usta w coś co prawdopodobnie miało być uśmiechem. Całe szczęście, że jesteś bezpieczny… przemknęło jej przez myśl, ponieważ wypowiedzieć tych słów nie była w stanie. Mimo niesamowitego bólu, który odczuwała w tym momencie, mimo tego, że są to prawdopodobnie jej ostatnie chwile, po jej sercu rozeszła się fala ciepła i spokoju na widok pieska całego i zdrowego. Wokół wszystko zrobiło się ciemne… Dziękuje Naruto,  pomyślała po czym jej głowa bezwładnie opadła na ziemię. Nie dochodziło już do niej szczekanie i skomlenie małego Hidekiego, już nic nie była w stanie dostrzec, usłyszeć…

- Draniu…- rozwścieczony blondyn wyłonił się z kłębów dymu. Spojrzał w dół gdzie leżała rozwalona lalka, w której ukrywał się wcześniej Sasori. – Wyłaź ! – dodał jeszcze bardziej podniesionym tonem. Napotkał wzrokiem nieprzytomną i wręcz zmasakrowaną przyjaciółkę, do której podbiegła już Sakura i rozpoczęła leczenie. Kakashi wraz z Yamato także kątem oka spojrzeli  na dziewczynę po czym zaatakowali  postać kryjącą się za drzewem.
Naruto podszedł bliżej niej, całe jego ciało drżało a twarz wyrażała pewne niedowierzanie. Spojrzał na Sakurę, która oblewała się potem, a w jej oczach dostrzegł… łzy? To jeszcze bardziej sprawiło, że w środku zaczął wariować. Jego serce przyspieszyło znaczniej kiedy zmierzył jej poparzoną nogę, a następnie jej puste, poszarzałe otwarte oczy, w których nie było już widać tego charakterystycznego błysku. Niedowierzał w to co dane było mu oglądać w tej chwili.
- Sakura-chan…- zaczął niepewnie obawiając się jednak tego co może zaraz usłyszeć. Otworzył szerzej oczy kiedy napotkał zalane łzami lecz wyrażające determinację zielone tęczówki przyjaciółki.
- Idź, Naruto – powiedziała szlochając- ja się nią zajmę, dam z siebie wszystko, a ty idź… proszę Cię! Odegraj się za nią!! – wykrzyczała wręcz zalewając się kolejnym potokiem łez i tym samym nasilając zieloną poświatę nad ciałem czarnowłosej. Uzumaki pomachał jej twierdząco głową , spojrzał jeszcze raz na nieprzytomną twarz Nakaze po czym zacisnął pięści najmocniej jak potrafił.
- Obiecuje…- wycedził przez zęby a następnie dołączył do walczących Jouninów. – Nie daruję CI tego!! – wykrzyczał tworząc przy tym klona i znajdując się tuż przy przeciwniku trafił go  rasenganem. To ciało jednak okazało się kolejną nieprawdziwą skorupą. Rozwścieczyło to go jeszcze bardziej i spowodowało, że powoli zaczął tracić nad sobą kontrolę. Jego błękitne zazwyczaj tęczówki zmieniły swój kolor na krwisto czerwony, z których biły obłęd i szaleństwo. Zza jego pleców wyłoniła się kolejna sylwetka tym razem młodego mężczyzny w czerwonych włosach.
- Te oczy, ta wściekłość… Nie ma wątpliwości, jesteś jinchuuriki – słusznie zauważył Sasori po czym wyciągnął jeden ze swoich  zwoi, a po odpieczętowaniu pojawiło się sto kukieł, które rzuciły się na trójkę shinobi.
- Uważajcie, ich ostrza prawdopodobnie są zatrute- ostrzegł towarzyszy Hatake, a następnie wyciągnął kunai i począł rozprawiać się kolejno z nadmiarem przeciwników. Rozpętała się istna wojna pomiędzy nimi. Aż ciężko pomyśleć, że jedna osoba walczyła na równi z dwójką shinobi należących niegdyś do ANBU wioski oraz jinchuuriki kyubiego dając sobie z nimi doskonale radę. Aż strach pomyśleć co przeżywała tutaj ta biedna dziewczyna, która teraz walczy o życie. Najgorsze jednak w ich przeciwniku było to, że które ciało by nie zniszczyli on i tak zaraz pojawiał się w kolejnym. Coś tu jest nie tak… zastanawiał się Hatake. Nagle coś go olśniło, jak mogli przeoczyć tak istotną rzecz? Zawołał szybko do siebie Naruto i powiedział mu na ucho to czego się doszukał.
- Rozumiem- odpowiedział mu  po chwili pewnie chłopak – Tak jak mówiłem, zapłacisz mi za to. – skulił swoją głowę wbijając wzrok w ziemię.
 – Kakashi-sensei , kapitanie Yamato ! Osłaniajcie mnie ! – rozkazał dwójce a oni zgodnie pokiwali głowami. Uzumaki utworzył jednego klona, który zaczął formować w jego ręce kulistą czakrę, która urosła do bardzo sporych rozmiarów. Przemykając się pomiędzy wszystkimi lalkami, które były niszczone przez jego towarzyszy dotarł do swojego celu i wymierzył ostateczny cios. – OODAMA RASENGAN! – krzyknął, a ogromna kula czakry wbiła się w klatkę piersiową jednej z kukieł, w której znajdował się rdzeń należący do prawdziwego Sasoriego. Wielka fala uderzeniowa i światło rozeszło się po najbliższej okolicy. Kiedy na powrót powróciła widoczność wszystkie pozostałe lalki opadły bezwładnie co było znakiem , że Konoha odniosła niepodważalne zwycięstwo.  Jednak to nie był czas na uśmiechy bądź wiwaty. Cała trójka szybko podbiegła do medyczki udzielającej pomocy czarnowłosej.
- Sakura-chan, co z nią? – zapytał niepewnie Naruto
- Nie wiem – odpowiedziała cicho powodując dezorientację na twarzach swoich przyjaciół.
- Jak to nie wiesz? – podniósł trochę swój ton denerwując się to sytuacją. – Przecież jesteś medykiem, powinnaś wiedzieć… - przerwała mu ręka jego nauczyciela, którą próbował powstrzymać Uzumakiego przed dokończeniem wypowiedzi. Naruto popatrzył na niego zaskoczony.
- Kakashi-sensei…
- Żyje? – zapytał prosto z mostu zamaskowany jounin swoją uczennicę. Ta zacisnęła powieki powstrzymując znów napływające do jej oczu łzy lecz po chwili nabrała powietrza do ust i uspokoiła się.
- Żyje – odpowiedziała po chwili ciszy. Wszyscy odetchnęli z ulgą. – Jednak jej stan jest bardzo poważny, nie mogę usunąć trucizny tradycyjnym antidotum.  Nie mam pod ręką też potrzebnych rzeczy do wykonania zabiegu. Aby zrobić nowe antidotum musiałabym mieć pod ręką laboratorium. Nie wiem ile wytrzyma, ale naszą jedyną szansą jest powrót do wioski i natychmiastowa interwencja mojej mistrzyni. –  wypowiedziała to wszystko jednym tchem i oczekiwała reakcji pozostałych. Ku jej zdziwieniu blondyn podbiegł szybko i zarzucił sobie czarnowłosą na plecy. Haruno popatrzyła na niego pytająco.
- Co się tak patrzysz  Sakura-chan? – zapytał i uśmiechnął się lekko w jej stronę- Kto jak kto , ale Harumi jest twarda! Jest nawet nieraz bardziej przerażająca od ciebie, nie ma mowy, żeby jakaś trucizna ją zabiła! Przecież nie będziemy czekać tutaj na jej pewną śmierć, śpieszmy się i wróćmy do wioski ! – Na jego słowa dziewczyna jakby odzyskała wiarę, otarła swoje mokre policzki i wzięła psiaka na ręce po czym wszyscy wspólnie biegiem ruszyli do Konohy. Trzymaj się… Powtarzał ciągle w myślach. Nie dopuszczał do siebie innego scenariuszu poza tym, że wszystko się ułoży.

Tymczasem u Deidary
- Ał, Ał, Ał – podniósł się z ziemi i złapał się za obolałą głowę. – Ta dziewczyna… zapłaci mi za to, mmm! – powtarzał sam do siebie. Cholera… popatrzył na krwawiącą połowę ramienia. Odcięła mu prawie całą rękę, świetnie.  Powolnym krokiem skierował się  w miejsce gdzie jeszcze niedawno toczyła się walka. Tam zastał widok, który nieco go zdziwił. Podszedł do martwego ciała członka Akatsuki i zaśmiał się głośno.
- Sasori-sama, dałeś się pokonać. Nie miałeś pojęcia o prawdziwej sztuce, więc skończyłeś jak skończyłeś. – mówił do nieżywego co wyglądało nieco komicznie. Uśmiechnięty zrobił kilka kroków w przód.- Gdybyś użył wybuchu to zapewne byś to wygrał. Nie przejmuj się , s pomszczę Cie swoją sztuką – powiedział na odchodne po czym skierował się w stronę tylko sobie znaną.

***

Dosłownie wpadł z dziewczyną do budynku szpitalnego. Na ich szczęście Tsunade wraz z Shizune właśnie stała w recepcji sprawdzając jakieś dokumenty. Kiedy zauważyła nieprzytomną dziewczynę od razu podbiegła w ich stronę i o nic nie pytając ściągnęła ją z pleców blondyna i zaczęła badać. W międzyczasie Sakura streściła jej wszystko i opisała czego próbowała użyć do jej wyleczenia. W jednej chwili oczy ślimaczej księżniczki rozszerzyły się.
- Shizune! – krzyknęła podenerwowana – Zabieramy ją na salę operacyjną, natychmiast! – kiedy to powiedziała wszyscy poderwali się i zaczęli wypytywać o stan ich przyjaciółki.
- Musimy się spieszyć, bądźcie dobrej myśli. – Tylko tyle w tej chwili Hokage zdołała im powiedzieć. – Sakura, odpocznij i zostaw to mnie i Shizune. – posłała w stronę różowowłosej  lekki uśmiech i nie marnując już dłużej czasu pognała wraz z pacjentką i asystentką na salę operacyjną.
- Kakashi-sensei, kapitanie Yamato – zagadała do nich zdołowana Haruno – powinniście opatrzyć swoje rany – odwróciła się i zawołała pielęgniarkę, która natychmiast zjawiła się tuż obok nich i mimo sprzeciwów dwójki ninja zabrała ich do jednego z gabinetów lekarskich.
- Sakura-chan, gdzie jest ta sala operacyjna? – zapytał jej nagle Uzumaki na co ta podskoczyła aż ze zdziwienia.
- Naruto, nie możesz tam wejść! – podniosła na niego głos.
- Wiem, ale chyba jest tam jakaś poczekalnia, prawda? – zapytał lekko poirytowany zachowaniem dziewczyny. Widać, że zrobiło jej się dosyć głupio, bo przeprosiła go i zaprowadziła w miejsce, do którego chciał iść. Usiedli na krzesłach i co rusz rzucali spojrzenie małemu światełku, które mówiło im czy operacja trwa,  czy też się zakończyła w nadziei, że zmieni swój kolor jak najprędzej. Między nimi panowała cisza, której różowo włosa o dziwo nie mogła znieść. Zazwyczaj to była obsypywana przez niego pytaniami bądź różnego typu propozycjami albo po prostu śmiali się razem i rozmawiali o wszystkim, a teraz? Teraz ta cisza… Obserwowała każdy jego ruch. Mogła spokojnie ocenić, że bardzo się stresował, ponieważ nie mógł usiedzieć w miejscu. Albo się wiercił na krześle albo nerwowo „bawił” palcami. Na jej twarz wkradł się smutek, nie wiedziała czemu akurat teraz tak się czuje.
- Jest dla Ciebie aż tak bardzo ważna? – wypaliła nagle, po tych słowach złapała się za usta zdając sobie z sprawę, że właśnie myślała , jak to się mówi, na głośno.
- aa..a - odpowiedział jej lekko zdziwiony tym pytaniem. W końcu to było oczywiste, że jest dla niego ważna, przecież są przyjaciółmi.  – Skąd takie pytanie, Sakura-chan?
- Nie, nie ważne, przepraszam. Po prostu pomyślałam, że przecież nie znacie się aż tak bardzo długo i zazwyczaj się kłócicie… - zaczęła się tłumaczyć- a teraz widać, że bardzo się martwisz- dokończyła.
- Masz rację – przyznał Uzumaki – Znamy się krótko, często się sprzeczamy- na samą myśl na jego twarzy pojawił się blady uśmiech – Ale mimo wszystko w tak krótkim czasie trochę razem przeżyliśmy i zaprzyjaźniliśmy się dlatego to wiadome, że martwię się o nią tak jak o każdego swojego cennego nakama – mówiąc te słowa wyszczerzył swoje zęby co wywołało uśmiech także i u Haruno. Ich rozmowę przerwały otwierające się na oścież drzwi i wychodząca z nich ślimacza księzniczka. Spojrzeli na nią wyczekując natychmiastowej informacji. Podeszła kilka kroków w ich stronę tupiąc przy tym swoimi obcasami, których dźwięk rozchodził się po całym korytarzu. Napięcie teraz sięgało zenitu lecz opadło w chwili kiedy Hokage uniosła kąciki swoich ust ku górze i zachichotała słodko.
- Operacja się udała, jej życiu nie grozi niebezpieczeństwo – na te słowa dwójka nastolatków odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła szeroko. „ Yatta! „ krzyknęli obydwoje. Ślimacza księżniczka jednak nakazała im powrót do domów i odpoczynek ze względu na to, że i tak nie można było odwiedzać dzisiaj dziewczyny. Postanowili więc przyjść jutro i ruszyli w stronę swoich domów.

 ***

Kiedy uchylił swoje powieki od razu zerwał się na równe nogi. Pobiegł do łazienki i po umyciu się zjadł lekkie śniadanie. Nie czekając długo wybiegł ze swojego mieszkania i skierował się w stronę sklepu rodziny Yamanaka gdzie zastał rzecz jasna Ino.
- Ohayo, Naruto – przywitała się z nim miło. Wiedziała po co przyszedł , ponieważ wczoraj wieczorem odwiedziła Sakurę, która wszystko jej streściła.
- Proponuję Ci żonkile – zagadała do niego i sięgnęła po kwiat. Uzumaki uśmiechnął się do niej szeroko i podziękował za pomoc po czym zapłacił i pobiegł w stronę szpitala. Chciał ją już zobaczyć, całą i zdrową, pośmiać się, pozaczepiać, pokłócić… W końcu dosyć dawno się nie widzieli. Chciał ją wypytać o jej podróż, co się działo zanim została zaatakowana. W recepcji zauważył swoją przyjaciółkę z drużyny, która stała z małym Hidekim na rękach.
- Naruto! – zawołała z wymalowanym na twarzy uśmiechem. – Dobrze, że Cie widzę! Właśnie miałam iść do Harumi, ale jestem  potrzebna tutaj, mógłbyś wziąć ze sobą Hidekiego? Pewnie chciałaby się z nim zobaczyć.
- Pewnie – odebrał od niej futrzaka i skierował w stronę schodów na piętro. Haruno popatrzyła na rękę blondyna, w której widniał kwiat. Zdziwiła się na początku i nie dowierzała w to co widzi. Ten Naruto kupił komuś kwiatka? W dodatku żonkila, który najbardziej lubiła. Uśmiechnęła się delikatnie ale i smutno. Czyżby była zazdrosna? Pomachała energicznie głową i odpędziła te niedorzeczne myśli po czym zajęła się na powrót pacjentami.
Otworzył drzwi sali i spojrzał na łóżko przy oknie. Pierwszym co zauważył to odwrócona do niego tyłem czarna czupryna dziewczyny, która wpatrywała się w świat zewnętrzny i zdawała się nie zauważać wszystkiego co działo się wokół.
- Ekhm – odkaszlnął teatralnie na co wybita ze swoich zamyśleń dziewczyna odwróciła szybko głowę w jego stronę. Wpatrywali się w siebie chwilę po czym twarz dziewczyny rozpromieniła się nieznacznie. Na widok tej dwójki wyszczerzyła się od ucha do ucha pokazując tym samym rząd białych i równych zębów.
- Hideki! – krzyknęła , a pies zeskoczył z blondyna i rzucił się na łóżko dziewczyny wtulając w nią i merdając pociesznie ogonkiem. Ona także nie kryła swojej radości i wzruszenia. Pozwoliła aby kilka łez szczęścia wypłynęło z jej oczu. Chłopak wpatrywał się w tą przepiękną scenę zauroczony.
- Naruto – wyszeptała i zaprosiła gestem ręki chłopaka bliżej siebie. Kiedy był już wystarczająco blisko, aby mogła spojrzeć mu prosto w oczy uśmiechnęła się delikatnie. – Dziękuje za uratowanie życie Hidekiemu i oczywiście mi – powiedziała szczerze na co chłopak lekko się zarumienił.
- Nic takiego nie zrobiłem – złapał się za tył głowy drapiąc ją i chichocząc nerwowo. Pomachała przecząco głową:
- Nie, uratowałeś nasze życia, jestem twoją dłużniczką. Możesz mnie prosić o co chcesz. – powiedziała spokojnie.
- Dobrze – powiedział bez chwili zastanowienia – Więc moją prośbą jest to żebyś zamieszkała na stałe w naszej wiosce –  całkowicie ją to  zdziwiło, jednak nie zamierzała nie dotrzymać słowa.
Zgoda - mimo wszystko cieszyła się z własnie takiego życzenia. Jej oczy otworzyły się szerzej, a twarz przybrała buraczany kolor kiedy chłopak wręczył jej żonkila. Uniosła kąciki ust do góry i odebrała nieśmiało kwiat. 
________________________
Jak obiecałam tak jest kolejny rozdział! Na początku rozdział miał wyjść nieco inaczej, no ale wyszedł jak wyszedł. Tamten pomysł, który miałam nie byłam w stanie opisać zbytnio. Wiecie nieraz jak to jest po prostu, że piszesz, piszesz i nie wiesz jak opisać to co Ci przychodzi do głowy, a zaraz bum i mówisz " a dobra to zrobię to inaczej " i tak o to powstał ten rozdział, ale jestem z niego w miarę zadowolona, chociaż nie wiem jak z błędami, bo nie chce mi się ich sprawdzać tak szczerze XD Później przeczytam i zmienię jak coś trochę :)


A teraz chciałabym wam życzyć wesołych i pogodnych świąt , a także mokrego dyngusa! Jeszcze raz wszystkiego dobrego moje mordeczki! :*


PS. dopisałam jednak dwa zdania na koniec xD 

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ^^
    Jak się Naru wpieni to bójcie się narody O.o
    I jeszcze Dei gadający do ciała Sasoriego xD hahahaha jebłam xDD
    Pozdrawiam i czekam na nowości ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj wiem jak to jest z tym, że pomysł masz świetny ale kompletnie nie wiesz jak to opisać. Ale wyszło Ci rewelacyjnie, walka bardzo wciągająca i pełna akcji i napięcia, potem ratowanie życia czarnowłosej... całe szczęście żyje :D I sama byłam zaskoczona słysząc prośbę Naruto, ale zaraz wyszczerzyłam się w szerokim uśmiechu ^.^ Czekam na cd :***
    I WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANIE :****

    OdpowiedzUsuń
  3. No to Naruto Sasoriemu dokopał :D W pewnym momencie bałam się, że główna bohaterka nie przeżyje, bo tak to opisałaś... Na szczęście wszystko już z nią w porządku, a Naruto jaki romantyk, huhu^^ Zaskoczył mnie tym kwiatkiem, kto by się tego po nim spodziewał :D Notka świetna, poprawiła mi humor^^ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Znakomity rozdział,nic wiecej do dodania;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Deidara to zawsze był zdrowo popierdzielony, ale żeby gadać do trupa ?
    Dobra, Naruto rozwala jak zawsze system. W sumie, to on wszystko rozwala.
    Bo to Naruto.
    Kwiatek ? Jak nic, Kurama musiał interweniować, bo Naruto jest zbyt... no w każdym razie takie zachowania nie pasują do Naruto xD
    Pozdrawiam i czekam na next !
    Seth
    Ps. Dzieki za info

    OdpowiedzUsuń
  6. Notka swietna i jej długość jest odpowiednia. Nie mogę doczekać się kolejnej notki i co się w niej pojwai. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Ajj, dzieje się :D podoba mi się Twój sposób pisania ! :D Zapraszam do siebie na nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń